Władysław Gomułka: Nie chcemy,
by w naszym kraju powstała piąta kolumna
- Nie czyniliśmy
przeszkód obywatelom polskim narodowości żydowskiej w przeniesieniu się do
Izraela, jeżeli tego pragnęli - mówił Władysław Gomułka. - Stoimy na
stanowisku, że każdy obywatel Polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę, Polskę
Ludową.
**********
Jeszcze parę słów o polskiej >Syjonistycznej V Kolumnie<
SYJONIŚCI DO SYJONU!
UNIWERSYTET WARSZAWSKI
Czytelnika polskiego zainteresowanego tematem i ze znajomością jęz. niemieckiego odsyłamy do artykułów w tym blogu pod tytułem
1) "In Sachen Jürgen
Habermas et al." pod linkiem: http://gtvrg.blogspot.de/2015/11/in-sachen-jurgen-habermas-et-al.html
oraz
2) "Trojanisches Pferd: Project Syndicate" pod linkiem: http://gtvrg.blogspot.de/2016/02/trojanischespferd-aliasproject.html
Jerzy Chojnowski
Chairman-GTVRG e.V.
www.gtvrg.de
###
Polski Marzec '68 – minęło 49 lat
8 marca mijają 44 lata od wiecu na Uniwersytecie Warszawskim, który
stał się początkiem tzw. wydarzeń marcowych – kryzysu politycznego,
związanego z falą studenckich protestów oraz walką wewnątrz PZPR,
rozgrywaną w atmosferze antysemickiej i antyinteligenckiej propagandy.
Wydarzeniem, które stało się impulsem dla studenckich protestów w marcu
1968 r. była tzw. sprawa „Dziadów”. Spektakl reżyserowany przez
Kazimierza Dejmka, z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa, miał swoją
premierę pod koniec listopada 1967 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie.
Przedstawienie spotkało się z ostrą krytyką kierownictwa PZPR. Wezwany 21 grudnia w trybie nagłym do KC Kazimierz Dejmek usłyszał od Wincentego Kraśko, kierownika Wydziału Kultury, że jego inscenizacja „Dziadów” jest antyrosyjska, antyradziecka i religiancka.
Ostatni spektakl, który odbył się 30 stycznia, zgromadził tłumy. W trakcie przedstawienia publiczność reagowała bardzo spontanicznie, wznoszono okrzyki: „Niepodległość bez cenzury!”, „Chcemy +Dziadów+!”, „Dejmek!, Dejmek!”. Po zakończeniu spektaklu uformował się pochód, który skandując „Wolna sztuka! Wolny teatr!” przeszedł pod pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. W wyniku interwencji milicji zatrzymano 35 osób pod zarzutem „zakłócania porządku publicznego”.
Po demonstracji dwaj studenci – Adam Michnik i Henryk Szlajfer – poinformowali o jej przebiegu korespondenta francuskiego dziennika „Le Monde”. Wiadomości te zostały następnie rozpowszechnione przez Rozgłośnię Polską Radia Wolna Europa.
Od 1 lutego 1968 r. grupa studentów rozpoczęła zbieranie podpisów pod petycją do Sejmu, wyrażającą protest przeciwko decyzji zakazującej wystawiania w Teatrze Narodowym „Dziadów” oraz „polityce odcinania się od postępowych tradycji narodu polskiego”. W ciągu dwóch tygodni w Warszawie zebrano ponad 3 tys. podpisów, a we Wrocławiu ponad tysiąc.
Zdjęcie z afisza „Dziadów” wywołało oburzenie części środowisk intelektualnych.29 lutego na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich uchwalono przedstawioną przez Andrzeja Kijowskiego rezolucję potępiającą politykę kulturalną prowadzoną przez ekipę Władysława Gomułki. W dyskusji bardzo ostro wypowiadali się m.in. Jerzy Andrzejewski, Paweł Jasienica, Leszek Kołakowski, Antoni Słonimski i Stefan Kisielewski, który mówił o „skandalicznej dyktaturze ciemniaków w polskim życiu kulturalnym”.
4 marca 1968 r. decyzją ministra oświaty i szkolnictwa wyższego Henryka Jabłońskiego Adam Michnik oraz Henryk Szlajfer zostali bezprawnie skreśleni z listy studentów Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego za udział w demonstracji 30 stycznia i przekazywanie informacji zagranicznym dziennikarzom. Obaj należeli do tzw. komandosów, czyli grupy zbuntowanej młodzieży, opowiadającej się za rozszerzeniem swobód obywatelskich, przede wszystkim zniesienia lub przynajmniej ograniczenia cenzury oraz większej autonomii nauki i szkół wyższych.
8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się protestacyjny wiec, na którym zebrało się kilka tysięcy studentów. Zgromadzeni przez aklamację przyjęli rezolucję, w której stwierdzali m.in.: „My studenci uczelni warszawskich, (...) oświadczamy: Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawienia +Dziadów+ w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie art. 71 Konstytucji. Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego. Nie umilkniemy wobec represji”.
W rezolucji żądano również przywrócenia praw studenckich Michnikowi i Szlajferowi oraz umorzenia postępowań przeciwko innym uczestnikom demonstracji pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Studenci, także poprzez aklamację, wyrazili pełne poparcie dla rezolucji przyjętej przez pisarzy 29 lutego, solidaryzując się z nimi „w obronie kultury i swobód obywatelskich”.
Pod koniec wiecu, już po przyjęciu rezolucji, na teren Uniwersytetu wjechało kilka autokarów wypełnionych „aktywem robotniczym”, milicją i ORMO. Rozpoczęło się rozpędzanie zebranych. W obronie studentów interweniowali dwaj dziekani – prof. Czesław Bobrowski i prof. Stanisław Herbst.
Z kolei prorektor Zygmunt Rybicki zwracając się do studentów oświadczył, że wiec jest nielegalny i mają kwadrans na opuszczenie Uniwersytetu. Rozchodzący się demonstranci zostali zaatakowani niezwykle brutalnie przez oddziały ZOMO. Tłum zgromadzony na Krakowskim Przedmieściu, obserwujący bicie młodzieży, krzyczał w stronę milicji - „Gestapo!”.
Po zakończeniu wiecu część jego uczestników ruszyła w pochodzie idącym w stronę redakcji „Życia Warszawy”, która komentując wydarzenia z poprzedniego dnia pisała: „Na Uniwersytecie Warszawskim co pewien czas daje znać o sobie grupka awanturników, wywodząca się z kręgów bananowej młodzieży, której obce są troski materialne, prawdziwe warunki życia i potrzeby naszego społeczeństwa”. Demonstranci nie dotarli jednak do celu, gdyż zostali zaatakowani przez milicję i rozproszeni.
W kolejnych dniach studenci organizowali akcje protestacyjne i manifestacje w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Toruniu, Lublinie i Katowicach. Zgromadzenia te były najczęściej rozpędzane przez milicję. Warto dodać, że w wydarzeniach, które rozgrywały się w marcu 1968 r., aktywny udział brała również część młodzieży szkół średnich.
W obronie represjonowanych studentów 11 marca wystąpiło pięciu członków Koła Poselskiego Znak: Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki i Jerzy Zawieyski.
W interpelacji skierowanej do rządu zwracali oni uwagę na brutalność milicji i ORMO oraz pytali „co zamierza uczynić Rząd, aby merytorycznie odpowiedzieć młodzieży na postawione przez nią palące pytania, które nurtują także szeroką opinię społeczną, a dotyczą demokratycznych swobód obywatelskich i polityki kulturalnej Rządu?”.
21 marca 1968 r. biskupi uczestniczący w Konferencji Episkopatu Polski wystosowali memoriał do premiera, w którym pisali m.in. o tym, że „od dawna już poważne zastrzeżenia budzą w społeczeństwie metody stosowane przez władze bezpieczeństwa”, zwracali ponadto uwagę na fakt, że „gwarantowane obywatelom przez Konstytucję PRL i Deklarację ONZ prawa do rzetelnej informacji domagają się wolności prasy, ograniczenia interwencji cenzury i obiektywizmu w informowaniu”.
28 marca odbył się ostatni wiec na Uniwersytecie Warszawskim. Przyjęto na nim „Deklarację Ruchu Studenckiego”, w której młodzież akademicka żądała wolności opinii, swobody zrzeszania się, zniesienia cenzury, wprowadzenia jawności życia publicznego, społecznej kontroli własności państwowej oraz przestrzegania konstytucyjnych praw obywatelskich.
W odpowiedzi władze rozwiązały sześć kierunków studiów, m.in. ekonomię, filozofię i socjologię. Z listy studentów skreślono 34 osoby. Po ponownym otwarciu tych kierunków 70 osób nie uzyskało zgody na kontynuowanie studiów. Protesty środowisk akademickich zostały stłumione w całym kraju do końca marca 1968 r. Nie znalazły one większego poparcia w społeczeństwie. Komunistyczna propaganda, rozbudzając nastroje antyinteligenckie i antysemickie, przedstawiała je jako prowokację i syjonistyczny spisek.
W całym kraju w zakładach pracy organizowane były tzw. masówki popierające władze i potępiające wystąpienia młodzieży akademickiej. Odbywały się one pod hasłami: „Studenci do nauki, literaci do pióra!”, „Ukarać prowodyrów!”, „Syjoniści do Syjamu!” (sic!) czy „Mośki do Izraela!”.
Wydarzenia z marca 1968 r. stały się okazją do rozgrywki politycznej wewnątrz PZPR, w której na początku lat 60. powstała nieformalna grupa partyjnych i państwowych działaczy skupionych wokół ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, nazywana „partyzantami” (Moczar i jego najbliżsi współpracownicy w czasie II wojny światowej działali w komunistycznej partyzantce).
„Moczarowcy” walcząc o wpływy z ekipą Władysława Gomułki posługiwali się mieszaniną haseł antyinteligenckich, komunistycznych i nacjonalistycznych. Domagając się zmiany pokoleniowej w partii, żądali jednocześnie usunięcia z wysokich stanowisk ludzi pochodzenia żydowskiego.
Prawdopodobnie liczyli na to, że marcowe demonstracje osłabią pozycję Władysława Gomułki w partii, pozbawią go zaufania sowieckiego kierownictwa i w efekcie umożliwią przejęcie władzy przez Mieczysława Moczara. Istnieją przypuszczenia, że temu właśnie miały służyć brutalne działania milicji wobec młodzieży akademickiej, prowadzące do eskalacji konfliktu.
Prof. Jerzy Eisler opisując tzw. wydarzenia marcowe, stwierdzał: „Niewiele wiemy na temat tego, jakie były rzeczywiste cele partyzantów i ich sojuszników w 1968 r. Wcale nie jest pewne, czy Moczar chciał wtedy obalić Gomułkę i zająć jego miejsce, czy tylko chciał być +pierwszym po I sekretarzu+ i stać się szarą eminencją systemu?”. (J. Eisler „Marzec `68 – znany i nieznany”, „Lekcja historii” Nr 1/2001)Bez wątpienia studenckie protesty stanowiły poważny problem dla ekipy Gomułki i świadczyły o jej słabości.
Duże znaczenie miało poparcie jakiego udzielił I sekretarzowi KC w imieniu śląskiej organizacji partyjnej Edward Gierek 14 marca 1968 r. na wiecu w Katowicach.
I sekretarz KC podkreślił żydowskie pochodzenie „inspiratorów” zajść na Uniwersytecie Warszawskim, „znanych z rewizjonistycznych wystąpień i poglądów”. Gomułka obłudnie zapewniał, że walka ze „syjonizmem” nie ma nic wspólnego z antysemityzmem. Gdy mówił o sprawach żydowskich, sala skandowała „Śmielej! Śmielej!”, przy jego słowach o prawdopodobnym opuszczeniu Polski przez „syjonistów” wznoszono okrzyki „Prędzej! Prędzej!”. Część „aktywu” w trakcie przemówienia krzyczała „Wiesław! Wiesław!”, ale inni wołali „Gierek! Gierek!”. Następnego dnia w całym kraju odbyły się wiece pod hasłem: „Jesteśmy z Wami, towarzyszu Wiesławie!”. W samej partii rozpoczęła się antysemicka nagonka personalna. Do końca marca 1968 r. z PZPR wyrzucono ponad 8 tys. osób. 80 funkcjonariuszy wysokiej rangi utraciło swoje stanowiska, 14 z nich pełniło funkcje ministerialne.
Prof. Roszkowski podsumowując tzw. wydarzenia marcowe, pisał: „Choć pucz moczarowski z marca 1968 r. nie osiągnął ostatecznego celu i został zahamowany przez kierownictwo gomułkowskie, w kierownictwie tym dokonano sporych wyrw, co osłabiło znacznie pozycje samego Gomułki. Odbyło się to podczas dzikiej kampanii antydemokratycznej i antysemickiej, rozpętanej w trakcie pogromu liberalnego ruchu intelektualistów i studentów. Ruch ten przegrał, gdyż nie poparli go na większą skalę robotnicy. Komuniści próbowali zmobilizować w Polsce w marcu 1968 r. najciemniejsze siły drzemiące w każdym społeczeństwie – szowinizm, rasizm i ksenofobię – by rozegrać swoje porachunki oraz przesłonić istotne przyczyny permanentnego kryzysu społecznego w PRL, oduczyć Polaków racjonalnego myślenia i uczynić wspólnikami w walce z urojonym wrogiem”.(W. Roszkowski „Najnowsza historia Polski 1945-1980”)
Według informacji Generalnej Prokuratury z 6 czerwca 1968 r. w związku z wydarzeniami marcowymi zatrzymano ponad 2700 osób, w tym 359 studentów. Przed kolegiami postawiono blisko 700 osób, w tym 143 studentów. Śledztwa wszczęto wobec 540 osób, w tym 207 studentów.
Do sądu skierowano akty oskarżenia przeciwko 262 osobom, w tym 98 studentom i pracownikom naukowym. Wśród nich znaleźli się Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, którzy dostali po 3,5 roku więzienia, a także Adam Michnik z wyrokiem 3 lat pozbawienia wolności.
W pozostałych procesach wyroki były niższe i wahały się od 18 do 24 miesięcy. Osoby zgadzające się na emigrację były zwalniane.
Kilka tysięcy studentów zostało relegowanych z uczelni, zawieszonych w prawach studentów lub też musiało starać się o ponowne przyjęcie. Wielu spośród relegowanych otrzymało karty powołania do służby wojskowej. W latach 1968-1969 z Polski wyemigrowało ponad 15 tys. Żydów bądź osób pochodzenia żydowskiego. Wśród nich było m.in. ok. 500 pracowników naukowych, ok. 1000 studentów, a także dziennikarze, filmowcy, pisarze i aktorzy.
W tym czasie wyjechało również ok. 200 byłych pracowników bezpieczeństwa i informacji wojskowej, odpowiedzialnych za zbrodnie stalinowskie. (PAP)
mjs/ abe/
http://dzieje.pl/aktualnosci/marzec-68-minely-44-lata
Przedstawienie spotkało się z ostrą krytyką kierownictwa PZPR. Wezwany 21 grudnia w trybie nagłym do KC Kazimierz Dejmek usłyszał od Wincentego Kraśko, kierownika Wydziału Kultury, że jego inscenizacja „Dziadów” jest antyrosyjska, antyradziecka i religiancka.
Wydarzeniem, które stało się impulsem dla studenckich protestów w marcu 1968 r. była tzw. sprawa „Dziadów”. Spektakl reżyserowany przez Kazimierza Dejmka, z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa, miał swoją premierę pod koniec listopada 1967 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie. Przedstawienie spotkało się z ostrą krytyką kierownictwa PZPR. Wezwany 21 grudnia w trybie nagłym do KC Kazimierz Dejmek usłyszał od Wincentego Kraśko, kierownika Wydziału Kultury, że jego inscenizacja „Dziadów” jest antyrosyjska, antyradziecka i religiancka.16 stycznia 1968 r. Ministerstwo Kultury i Sztuki powiadomiło dyrekcję Teatru Narodowego, że z dniem 1 lutego przedstawienie „Dziadów” będzie zawieszone. Prof. Wojciech Roszkowski opisując okoliczności podjęcia tej decyzji pisze, iż do dziś nie wiadomo dokładnie jakie czynniki partyjne zadecydowały o zdjęciu „Dziadów” - „gomułkowskie dla wykazania, że panują nad sytuacją czy moczarowskie dla wzburzenia nastrojów”. (W. Roszkowski „Najnowsza historia Polski 1945-1980”)
Ostatni spektakl, który odbył się 30 stycznia, zgromadził tłumy. W trakcie przedstawienia publiczność reagowała bardzo spontanicznie, wznoszono okrzyki: „Niepodległość bez cenzury!”, „Chcemy +Dziadów+!”, „Dejmek!, Dejmek!”. Po zakończeniu spektaklu uformował się pochód, który skandując „Wolna sztuka! Wolny teatr!” przeszedł pod pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. W wyniku interwencji milicji zatrzymano 35 osób pod zarzutem „zakłócania porządku publicznego”.
Po demonstracji dwaj studenci – Adam Michnik i Henryk Szlajfer – poinformowali o jej przebiegu korespondenta francuskiego dziennika „Le Monde”. Wiadomości te zostały następnie rozpowszechnione przez Rozgłośnię Polską Radia Wolna Europa.
Od 1 lutego 1968 r. grupa studentów rozpoczęła zbieranie podpisów pod petycją do Sejmu, wyrażającą protest przeciwko decyzji zakazującej wystawiania w Teatrze Narodowym „Dziadów” oraz „polityce odcinania się od postępowych tradycji narodu polskiego”. W ciągu dwóch tygodni w Warszawie zebrano ponad 3 tys. podpisów, a we Wrocławiu ponad tysiąc.
Zdjęcie z afisza „Dziadów” wywołało oburzenie części środowisk intelektualnych.29 lutego na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Warszawskiego Oddziału Związku Literatów Polskich uchwalono przedstawioną przez Andrzeja Kijowskiego rezolucję potępiającą politykę kulturalną prowadzoną przez ekipę Władysława Gomułki. W dyskusji bardzo ostro wypowiadali się m.in. Jerzy Andrzejewski, Paweł Jasienica, Leszek Kołakowski, Antoni Słonimski i Stefan Kisielewski, który mówił o „skandalicznej dyktaturze ciemniaków w polskim życiu kulturalnym”.
4 marca 1968 r. decyzją ministra oświaty i szkolnictwa wyższego Henryka Jabłońskiego Adam Michnik oraz Henryk Szlajfer zostali bezprawnie skreśleni z listy studentów Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego za udział w demonstracji 30 stycznia i przekazywanie informacji zagranicznym dziennikarzom. Obaj należeli do tzw. komandosów, czyli grupy zbuntowanej młodzieży, opowiadającej się za rozszerzeniem swobód obywatelskich, przede wszystkim zniesienia lub przynajmniej ograniczenia cenzury oraz większej autonomii nauki i szkół wyższych.
8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się protestacyjny wiec, na którym zebrało się kilka tysięcy studentów. Zgromadzeni przez aklamację przyjęli rezolucję, w której stwierdzali m.in.: „My studenci uczelni warszawskich, (...) oświadczamy: Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawienia +Dziadów+ w Teatrze Narodowym, stanowi jawne pogwałcenie art. 71 Konstytucji. Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych i niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego. Nie umilkniemy wobec represji”.
W rezolucji żądano również przywrócenia praw studenckich Michnikowi i Szlajferowi oraz umorzenia postępowań przeciwko innym uczestnikom demonstracji pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Studenci, także poprzez aklamację, wyrazili pełne poparcie dla rezolucji przyjętej przez pisarzy 29 lutego, solidaryzując się z nimi „w obronie kultury i swobód obywatelskich”.
Pod koniec wiecu, już po przyjęciu rezolucji, na teren Uniwersytetu wjechało kilka autokarów wypełnionych „aktywem robotniczym”, milicją i ORMO. Rozpoczęło się rozpędzanie zebranych. W obronie studentów interweniowali dwaj dziekani – prof. Czesław Bobrowski i prof. Stanisław Herbst.
Z kolei prorektor Zygmunt Rybicki zwracając się do studentów oświadczył, że wiec jest nielegalny i mają kwadrans na opuszczenie Uniwersytetu. Rozchodzący się demonstranci zostali zaatakowani niezwykle brutalnie przez oddziały ZOMO. Tłum zgromadzony na Krakowskim Przedmieściu, obserwujący bicie młodzieży, krzyczał w stronę milicji - „Gestapo!”.
8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się protestacyjny wiec, na którym zebrało się kilka tysięcy studentów (...). Pod koniec wiecu, już po przyjęciu rezolucji, na teren Uniwersytetu wjechało kilka autokarów wypełnionych „aktywem robotniczym”, milicją i ORMO. Rozpoczęło się rozpędzanie zebranych. W obronie studentów interweniowali dwaj dziekani – prof. Czesław Bobrowski i prof. Stanisław Herbst.Jeszcze tego samego dnia przeprowadzono aresztowania w środowisku studenckim, zatrzymując m.in. Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego i Adama Michnika. Wydarzenia, które miały miejsce 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim, oburzyły środowisko akademickie i stały się powodem wielu protestacyjnych wieców i ulicznych demonstracji, początkowo w samej Warszawie, a następnie także w innych miastach. 9 marca na Politechnice Warszawskiej odbył się wiec wyrażający poparcie dla studentów UW i potępiający brutalne działania milicji. W odpowiedzi na kłamliwe informacje prasy o zajściach na Uniwersytecie palono gazety i wznoszono okrzyki „Prasa kłamie!”.
Po zakończeniu wiecu część jego uczestników ruszyła w pochodzie idącym w stronę redakcji „Życia Warszawy”, która komentując wydarzenia z poprzedniego dnia pisała: „Na Uniwersytecie Warszawskim co pewien czas daje znać o sobie grupka awanturników, wywodząca się z kręgów bananowej młodzieży, której obce są troski materialne, prawdziwe warunki życia i potrzeby naszego społeczeństwa”. Demonstranci nie dotarli jednak do celu, gdyż zostali zaatakowani przez milicję i rozproszeni.
W kolejnych dniach studenci organizowali akcje protestacyjne i manifestacje w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Toruniu, Lublinie i Katowicach. Zgromadzenia te były najczęściej rozpędzane przez milicję. Warto dodać, że w wydarzeniach, które rozgrywały się w marcu 1968 r., aktywny udział brała również część młodzieży szkół średnich.
W obronie represjonowanych studentów 11 marca wystąpiło pięciu członków Koła Poselskiego Znak: Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki i Jerzy Zawieyski.
W interpelacji skierowanej do rządu zwracali oni uwagę na brutalność milicji i ORMO oraz pytali „co zamierza uczynić Rząd, aby merytorycznie odpowiedzieć młodzieży na postawione przez nią palące pytania, które nurtują także szeroką opinię społeczną, a dotyczą demokratycznych swobód obywatelskich i polityki kulturalnej Rządu?”.
21 marca 1968 r. biskupi uczestniczący w Konferencji Episkopatu Polski wystosowali memoriał do premiera, w którym pisali m.in. o tym, że „od dawna już poważne zastrzeżenia budzą w społeczeństwie metody stosowane przez władze bezpieczeństwa”, zwracali ponadto uwagę na fakt, że „gwarantowane obywatelom przez Konstytucję PRL i Deklarację ONZ prawa do rzetelnej informacji domagają się wolności prasy, ograniczenia interwencji cenzury i obiektywizmu w informowaniu”.
28 marca odbył się ostatni wiec na Uniwersytecie Warszawskim. Przyjęto na nim „Deklarację Ruchu Studenckiego”, w której młodzież akademicka żądała wolności opinii, swobody zrzeszania się, zniesienia cenzury, wprowadzenia jawności życia publicznego, społecznej kontroli własności państwowej oraz przestrzegania konstytucyjnych praw obywatelskich.
W odpowiedzi władze rozwiązały sześć kierunków studiów, m.in. ekonomię, filozofię i socjologię. Z listy studentów skreślono 34 osoby. Po ponownym otwarciu tych kierunków 70 osób nie uzyskało zgody na kontynuowanie studiów. Protesty środowisk akademickich zostały stłumione w całym kraju do końca marca 1968 r. Nie znalazły one większego poparcia w społeczeństwie. Komunistyczna propaganda, rozbudzając nastroje antyinteligenckie i antysemickie, przedstawiała je jako prowokację i syjonistyczny spisek.
W całym kraju w zakładach pracy organizowane były tzw. masówki popierające władze i potępiające wystąpienia młodzieży akademickiej. Odbywały się one pod hasłami: „Studenci do nauki, literaci do pióra!”, „Ukarać prowodyrów!”, „Syjoniści do Syjamu!” (sic!) czy „Mośki do Izraela!”.
Wydarzenia z marca 1968 r. stały się okazją do rozgrywki politycznej wewnątrz PZPR, w której na początku lat 60. powstała nieformalna grupa partyjnych i państwowych działaczy skupionych wokół ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, nazywana „partyzantami” (Moczar i jego najbliżsi współpracownicy w czasie II wojny światowej działali w komunistycznej partyzantce).
„Moczarowcy” walcząc o wpływy z ekipą Władysława Gomułki posługiwali się mieszaniną haseł antyinteligenckich, komunistycznych i nacjonalistycznych. Domagając się zmiany pokoleniowej w partii, żądali jednocześnie usunięcia z wysokich stanowisk ludzi pochodzenia żydowskiego.
Prawdopodobnie liczyli na to, że marcowe demonstracje osłabią pozycję Władysława Gomułki w partii, pozbawią go zaufania sowieckiego kierownictwa i w efekcie umożliwią przejęcie władzy przez Mieczysława Moczara. Istnieją przypuszczenia, że temu właśnie miały służyć brutalne działania milicji wobec młodzieży akademickiej, prowadzące do eskalacji konfliktu.
Prof. Jerzy Eisler opisując tzw. wydarzenia marcowe, stwierdzał: „Niewiele wiemy na temat tego, jakie były rzeczywiste cele partyzantów i ich sojuszników w 1968 r. Wcale nie jest pewne, czy Moczar chciał wtedy obalić Gomułkę i zająć jego miejsce, czy tylko chciał być +pierwszym po I sekretarzu+ i stać się szarą eminencją systemu?”. (J. Eisler „Marzec `68 – znany i nieznany”, „Lekcja historii” Nr 1/2001)Bez wątpienia studenckie protesty stanowiły poważny problem dla ekipy Gomułki i świadczyły o jej słabości.
Duże znaczenie miało poparcie jakiego udzielił I sekretarzowi KC w imieniu śląskiej organizacji partyjnej Edward Gierek 14 marca 1968 r. na wiecu w Katowicach.
Wydarzenia z marca 1968 r. stały się okazją do rozgrywki politycznej wewnątrz PZPR, w której na początku lat 60. powstała nieformalna grupa partyjnych i państwowych działaczy skupionych wokół ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, nazywana „partyzantami” (...). „Moczarowcy” walcząc o wpływy z ekipą Władysława Gomułki posługiwali się mieszaniną haseł antyinteligenckich, komunistycznych i nacjonalistycznych. Domagając się zmiany pokoleniowej w partii, żądali jednocześnie usunięcia z wysokich stanowisk ludzi pochodzenia żydowskiego.19 marca 1968 r. w czasie przemówienia w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie Władysław Gomułka potępił antyradzieckie prowokacje w trakcie przedstawień „Dziadów” w Teatrze Narodowym. Ostro skrytykował również przebieg zebrania ZLP z 29 lutego, przede wszystkim wystąpienia Stefana Kisielewskiego i Pawła Jasienicy, którego brutalnie zaatakował, oczerniając go i insynuując jego współpracę z UB. Zwracając się do aktywu partyjnego Warszawy Władysław Gomułka mówił: „Niemała część młodzieży studenckiej w Warszawie, a także innych ośrodkach akademickich w kraju została oszukana i sprowadzona przez wrogie socjalizmowi siły na fałszywą drogę. Siły te zasiały wśród studentów ziarna awanturniczej anarchii, łamania prawa. Posługując się metodą prowokacji, wzburzyły umysły części młodzieży, parły do wywołania starć ulicznych, do przelewu krwi”.
I sekretarz KC podkreślił żydowskie pochodzenie „inspiratorów” zajść na Uniwersytecie Warszawskim, „znanych z rewizjonistycznych wystąpień i poglądów”. Gomułka obłudnie zapewniał, że walka ze „syjonizmem” nie ma nic wspólnego z antysemityzmem. Gdy mówił o sprawach żydowskich, sala skandowała „Śmielej! Śmielej!”, przy jego słowach o prawdopodobnym opuszczeniu Polski przez „syjonistów” wznoszono okrzyki „Prędzej! Prędzej!”. Część „aktywu” w trakcie przemówienia krzyczała „Wiesław! Wiesław!”, ale inni wołali „Gierek! Gierek!”. Następnego dnia w całym kraju odbyły się wiece pod hasłem: „Jesteśmy z Wami, towarzyszu Wiesławie!”. W samej partii rozpoczęła się antysemicka nagonka personalna. Do końca marca 1968 r. z PZPR wyrzucono ponad 8 tys. osób. 80 funkcjonariuszy wysokiej rangi utraciło swoje stanowiska, 14 z nich pełniło funkcje ministerialne.
Prof. Roszkowski podsumowując tzw. wydarzenia marcowe, pisał: „Choć pucz moczarowski z marca 1968 r. nie osiągnął ostatecznego celu i został zahamowany przez kierownictwo gomułkowskie, w kierownictwie tym dokonano sporych wyrw, co osłabiło znacznie pozycje samego Gomułki. Odbyło się to podczas dzikiej kampanii antydemokratycznej i antysemickiej, rozpętanej w trakcie pogromu liberalnego ruchu intelektualistów i studentów. Ruch ten przegrał, gdyż nie poparli go na większą skalę robotnicy. Komuniści próbowali zmobilizować w Polsce w marcu 1968 r. najciemniejsze siły drzemiące w każdym społeczeństwie – szowinizm, rasizm i ksenofobię – by rozegrać swoje porachunki oraz przesłonić istotne przyczyny permanentnego kryzysu społecznego w PRL, oduczyć Polaków racjonalnego myślenia i uczynić wspólnikami w walce z urojonym wrogiem”.(W. Roszkowski „Najnowsza historia Polski 1945-1980”)
Według informacji Generalnej Prokuratury z 6 czerwca 1968 r. w związku z wydarzeniami marcowymi zatrzymano ponad 2700 osób, w tym 359 studentów. Przed kolegiami postawiono blisko 700 osób, w tym 143 studentów. Śledztwa wszczęto wobec 540 osób, w tym 207 studentów.
Do sądu skierowano akty oskarżenia przeciwko 262 osobom, w tym 98 studentom i pracownikom naukowym. Wśród nich znaleźli się Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, którzy dostali po 3,5 roku więzienia, a także Adam Michnik z wyrokiem 3 lat pozbawienia wolności.
W pozostałych procesach wyroki były niższe i wahały się od 18 do 24 miesięcy. Osoby zgadzające się na emigrację były zwalniane.
Kilka tysięcy studentów zostało relegowanych z uczelni, zawieszonych w prawach studentów lub też musiało starać się o ponowne przyjęcie. Wielu spośród relegowanych otrzymało karty powołania do służby wojskowej. W latach 1968-1969 z Polski wyemigrowało ponad 15 tys. Żydów bądź osób pochodzenia żydowskiego. Wśród nich było m.in. ok. 500 pracowników naukowych, ok. 1000 studentów, a także dziennikarze, filmowcy, pisarze i aktorzy.
W tym czasie wyjechało również ok. 200 byłych pracowników bezpieczeństwa i informacji wojskowej, odpowiedzialnych za zbrodnie stalinowskie. (PAP)
mjs/ abe/
http://dzieje.pl/aktualnosci/marzec-68-minely-44-lata
###
https://pl.wikipedia.org/wiki/Marzec_1968
Geneza i tło historyczne
Polski październik 1956 r. przyniósł narodowi polskiemu wiele nadziei. Liberalne zmiany zainicjowane przez Władysława Gomułkę na VIII Plenum KC PZPR, takie jak amnestia dla więźniów politycznych, poprawienie stosunków z Kościołem, ograniczenie cenzury czy ukrócenie samowoli organów bezpieczeństwa okazały się jednak mrzonką. Nowe kierownictwo nie miało zamiaru realizować postulatów społeczeństwa, a październikowe obietnice były tylko posunięciem taktycznym nowej kadry urzędniczej, wymuszonym przez skomplikowaną sytuację wewnętrzną.Już w ostatnich miesiącach 1956 roku Gomułka w swoich przemówieniach atakował tzw. rewizjonistów i ich program liberalizacji systemu komunistycznego. Całe następne dziesięciolecie było stopniowym odwrotem od „zdobyczy Października”. Dokonano wielu zmian personalnych w PZPR, zlikwidowano inteligenckie tygodniki „Po prostu” oraz „Przegląd Kulturalny”, rozbudowywano aparat policyjny, zaostrzono cenzurę, powrócono do polityki antykościelnej, co przejawiło się na przykład w usunięciu lekcji religii ze szkół. Działaniom tym towarzyszyła intensywna antyinteligencka kampania propagandowa w prasie komunistycznej[1].
Przeobrażenia w Polsce przybrały jeszcze bardziej na sile latem 1967 r. na skutek wybuchu wojny izraelsko-arabskiej (tzw. wojny sześciodniowej)[2]. ZSRR potępił Izrael i zerwał z nim stosunki dyplomatyczne; tak samo postąpiły władze polskie. Organizowano wiece w zakładach pracy, potępiające żydowskie „zapędy imperialistyczne”. Nastroje wrogie Żydom pojawiły się w kręgach partyjnych, wojskowych i milicyjnych, również wśród prorządowych katolików skupionych wokół Stowarzyszenia „PAX”. Kościół, na czele z kardynałem Wyszyńskim zajął stanowisko raczej proizraelskie. Niektórzy Polacy pochodzenia żydowskiego jawnie manifestowali swe poparcie dla działań armii izraelskiej.
Nastroje społeczne w Polsce zmusiły władze ZSRR do wystosowania dyrektyw dla PZPR, aby nie dopuszczać do manifestacji wrogich wobec Związku Radzieckiego. W związku z tym Władysław Gomułka wygłosił 19 czerwca 1967 roku przemówienie na VI Kongresie Związków Zawodowych. Zawarł w nim tezę o istnieniu w Polsce „syjonistycznej V kolumny” (sformułowanie to nie pojawiło się w prasie, faktycznie zostało jednak użyte), która akceptuje i popiera agresję Izraela na kraje arabskie. Stwierdził też, że „agresja Izraela jest rezultatem spisku najbardziej reakcyjnych sił międzynarodowego imperializmu”.
Przemówienie Gomułki umożliwiło próbę przejęcia władzy „partyzantom”, czyli frakcji PZPR o nacjonalistycznych i populistycznych zapatrywaniach, skupionej wokół gen. Mieczysława Moczara (od 1964 Ministra Spraw Wewnętrznych). Atakowali oni „syjonistów” na wszelkich zebraniach i zjazdach. Sam Moczar porównał działania armii izraelskiej do metod hitlerowców w czasie II wojny światowej. Oskarżano obywateli pochodzenia żydowskiego np. o nadużycia w UB. Do akcji „partyzantów” włączył się też „PAX” Bolesława Piaseckiego, który atakował rewizjonistów i „kosmopolitów”.
To doprowadziło do zaostrzenia się nastrojów antysemickich nie tylko w środowiskach partyjnych, ale też wśród robotników i ludzi „z nizin społecznych”. Swoista nagonka na Żydów dosięgła struktur PZPR, wojska (zob. czystka antysemicka w Ludowym Wojsku Polskim)[3], milicji, organów bezpieczeństwa i innych instytucji państwowych.
Czystka antysemicka w Wojsku Polskim – usunięcie ze struktur Wojska Polskiego żołnierzy pochodzenia żydowskiego, dokonywane w okresie PRL w ramach antysemickich działań władz państwowych, w latach 1967–1968, określanych jako czystki syjonistyczne, których kulminacją były tzw. wydarzenia marcowe[1].
Za czystkę antysemicką w wojsku mieli być współodpowiedzialni członek ścisłego kierownictwa resortu obrony, a od 11 kwietnia 1968 minister MON gen. Wojciech Jaruzelski, który stanął na czele specjalnej komisji, oraz szef WSW gen. Teodor Kufel.
Nie ma jednoznacznej zgodności odnośnie liczby usuniętych w ramach czystek armii oficerów. Peter Raina wskazał liczbę kilkudziesięciu[2], Anka Grupińska – 150[3]. Lech Kowalski podał, że zachowało się sześć rozkazów, zawierających 1348 nazwisk (zarówno oficerów jak i podoficerów) oraz dodał, że żołnierze pochodzenia żydowskiego mieli być usuwani z wojska przez gen. Jaruzelskiego jeszcze w 1980[4].
Dotknięci czystką byli pozbawiani stopnia oficerskiego „z powodu braku wartości moralnych” i degradowani (np. Mieczysław Krzemiński[5]).
Ludzi, u których dopatrywano się pochodzenia żydowskiego lub którzy wypowiadali się głośno o swoich sympatiach pro-żydowskich, zwalniano z pracy, pozbawiano stanowisk, a odsuniętych od władzy zastępowano innymi osobami. Czystka nie ominęła również wyższych uczelni. Profesorów pochodzenia żydowskiego usuwano ze szkół. Na zaostrzenie polityki wewnętrznej PRL wpłynęły jeszcze wydarzenia w Czechosłowacji związane z dojściem do władzy Alexandra Dubčeka na początku 1968 roku i tzw. praskiej wiosny, czyli próby liberalizacji systemu komunistycznego w tym kraju.
„Dziady” i demonstracje
16 stycznia zawiadomiono go, że 30 stycznia odbędzie się ostatnie przedstawienie. Na spektaklu tym (jedenaste przedstawienie od premiery) był nadkomplet, głównie studenci. Przedstawienie co chwilę przerywały oklaski. Po zakończeniu spektaklu skandowano hasło „Niepodległość bez cenzury”, wymyślone przez Karola Modzelewskiego. Rozlegały się także okrzyki: „Chcemy kultury bez cenzury!”. Po wyjściu z teatru grupa ok. 200-300 osób (w większości studentów) ruszyła w kierunku pomnika Adama Mickiewicza z transparentami „Żądamy dalszych przedstawień”, który złożono u stóp pomnika. Milicja interweniowała już praktycznie po zakończeniu marszu, rozpędzając tłum pałkami i aresztując 35 manifestantów, z których dziewięciu pociągnięto do odpowiedzialności przed kolegium karno-administracyjnym. Dwóch studentów Uniwersytetu Warszawskiego, na wniosek ministra szkolnictwa wyższego Henryka Jabłońskiego, relegowano z uczelni za przedstawienie relacji z zajść reporterom prasy francuskiej. Byli to Adam Michnik i Henryk Szlajfer.
Reakcje na posunięcia władz
O wydarzeniach w Polsce mówiły zagraniczne media, np. „The New York Times” i „The Washington Post” oraz „Radio Wolna Europa”. Rozpoczęła się „wojna ulotkowa”, zainicjowana tekstem dwóch „rewizjonistów” (członków partii, krytykujących politykę PZPR za odejście od doktryny czystego socjalizmu) – Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego pt. „Polityczny sens petycji w sprawie «Dziadów»”. Studenci Warszawy i Wrocławia organizowali się w grupy, zbierali pieniądze na pokrycie grzywien, zbierali podpisy pod petycjami do rządu, w których protestowano przeciwko ograniczeniom w kulturze i żądano przywrócenia przedstawień. Do działań studenckich przyłączyło się środowisko literatów, na czele ze Związkiem Literatów Polskich.22 lutego przywódcy ruchu studenckiego podjęli decyzję o zorganizowaniu wiecu w obronie studentów usuniętych z uczelni, w okresie tygodnia od zebrania się ZLP. Zgodnie z planem zebranie to miało odbyć się 29 lutego, a więc data wiecu na UW wypadła na dzień 8 marca o godzinie 12:00. Na nadzwyczajnym posiedzeniu ZLP przyjęto rezolucję Andrzeja Kijowskiego w której potępiono politykę kulturalną w PRL, żądano zniesienia cenzury i przywrócenia swobody twórczej. Władze nie myślały o ustępstwach i postanowiły prewencyjnie aresztować przywódców studenckiego protestu. 8 marca, wcześnie rano schwytano Szlajfera, Seweryna Blumsztajna, Jana Lityńskiego, Modzelewskiego i Kuronia. Następnego dnia aresztowano Michnika.
Mimo to, o godzinie 12:00 na dziedzińcu UW demonstracja się odbyła. Rozdawano ulotki, w których powoływano się na art. 71 Konstytucji PRL i wzywano do obrony podstawowych swobód obywatelskich. Protestujący uchwalili rezolucję, w której domagali się przywrócenia praw studenckich Michnikowi i Szlajferowi oraz zwolnienia od odpowiedzialności karnej innych studentów, wobec których zastosowano postępowanie dyscyplinarne. Wiec odbywał się w bardzo spokojnej atmosferze, jednak pod koniec został zaatakowany przez oddziały ZOMO i „aktywu robotniczego”. W wyrazie solidarności z pokrzywdzonymi następnego dnia odbyła się demonstracja na Politechnice Warszawskiej, a w kilku miejscach stolicy doszło do starć z milicją i aresztowań. Według informacji MSW 9 marca do walki na ulicach Warszawy ze studentami użyto 1335 funkcjonariuszy umundurowanych, 510 cywilnych oraz 400 ormowców. Dla uzupełnienia sił ściągnięto słuchaczy Szkoły Oficerskiej MO w Szczytnie oraz Szkoły Podoficerskiej MO w Pile[4]. Rewolucyjna atmosfera rozszerzyła się na pozostałe warszawskie uczelnie, a następnie, poprzez siatkę emisariuszy „rozlała” się po całym kraju. W większości znaczących ośrodków akademickich odbyły się wiece, z których część zakończyła się starciami z milicją (Warszawa, Gdańsk, Gliwice, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Wrocław, Poznań, Szczecin), część zakończyła się spokojnie (Białystok, Bydgoszcz, Olsztyn, Opole, Toruń). Demonstracje poparcia odbyły się także w miastach, w których nie było wówczas szkół wyższych (Bielsko-Biała, Legnica, Radom, Tarnów)[1].
Sytuacja nie była jednak na tyle niebezpieczna, żeby silnie zagrozić polityce partii, ponieważ do studentów nie przyłączyła się warstwa robotnicza. Już 11 marca odbyło się zebranie aktywu społeczno-politycznego w KW PZPR, gdzie zdecydowano o organizowaniu „masówek” w zakładach pracy. Zebrania te miały charakter deklaracji poparcia dla polityki partii. Eksponowano na nich wątek tzw. bananowej młodzieży, którą określano mianem „wichrzycieli” i „bankrutów politycznych”, a najłagodniejszym określeniem było „zdezorientowana i otumaniona młodzież”. Powszechnie znanym hasłem z tego typu spotkań jest „Studenci do nauki, literaci do pióra, syjoniści do Syjonu”. W ten sposób warstwy rządzące chciały odwrócić uwagę od faktycznych problemów i zająć się antysemickimi spekulacjami, tym bardziej że nazwiska organizatorów brzmiały obco (np. Szlajfer, Blumsztajn, Dajczgewand, Blajfer). Zaczęto doszukiwać się powiązań między przedstawieniami „Dziadów” i osobami uczestniczącymi w protestach a „syjonistyczną V kolumną”, mającą rzekomo na celu przejęcie władzy w PRL. Duży wkład w tworzenie antysemickiej atmosfery miała frakcja gen. Moczara, która przy każdej okazji oskarżała osoby pochodzenia żydowskiego o działanie na szkodę państwa.
Antyżydowskie działania władz
Wystąpienie to spotkało się z wielkim oburzeniem w środowisku studenckim, które zaowocowało strajkami na warszawskich uczelniach. Ponownie domagano się respektowania podstawowych praw obywatelskich, zniesienia cenzury, sprzeciwiano się dyskryminacji rasowej i narodowej. Do studentów przyłączyli się też niektórzy wykładowcy. Władze zagroziły rozwiązaniem uczelni, protestujący byli więc zmuszeni do zakończenia strajku po trzech dniach. Do postulatów studenckich przyłączył się również polski Episkopat. Biskupi krytykowali antysemickie posunięcia partii, wysłali też list do premiera Cyrankiewicza z apelem o uwolnienie aresztowanych i zaprzestanie represji. Pismo to nie przyniosło jednak żadnego skutku. 25 marca zwolniono z katedr profesorów, m.in. Zygmunta Baumana (byłego członka PZPR, który przed Marcem na znak protestu oddał partyjną legitymację), Leszka Kołakowskiego, Bronisława Baczkę i Marię Hirszowicz.
Nie obyło się to bez reakcji ze strony studentów; już 28 marca zorganizowano wiec, na którym uchwalono Deklarację Ruchu Studenckiego. Żądano w niej swobody zrzeszeń, wolności opinii, zniesienia cenzury, wprowadzenia społecznej kontroli własności państwowej i przestrzegania praw obywatelskich. Spotkało się to z bezwzględną odpowiedzią władz. Zlikwidowano na UW sześć kierunków studiów (m.in. cały Wydział Filozofii, na którym wykładano również socjologię i psychologię, oraz ekonomię), z uczelni relegowano dodatkowo 34 słuchaczy, a jedenastu zawieszono w prawach studenta. Zarządzono nowe zapisy, przerwę w zajęciach do 22 maja, rozpoczęto akcję przymusowego wcielania studentów do wojska. Te działania definitywnie zakończyły budzące wiele nadziei poruszenie w polskim społeczeństwie.
Po rozprawieniu się przez partię ze studentami i naukowcami zajęto się dalszymi prześladowaniami osób pochodzenia żydowskiego. Z PZPR wyrzucono ponad 8 tysięcy członków, zwolnienia dotknęły także SB, MO, a także urzędy centralne i terenowe, administrację państwową, wojsko, media, oświatę, służbę zdrowia i środowiska naukowe. Za tą akcją stała przede wszystkim frakcja „partyzantów”, widząca w rozrzedzeniu dotychczasowych struktur rządzących szanse na awans.
Na kwietniowym posiedzeniu Sejmu w 1968, gdzie szczegółowo zajęto się interpelacją Koła Poselskiego ZNAK, skierowaną do Sejmu jeszcze 11 marca, a zawierającą sprzeciw wobec brutalnych akcji MO i ORMO i nieprzestrzegania praw obywatelskich. Wystąpienia poszczególnych polityków partyjnych miały wrogie zabarwienie, pełne były oszczerstw i demagogii. Oskarżono „niepokornych” posłów o reakcjonizm oraz nazwano ich „polityczną resztówką w Sejmie”. Na posiedzeniu tym zdecydowano też o wielu ważnych zmianach personalnych w partii. Ze stanowiska przewodniczącego Rady Państwa, na znak protestu przeciwko antysemickiej nagonce, zrezygnował Edward Ochab. Dokonano też kolejnych zmian na tle narodowościowym.
Później, na lipcowym XII Plenum PZPR potwierdzono, że zwolniono łącznie 111 osób na wysokich stanowiskach państwowych, poza tym wiele tysięcy członków. Na tym plenum stwierdzono również, że kwestia syjonizmu została dostatecznie wyjaśniona i nie ma powodów, aby jeszcze do niej wracać i sztucznie ją podtrzymywać. Zapoczątkowało to nieformalną zmowę milczenia wokół kwestii Marca i antysemityzmu, która trwała aż do przełomowego roku 1989. Z organizatorami wieców rozprawiono się dopiero pod koniec 1968 roku i na początku roku następnego, skazując ich na kary więzienia od 1,5 do 3,5 roku.
Skutki i znaczenie „Marca”
Wydarzenia w kraju i związane z nimi postawy antysemickie pogorszyły obraz Polski w oczach krajów zachodnich. Tym bardziej, że wywołały fale przymusowych emigracji z Polski osób pochodzenia żydowskiego, a także naukowców i ludzi kultury. Wskutek kampanii antysemickiej w latach 1968–1972 opuściło Polskę 15-20 tys. osób[5][1]. Aby dostać pozwolenie na wyjazd żydowscy emigranci (oraz ich nie-żydowscy współmałżonkowie) musieli podpisać podanie do Rady Państwa o zrzeczenie się polskiego obywatelstwa. Zamiast polskich paszportów otrzymywali oni tzw. dokumenty podróży ważne tylko na wyjazd z Polski i bez prawa powrotu, w których było napisane, że „posiadacz niniejszego dokumentu nie jest obywatelem polskim”. Przyczyniło się to jeszcze bardziej do negatywnego obrazu Polski w krajach zachodnich.
Wypadki 1968 roku miały jednak co najmniej jeden pozytywny aspekt. Choć sami protestujący mieli nikłą nadzieję na przezwyciężenie założeń systemu komunistycznego i strajkowali pod minimalistycznymi hasłami „Socjalizm – tak, wypaczenia – nie”, zmienili świadomość znaczącej części młodej inteligencji polskiej. Ci, którzy zaczęli w tym czasie aktywną działalność polityczną, często pozostawali jej wierni przez długie lata. Zaowocowało to w roku 1980, gdy uczestnicy wydarzeń marcowych tworzyli zręby „Solidarności”.
Kalendarium
- 8 marca w obronie relegowanych z uczelni za działalność opozycyjną oraz za żydowskie pochodzenie Adama Michnika oraz Henryka Szlajfera został zwołany wiec protestacyjny. Odbywająca się na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego studencka manifestacja została brutalnie rozpędzona przez tzw. aktyw robotniczy oraz Batalion Operacyjny z Golędzinowa przypominający późniejsze ZOMO.
- 9–23 marca wiece studentów na Politechnice Warszawskiej oraz wiec na Uniwersytecie Warszawskim w Auditorium Maximum; strajk okupacyjny na Politechnice Warszawskiej od 21 marca wspierany przez ludność Warszawy. Pierwszego dnia wieców oddziały milicji bezskutecznie atakowały budynek Wydziału Elektroniki PW[6].
- W Gdańsku 11 marca na Politechnice Gdańskiej w wiecu zorganizowanym przeciwko polityce partii uczestniczyło 4000 studentów.
- 15 marca w Gdańsku odbyła się największa w skali kraju manifestacja. Udział w niej wzięło 20 tys. osób; studentów, robotników i innych mieszkańców Gdańska.
- 19 marca – wiec studentów Łodzi przed Biblioteką Uniwersytecką. Jego
przywódcami (niezwiązanymi z żadną grupą ówczesnej opozycji) stali się Jerzy Szczęsny (student prawa, 1945-2014), Bruno Kapala (student matematyki, zm. 2013), Andrzej Makatrewicz (student socjologii) i Tadeusz Walendowski (student socjologii, 1944-2004). *****************
März-Unruhen 1968 in Polen
Historischer Hintergrund
Der polnische Oktober des Jahres 1956 brachte dem polnischen Volk viele Hoffnungen. Liberale Änderungen, von Władysław Gomułka auf dem VIII. Plenum des Zentralkomitees der PZPR initiiert, wie zum Beispiel eine politische Amnestie für politische Gefangene, die Verbesserung der Beziehungen zur Kirche, die Begrenzung der Zensur wie eine freiwillige Zurückhaltung der Sicherheitsorgane, erwiesen sich jedoch zunehmend als Hirngespinst. Die neue Führung hatte nicht die Absicht, die gesellschaftlichen Forderungen zu erfüllen, und die Oktober-Versprechungen waren nur ein Schachzug der neuen Beamtenkader, erzwungen durch die komplizierte innere Situation.
Schon in den letzten Monaten des Jahres 1956 attackierte Gomułka in seinen Reden sog. Revisionisten und ihr Programm der Liberalisierung des kommunistischen Systems. Die ganzen folgenden zehn Jahre waren eine schrittweise Abkehr von den „Errungenschaften des Oktobers“. Es gab viele personelle Änderungen in der Partei, die Liquidierung der Zeitschriften der Intelligenz Po prostu sowie Przegląd Kultury, den Ausbau des Polizeiapparats, verschärfte Zensur, eine Rückkehr zur antikirchlichen Politik, was sich zum Beispiel in der Einstellung des Religionsunterrichts in den Schulen zeigte.
Der Wandel nahm an Stärke noch zu in der Folge des Ausgangs des israelisch-arabischen Krieges (des sog. Sechstagekriegs). Die UdSSR verurteilte Israel und brach die diplomatischen Beziehungen ab; ebenso hielten es die polnischen Machthaber. Es wurden Kundgebungen an den Arbeitsstätten organisiert, in denen die jüdischen „imperialistischen Bestrebungen“ missbilligt wurden. Feindliche Stimmungen gegenüber Juden kamen zum Vorschein in Parteikreisen, in Heer und Miliz, auch unter regierungstreuen Katholiken, konzentriert um die Vereinigung „PAX“. Die Kirche mit Kardinal Wyszyński an der Spitze nahm dagegen eher eine proisraelische Haltung ein, so wie die Mehrheit der polnischen Gesellschaft. Einige Polen jüdischer Herkunft manifestierten öffentlich ihre Unterstützung für die Operationen der israelischen Armee.
Die gesellschaftliche Stimmung sollte sich nach den Direktiven der UdSSR für die PZPR richten, ohne aber in eine feindliche Stimmung gegenüber der Sowjetunion umzuschlagen. Im Verlauf der Debatte hielt Władysław Gomułka eine Rede auf dem VI. Kongress der Berufsverbände. Er vertrat darin die These, es bestehe in Polen „eine zionistische Fünfte Kolonne“ (eine Formulierung, die in der Presse nicht auftauchte), die die israelische Aggression gegenüber den arabischen Ländern akzeptiere und unterstütze. Er stellte fest, „die Aggression Israels sei das Resultat der reaktionärsten Verschwörung des internationalen Imperialismus“.
Die Rede Gomułkas machte eine Beruhigung der „Parteigänger“ unmöglich, d. h. der nationalistisch-populistischen Fraktion um General Mieczysław Moczar (seit 1964 Innenminister). Sie attackierten die „Zionisten“ auf allen Treffen und Zusammenkünften. Moczar selbst verglich das Vorgehen der israelischen Armee mit Hitler-Methoden aus dem Zweiten Weltkrieg. Man bezichtigte Bürger jüdischer Herkunft zum Beispiel gegenüber Sicherheitsbehörden der Steuerhinterziehung. Den Aktionen der „Parteigänger“ schloss sich auch die PAX Bolesław Piaseckis an, der Revisionisten, „Kosmopoliten“ sowie den Episkopat angriff.
Das führte zu einer Verschärfung der antisemitischen Stimmung nicht nur in Parteikreisen, sondern auch unter Arbeitern und „Menschen niederer Schichten“. Das eigenartige Kesseltreiben erreichte die Strukturen der Partei, des Heeres (im Jahr 1967 wurden etwa 200 höhere Dienstgrade ihrer Offiziers-Funktion entbunden, darunter 14 Generäle, eine Maßnahme, für die persönlich der Verteidigungsminister Wojciech Jaruzelski verantwortlich war), die Miliz, die Sicherheitsorgane und andere gesellschaftliche Institutionen. Die „Säuberung“ betraf auch die höheren Lehranstalten. Lehrer und Professoren wurden von Schulen und Universitäten verwiesen. Zur Verschärfung der Lage trugen auch noch die Geschehnisse in der Tschechoslowakei bei, wo Anfang 1968 im Rahmen des „Prager Frühlings“ Alexander Dubček an die Macht gekommen war und man versuchte, das kommunistische System zu liberalisieren.
„Dziady“ und Demonstrationen
In unmittelbarer Folge kam es zu einer Studentendemonstration vor dem Adam-Mickiewicz-Denkmal (30. Januar 1968) gegen die Absetzung des Theaterstücks Totenfeier (poln.: Dziady) des polnischen Dichterfürsten Adam Mickiewicz unter Regie von Kazimierz Dejmek, gespielt im Warschauer Nationaltheater, dessen Inszenierung zu Recht antisowjetische Merkmale unterstellt wurden.[1] Nach den ersten vier Aufführungen wurde Dejmek informiert, das Stück solle nur einmal wöchentlich aufgeführt werden, der schulischen Jugend sollten nicht mehr als 100 Tickets zu Normalpreisen verkauft werden, der Regisseur solle die Reaktionen des Publikums notieren.
Am 16. Januar wurde er informiert, dass am 30. Januar die letzte Vorführung sei. Diese Vorstellung (es war die elfte seit der Premiere) war fast ausverkauft, hauptsächlich durch Studenten. Ständig gab es Szenenbeifall. Nach Vorstellungsende wurde skandiert: „Unabhängigkeit ohne Zensur!“, ausgedacht von Karol Modzelewski. Es waren auch Rufe zu hören: „Wir wollen Kultur ohne Zensur!“ Am Ausgang des Theaters hatte sich eine Menge von etwa 200 Menschen zusammengefunden (wiederum mehrheitlich Studenten), die sich in Richtung des Mickiewicz-Denkmals mit Transparenten bewegten mit Parolen wie „Wir fordern weitere Vorstellungen“, die auf den Stufen des Denkmals ausgebreitet wurden. Die Miliz (MO) reagierte nicht sofort, erst nach einigen Minuten wurde die Kundgebung mit Schlagstöcken aufgelöst, und 35 Demonstranten wurden festgenommen, von denen neun einem Strafgericht überstellt wurden. Zwei Studenten der Universität Warschau wurden auf Antrag des Hochschulministers Henryk Jabłoński der Universität verwiesen, da sie nach der Vorstellung mit Reportern der französischen Presse gesprochen hatten. Es handelte sich um Adam Michnik und Henryk Szlajfer.
Reaktion auf das Vorgehen der Behörden
Über die Geschehnisse in Polen berichteten ausländische Medien, zum Beispiel die New York Times und die Washington Post sowie Radio Freies Europa. Es entwickelte sich ein „Flugblatt-Krieg“, initiiert durch den Text zweier Revisionisten (Partei-Mitglieder, die die Politik der PZPR kritisierten nach dem Abgehen von der Doktrin des reinen Sozialismus) – Jacek Kuroń und Karol Modzelewski – unter dem Titel Der politische Sinn einer Petition in Sachen ´Dziady´. Warschauer und Breslauer Studenten organisierten sich in Gruppen, sammelten Geld zur Abgeltung der Strafen, sammelten Unterschriften für Petitionen an die Regierung, in denen sie gegen die Begrenzung der Kultur protestierten und die Wiederaufnahme der Vorstellungen verlangten. Den Anliegen der Studenten schloss sich der Kreis der Literaten an, an der Spitze der Verband Polnischer Schriftsteller.
Am 22. Februar fassten die Führer der Studentenbewegung den Beschluss, eine Versammlung zur Verteidigung der relegierten Studenten innerhalb einer Woche nach der des Polnischen Schriftstellerverbandes ZLP (Związek Literatów Polskich) abzuhalten. Dem Plan zufolge hätte die Versammlung am 29. Februar stattfinden sollen, und schließlich fiel die Versammlung an der Universität Warschau auf den 8. März um 12 Uhr. Auf der außerplanmäßigen Sitzung gaben sie eine Erklärung heraus, in der sie die Kulturpolitik in Volkspolen verdammten, die Abschaffung der Zensur verlangten und Freiheit für ihre Anführer. Die Herrschenden dachten nicht daran und arrestierten vorsorglich die Anführer des studentischen Protests. Am 8. März griffen sie Szlajfer, Seweryn Blumsztajn, Jan Lityński, Modzelewski und Kuroń auf. Am nächsten Tag verhafteten sie Michnik.
Trotzdem begann um 12 Uhr auf dem Universitätsplatz die Demonstration. Es wurden Flugblätter verteilt, in denen man sich auf Artikel 71 der polnischen Verfassung berief und die Freiheit der Berufsausübung der Bürger gefordert wurde. Die Protestierer verabschiedeten eine Resolution, in der eine Rückkehr des Rechts für die Studenten Michnik und Szlajfer gefordert wurde sowie die Befreiung der Verhafteten und die Rücknahme von Disziplinarmaßnahmen. Die Versammlung verlief sehr ruhig. Man ließ sich davon auch nicht abbringen durch brutale „Pazifizierungsmaßnahmen“ der Abordnungen von ZOMO, einer Sondermiliz, und „Arbeiter-Aktivisten“, die mit Autos aus Warschauer Betrieben zur Universität fuhren und gebracht wurden. Die Studenten zerstreuten sich nach Hause, da die Miliz mit Schlagstöcken angriff. Als Ausdruck der Solidarität mit den Geschädigten fand am nächsten Tag eine Demonstration im Polytechnikum statt, und an einigen Orten der Hauptstadt kam es zu Zusammenstößen mit der Miliz und zu Verhaftungen. Die revolutionäre Atmosphäre weitete sich auf die übrigen Warschauer Lehranstalten aus, durch ein Netz von Emissären schließlich im ganzen Land – es gab Studenten-Versammlungen u.a. in Breslau, Łódź, Krakau, Posen, Thorn und Danzig.
Die Situation war jedoch nicht so bedrohlich, dass sie die Parteimitglieder sonderlich erschreckt hätte, weil die Arbeiterschicht sich den Studenten nicht anschloss. Schon am 11. März hatte eine Vollversammlung der gesellschaftspolitischen Aktivisten beim ZK der PZPR stattgefunden, in der über die Organisierung der Massen in den Betrieben entschieden wurde. Solcherart Versammlungen ähnelten Akklamationen der Partei-Politik. Bei diesen Sitzungen exponierte sich die sog. „Bananen-Jugend“. Ein bekannter Slogan aus dieser Richtung war „Studenten in die Hörsäle, Literaten an die Feder, Zionisten nach Zion“. So wollten die regierungsnahen Kreise die Hoffnung auf Problemlösungen zurückdrehen und den Spekulationen von Antisemitismus entgehen, zumal ihnen Namen von Organisatoren wie Szlajfer und Blumsztajn fremd erschienen. Man begann Verbindungslinien zwischen den Vorstellungen der „Greisen-Totenfeier“ und denen der Protestteilnehmer wider die „zionistische fünfte Kolonne“ zu suchen unter Hinweis auf eine angebliche Betroffenheit der Führung Volkspolens. Einen starken Anteil an der Entstehung dieser antisemitischen Psychose hatte die Fraktion General Moczars, der sich von der Sowjetunion absetzen wollte und viele Bürger als „Zionisten“ verdächtigte.
Antisemitische Kampagne
Bei der Versammlung im Kongress-Saal missbilligte Gomułka am 19. März antirussische Anspielungen in den Vorstellungen der Dziady und griff das angeblich antisozialistische Wirken einer Gruppe von Studenten an, er bezeichnete diese als „Feinde des polnischen Volkes“ und hob dabei die jüdische Herkunft der geistigen Urheber der Zusammenstöße an der Universität hervor. Er versicherte zugleich, der Kampf gegen Zionismus habe nichts mit Antisemitismus zu tun. Mit seiner antizionistischen Haltung bewahrte er sein schon beschädigtes Prestige in der Partei. Stark antisemitische Äußerungen tätigte unter anderen auf anberaumten Kundgebungen in Kattowitz der seinerzeitige Woiwodschaftssekretär Edward Gierek.
Die Rede erzeugte große Empörung unter den Studenten, die die Streiks an den Warschauer Lehranstalten in Gang gesetzt hatten. Neuerlich forderten sie die Respektierung der kodifizierten Bürgerrechte und die Abschaffung der Zensur und widersetzten sich rassischer oder völkisch-nationaler Diskriminierung. Den Studenten schlossen sich auch einige Dozenten an. Die Obrigkeit verschärfte die Relegationen, die Protestierenden wurden so gezwungen, ihren Streik nach drei Tagen zu beenden. Für die Erfüllung der studentischen Forderungen setzte sich auch der polnische Episkopat ein. Die Bischöfe kritisierten die antisemitischen Schritte der Partei und schickten auch einen Brief an Ministerpräsident Józef Cyrankiewicz mit dem Appell zur Befreiung der Verhafteten und zum Ende der Unterdrückung. Das Schreiben zeitigte jedoch keinerlei Wirkung. Am 25. März wurden prominente Professoren von der Lehre „freigestellt“, unter anderen Zygmunt Bauman (ehemaliges Partei-Mitglied, der zum Zeichen des Protests vor dem März sein Parteibuch zurückgegeben hatte), Leszek Kołakowski und Maria Hirszowicz.
Dies konnte nicht ohne eine Reaktion der Studenten bleiben, schon am 28. März organisierten sie eine Versammlung, in der sie eine Deklaration der Studentenbewegung verabschiedeten. Sie forderten darin Vereinigungsfreiheit, Meinungsfreiheit, die Abschaffung der Zensur, eine soziale Kontrolle des gesellschaftlichen Eigentums und die Wahrung der Bürgerrechte. Das traf auf eine rücksichtslose Antwort der Mächtigen. Sie liquidierten sechs Studienrichtungen an der Warschauer Universität (darunter die gesamte philosophische Fakultät, zu der auch die Soziologie und Psychologie gehörten, und die Ökonomie); von den Hörern wurden weitere 34 Studenten relegiert, weiteren elf der Studentenstatus aberkannt. Man verfügte neue Einschreibungsvorschriften, eine Vorlesungs-Unterbrechung bis 22. Mai, setzte eine Aktion der erzwungenen Einberufung von Studenten zur Armee in Kraft. Die Maßnahmen beendeten viele Hoffnungen auf eine Verständigung in der polnischen Gesellschaft endgültig.
Nach der Debatte der Partei über Studenten und Professoren beschäftigte man sich mit weiteren Drangsalierungen von Menschen jüdischer Herkunft. Fast 8000 Parteimitglieder wurden ausgeschlossen, gefolgt von weiteren Säuberungen des Sicherheitsapparats und der Miliz. Hinter dieser Aktion stand vor allem die Fraktion der „Partisanen“, die in einer Ausdünnung der seinerzeitigen exekutiven Strukturen eine Möglichkeit zu eigenem Vorrücken sah. Die antisemitische Kampagne kostete etwa 20.000 Menschen ihre Arbeitsstelle und zwang so die meisten von ihnen in den Jahren 1968–1971 zur Auswanderung.
Offensichtlich war das schon in der April-Sitzung des Sejm 1968, als man sich ausführlich mit einer Interpellation der Znak-Abgeordneten beschäftigte, die dem Sejm noch am 11. März zuging und eine Entschließung enthielt gegen die brutalen Aktionen des Verteidigungsministeriums und der ORMO und die Nichtbeachtung der Bürgerrechte. Die Auftritte einzelner Parteipolitiker waren feindselig, voller Verleumdungen und Demagogie. Sie beschuldigten Abgeordnete, Unruhestifter und reaktionär zu sein, und nannten sie ein „politisches Überbleibsel im Sejm“. In derselben Sitzung verfügten sie eine Reihe bedeutender personeller Änderungen in der Partei. Aus der Stellung als Vorsitzender der Volksversammlung zog sich, zum Zeichen des Protests gegen die antisemitische Hetzjagd, Edward Ochab zurück. Durchgeführt wurden auch eine Reihe von Änderungen im Staatsbürgerschaftsrecht.
Später, auf dem XII. Plenum der PZPR im Juli, wurde festgestellt, dass 111 Personen aus hohen Staatsfunktionen entlassen worden waren, darüber hinaus viele tausend Parteimitglieder. Auch wurde auf diesem Plenum festgestellt, die Frage des Zionismus sei hinlänglich erhellt, und es bestehe kein Anlass, sie wieder aufzugreifen und künstlich am Leben zu erhalten. Man brachte dieses informelle Komplott des Schweigens in Gang gegenüber den Fragen des März und des Antisemitismus, was so andauerte bis zum Wendejahr 1989. Die Organisatoren der Versammlungen wurden erst Ende 1968 und zu Jahresbeginn 1969 vor Gericht gestellt und erhielten Gefängnisstrafen zwischen 1,5 und 3,5 Jahren.
Folgen und Bedeutung des März
Der Zusammenbruch der Studentenbewegung ließ Teile der Gesellschaft in Apathie versinken, in dem Bewusstsein, dass eine wie auch immer geartete Erweiterung des Freiheitsraums unmöglich sei. Diese Überzeugung wurde noch verstärkt durch die blutige Beendigung des Prager Frühlings im August 1968, an der auch das polnische Heer teilnahm. Gomułka behielt, trotz vielfachen Vordringens der Moczar-Anhänger, seine Macht in der Partei, und sein Regime ermöglichte in der Folge des März den Polizeistaat des Geheimdienstes Służba Bezpieczeństwa (SB). Es wurden die Aktivitäten der Zensur verstärkt, viele Bücher und Zeitschriften „durcheinandergewirbelt“. Auch wurde denjenigen die internationale Reisefreiheit erschwert, die als in Zusammenhang mit der März-Bewegung stehend angesehen wurden.
Die Geschehnisse zusammen mit den antisemitischen Kundgebungen verdunkelten das Bild Polens in westlichen Ländern. Dies umso mehr, als sie Emigrationswellen polnischer Juden nach sich zogen wie auch eine solche von Professoren und Kulturschaffenden. Man schätzt, dass im Verlauf der Jahre 1968–1970 30.000 Menschen das Land verließen; viele von ihnen erhielten von den Behörden der Volksrepublik Polen nur sog. Ausreisedokumente und mussten ihre Staatsbürgerschaft aufgeben.
Die tragischen Ereignisse des Jahres 1968 hatten jedoch wenigstens einen positiven Aspekt. Wiewohl die Protestierer kümmerliche Hoffnungen auf eine Überwindung der Grundsätze des kommunistischen Systems hegten und unter Parolen streikten wie „Sozialismus – ja, Entstellung – nein“, änderten sie das Bewusstsein eines Teils der jungen polnischen Intelligenz merklich. Diejenigen, die in jenen Jahren ihre aktive politische Teilhabe begannen, blieben diesem Gedankengut lange Jahre treu. Sie machten es im Jahr 1980 fruchtbar, als Teilnehmer des März die Grundlagen der Solidarność formten.
Ablauf der Ereignisse
- 8. März: Eine Protest- und Solidaritäts-Demonstration für die relegierten Adam Michnik und Henryk Szlajfer findet statt. Die Kundgebung auf dem Campus der Universität Warschau wird brutal aufgelöst durch sog. Arbeiter-Aktivisten sowie ein Eingreif-Bataillon aus Golędzinów, später bekannt unter dem Namen ZOMO.
- 9.–23. März: Studentenstreik am Warschauer Polytechnikum, von der Bevölkerung unterstützt. Am ersten Tag des Streiks attackieren Miliz-Einheiten ergebnislos das Gebäude der Fakultät für Elektronik des Polytechnikums.
- 11. März: In Danzig nehmen am Polytechnikum an einer Veranstaltung gegen die Politik der Partei 4.000 Studenten teil.
- 15. März: Danzig ist die Hauptstadt der Manifestationen im Land. Es nehmen an ihnen 20.000 Studenten, Arbeiter und andere Einwohner teil.
- https://de.wikipedia.org/wiki/M%C3%A4rz-Unruhen_1968_in_Polen
1968 Polish political crisis
From Wikipedia, the free encyclopedia
1968 Polish political crisis | |
---|---|
Part of the Protests of 1968 and Aliyah | |
The commemorative plaque at the University of Warsaw for the students demanding freedom of speech in 1968
|
|
Date | March, 1968 |
Location | Several biggest agglomerations across Poland, including Warsaw, Kraków, Lublin, Gliwice, Wrocław, Gdańsk, Poznań, and Łódź |
Causes | Pro-democracy protests. Political crisis within the Polish United Workers' Party. |
The anti-Jewish campaign had already begun in 1967. The policy was carried out in conjunction with the Soviet withdrawal of all diplomatic relations with Israel after the Six-Day War, but also involved a power struggle within the Polish communist party itself. The subsequent purges within the ruling party, led by Mieczysław Moczar and his faction, failed to topple Gomułka's government, but resulted in an expulsion from Poland of thousands of individuals of Jewish ancestry, including professionals, party officials and the secret police functionaries blamed for the crimes of the Stalinist period. In carefully staged public displays of support, factory workers across Poland were forced to publicly denounce Zionism.[3][4][5] At least 13,000 Poles of Jewish origin[6] emigrated in 1968–72 as a result of being fired from their positions and various other forms of harassment.[7][8]
Background
Political turmoil of the late 1960s – exemplified in the West by the increasingly violent protests against the Vietnam War – were reflected in the East by the events of the Prague Spring which began on 5 January 1968.[1][2] A growing wave of protests in Czechoslovakia marked the highpoint of a broader series of dissident social mobilization. The protests within the framework of Comecon had a partial precedent in the Polish 1956 worker protests and the Polish October events. Numerous instances of protest and revolt, especially among students, reverberated across the continent in 1968.[9]A growing crisis of communist party control over universities, the literary community, and intellectuals more generally, marked the mid-1960s. In Poland, those persecuted for political activism on campus included Jacek Kuroń, Adam Michnik, Karol Modzelewski, Barbara Toruńczyk, and numerous others.[10][11]
Polish student and intellectual protest
The outbreak of the March 1968 unrest was seemingly triggered by a series of events in Warsaw, but in reality it was a culmination of trends accumulating in Poland over several years. The economic situation was deteriorating and a drastic increase in the prices of meat came into effect in 1967. In 1968, the market was destabilized further by the rumors of an upcoming currency exchange and an ensuing panic. Higher norms were enforced for industrial productivity with wages reduced at the same time. First Secretary Gomułka was afraid of all changes. The increasingly heavy censorship stifled intellectual life, the boredom of stagnation and the mood of hopelessness (lack of career prospects) generated social conflict.[12] The disparity between the expectations raised by the Polish October movement of 1956 and the actuality of the "real socialism" life of the 1960s led to mounting frustration.[13]At the end of January 1968, after its poor reception at the Central Committee of the communist Polish United Workers' Party, the government authorities banned the performance of a Romantic play by Adam Mickiewicz called Dziady (written in 1824), directed by Kazimierz Dejmek at the National Theatre in Warsaw, on the grounds that it contained Russophobic and "anti-Soviet" references and represented an unduly pro-religious stance.[14] The play had been staged 14 times, the last time on January 30. The ban was followed by a demonstration after the final performance, resulting in numerous police detentions.[15] Dejmek was expelled from the Party and subsequently fired from the National Theatre. He left Poland and returned in 1973, to continue directing theatrical productions.[14]
In mid-February, a petition signed by 3,000 people (or over 4,200)[16] protesting the censorship of Dziady was submitted to parliament by the student protester Irena Lasota.[15] Gathered for an extraordinary meeting on February 29 (over 400 attended), the Warsaw chapter of the Polish Writers' Union condemned the ban and other encroachments on free speech rights.[16] The speakers blamed the faction of Minister Moczar and the Party in general for antisemitic incidents, as that campaign was just gaining traction.[17] On March 4, the removal of dissidents Adam Michnik and Henryk Szlajfer from the University of Warsaw was announced by officials. A crowd of some 500 rallying students (or about 1,000)[18] at the University on March 8 was met with a violent attack from the state-mobilized "worker squad" (probably plainclothes police) as well as police in uniform. Nonetheless, other institutions of higher learning in Warsaw joined the protest a day later.[15]
Attack by security forces
Historian Dariusz Gawin of the Polish Academy of Sciences pointed out that the March 1968 events have been mythologized in subsequent decades beyond their modest original aims, under the lasting influence of the originally left-wing Komandosi, a student political activity group. During the 1968 crisis, the dissident academic circles produced very little in the area of written accounts or programs, mostly because of the moral shock of the lies spread by the government (propaganda misrepresentations of the participants' intentions and actions) and the unexpectedly violent repressions. They also experienced an ideological shock, caused by the reaction of the authorities (aggression) and society (indifference) to their idealistic attempts to subject the People's Republic to revolutionary reform. The alienation of the reform movement from the ostensibly socialist system had begun.[19]The students were naïve in terms of practical politics, but their leaders professed strongly leftist convictions, expressed in brief proclamations distributed in 1968 (following the spirit of the 1964 "revisionist" manifesto by Karol Modzelewski and Jacek Kuroń), demanding respect for the ideals of the Marxist–Leninist dictatorship of the proletariat and principles of socialism.[19][20] The students were singing "The Internationale" anthem (in later accounts, the founding mythology of Poland's civil society movement (late 1970s) and then of the establishment of the new democratic-liberal Poland would obliterate the socialist, leftist and revolutionary aspects of the March 1968 movement).[19][20] Therefore, the storming of Warsaw University by the (fake) factory workers came as a total surprise to the students.[19] The 1,000 participants (possibly many more) of the 8 March rally were met with violent beatings from ORMO volunteer reserve and ZOMO riot squads just as they were about to go home.[21] The disproportionately brutal reaction of the security forces appeared to many observers to be a provocation perpetrated to aggravate the unrest and facilitate further rounds of repression, in their political leaders' self-interest.[17] A demonstration of similar size originated on March 9 at the Warsaw Polytechnic and was also followed by confrontations with the police and arrests. Kuroń, Modzelewski and Michnik were imprisoned again and a majority of the Komandosi members were detained.[18]
Within a few days protests spread to Kraków, Lublin, Gliwice, Katowice, and Łódź (from March 11), Wrocław, Gdańsk, and Poznań (March 12).[22] The frequent demonstrations at the above locations were brutally suppressed by the police.[22] Mass student strikes took place in Wrocław on March 14–16, Kraków on March 14–20, and Opole. A student committee at Warsaw University (March 11) and an inter-university committee in Kraków (March 13) were formed, attempts to organize were also made in Łódź and Wrocław. Efforts aimed at getting industrial workers involved, for example employees of the state enterprises in Gdańsk, Wrocław and Kraków's Nowa Huta, produced no tangible effects.[22] But on March 15 in Gdańsk, 20,000 students and workers marched and fought into the late evening the security forces of 3,700 men.[23]
The actual university students comprised less than 25% of those arrested for participating in the opposition activities in March and April (their predominance was a part of the subsequent myth, wrote Łukasz Kamiński of the Institute of National Remembrance), while the leading role in the countrywide street protests was played mainly by young factory workers assisted by high school students.[24]
Eastern Bloc condemnation of Arab-Israeli war of 1967
A media campaign commenced in Poland and was soon followed by "anti-Israeli imperialism" rallies held in various towns and places of employment.[25] After the government delegation's return to Warsaw, Gomułka, pessimistic and fearful of a possible nuclear confrontation and irritated by the reports of support for Israel among many Polish Jews,[25] on June 19 proclaimed at the Trade Union Congress that Israel's aggression had been "met with applause in Zionist circles of Jews – Polish citizens." Gomułka specifically invited "those who feel that these words are addressed to them" to emigrate, but Edward Ochab and some other Politburo members objected and the statement was deleted before the speech's publication. Gomułka did not issue a call for anti-Jewish personnel purges, but the so-called "anti-Zionist" campaign got underway anyway, supported by his close associates Kliszko and Ignacy Loga-Sowiński. It was eagerly amplified by General Mieczysław Moczar, minister of internal affairs and by some military leaders among others, who had long been waiting for an opportunity to "settle with the Jews". A list of 382 "Zionists" was presented at the Ministry on June 28 and the purge slowly developed, beginning with Jewish generals and other high-ranking officers of the Polish armed forces.[3][27] About 150 Jewish military officers were fired in 1967–68, including Czesław Mankiewicz, national air defense chief. Minister of Defense Marian Spychalski tried to defend Mankiewicz and by doing so compromised his own position.[28] The Ministry of Internal Affairs renewed its proposal to ban the Jewish organizations from receiving the Joint Committee foreign contributions. This time, unlike on previous occasions, the request was quickly granted by the Secretariat of the PZPR's Central Committee and the well-developed Jewish social, educational and cultural organized activities in Poland faced their stiff reduction or even practical liquidation.[29]
Only about 200 people lost their jobs and were removed from the Party in 1967, including the chief editor of Trybuna Ludu, the Party's main daily newspaper.[27] Leon Kasman was Moczar's hated rival from the time of the war, when Kasman arrived from the Soviet Union and was parachuted in Poland.[29] After March 1968, when Moczar's ministry was finally given the free hand it had long sought,[29] 40 employees were fired from the editorial staff of the Polish Scientific Publishers (PWN). The major state publishing house had produced a number of volumes of the official Great Universal Encyclopedia. Moczar and others protested in the fall of 1967 the supposedly unbalanced treatment of World War II issues, namely the stressing of the Jewish martyrdom and the unique to that ethnicity Nazi death camp losses.[27]
In the words of Polish scholar Włodzimierz Rozenbaum, the Six-Day War "provided Gomułka with an opportunity 'to kill several birds with one stone': he could use an 'anti-Zionist' policy to undercut the appeal of the liberal wing of the Party; he could bring forward the Jewish issue to weaken the support for the nationalist faction (in the Party) and make his own position even stronger...", while securing political prospects for his own supporters.[30]
In the 19 June 1967 speech Gomułka warned: "We don't want an establishment of a fifth column in our country" (sentence deleted from a published version).[31] Such views he repeated and developed further in successive speeches, for example on 19 March 1968.[3][32] On 27 June 1967, the first secretary characterized Romania's position as shameful, predicted production of nuclear arms by Israel and spoke of consequences in respect to people who had "two souls and two fatherlands", but refrained from making any concrete recommendations.[33] After Gomułka's initiation of the anti-Israel and anti-Jewish propaganda, the security services began screening officials of Jewish origin and looking for 'hidden Zionists' in Polish institutions.[3]
Political purges and propaganda
Gomułka, who thought of revisionism rather than "Zionism" as the main "danger"[34] and, according to historian Dariusz Stola, harbored no antisemitic prejudices (his wife was Jewish),[17][35] opportunistically and instrumentally allowed and accepted the anti-Jewish initiative of Minister Moczar and the secret services he controlled. The campaign gave Gomułka the tools he needed to combat the intellectual rebellion, prevent it from spreading into the worker masses (by "mobilizing" them and channeling their frustration against the stealth and alien "enemy"), resolve the party rivalries ultimately to his own advantage and stabilize the situation in Poland at the dangerous for the Party at the time of the Prague Spring liberalizing movement in Czechoslavakia. Many Poles (irrespective of background) were accused of being Zionists, expelled from the Party and/or had their careers terminated by policies that were cynical, prejudicial, or both.[3] Long (sometimes conducted over several days) Party meetings and discussions at the end of March and in early April, within the various state institutions and enterprises, dealt with the "Zionism" issue and were devoted to the identification of those responsible and guilty (within the institution's own ranks), their expulsion from the Party and demands for their removal from the positions they held.[20]
Attempts were made to steer the attention of the general public away from the student movement and the advocacy for social reform, centred around the defense of the freedom of speech for intellectuals and artists and the right to criticize the regime and its policies.[22] Moczar, the leader of the hardline Stalinist faction of the Party, blamed the student protests on "Zionists" and used the protest activity as a pretext for a larger antisemitic campaign (officially described as "anti-Zionist") and Party purges. In reality, the student and intellectual protests were generally not related to Zionism or other Jewish issues.[8] The idea of propagating the "Zionist inspiration" of the student rebellion was based in part on the phenomenon of a number of children of Jewish communists active among those contesting the political order, including prominently the members of the Komandosi group. To augment their numbers, figures of speech such as "Michniks, Szlajfers, Zambrowskis" were used.[17] The national strike call from Warsaw (March 13) opposed both antisemitism and Zionism.[23][36] One banner hung at a Rzeszów high school on April 27 read: "We hail our Zionist comrades."[22]
However, Gomułka warned that "Zionism and antisemitism are two sides of the same nationalist medal", and insisted communism rejects all forms of nationalism. Gomulka rejected the allegations of antisemitism, saying, "Official circles in the United States had involved themselves in the dirty anti-Polish campaign by making statements accusing Poland of antisemitism. We propose that the ruling circles in the United States check whether American citizens of Polish descent have ever had or now have the same opportunities that Polish citizens of Jewish descent have for living conditions and education and for occupying responsible positions. Then it would clearly emerge who might accuse whom of national discrimination." Gomułka went on to say that "Western Zionist centers that today charge us with antisemitism failed to lift a finger when Hitler's genocide was exterminating Jews in subjugated Poland, punishing with death Poles who hid and helped the Jews."[37] The Party leader was responding to a wave of Western criticism and took advantage of some published reports that were incompatible with the Polish collective memory of historical events, especially World War II and the Holocaust.[3]
The Moczar's challenge, often presented in terms of competing political visions (he was the informal head of the nationalist communist party faction known as "the Partisans"),[3] according to the historian Andrzej Chojnowski reflected primarily a push for a generational change in the Party leadership and on the levels of the multitude of other positions emanating from the leadership, throughout the country. By 1968, Gomułka was unpopular and had lost touch with the population he ruled; his public relations skills were very poor. Personnel changes, resisted by Gomułka, were generally desired and expected, and General Moczar, the competing Party leader, was the alternative, even though he had not articulated a real leadership program of his own. Large numbers of second row (generally younger) party and state functionaries mobilized behind him, motivated by the opportunity to advance their lagging careers. Finding scapegoats and becoming their replacements in 1968 meant making progress in that direction. It could suffice to just say that someone was enthusiastic about the Israeli victory.[20] The Moczar faction's activity was one of the major factors that contributed to the 1968 uproar, but the overdue generational change within the Party fully materialized only when Edward Gierek replaced Gomułka in December 1970.[38] Moczar himself campaigned ruthlessly in an ultimately failed attempt to become Gomułka's replacement or successor.[3]
Repressions
A media campaign besmirching targeted groups and individuals was conducted from March 11. The Stalinist and Jewish ("non-Polish") roots of the supposed instigators were "exposed" and most printed press participated in the propagation of slander, with the notable exceptions of Polityka and Tygodnik Powszechny. Mass "spontaneous" rallies at places of employment and in squares of major cities occurred at the same time. The participants demanded that "Students resume their studies, writers their writing", "Zionists go to Zion!", or threatened "We'll tear off the head of the anti-Polish hydra". On March 14, the regional party secretary Edward Gierek in Katowice used surprisingly strong language while addressing the Upper Silesian crowds: (people who want to) "make our peaceful Silesian water more turbid (...) those Zambrowskis, Staszewskis, Słonimskis and the company of the Kisielewski and Jasienica kind (...) revisionists, Zionists, lackeys of imperialism (...) Silesian water will crush their bones (...)".[17][39][40] Gierek introduced a new element during his speech: a statement of support for First Secretary Władysław Gomułka, who until then had been silent on the student protests, Zionism and other currently pressing issues.[17][40]This initial puzzling reluctance of the top leadership to express their position[17] ended with a hardline speech by Gomułka on March 19, which eliminated the possibility of government negotiations with the strikers, and, for many protest participants, extinguished the hope for a quick favorable settlement.[22] Gomułka's speech, delivered before the three thousand ("outstanding during the difficult days") party activists gathered, was full of anti-intelligentsia accusations. The party management realized, he made it clear, that it was too early to fully comprehend and evaluate the nature and scope of the present difficulties.[41] Gomułka sharply attacked the opposition leaders and named the few writers he particularly abhorred (Kisielewski, Jasienica and Szpotański), but offered a complex and differentiated analysis of the situation in Poland (Słonimski, a 'cosmopolitan', was of a different breed, while Zambrowski and Staszewski were not mentioned at all).[41] The First Secretary attempted to pacify the growing antisemitic wave, asserting that most citizens of Jewish origin were loyal to Poland and were not a threat.[42] Loyalty to Poland and socialism, not ethnicity, was the only criterion, the Party valued highly those who had contributed and was opposed to any phenomena of antisemitic nature. It was understood that some people could be ambivalent about where they belonged, and those who definitely felt more closely connected with Israel, Gomułka expected to emigrate eventually.[41] It may have been too late for reasoned arguments and the carefully screened audience did not react positively: their collective display of hatred was shown on national television.[41] Gomułka's remarks (reviewed, corrected and approved in advance by other members of the Politburo and the Central Committee)[41] were criticized a few days later at the meeting of first secretaries of the provincial party committees and the anti-Jewish campaign continued unabated.[42] Also the internal bulletin of Mieczysław Moczar's Ministry of Internal Affairs spoke of a lack of clear declaration on Zionism on Gomułka's part and of "public hiding of criminals". Such instances of criticism of top leaders were unheard of and indicated the increasing influence and determination of Moczar's faction. Publicly Moczar himself concentrated on condemning the communists who came after the war from the Soviet Union and persecuted Polish patriots (including Gomułka from 1948, which may in part explain the first secretary's failure to dissociate himself from and in reality his approval of the anti-Jewish propaganda and actions).[41] The purges and resolutions of the power struggle at the Party's top circles entered their accelerated phase.[22]
The mass protest movement and the repressions continued throughout March and April.[15][22] The revolt was met with dissolution of entire academic departments, expulsion of thousands of students[22] and many sympathizing faculty members (including Zygmunt Bauman, Leszek Kołakowski and Stefan Żółkiewski),[41] arrests and court trials.[43] National coordination by the students was attempted through a March 25 meeting in Wrocław; most of its attendees were jailed by the end of April.[22] On March 28, students at Warsaw University reacted to the firing of prominent faculty by adopting the Declaration of the Student Movement, which proposed a framework of mature systemic reforms for Poland, laying a conceptual foundation for the future Solidarity opposition movement. The authorities responded by eliminating several university departments and enlisting many students in the military.[44] The student protest activities planned for April 22 were prevented by the arrest campaign conducted in Warsaw, Kraków and Wrocław.[22]
At least 2,725 people were arrested between March 7 and April 6.[22] According to internal government reports, the suppression was effective, although students were still able to disrupt the May Day ceremonies in Wrocław. Except for the relatively few well-recognized protest leaders, the known participants of the 1968 revolt generally had not reappeared in the later waves of opposition movement in Poland.[22]
By mid-March, the protest campaign had spread to smaller towns. The distribution of fliers was reported in 100 towns in March, 40 in April, and, despite numerous arrests, continued even during the later months. Street demonstrations occurred in several localities in March. In different cities, the arrests and trials proceeded at different pace, in part because of the discretion exercised by the local authorities. Gdańsk had by far the highest rate of both the "penal-administrative procedures" and the cases that actually went to the courts. The largest proportion of the arrested and detained nationwide during the March/April unrest belonged to the "workers" category.[22]
A few dared to openly defend the students, including some writers, bishops, and the small parliamentary Znak group of Catholic deputies, led by Jerzy Zawieyski. Znak submitted an official interpellation on March 11, questioning the brutal anti-student interventions by the police, inquiring about the government's intentions regarding the democratic demands of the students and the "broad public opinion" and addressed to the prime minister.[12][43]
Following the April 8 Politburo meeting, during which Stefan Jędrychowski strongly criticized the antisemitic campaign, but a majority of the participants expressed the opposite view or supported Gomułka's "middle" course,[41] a Sejm session indirectly dealt with the crisis on April 9–11. The Radio Free Europe used the Znak interpellation for its propaganda, asserted Prime Minister Józef Cyrankiewicz. Other speakers claimed that the interpellation was primarily aimed at getting the hostile foreign interests involved in Poland's affairs. Zawieyski spoke in a conciliatory tone, directing his comments and appealing to Gomułka and Zenon Kliszko, recognizing them as victims of past political persecution. He interpreted the recent beating by "unknown assailants" of Stefan Kisielewski, a Catholic publicist, as an attack on a representative of the Polish culture. The communist leaders terminated Zawieyski's membership in the Council of State, a collective head of state organ, and banned him from holding a political office in the future. The participants in the public Sejm debate concentrated on attacking Znak and avoided altogether relating to the events and issues of the March protests, or their suppression (the subjects of the interpellation).[43]
The effectiveness of the ORMO interventions on university campuses and the eruption of further citizen discontent (see Polish 1970 protests) prompted the Ministry of Public Security to engage in massive expansion of this force, which at its peak in 1979 reached over 450,000 members.[45]
Emigration of Polish citizens of Jewish origin
Part of a series on |
Aliyah |
---|
Jewish immigration to the Land of Israel |
Concepts |
Pre-Modern Aliyah |
Aliyah in modern times |
Absorption |
Organizations |
Related topics |
See also: History of the Jews in Poland
In a parliamentary speech on 11 April 1968 Prime Minister
Cyrankiewicz spelled out the government's official position: "Loyalty to
socialist Poland and imperialist Israel is not possible simultaneously.
(...) Whoever wants to face these consequences in the form of
emigration will not encounter any obstacle." The departing had their
Polish citizenship revoked.[3]Historian David Engel of the YIVO Institute wrote: "The Interior Ministry compiled a card index of all Polish citizens of Jewish origin, even those who had been detached from organized Jewish life for generations. Jews were removed from jobs in public service, including from teaching positions in schools and universities. Pressure was placed upon them to leave the country by bureaucratic actions aimed at undermining their sources of livelihood and sometimes even by physical brutality."[46] According to Dariusz Stola of the Polish Academy of Sciences, "the term 'anti-Zionist campaign' is misleading in two ways, since the campaign began as an anti-Israeli policy but quickly turned into an anti-Jewish campaign, and this evident anti-Jewish character remained its distinctive feature".[3] The propaganda equated Jewish origins with Zionist sympathies and thus disloyalty to communist Poland. Antisemitic slogans were used in rallies. Prominent Jews, supposedly of Zionist beliefs, including academics, managers and journalists, lost their jobs. According to the Polish state's Institute of National Remembrance, "in each case the decision of dismissal was preceded by a Party resolution about expelling from the Party".[32]
Most Polish Jews who claimed their nationality status at the end of World War II, including Holocaust survivors who registered with the Central Committee of Polish Jews in 1945, had already emigrated from postwar Poland in its first years of existence. According to the David Engel's estimates, of the fewer than 281,000 Jews present in Poland at different times before July 1946, only about 90,000 were left in the country by the middle of 1947.[46] Fewer than 80,000 remained by 1951, when the government prohibited emigration to Israel.[47] Additional 30,000 arrived from the Soviet Union in 1957, but almost 50,000, typically people actively expressing the Jewish identity, left Poland in 1957–59, under Gomułka and with his government's encouragement.[46] Approximately 25,000–30,000 Jews lived in Poland by 1967. As a group, they had become increasingly assimilated and secular and had well-developed and functioning secular institutions.[3] Of the Jews who stayed in Poland, many had political and career reasons for doing so. Their situation changed after the 1967 Arab-Israeli war and the 1968 Polish academic revolt, when the Jews were used as scapegoats by the warring party factions and pressured to emigrate en masse once more.[46] According to Engel, some 25,000 Jews left Poland during the 1968–70 period, leaving in the country between 5,000 and 10,000 Jews.[46]
From the end of World War II, the Soviet imposed government in Poland, lacking strong popular support, found it expedient to depend disproportionately on Jews for performing clerical and administrative jobs and many Jews rose to high positions within the political and internal security ranks.[46] Consequently, as noted by historian Michael C. Steinlauf – "their group profile ever more closely resembled the mythic Żydokomuna" (Judeo-Communism).[47][48] As with Polish citizens from other ethnicities, Jews held positions of repressive authority under the communist administration.[49] In March 1968, they became the center of an organized campaign to equate Jewish origins with Stalinist sympathies and crimes. The political purges, often ostensibly directed at those Jews who had held office during the Stalinist era, marked by gross abuse of power and widespread persecutions, affected all Polish Jews regardless of background.[3]
Prior to the 1968 outburst of heavy anti-Jewish propaganda, Polish-Jewish relations had been a taboo subject in communist Poland. Available information was limited to the dissemination of shallow and distorted official versions of historical events, while much of the traditional social antisemitic resentment was brewing under the surface (despite the postwar scarcity of Jewish targets), ready to be exploited, as it turned out.[3] The popular antisemitism of the postwar years was closely linked to anticommunist and anti-Soviet attitudes and as such was fought against by the authorities.[13] Because of this historically right-wing orientation of Polish antisemitism, the Jews generally felt safe in communist Poland and experienced the "March shock" when many in the ruling regime adopted the antisemitic views of prewar Polish nationalists to justify an application of the historically communist methods of aggressive propaganda and terror (now mostly psychological). The actual Stalinist in many respects character of the campaign was paradoxically combined with anti-Stalinist and anti-Żydokomuna rhetoric.[50] The media "exposed" various past and present Jewish conspiracies directed against socialist Poland, often using prejudicial Jewish stereotypes supposedly adding up to a grand Jewish anti-Polish scheme. Externally, West German-Israeli and American-Zionist anti-Poland blocs were "revealed"; at home, it was claimed, the old Jewish Stalinist comrades were secretly preparing their own return to power, to thwart the Polish October gains and bring back Stalinism. The small number of Jews remaining in Poland were subjected to unbearable pressures generated by the totalitarian monopolistic media, often dominated by sympathizers of Minister Moczar. Many Jews and non-Jews were smeared and removed by their local Basic Party Organizations (POP), which necessitated them to be sacked from whatever high positions they held. Many professionals and non-members of the Party fell victims as well.[51]
Most of the last wave (1968–69) of emigrants chose destinations other than Israel, which contradicted the government claim of their pro-Israeli devotion. Disproportionately in Polish society, they represented highly educated, professional and accomplished people.[8] Some communist party activists previously perceived this factor as an undue "density" of the Jews in positions of importance, a remnant of the Stalinist times, which resulted in calls for their marginalization and removal from the country.[52]
Over a thousand former hardline Stalinists of Jewish origin left Poland in and after 1968, among them former prosecutor Helena Wolińska-Brus and judge Stefan Michnik. The Institute of National Remembrance had investigated Stalinist crimes committed by some of the March 1968 emigrants including Michnik who settled in Sweden, and Wolińska-Brus residing in the United Kingdom. Both were accused of being an "accessory to a court murder". Applications were made for their extradition based on the European Arrest Warrants.[53][54]
Between 1961 and 1967, the average rate of Jewish emigration from Poland was 500–900 persons per year.[32] In 1968, a total of 3,900 Jews applied to leave the country. A year later, between January and August 1969, the number of emigrating Jews was almost 7,300, all according to records of the Ministry of Internal Affairs. The security organs maintained comprehensive data on persons with "family background in Israel" or of Jewish origin, including those dismissed from their positions and those who did not hold any official positions but applied for emigration to Israel.[32]
End of government campaign
The media propaganda machine was by early summer preoccupied with denouncing the Prague Spring.[35] In August, the Polish Army participated in the Warsaw Pact invasion of Czechoslovakia.[58]
The Fifth Congress of the Party took place in November, under Gomułka' s active lead. His position was confirmed. The gathering, numerically dominated by the supporters of Moczar, was maneuvered into complying with Gomułka faction's personnel decisions. The Party now had 2.1 million members (only 40% were workers), after the recent purging of over 230,000 members. The Jewish activists were gone, but many other veterans remained, as the generational change in the communist leadership was beginning to take place. Gomułka was able to rule with his few close associates until December 1970, but his prestige suffered in Poland, abroad, and among the Soviet and other Eastern Bloc leaders.[3][55]
A consequence of the protest events and their repercussions was the alienation of the regime from the leftist intelligentsia, who were disgusted at the official promotion of antisemitism and the adoption of nationalistic rhetoric.[59] Many Polish intellectuals opposed the government campaign, often openly. Another effect was the activity by Polish emigrants to the West in organizations that encouraged opposition within Poland.[8]
The alienation of Polish intelligentsia had a long afterlife, and eventually contributed to the downfall of the communist dictatorship: the 1968 events were a turning point in the ideological evolution of those who would challenge the system in the years to come.[57] Jacek Kuroń, for example, twice a member of the Party and an activist imprisoned for his role in the events, became a highly effective adviser of the Solidarity workers' movement in Poland. The events of 1968, preceded by those in 1956 and followed by those of 1970, 1976 and 1980, showed that Poland, with its strong nationalist traditions, a civil society, and the never fully repressed Catholic Church, was the source of instability and weakness in the Eastern Bloc. The dangers to the Party presented by the "reactionary" coalition of 1968, against which back then some had warned, turned out not to be imaginary, but their realization took another two decades.[57]
The antisemitic, anti-intellectual and anti-student campaign damaged Poland's reputation, particularly in the West.[7][8] Despite the worldwide condemnation of the March 1968 repressions, for many years the communist government did not admit the antisemitic nature of the "anti-Zionist" campaign, though some newspapers were allowed to publish critical articles. In February and March 1988, the Polish government announced official "apologies" for the anti-Semitic "excesses" of 1968: first in Israel at a conference on Polish Jewry, and then in a statement printed in Trybuna Ludu.[60] A Central Committee report even suggested an introduction of double citizenship to improve the relations with the Jews who left Poland.[57]
Aftermath
On the 30th anniversary of their departures, a memorial plaque was placed at Warszawa Gdańska train station, from which most of the exiled Poles took a train to Vienna.[3]
https://en.wikipedia.org/wiki/1968_Polish_political_crisis
-
Wydarzenia marcowe 1968
Wypadki marcowe to ogół wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce w roku 1968 – kampania antysemicka i antykomunistyczne wystąpienia studentów i inteligencji. Najbardziej gwałtowne wydarzenia miały miejsce w marcu 1968 roku. Polskie Wypadki Marcowe współgrały z innymi wydarzeniami w Europie i na świecie, takimi jak Praska Wiosna w Czechosłowacji i rewolta młodych 1968 w państwach Europy Zachodniej.
Źródła i przyczyny wypadków marcowych
W 1967 roku wybuchła kolejna wojna pomiędzy Izraelem a państwami arabskimi (wojna sześciodniowa). Polska i inne kraje komunistyczne, w tym Związek Radziecki, opowiedziały się po stronie państw arabskich, z którymi łączyły je liczne więzy gospodarcze i ideologiczne. Z Izraelem, sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, państwa bloku wschodniego zerwały stosunki dyplomatyczne. W tym kontekście I Sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), Władysław Gomułka, wygłosił referat na VI Zjeździe Związków Zawodowych. Utożsamił z nim wojnę prowadzoną przez Izrael ze „spiskiem międzynarodowego imperializmu” i stwierdził, że w Polsce działa „syjonistyczna piąta kolumna”. Władysław Gomułka domagał się, aby „syjoniści” potwierdzili swą lojalność wobec Polski lub też opuścili jej terytorium. Syjonizm był ruchem Żydów zapoczątkowanym jeszcze pod koniec XIX wieku zmierzającym do ponownego zasiedlenia przez nich Palestyny i utworzenia Izraela. W Polsce mianem „syjonistów”, wbrew znaczeniu tego słowa, określano osoby o faktycznych bądź domniemanych korzeniach żydowskich, przypisując im jednocześnie cały zestaw negatywnych cech, takich jak podstępne, ukryte działanie na rzecz bliżej nieokreślonych „imperialistycznych” celów. Słowa Władysława Gomułki część osób u władzy odczytała jako zgodę na postawę jawnie antysemicką.
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR), pomimo sprawowania niepodzielnej władzy w PRL (jej koalicjanci, tacy jak Stronnictwo Demokratyczne czy Zjednoczone Stronnictwo Ludowe były partiami fasadowymi) nie była monolitem i wielu jej działaczy przedstawiało bardzo różne, czasem skrajne poglądy i postawy. Część działaczy publicznych tamtego okresu wywodziła się lub czerpała inspirację z przedwojennych środowisk skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych, jak Bolesław Piasecki i minister spraw wewnętrznych Mieczysław Moczar. Osoby te, skupione wokół Mieczysława Moczara jako tak zwana frakcja partyzantów (wielu tych polityków w trakcie wojny walczyło w partyzantce), uczyniło siłę polityczną z antysemityzmu ukrytego pod mniej rażącym hasłem „antysyjonizmu”. Podjęli próbę odebrania władzy Władysławowi Gomułce.
W drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku Polska pogrążała się w stagnacji i kryzysie społecznym. Władysław Gomułka, więziony i represjonowany w czasach stalinowskich, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Choć po objęciu przez niego władzy w PZPR w październiku 1956 wypuszczono więźniów politycznych, złagodzono cenzurę i zredukowano napięcia w stosunkach z Kościołem katolickim, to już w następnych latach doprowadzono do zamknięcia opiniotwórczych tygodników, jak „Po prostu”, zaostrzano cenzurę, dławiono wolność słowa i wzmacniano siły milicji. Władysław Gomułka pilnował też, by nie dopuszczać do wystąpień antyradzieckich. Szczególnie pilnowane były wyższe uczelnie, które w okresie odwilży po październiku 1956 roku, także dzięki doskonałym kadrom, stały się miejscem możliwie swobodnej wymiany myśli.
Przebieg wypadków marcowych
„Partyzanci” skutecznie wzniecili nastroje antysemickie w aparacie partyjnym, instytucjach i społeczeństwie. W zakładach pracy organizowano „antysyjonistyczne” wiece. Osobom o domniemanych bądź faktycznych korzeniach żydowskich stawiano charakterystyczne dla owych czasów zarzuty rewizjonizmu i kosmopolityzmu, za czym kryć się miała niechęć do ustroju komunistycznego, a także nadużycia władzy w czasach stalinowskich. Za hasłami antysyjonizmu kryła się czystka w szeregach PZPR oraz w urzędach i instytucjach państwowych: milicji, wojsku, organach bezpieczeństwa, administracji, na wyższych uczelniach. Domniemanych „syjonistów” pozbawiano pracy, mieszkań i obywatelstwa polskiego, ze specjalnie wydanym dokumentem podróży musieli udać się poza granice Polski. W latach 1968 – 1972 zmuszono do opuszczenia Polski co najmniej 20 000 osób. Symbolem tej bolesnej migracji stał się warszawski Dworzec Gdański, z którego odjeżdżały międzynarodowe pociągi.
Na wyższych uczelniach coraz bardziej dotkliwe stały się interwencje władz zmierzające do zdławienia swobodnej wymiany myśli i idei, a nagonka antysemicka dotknęła część elity profesorskiej. Symbolem ingerencji władz i cenzury stała się sprawa inscenizacji „Dziadów” Adama Mickiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie, w reżyserii Kazimierza Dejmka z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa / Konrada. Przedstawienie uznane przez cenzurę za posiadające akcenty antyradzieckie cieszyło się popularnością widzów, głównie studentów. 30 stycznia 1968 roku cenzura zdecydowała o zaprzestaniu wystawiania sztuki. Poskutkowało to manifestacją środowisk studenckich i inteligenckich pod pomnikiem Adama Mickiewicza z żądaniem „kultury wolnej od cenzury” i „niepodległości bez cenzury”. Demonstracja została brutalnie rozpędzona przez siły milicyjne, a jej uczestników karano. Dwaj studenci, Adam Michnik i Henryk Szlajfer, zostali usunięci z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wydarzenia te przyczyniły się do mobilizacji wśród studentów i inteligencji. Jacek Kuroń i Karol Modzelewski wystosowali list otwarty przeciw cenzurze. Petycje tworzyli studenci w Warszawie i we Wrocławiu, głos zabrał Związek Literatów Polskich. Na 8 marca 1968 roku zaplanowano wiec studentów Uniwersytetu Warszawskiego w obronie studentów usuniętych z uczelni. Tymczasem komunistyczne władze prewencyjnie aresztowały liderów ruchu protestacyjnego (Seweryna Blumsztajna, Jacka Kuronia, Jana Lityńskiego, Karola Modzelewskiego, a także samych Henryka Szlajfera i Adama Michnika). Wiec na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego z niezwykłą brutalnością rozpędziły siły milicji i ZOMO. Do pacyfikacji demonstracji władze użyły też robotników uzbrojonych w pałki i narzędzia, których dowożono pod Uniwersytet Warszawski specjalnie zorganizowanymi autokarami. Następnego dnia wiece odbyły się na Politechnice Warszawskiej i w wielu uczelniach całego kraju. 28 marca 1968 studenci Uniwersytetu Warszawskiego ogłosili Deklarację Ruchu Studenckiego, w której domagali się przestrzegania praw obywatelskich i zniesienia cenzury. Na znak represji komunistyczne władze zlikwidowały Wydział Filozofii z katedrami socjologii, psychologii i ekonomii, z którego usunięto też, w ramach czystek „antysyjonistycznych”, wybitnych profesorów, takich, jak Zygmunt Bauman i Leszek Kołakowski. Studentów masowo powoływało wojsko. Miejsce dawnych naukowców zajmowały osoby wskazywane przez władze, pośpiesznie awansowane (tak zwani „marcowi docenci”). W ten sposób władzy udało się ostatecznie stłumić rewoltę studencką i bunt inteligencji. Wielu uczestników demonstracji z marca zostało skazanych na kary do trzech i pół roku pozbawienia wolności.
Ruch partyzantów skutecznie utożsamił bunt studencki z rzekomą „syjonistyczną piątą kolumną”. Aktywiści zrywu studenckiego byli często dziećmi osób, których „antysyjonistyczny” odłam partii zamierzał się pozbyć (i zajęć ich miejsce). „Kosmopolityczną”, „bananową” młodzież, atakowano tak samo zacięcie jak „syjonistów”. W zakładach pracy komuniści organizowali spotkania – tak zwane masówki pod hasłem: „syjoniści do Syjonu, studenci do nauki, literaci do piór”.
Tło międzynarodowe wypadków marcowych
Niepokoje z udziałem studentów i inteligencji miały miejsce nie tylko w Polsce. Marzec 1968 był częścią ruchów, jakie przelały się w tym roku przez Europę i Stany Zjednoczone. Rewolta młodych widoczna była przede wszystkich we Francji, gdzie wydarzenia zwane Majem 1968 przyczyniły się do odsunięcia od władzy prezydenta, generała Charlesa de Gaullea. Zachodni studenci inspirowani lewicową ideologią i tekstami współczesnych filozofów, dążyli do radykalnej zmiany społecznej, przeciwstawiali się skostniałemu, konserwatywnemu społeczeństwu, jakie wykształciło się na zachodzie po II Wojnie Światowej, domagali się zmian w edukacji, protestowali przeciwko współczesnym wojnom, jak wojna w Wietnamie.
Jeszcze inne podłoże miały wydarzenia 1968 roku w Czechosłowacji. Podczas tak zwanej Praskiej Wiosny władzę w tamtejszej partii komunistycznej objął Aleksander Dubczek. Popularny polityk obiecywał wprowadzenie „socjalizmu z ludzką twarzą”, pozbawionego cenzury i niedławiącego inicjatywy obywateli. Rewolucja Praskiej Wiosny, pełna entuzjazmu i radości, okazała się tylko przejściowym eksperymentem. Na wniosek I Sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonida Breżniewa, Aleksander Dubczek i jego ekipa uznani zostali za niebezpiecznych rewizjonistów zagrażających integralności bloku wschodniego. Latem 1968 roku wojska Układu Warszawskiego podjęły zbrojną interwencję w Czechosłowacji w celu przywrócenia w niej „ładu”. W interwencji brało też udział wojsko polskie.
Wszystkie te wydarzenia: polskie Wydarzenia Marcowe, Praska Wiosna i Maj 1968 na zachodzie, były ze sobą powiązane.
Skutki wypadków marcowych
Stłumienie przez komunistów wystąpień młodzieży i inteligencji, antysemicka agresja i zmuszanie dziesiątek tysięcy ludzi do opuszczenia Polski były przygnębiającym zakończeniem Wydarzeń Marcowych, do atmosfery porażki i zniewolenia przyczyniła się agresja Układu Warszawskiego na sąsiednią Czechosłowację. Podczas Marca 1968 różne warstwy społeczne w Polsce stanęły po dwóch stronach barykady. Robotnicy zgodnie z inspiracją władzy podchwycili „antysyjonistyczne” hasła, brali też udział wraz z milicją w rozpędzaniu demonstracji studenckich. Swoisty sojusz inteligencji i robotników przeciwko niesprawiedliwości władzy komunistycznej uda się zawrzeć dopiero po Wydarzeniach Czerwcowych w 1978 roku, kiedy to powstał Komitet Obrony Robotników (KOR).
Frakcji partyzantów nie udało się przejąć pełni władzy, choć ugruntowali swe wpływy w PZPR. Władysław Gomułka utraci władzę dopiero dwa lata później, po Grudniu 1970 roku, na rzecz Edwarda Gierka.
https://polskiedzieje.pl/polska-rzeczpospolita-ludowa/wydarzenia-marcowe-1968.html
1) Geneza wydarzeń marcowych
Kolejna agresja Izraela na kraje arabskie rozpoczęła się 5 czerwca 1967 r. Pomimo iż trwała ona zaledwie 6 dni, miała ona błyskawiczny charakter. W Polsce znaleźli się ochotnicy pragnący wziąć udział w wojnie z państwami arabskimi. Tymczasem rząd polski, podobnie jak rządy ZSRR i innych państw socjalistycznych, potępił agresję. W tydzień po agresji Polska zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem. W. Gomułka, który do tej pory nie przejawiał sympatii antyżydowskich i nie dostrzegał w Polsce syjonizmu (syjonizm- ideologia żydowska zmierzająca do zahamowania procesów asymilacyjnych mniejszości żyd. w poszczególnych krajach, przez wpajanie im przeświadczenia, iż stanowią nierozłączną część jednego „światowego narodu żydowskiego”, którego centr. ośr. jest Izrael), radykalnie zmienił zdanie. W przemówieniu wygłoszonym na VI Kongresie Związków Zawodowych w dniu 19 czerwca 1967 r. Potępił oficjalnie agresję Izraela i jej sympatyków w Polsce nazywając ich „syjonistami” i „V kolumną” Izraela. W listopadzie tego roku Polska poparła też rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ żądającą od Izraela wycofania jego wojsk z okupowanych terenów arabskich. Sympatycy Izraela w Polsce znaleźli się w trudnej sytuacji. Musieli się samookreślić: za Polską czy za Izraelem. W atmosferze moralnego nacisku nie było to łatwe. Do akcji włączyli się „partyzanci”. Z ostrym atakiem na syjonistów wystąpiła prasa PAX-owska.
Sprawa agresji Izraela nie zdążyła jeszcze ucichnąć, gdy wybuchła nowa afera ze studentami. W Warszawie z okazji 50. rocznicy Rewolucji Październikowej 25 listopada 1967 r. Teatr Narodowy wystąpił z premierą znanego utworu A. Mickiewicza pt. „Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Utwór Mickiewicza w założeniu swoim był antycarski. W nowej inscenizacji przybrał on charakter antyrosyjski. Wystawienie „Dziadów” stworzyło dogodny pretekst do organizowania demonstracji antyradzieckich. Organizowali je znani już przywódcy opozycji studenckiej z A. Michnikem, S. Blumszteinem i H. Szlajferem na czele. W tej sytuacji czynniki polityczne podjęły decyzję o czasowym przerwaniu wystawiania tego utworu. Organizatorzy demonstracji natychmiast wykorzystali ten fakt do dalszego dyskredytowania władz pod
hasłem obrony kultury narodowej. Puszczono plotkę głoszącą, że zdjęcie „Dziadów” nastąpiło na żądanie ambasady radzieckiej. Dnia 30 stycznia odbyło się ostatnie przedstawienie. Publiczność przyjęła arcydzieło owacją. Wieczorem spod teatru ruszył ku pomnikowi Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu pochód z transparentami żądającymi następnych przedstawień. Milicja Obywatelska nie interweniowała Dopiero później władze doprowadziły do relegowania dwóch organizatorów tej demonstracji: A. Michnika i H. Szajfera. Dało to pretekst do organizowania akcji w obronie relegowanych. Zebrano 3145 podpisów pod odpowiednią petycją. 16 lutego przekazano ją do sejmu. Dnia 29 II 1968 r. Odbyło się zebranie Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich. Wyjaśnienia przedstawiciela władz, który niezręcznie bronił decyzji o zdjęciu „Dziadów”, oburzyły zgromadzonych pisarzy. Przeciw machinacją władz opowiedzieli się Paweł Jasienica i Antoni Słonimski. Po burzliwej dyskusji większością 221 przeciw 124 głosom uchwalono rezolucję protestacyjną przeciw polityce zagrażającej rozwojowi kultury i żądającą przywrócenia inscenizacji „Dziadów”. 3 marca kilku pisarzy podpisało list do rektora UW Stanisława Turskiego z apelem o umorzenie postępowania dyscyplinarnego wytoczonego studentom, którzy naruszając być może przepisy porządkowe okazali się wiernymi kulturze narodowej i ogólnoludzkiej. List podpisali: Jerzy Andrzejewski, Jacek Bocheński, Mieczysław Jastrun, Paweł Jesinica, Jan Józef Lipski, Antoni Słonimski, Melchior Wańkowicz, Adam Ważyk.
Na szeroką skalę Studenci przystąpili do organizowania akcji protestacyjnej. Wspierani oni byli przez niektóre autorytety. Działo się to w atmosferze coraz szerzej napływających informacji o wydarzeniach w Czechosłowacji. Tamtejsza sytuacja budziła szczególny niepokój Kremla, a także Warszawy. Polaryzacja w bloku radzieckim, rozwój opozycji w ZSRR i liberalizacja CSRS budziły nadzieję na demokratyzację w Polsce. Wśród opozycji intelektualnej, wśród studentów popularne było hasło „Polska czeka na swojego Dubceka” (Dubcek- czechosłowacki przywódca „liberałów” , który zapowiedział reformy pod hasłem „socjalizmu z ludzką twarzą” , I sekretarz KC KPC w 1968 r.).
2) Przebieg zdarzeń marcowych
Od lutego na terenie Uniwersytetu Warszawskiego toczyła się swoistego rodzaju „wojna ulotkowa”. W obiegu znalazły się teksty środowisk opozycyjnych, jak i ulotki, które, jak sądzono, powstały z inspiracji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Punkt kulminacyjny tej „wojny” nastąpił 8 marca. Tego dnia wyczuwało się na terenie UW atmosferę podniecenia i oczekiwania. Niebawem w okolicach uczelni pojawiły się tajemnicze autokary z napisami wycieczka. Tuż przed południem na dziedzińcu Uniwersytetu zebrało się kilka tysięcy studentów. Irena Lasota – słuchaczka wydziału socjologii – odczytała projekt rezolucji. Domagano się w niej liberalizacji, poszanowania tradycji demokratycznych i wolnościowych, a także unieważnienia decyzji o usunięciu kilku studentów z uczelni oraz bezpośrednich rozmów zarówno z ministrem oświaty i szkolnictwa wyższego Henrykiem Jabłońskim, jak i z rektorem. Tymczasem dookoła studentów zaczęli się gromadzić wychodzący z autokarów cywile (aktyw robotniczy, ORMO, milicjia). Wtargnięcie obcych na uczelnię studenci określii jako zwykłą prowokację. Wobec agresywnego zachowywania się cywilów, rektor Uniwersytetu oraz pracownicy naukowi postanowili jak najszybciej opanować napiętą sytuacjię. Studenci, przekonani obietnicą kolejnego, legalnego wiecu, zaczęli rozchodzić się. Wówczas zaatakowali cywile, ORMO oraz umundurowane oddziały milicji. Na uniwersyteckim dziedzińcu rozgrywały się dramatyczne sceny. Od 8 do 11 marca zaaresztowano głównych inspiratorów i przywódców ruchu studenckiego.
Dnia 9 marca odbyły się wiece na Politechnice, których uczestnicy wyrazili solidarność z Uniwersytetem i potępili brutalną akcję milicji. Protesty rozszerzyły się na cały kraj. Trwały one cały tydzień i objęły tysiące studentów. W toku zajść w skali całego kraju aresztowano 1208 osób, w tym 367 studentów. Uwolniono z braku dowodów winy 6687 osób, skazano zaś 50 osób, w tym 20 studentów. Pewna liczba studentów została zawieszona w prawach studenta lub relegowana z uczelni.
Niektórzy historycy twierdzą oni, iż demonstracje były prowokowane przez podlegające M. Moczarowi służby MSW. Działo się to pod nieobecność ścisłego kierownictwa partyjnego, które z W. Gomułką na czele brało udział w posiedzeniu Komitetu Konsultatywnego Państw Układu Warszawskiego w Pradze. Wystąpienia studenckie miały stworzyć pretekst do przejęcia władzy przez tzw. „partyzantów” z M. Moczarem na czele. Główne demonstracje w stolicy według tej relacji planowano już na 6 marca. Studenci mieli jednak pokrzyżować te plany przesuwając wiec z 6 na 8 marca. Tego dnia po południu delegacja polska powróciła z Pragi. Brak jest dokumentów potwierdzających tę wersję. Pewne jest natomiast, że w pierwszej fazie wydarzeń prasa informowała o nich bardzo słabo, a organa porządkowe zachowywały się prowokująco. Po powrocie W. Gomułki do kraju sytuacja uległa znacznej zmianie. Akcje prewencyjne milicji zostały bardziej skoordynowane z pracą polityczno-
wyjaśniającą.
Postawa radia, prasy i telewizji miała również duże znaczenie dla wydarzeń w marcu 1968 r. W czasie całych zajść środki masowego przekazu podawały bardzo lakoniczne informacje. Dopiero od 11 marca w prasie pojawiły się szersze artykuły. Były to jednak często rozprawy ideologiczne, słabo informujące o genezie i przebiegu wydarzeń. Społeczeństwo było zdezorientowane. Dopiero 19 marca 1968 r. przeprowadzono transmitowane przez radio i telewizję spotkanie aktywu partyjnego stolicy, w czasie którego W. Gomułka wygłosił dłuższe przemówienie, szerzej informując o genezie i przebiegu wydarzeń. Genezy tej dopatrywał się on w działaniu opozycji rewizjonistyczno-syjonistycznej. „W wydarzeniach, jakie miały miejsce- mówił on- aktywny udział wzięła część młodzieży akademickiej pochodzenia lub narodowości żydowskiej. Rodzice tych ludzi zajmują mniej lub bardziej odpowiedzialne, a także wysokie stanowiska w naszym państwie”.
Gomułka twierdził, iż w Polsce z pewnością są żydowscy nacjonaliści, wyznawcy ideologii syjonistycznej. Wprawdzie uspokajał opinię publiczną, że syjonizm nie stanowi niebezpieczeństwa dla socjalizmu w Polsce, ale jednocześnie mówił: „Nie oznac za to jednak, że w Polsce nie ma w ogóle problemu, który nazywałby się samookreśleniem się części Żydów- obywatelów naszego państwa”.
3) Skutki wydarzeń marcowych
Również w marcu 1968 r. rozruch studenckie miały miejsce w Niemczech czy we Francji. Wbrew rozsiewanym plotkom w czasie zajść nikogo nie zabito. Represje miały ograniczony charakter. Rząd usiłował zachować charakter liberalny. A. Michnik relegowany z UW uzyskał prawo ukończenia studiów na UAM w Poznaniu. Podobnie było w wielu innych przypadkach. Mimo to rząd atakowano za brak zrozumienia młodzieży, rzekomy terror, zastosowanie brutalnych metod działania, ignorowanie potrzeb kultury, hamowanie jej rozwoju itp. Organizatorów zamieszek i prowokacji usiłowano przedstawić jako liberałów broniących wolności i kultury.
Przez wydarzenia marcowe 1968 r. dały się zauważyć daleko idące następstwa. W poszczególnych zakładach pracy organizowano wiece potępiające rozruchy. Nie zawsze umiano odróżnić organizatorów zajść od ogółu studentów, a nawet inteligencji w całości. Wiece umocniły wśród robotników tendencje antyinteligenckie. W rezolucjach nadsyłanych do wyższych uczelni zgłaszano różne postulaty wzywające do wzmocnienia „trzonu klasowego” uczelni ograniczenia panującej tam rzekomo samowoli. Bezpośrednim skutkiem tych rezolucji było usunięcie wielu „liberałów” i „syjonistów” z uczelni. Pozbawiono ostatecznie katedr Z. Baumana i L. Kołakowskiego, A. Schaffa, S. Żółkiewskiego zwolniono z funkcji sekretarza Wydziału I PAN. W wielu innych ośrodkach wzorowano się na stolicy. Duże zmiany kadrowe przeprowadzono w Uniwersytecie Łódzkim. Dalszym skutkiem „robotniczego nacisku” na uczelnie była zmiana ustawy o szkolnictwie wyższym ograniczająca samorządność uczelni. Wielu adiunktów awansowano na docentów bez przewodu habilitacyjnego. Reformy te miały niekorzystny charakter i odbiły się negatywnie na sytuacji w szkolnictwie wyższym w Polsce.
Stanowisko W. Gomułki w sprawie genezy wydarzeń marcowych kwestionowane było przez niektórych członków kierownictwa i spowodowało przesilenie polityczne. Przemówienie to godziło bezpośrednio w E. Ochaba, którego córka należała do współorganizatorów wystąpień. 8 kwietnia 1968 r. podał się on do dymisji. Ocenę W. Gomułki kwestionował też A. Rapacki. Zebranie partyjne w MSZ w marcu przekształciło się w dwudniowe zebranie rozrachunkowe. Krytykowano ludzi pochodzenia żydowskiego. Do tego czasu dominowali oni w tym resorcie. „Oskarżano się wzajemnie- pisze J. Winiewicz - Krytykowano polityką kadrową ministerstwa, bardziej z piołunem zaprawioną goryczą niż w zgodzie ze słusznymi racjami. Zarzuty najzupełniej uzasadnione mieszały się z powtarzaniem trudnych do przyjęcia pomówień”. Atakowano bliskich współpracowników A. Rapackiego, który w tej sytuacji podał się również do dymisji. Dymisja jednak nie została przyjęta. Przez pół roku był on na urlopie. W ministerstwie przeprowadzono czystkę personalną.
Zebrania o podobnym charakterze miały miejsce w wielu resortach i instytucjach centralnych. W zakładzie Historii Partii przy KC PZPR zebranie trwało tydzień. Dyskutowano nad sprawą przewartościowania ocen ruchu robotniczego i najnowszej historii państwa. POP w Zjednoczeniu Zespołów Realizatorów Filmowych dyskutowała także przez tydzień nad sytuacją w kinematografii polskiej. W dyskusjach brało udział sporo osób. Miały one często bardzo burzliwy charakter. Pojawiały się w nich tendencje nacjonalistyczne i demagogiczne.
Również w Sejmie miały miejsce burzliwe rozmowy. 11 kwietnia przeprowadzono w nim nadzwyczajną sesję . W obronie studentów i pisarzy wystąpiło Koło Poselskie „Znak”. Wystąpienie to spotkało się z ostrą krytyką Gomułki i innych mówców. W tej sytuacji J. Zawieyski złożył rezygnację z członkostwa w Radzie Państwa. Stanowisko przewodniczącego Rady Państwa powierzono M. Spychalskiemu; na miejsce J. Zawieyskiego wybrano W. Jarosińskiego. Stanowisko ministra obrony narodowej powierzono gen. dyw. Wojciechowi Jaruzelskiemu. W dniach 8-9 lipca obradowało XII plenum KC. Podjęto próbę pohamowania demagogii i nacjonalizmu. E. Ochaba odwołano z BP. W KC usunięto A. Schaffa i S. Żółkiewskiego. Nie podjęto natomiast stanowiska w sprawie A. Rapackiego. Do BPP powołano Bolesława Jaszczuka. W sekretariacie KC miejsce W. Wichy zajął M. Moczar, który awansował też na zastępcę członka BP. Uchwałą sejmu z 15 lipca miejsce J. Albrechta w Ministerstwie Finansów przejął Stanisław Majewski. M. Moczara w MSW Kazimierz Świtała. Jerzego Sztachelskiego w Ministerstwie zdrowia Jan Kostrzewski. Zmiany personalne sięgały w dół do stanowisk sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR. Na opuszczone stanowiska awansowali głównie rzecznicy tendencji narodowych. Według J. K. Hoenscha, degradacje te objęły ponad 700 osób. Część degradowanych osób opuściła Polskę, wzmacniając szeregi antysocjalistycznej emigracji politycznej. Na zachodzie podjęto ostrą kampanię propagandową przeciw Polsce, oskarżając je generalnie o antysemityzm. Podjęto też akcję bojkotu. Oskarżenia te w publikacjach zachodnich podtrzymywane są do dziś. Tymczasem sprawa jest bardzo skomplikowana. Konflikt narastał od wielu lat. Na jego eskalację w 1967/68 r. złożyło się wiele przyczyn.
W 1968 r. upływała 50. Rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości i 50. Rocznica powstania KPP. W początku roku planowano organizować tylko obchody powstania KPP. Na fali wydarzeń marcowych w czasopismach pojawiło się jednak wiele publikacji dotyczących odbudowy państwa narodowego. Zapowiedziano zwołanie specjalnej sesji naukowej poświęconej tej rocznicy. Do akcji obchodu przyłączyły się władze państwowe. Tendencje zmierzające do przewartościowania ocen historii najnowszej wychodziły z Instytutu Historii PAN, Wojskowego Instytutu Historycznego i uniwersytetów. Wielką rolę spełniały nowe kadry w MON. Hamująca rola Zakładu Historii Partii KC PZPR w tym zakresie została wyraźnie osłabiona.
Wydarzenia w Czechosłowacji odbiły się również głośnym echem w życiu politycznym naszego kraju. Polskie oddziały wzięły udział w akcji interwencyjnej wojsk Układu Warszawskiego w tym kraju 21 sierpnia 1968 r. Akcja ta stanowiła przedmiot żywiołowych dyskusji. Dominowały jednak problemy związane z kolejnym V Zjazdem PZPR. Zjazd przeprowadzono w listopadzie 1968 r. Generalnie biorąc zjazd aprobował stanowisko W. Gomułki tak w sprawie stosunku do Izraela, wydarzeń marcowych, jak i udziału w interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. W referacie sprawozdawczym silnie akcentowano 50 rocznicę odbudowy państwa polskiego. Przyjęto nowe oceny II Rzeczypospolitej. Pozytywnie oceniono też rozwój ekonomiczny i polityczny PRL. Dokonano dalszych zmian personalnych w kierownictwie partii. Liczyła ona w tym czasie ponad 2 mln członków zrzeszonych w 70 tysiącach POP. W okresie od IV Zjazdu w 1964 r. przyjęto 717 tys. nowych członków. W skład BP PZPR powołano: J. Cyrankiewicza, E. Gierka, B. Jaszczuka, S Jędrychowskiego, Z. Kliszkę, Stanisława Kociołka, Władysława Kruczka, I. Logę-Sowińskiego, M. Spychalskiego, R. Strzeleckiego, J. Tejchmę. Na zastępców członka BP powołano: Mieczysława Jagielskiego, P. Jaroszewicza, M. Moczara i Jana Szydlaka. Do BP po raz pierwszy powołano S. Kociołka, W. Kruczka i J. Tejchmę. Do sekretariatu KC powołano: W. Gomułkę, B. Jaszczuka, Z. Kliszkę, M. Moczarra, S. Oszlowskiego, A. Starewicza, R. Strzeleckiego, J. Szydlaka i J. Tejchmę. Nowymi sekretarzami KC zostali więc : S. Olszowski i J. Szydlak. W konsekwencjki dokonano też zmian w rządzie. 22 grudnia 1968 r. odwołano: Z. Nowaka i F. Waniołkę ze stanowiska wicepremiera, S. Jędrychoskiego z Komisji Planowania, Witolda Trąpczyńskiego z handlu zagranicznego, A. Rapackiego z MSZ, E. Szyra z Komitetu Nauki i Techniki, A. Burskiego z Komitetu Pracy i Płac. Przewodniczącym Komisji Planowania został Józef Kulesza, MSZ objął S. Jędrychowski, Komitet Nauki i Techniki prof. Dr Jan Kaczmarek, Komitet Pracy i Płac Michał Krukowski. Zmiany te nie wzmocniły pozycji tzw. partyzantów. W kierownictwie umocniła się grupa aktywu wywodzącego się z ZMP i w dużym stopniu powiązana z E. Gierkiem. W rządzie zmiany wzmocniły grupę nie powiązanych frakcyjnie fachowców.
http://sciaga.pl/tekst/3897-4-geneza_przebieg_i_skutki_wydarzen_marcowych_1968_r
Wydarzenia marcowe 1968 roku w Polsce
Spośród wszystkich kryzysów społeczno – politycznych okresu PRL, żaden nie jest tak wielowątkowy, jak wydarzenia marcowe w 1968. Złożyło się wówczas kilka niezbyt jasno powiązanych ze sobą procesów – wydarzenia związane bezpośrednio z protestem studenckim, nieudolnie maskowana hasłami o „walce z syjonizmem” antysemicka kampania w środkach masowego przekazu i wreszcie, tocząca się w tle tego wszystkiego walka frakcyjna w kierownictwie PZPR.
Bezpośrednim preludium „wydarzeń marcowych” była tzw. sprawa „Dziadów” Adama Mickiewicza, wystawionych w warszawskim Teatrze Narodowym przez Kazimierza Dejmka. Odczytywane jako zawierające aluzje do aktualnej rzeczywistości przedstawienie zostało pod pretekstem wywoływania „antyradzieckich ekscesów” zdjęte przez władze z afisza. Ostatni spektakl odbył się 30 I 1968 r.
Składające się ze studentów i młodych pracowników naukowych środowisko opozycyjne skupione wokół Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego – zwane przez władze „komandosami” – postanowiło wykorzystać ostatni spektakl „Dziadów”, aby zaprotestować przeciwko praktykom cenzorskim i całokształtowi polityki kulturalnej władz PRL. 30 I 1968 r. późnym wieczorem pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu odbyła się manifestacja, po której kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych przez milicję. Sprzeciw wobec polityki kulturalnej władz PRL – a zwłaszcza wobec zdjęcia „Dziadów” wyrazili też pisarze zebrani 29 II 1968 r. na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich.
Wiec na UW
Właściwym jednak początkiem „wydarzeń marcowych” był wiec studencki na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego w dniu 8 III 1968 r. Studenci zebrali się, aby zaprotestować przeciwko bezprawnemu wyrzuceniu z uczelni dwóch kolegów: Adama Michnika i Henryka Szlajfera. W trakcie tego wiecu na teren uczelni przybyli cywile (określani później mianem „aktywu robotniczego”), a później ubrani w hełmy i wyposażeni w pałki milicjanci. Uczestnicy zgromadzenia zostali brutalnie zaatakowani, wiele osób zostało poturbowanych i pobitych.
Fala protestów
W ciągu następnych kilku tygodni do podobnych wydarzeń doszło w wielu miastach akademickich. Występujący pod wolnościowymi hasłami ruch studencki objął dziesiątki tysięcy młodych ludzi we wszystkich praktycznie cywilnych szkołach wyższych w całej Polsce. Do ulicznych manifestacji dochodziło nawet w tych miastach, gdzie nie było wyższych uczelni – np. w Legnicy, w Radomiu czy w Tarnowie. Było niemal regułą, że całkowicie pokojowe wiece i manifestacje studenckie były rozbijane przez uzbrojonych w pałki milicjantów i funkcjonariuszy ORMO. Kulminacyjnym punktem tych wydarzeń były strajki okupacyjne, jakie w dniach 21 – 23 marca odbyły się na dwóch największych uczelniach stolicy: Uniwersytecie i Politechnice Warszawskiej. Drugi z tych strajków miał szczególnie napięty przebieg rozwścieczone antyustrojowym – jak go oceniano – protestem władze były skłonne złamać go siłą za jakąkolwiek niemal cenę.
Testament ruchu studenckiego
Ostatni z wieców studenckich odbył się 28 III na Uniwersytecie Warszawskim. Uchwalona na nim Deklaracja Ruchu Studenckiego była najbardziej intelektualnie znaczącym plonem „wydarzeń marcowych”. Przyjęty przez zgromadzonych dokument daleko wykraczał poza wąsko rozumianą problematykę spraw studenckich. Jego autorzy apelowali o stworzenie nowej organizacji młodzieżowej, o stworzenie niezależnych od Partii związków zawodowych, żądali zniesienia cenzury, domagali się oparcia gospodarki na zasadzie samorządności i samodzielnego rozliczania się poszczególnych przedsiębiorstw, domagali się pełnej niezawisłości sądownictwa i wreszcie, proponowali powołanie specjalnego Trybunału Konstytucyjnego. Deklaracja ta stała się ideowym testamentem ruchu studenckiego, do którego świadomie lub nieświadomie nawiązywały później kolejne generacje studentów.
Won ze studiów! Tablica pamiątkowa upamiętniająca wiec studentów Uniwersytetu Warszawskiego domagających się wolności słowa
Reakcją władz na wiec z 28 marca i uchwaloną na nim deklarację była fala represji i aresztowań.
Aresztowano m.in. członków Studenckiego Komitetu Delegatów Wydziałowych. Rektor UW Stanisław Turski osobiście skreślił z listy studentów 34 osoby, a 11 dalszych zawiesił w prawach studenta. Na indywidualnych represjach się nie skończyło: 30 marca decyzją władz UW rozwiązano wydziały Ekonomii, Filozofii, kierunek psychologii na Wydziale Pedagogicznym i cały III rok na Wydziale Matematyczno – Fizycznym. W ten sposób 1616 osób przestało być studentami UW, przy czym wielu z nich w krótkim czasie zostało wcielonych do wojska.
Czystka
11. marca – a więc w początkowej fazie studenckich protestów – w wydarzeniach marcowych pojawił się nowy wątek: w tym dniu w prasie i wypowiedziach niektórych działaczy partyjnych pojawiły się akcenty antysemickie. Celem rozpoczętego wówczas ataku byli głównie ci ludzie pochodzenia żydowskiego (a zwłaszcza działacze PZPR) których dzieci były wówczas na studiach. Wprawdzie dzieci te nie musiały uczestniczyć w studenckich wystąpieniach, ale wystąpienia te były dobrym pretekstem do zastosowania odpowiedzialności zbiorowej w myśl zasady, że rodzice odpowiadają za to, co robią ich dzieci. Efektem tego była trwająca przez kilka następnych miesięcy czystka we wszelkich urzędach, instytucjach i przedsiębiorstwach podległych nomenklaturze PZPR. Choć liczba osób które straciły wówczas pracę względnie zostało wyrzuconych z PZPR jest trudna do szczegółowego ustalenia, pewne jest, że była to liczba bardzo duża. W samej tylko Warszawie, jak na konferencji partyjnej w październiku 1968 r. poinformował I Sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR Józef Kępa, w okresie od marca do września 1968 r. dokonano 800 zmian na stanowiskach kierowniczych w zakładach pracy, instytucjach i przedsiębiorstwach pozostających w nomenklaturze komitetów dzielnicowych i Komitetu Warszawskiego, podczas gdy w okresie trzech lat poprzednich zmian takich było łącznie 600.
„Syjoniści do Syjonu!”
Czystce w aparacie partyjnym i podległym nomenklaturze PZPR instytucjom towarzyszyła bezprecedensowa w dziejach PRL nagonka antyinteligencka i kampania antysemicka (w sposób niezbyt zręczny maskowana hasłami walki z „syjonizmem”) w środkach masowego przekazu. Ściśle związana z nią była fala masówek organizowanych w wielkich zakładach przemysłowych przemysłowych godzinach pracy i oficjalnych wieców, które w drugiej połowie marca odbyły się we wszystkich miastach wojewódzkich.
W ich trakcie potępiano „wichrzycieli”, a z czasem także uchwalano rezolucje popierające Gomułkę i kierownictwo PZPR. Nie brakowało akcentów antyinteligenckich i antysemickich. Wznoszone na transparentach hasła „Literaci do piór, studenci do nauki” „Syjoniści do Dajana” czy „Oczyścić partię z syjonistów” są jednym z najbardziej zapamiętanych elementów „wydarzeń marcowych”. Jednocześnie z kampanią antyinteligencką i antysemicką prasa szczegółowo informowała o „wrogiej działalności” i „rzeczywistych celach” organizatorów i inspiratorów studenckich wystąpień. Za młodymi „wichrzycielami” – jak zwała studentów prasa – ukrywać się mieli „starzy bankruci polityczni” w rodzaju Stefana Staszewskiego i Romana Zambrowskiego (byli to ludzie sprawujący ważne funkcje państwowe w okresie stalinowskim) i „nieodpowiedzialni” nauczyciele akademiccy – Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman, Włodzimierz Brus, Maria Hirszowicz, Leszek Kołakowski, Stefan Morawski, Jadwiga Zakrzewska i inni.
Interpelacja „Znaku”
Choć antysemicka propaganda i propagandowe kłamstwa, a zwłaszcza bicie młodzieży przez MO, nie spotkały się – co zrozumiałe – z powszechną akceptacją i poparciem, to osób z kręgów szeroko pojętej władzy, które odważyłyby się przeciwko tym zjawiskom zaprotestować było niewiele. Najgłośniejszym z tych protestów były skierowana 11 marca przez pięciu posłów poselskiego koła „Znak” (Konstantego Łubieńskiego, Tadeusza Mazowieckiego, Stanisława Stommę, Janusza Zabłockiego i Jerzego Zawiejskiego) interpelacja w sprawie interwencji MO i ORMO na Uniwersytecie Warszawskim podczas wiecu w dniu 8 III 1968 r. Na interpelację tą odpowiedziano w Sejmie w miesiąc później, nie szczędząc jej autorom inwektyw i szyderstw. Wyrazem sprzeciwu wobec polityki władz były też dymisje złożone przez niektórych działaczy państwowych i partyjnych. Z zajmowanych stanowisk ustąpili m.in. Edward Ochab, Adam Rapacki i Jerzy Albrecht.
Walka w PZPR
Najbardziej tajemniczym do dziś elementem wydarzeń marcowych była niejawna walka polityczna w kierownictwie PZPR. Głównymi jej uczestnikami byli skupieni wokół ówczesnego Ministra Spraw Wewnętrznych Mieczysława Moczara działacze partyjni zwani – ze względu na wojenną przeszłość nieformalnego przywódcy całej grupy – „partyzantami”. Gen. Moczar i jego współpracownicy – z których najważniejszą rolę odgrywał gen. Grzegorz Korczyński („zasłużony” później w czasie wydarzeń na wybrzeżu w Grudniu 1970 r.) dążyli do wprowadzenia w Polsce ustroju znacznie bardziej totalitarnego, niż ten, który istniał w czasie rządów Gomułki, a jednocześnie byli zwolennikami pewnej (bardzo względnej, rzecz jasna) niezależności od ZSRR. Na swoistą ideologię „grupy partyzantów” składały się kierujący się w stronę szowinizmu nacjonalizm, antysemityzm, autorytaryzm, antyinteligenckość, a wreszcie, pewien kult dynamizmu i siły. Choć grupa Moczara istniała już kilka lat wcześniej, to „wydarzenia marcowe” wyraźnie zaktywizowały jej działalność. Według wszelkiego prawdopodobieństwa Moczar i jego ludzie potraktowali wydarzenia marcowe jako okazję do pozbycia się swoich politycznych przeciwników w PZPR i zajęcia ich miejsca. Udało im się to jednak tylko częściowo.
Procesy uczestników wydarzeń
Pokłosiem „wydarzeń marcowych” były rozpoczęte jesienią 1968 r. i trwające przez kilka następnych miesięcy procesy „komandosów”. W ich trakcie zapadły wysokie wyroki – Jacek Kuroń i Karol Modzelewski otrzymali po 3,5 roku więzienia, Adam Michnik 3 lata, Józef Dajczgwand, i Jan Lityński po 2,5 roku, zaś Seweryn Blumsztajn, Henryk Szlajfer, Barbara Toruńczyk i Antoni Zambrowski po 2 lata. Byli oni na ogół sądzeni z art. 22 Małego Kodeksu Karnego za
„rozpowszechnianie fałszywych wiadomości, mogących wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego bądź obniżyć powagę jego naczelnych organów. Ostatni z wymienionych, Antoni Zambrowski odpowiadał z wciąż (zkosmetycznymi tylko zmianami) istniejącego przepisu o „znieważeniu narodu lub państwa polskiego”. Powodem tego było wygłoszone przez niego zdanie: „Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi” – będące (czym sąd się specjalnie nie przejął) cytatem z „Pieśni o spustoszeniu Podola przez Tatarów” Jana Kochanowskiego.
Inne skutki „wydarzeń marcowych”
Innym skutkiem „wydarzeń marcowych” była bezprecedensowa we wcześniejszych dziejach PRL (poza wyjazdami Żydów po „pogromie kieleckim”) fala emigracji do krajów zachodnich. Ocenia się, że z Polski wyemigrowało wówczas 15 do 20 tys. osób. Byli wśród nich tacy ludzie, jak Leszek Kołakowski, Seweryn Blumsztajn i Zygmunt Bauman. Wreszcie, marzec 1968 r. okazał się ważnym momentem w dziejach kształtowania się środowisk opozycyjnych i niezależnych w PRL. Jak łatwo zauważyć, wielu uczestników „wydarzeń marcowych” – takich, jak Jacek Kuroń, Karol Modzelewski,
Adam Michnik czy Jan Lityński – stało się później znanymi uczestnikami zorganizowanej pozycji politycznej w PRL (a zwłaszcza KOR-u i „Solidarności”), wielu z nich także (jak choćby wszyscy tu wymienieni) odegrało – i nadal odgrywa – mniej lub bardziej ważną rolę w życiu politycznym III RP.
https://dzismis.com/2014/03/08/wydarzenia-marcowe-1968-roku-w-polsce/
Jak nie "żydokomuna", to "piąta kolumna", czyli o losie Żydów w Polsce Ludowej
2011-02-09 (PAP) - Rozmiar
antysemickiej czystki w latach 1967-1968 jest jeszcze nie zbadany - mówi
w rozmowie z PAP dr Piotr Osęka z ISP PAN. Jego zdaniem, czystka ta
zdobyła sympatię części polskiego społeczeństwa dla PZPR, która zaczęła
być postrzegana jako polska, narodowa, działająca w interesie Polaków.
PAP: Jak wyglądała sytuacja ludności pochodzenia żydowskiego powracającej do Polski po II wojnie światowej?
Dr Piotr Osęka: Z liczącej ok. 3 mln osób społeczności żydowskiej Holocaust przeżyło ponad 100 tys. ludzi. Większość z nich przetrwała wojnę w Związku Radzieckim, dokąd trafiła uciekając przed hitlerowcami. Część wyszła z ziemianek, piwnic, zza szaf, w których ukrywała się na ziemiach polskich przez okres okupacji. Kiedy po 1944 r. ludzie ci zaczęli wracać do swoich domów, sklepów warsztatów, to okazało się, że te, które przetrwały pożogę wojenną, były najczęściej już zajęte przez Polaków. Powracający Żydzi byli dla nich problemem. Miało to swój wymiar psychologiczny i socjologiczny. Nowi mieszkańcy, czy „właściciele”, nie tylko, że nie cieszą się z powrotu ocalałych, ale odczuwają rozgoryczenie, mają poczucie niesprawiedliwości, którą zsyła im los. Może pytają sami siebie: „Dlaczego akurat mnie spotkało to nieszczęście, że „moi Żydzi” przeżyli, gdy wszystkich innych nie? Dlaczego przydarzyło się to akurat mnie, a nie mojemu sąsiadowi? Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje”. Myślę, że taką sytuację celnie opisał Jan Tomasz Gross w książce „Strach”.
PAP: Ale na myśleniu się nie kończyło, często szły za tym czyny.
P.O.: Stąd pojawia się problem przemocy wobec Żydów lub Polaków pochodzenia żydowskiego. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że słowo „Żyd” jest tylko skrótem myślowym stosowanym wobec tej grupy ludzi. Ich prawdziwej tożsamości narodowej możemy się jedynie domyślać. Oni byli Żydami w myśl ustaw norymberskich, byli Żydami, bo zostali jako Żydzi skazami na śmierć przez nazistowską machinę zagłady. W wielu wypadkach zostali w tę „żydowskość” wepchnięci, bo przed wojną byli Polakami pochodzenia żydowskiego. Zmuszeni do ucieczki przed Zagładą stali się Żydami niejako na powrót.
PAP: Ale wróćmy do sprawy przemocy wobec ocalałych z Zagłady.
P.O.: Mówiąc o relacjach Polaków do powracających Żydów trzeba pamiętać o bardzo skomplikowanej sytuacji po wojnie. Nie można zapominać o rozprężeniu i chaosie jaki panuje. Społeczeństwo znajduje się w stanie atrofii. Naród polski jest niezwykle pokaleczony przez wojnę, poddawany ciągłej migracji. Normy społeczne, które obowiązywały przed 1939 r. zostały zawieszone, wojna zdemoralizowała społeczeństwo. Panuje powszechny bandytyzm, którego doświadczają wszyscy – Żydzi i etniczni Polacy. Żydzi stają się niejako naturalnymi ofiarami, postrzegani są jako słabi, a zarazem – i tu do głosu dochodzi przedwojenny stereotyp utrwalany przez obóz narodowy - bogaci. Choć prawda jest zupełnie inna, oni po wojnie już nie mają nic.
PAP: Do tego dochodzi jeszcze stereotyp żydokomuny.
P.O.: Tak, to jest kolejnym elementem tej skomplikowanej układanki. Panuje powszechne przekonanie, że Żydzi skłaniają się ku komunizmowi. To jest oczywiście piramidalnym nieporozumieniem, bo np. religijni Żydzi z samej istoty wiary nie mogli wiązać się z komunizmem. Religia i komunizm wykluczały się nawzajem. Ale stereotyp kazał postrzegać Żydów, jako tych którzy rozpleniają komunistyczną zarazę.
PAP: Były jednak zachowania ludności żydowskiej, które umacniały ten stereotyp.
P.O.: Głównie dla Żydów ocalałych w Związku Radzieckim Armia Czerwona była prawdziwą wyzwolicielką. To ona ocaliła ich od Zagłady. Polacy w większości postrzegali armię sowiecką jako okupacyjną. Ponadto wielu polskich Żydów miało nadzieję, że nowa władza będzie miała charakter demokratyczny, że będzie budowała państwo bez uprzedzeń i nierówności na tle narodowościowym. Pamiętali, że przed wojną byli dyskryminowani, że mieli znacznie mniejsze szanse na zatrudnienie w administracji państwowej, na karierę w armii czy na studiach. Wspomnienia z lat 30. połączone z doświadczeniami z czasów wojny kazały im lokować swoje nadzieje w Polsce Ludowej. Stąd też ocaleni Żydzi garnęli się chętnie do pracy w różnych instytucjach nowego państwa i byli do niej przyjmowani.
PAP: W jaki sposób ówczesne władze starały się zagospodarować politycznie społeczność żydowską?
P.O.: Władze nie miały określonej strategii postępowania wobec tej grupy. Warto zwrócić uwagę, że w samej partii trwała dosyć intensywna kampania zmieniania nazwisk, dotyczyło to zwłaszcza osób pełniących wysokie stanowiska w Polskiej Partii Robotniczej, urzędach państwowych, szczególnie Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Nowa władza argumentowała, że bardzo by zaszkodziło jej wzmacnianie stereotypu mówiącego, że komunizm jest efektem żydowskiej konspiracji. Dlatego stara się zamaskować udział Polaków żydowskiego pochodzenia w swoich strukturach.
PAP: Jak sami komuniści żydowskiego pochodzenia rozumieli nakaz zmiany nazwisk. Czy miało to charakter koniunkturalny czy było – jak np. przed wojną – wyrazem inkulturacji?
P.O.: Żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie trzeba by stworzyć sztuczny wzorzec zachowania, który obejmowałby wszystkie pojedyncze przypadki. Myślę, że generalizując można powiedzieć, iż dla polskich Żydów pełniących funkcje w aparacie – bo o tych ludziach mówimy - zmiana nazwiska była odpowiedzią na żądanie partii. Jeżeli organizacja tego wymagała, to oni mieli się do tego zastosować. Decyzje w sprawie nazwisk wywoływały zdziwienie i szyderstwa, ale nie opór. Zofia Gomułkowa, sama pochodzenia żydowskiego, była złośliwie nazywana Janem Chrzcicielem. To bowiem ona w strukturach warszawskich PPR decydowała o brzmieniu nowych nazwisk działaczy o żydowskich korzeniach.
PAP: Czy decyzje o zmianie nazwisk miały charakter pisemny czy były wydawane tylko ustnie?
P.O.: Starano się nie zostawić kompromitujących śladów na piśmie. Rzadko formułowano polecenia wprost, chociaż np. Władysław Gomułka napisał do Stalina donos na Bieruta. Oskarżał go, że dopuszcza do nadreprezentacji żydowskich dygnitarzy, a to stwarza złe wrażenie i podkopuje autorytet władzy w społeczeństwie.
PAP: Jaką rolę odegrał Stalin w polskiej wewnątrzpartyjnej „polityce narodowościowej”?
P.O.: Polityka Stalina wobec Żydów miała także różne oblicza. To on nadzorował tworzenie struktur aparatu bezpieczeństwa obsadzanego w dużej mierze przez polskich Żydów, a zarazem był szalonym antysemitą. Wierzył, że wpierw Żydzi spiskowali przeciw niemu, a następnie przeciw komunizmowi. Pod koniec lat 40. rozpoczęła się walka z kosmopolityzmem, która tak naprawdę była wymierzona w komunistów pochodzenia żydowskiego. Mimo że w Polsce, w okresie stalinowskim nie doszło do szeroko zakrojonej akcji antysemickiej w aparacie władzy, to jednak w 1953 r. nastąpiło załamanie polityki kadrowej i cześć osób pochodzenia żydowskiego została usunięta ze stanowisk, rozpoczęła się czystka w wojsku. Ta ostatnia miała bardzo ograniczony zasięg i oczywiście nikt nigdzie nie przyznawał, że powodem zwolnień oficerów jest ich przynależność narodowa. To były sygnały antyżydowskie. Nie przyjęły jednak takich rozmiarów jak w Czechosłowacji, gdzie szef partii Rudolf Slansky został skazany na karę śmierci pod zarzutem udziału w żydowskim spisku. Co prawda oskarżenie i uzasadnienie wyroku brzmiało inaczej, ale de facto taka była treść zarzutów wobec niego.
PAP: Czy istniał konflikt w polskiej partii?
P.O.: Konflikt dojrzewał już w pierwszych latach powojennych i dzielił on obóz, który przejmował rządy, na dwie frakcje: narodową i moskiewską. Nową władzę tworzyli głównie komuniści, którzy wojnę spędzili w Rosji. Oni cieszyli się większym zaufaniem Stalina. Był spokojniejszy, że nie są agentami i będą realizować jego polecenia. W tym gronie komuniści pochodzenia żydowskiego stanowili znaczący procent. Ale nie było ich aż tylu w grupie, która przeżyła wojnę w Polsce. Ta dysproporcja etniczna nasiliła konflikt w obrębie nowej władzy.
PAP: Jak on wyglądał?
P.O.: Komuniści działający podczas okupacji w kraju poczuli się pokrzywdzeni. Z ich punktu widzenia ważniejsi byli ci, którzy spędzili wojnę siedząc spokojnie w Moskwie i nie nastawiali karku w bezpośredniej walce. Do tego „krajowych” bolało, że w grupie moskiewskiej jest tak wielu Żydów. To prowadziło do konfliktów, które miały również charakter antysemicki. Przykładem może być aparat bezpieczeństwa. Duża część funkcjonariuszy niższego szczebla rekrutowała się ze środowisk wiejskich, gdzie zakorzeniony był tradycyjny antysemityzm. A tymczasem około jedna trzecia kierownictwa aparatu bezpieczeństwa składała się z komunistów pochodzenia żydowskiego.
PAP: Jednak wątek antysemicki pojawił się z największą mocą pod hasłem walki z syjonizmem.
P.O.: W roku 1956 dokonała się zmiana u steru władzy. System, choć trochę złagodniał, to jednak pozostał ten sam. Z aparatu bezpieczeństwa musiało odejść niemal całe kierownictwo. Zostało ono obciążone odpowiedzialnością za „wypaczenia”. Zastąpili ich towarzysze wywodzący się głównie z frakcji „okupacyjnej” z tow. Mieczysławem Moczarem na czele. Jego grupa zaczęła – mówiąc językiem przedwojennym – „odżydzanie” aparatu bezpieczeństwa. W latach 60. moczarowcy na cel wzięli ambasadę Izraela w Polsce. Śledzili związki pracowników ambasady z polskimi dygnitarzami, ludźmi kultury, dziennikarzami. Doszli do wniosku, że istnieje jakaś żydowska koteria we władzach i trzeba się z nią rozprawić. Pod koniec lat 60. Moczar – jak sądził – miał już dostatecznie mocny materiał dowodowy na istnienie żydowskiego spisku. Czekał na sposobność, by zaatakować część Komitetu Centralnego.
PAP: Jako pretekst posłużyły tzw. wydarzenia marcowe.
P.O.: Choć protesty studenckie, które ogarnęły całą Polskę nie były związane ze sprawą żydowską, to jednak - z punktu widzenia Moczara – wybuchły w odpowiednim momencie. W tym czasie trwała wojna między Izraelem, a państwami arabskimi. Miała ona charakter symboliczny. Była próbą sił między NATO z Układem Warszawskim. Izrael walczył sprzętem amerykańskim, a Arabowie sowieckim, ścierały się dwie doktryny wojenne. Syryjczycy i Egipcjanie korzystali z pomocy doradców rosyjskich, a Izraelczycy – amerykańskich. W tej sytuacji Izrael już na dobre został wpisany do obozu antysocjalistycznego. Tym samym sytuacja obywateli pochodzenia żydowskiego w państwach bloku socjalistycznego stała się niedobra. Podejrzewani byli o nielojalność wobec swojego kraju i dwulicowość. Podczas jednego z przemówień Gomułka użył sformułowania, że Żydzi są piątą kolumną. To rozwiązało bezpiece ręce. Stało się początkiem antysemickiej czystki. Rozpoczęła się ona w czerwcu 1967 r. i trwała- w niektórych miejscach - do jesieni 1968 r.
PAP: Czym była czystka?
P.O.: To było bardzo skomplikowane zjawisko społeczne. Z jednej strony była ona walką ze starymi działaczami, którzy uczestniczyli jeszcze w tworzeniu Komunistycznej Partii Polski i nie koniecznie musieli mieć żydowskie korzenie. Ofiarami czystki we władzach partii padli niejednokrotnie ludzie, którym tylko przypisywano pochodzenie żydowskie lub syjonistyczne sympatie. Nie mówiono wówczas o prożydowskich sympatiach. Zarzut syjonizmu były bardzo nieokreślony, ale wystarczyło, że ktoś powiedział w rozmowie prywatnej, że np. Izrael jest świetnie uzbrojony, to już jego wypowiedź traktowano, jako pochwałę izraelskiego blitzkriegu, co stanowiło pretekst do usunięcia go ze stanowiska.
Równolegle do czystki partyjnej rozpoczął się exodus Polskich Żydów. Był podyktowany strachem i niepewnością o przyszłość. Przyspieszały go represje służby bezpieczeństwa wymierzone w Żydów, którzy choć nie byli związani z partią czy władzą, to tworzyli lokalne elity – byli dyrektorami szpitali, przedsiębiorstw, dziennikarzami, redaktorami gazet. Wobec tych osób zaczęto stosować naciski, wzywano ich na przesłuchania, dzwoniły dziwne telefony, w których padały aluzje typu: „Macie taki piękny kraj, dlaczego tam nie wyjeżdżacie?”.
PAP: Kto skorzystał na antysyjonistycznej czystce?
P.O.: Jak już powiedziałem tzw. kampanię antysyjonistyczną wymyślił i w dużej mierze reżyserował Mieczysław Moczar, ale w największej mierze skorzystali z niej nie oficerowie służby bezpieczeństwa, bo oni mieli już dobre etaty, ale grupa społeczna określana niekiedy jako grupa ZMP. Tworzyli ją czterdziestolatkowie, którzy w 1956 r. byli zbyt młodzi, aby załapać się na dobre stanowiska podczas nowego rozdania władzy. „Zetempowcy” byli sfrustrowani. Mieli poczucie, iż nie mają szans na awans kadrowy. Wiedzieli, że stara gwardia zajęła stanowiska i będzie na nich trwać aż do śmierci. Szukali kogoś, kto jest za to odpowiedzialny, szukali psychologicznego usprawiedliwienie dla tego, że nie zrobili jeszcze kariery. Byli przekonani, iż stanęła im na drodze jakaś klika. W tej sytuacji bardzo chętnie przyjęli argumenty produkowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą Żydzi. To właśnie grupa ZMP była prawdziwą wykonawczynią czystki.
PAP: Jak przebiegała czystka?
P.O.: W całym kraju odbywały się zebrania, na których ktoś występował w roli oskarżyciela. Bardzo często wyglądało to tak, że spokojny dotąd szary człowiek, który nie zajmował żadnego prominentnego stanowiska, wstawał i zaczynał mówić, że np. dyrektor ma rodzinę w Izraelu, albo że szefowa organizacji partyjnej dostaje listy i paczki z Izraela. To nie była powszechna wiedza, materiały pochodziły z działań operacyjnych służby bezpieczeństwa i były specjalnie przygotowywane na wiece. W 1968 r. nastąpiła prywatyzacja narzędzi przemocy. Oskarżenie, że ktoś sprzyja Izraelowi było bardzo skuteczną bronią. Przy jej pomocy załatwiało się wiele spraw prywatnych. Często chodziło o stare porachunki, można było bezkarnie odegrać się na kimś. Jeżeli druga strona nie wykazała się odpowiednim refleksem, albo brutalnością, to była stracona.
Choć nie starano się wprost stawiać zarzutów, że ktoś jest Żydem, to jednak w stenogramach posiedzeń różnych gremiów partyjnych można znaleźć stwierdzenia, że np. jakaś towarzyszka ma syjonistyczne poglądy, że nie może temu zaprzeczyć, bo zdradza to kształt jej nosa. Znana jest opowieść, jak jeden z działaczy partyjnych został wezwany na przesłuchanie i oskarżony o sprzyjanie syjonizmowi. Broniąc się miał powiedzieć: „Ależ towarzysze, to nieprawda. Mój ojciec podczas wojny był volksdeutschem”. „A jeżeli tak – odpowiedział przesłuchujący – to bardzo przepraszamy”.
PAP: Ale nie każdy miał ojca volksdeutscha. W jaki sposób można było się obronić przed zarzutami o syjonizm?
P.O.: Wielu działaczy komunistycznych wysokiego szczebla pośpiesznie jechało do swoich miejsc urodzin, by z kancelarii parafialnych brać odpisy aktów chrztu. W ten sposób można było udowodnić, iż nie jest się Żydem, i że zarzuty syjonistyczne są nieprawdziwe.
PAP: Ile lukratywnych stanowisk przejęli „młodzi”, po tych którzy zostali usunięci lub opuścili kraj?
P.O.: Rozmiar czystki w latach 1967 – 68 jest jeszcze nie zbadany. W skali centralnej było to kilkaset stanowisk. Bliżej 500 niż 200, tylko tak można powiedzieć. Natomiast nie wiadomo ile to było w całym kraju? Myślę, że można mówić o tysiącach stanowisk. Jeżeli założymy, że w każdym małym miasteczku przynajmniej dwie lub trzy osoby straciły stanowiska i przemnożymy to, przez ilość takich ośrodków, to mamy potężna liczbę. Oczywiście nikt tego nie policzył, jest to trudne, gdyż bardzo często usuwano ze stanowisk pod zmyślonymi zarzutami. Nie ma jednolitego klucza, który pomógłby odczytać z partyjnych dokumentów te wszystkie przypadki. Faktem jest jednak masowy ruch kadrowy. Jedni odchodzą i wyjeżdżają z kraju inni zajmują ich miejsca, garną się do partii. Antysemicka czystka była czymś co zdobyło sympatie części polskiego społeczeństwa dla Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Partia zaczęła być postrzegana jako polska, narodowa, działająca w interesie Polaków. Tak wielu wstępujących w szeregi PZPR argumentuje swój akces.
PAP: Czyli „Złote żniwa 2”?
PO: Czasami tak to wyglądało. Np. przychodzili Polacy do swych żydowskich sąsiadów czy znajomych, którzy w wyniku czystki wyjeżdżali za granicę i mówili: „Zostaw ten dywan, i tak go nie zabierzesz z sobą, już ci się nie przyda”.
Rozmawiał Wojciech Kamiński (PAP)
http://dzieje.pl/aktualnosci/jak-nie-zydokomuna-piata-kolumna-czyli-o-losie-zydow-w-polsce-ludowej
wka/ ls/
Na zdjęciu: Wiec antysyjonistyczny w Hucie im.Lenina. 03.1968, Fot.PAP/A. Piotrowski
Dr Piotr Osęka: Z liczącej ok. 3 mln osób społeczności żydowskiej Holocaust przeżyło ponad 100 tys. ludzi. Większość z nich przetrwała wojnę w Związku Radzieckim, dokąd trafiła uciekając przed hitlerowcami. Część wyszła z ziemianek, piwnic, zza szaf, w których ukrywała się na ziemiach polskich przez okres okupacji. Kiedy po 1944 r. ludzie ci zaczęli wracać do swoich domów, sklepów warsztatów, to okazało się, że te, które przetrwały pożogę wojenną, były najczęściej już zajęte przez Polaków. Powracający Żydzi byli dla nich problemem. Miało to swój wymiar psychologiczny i socjologiczny. Nowi mieszkańcy, czy „właściciele”, nie tylko, że nie cieszą się z powrotu ocalałych, ale odczuwają rozgoryczenie, mają poczucie niesprawiedliwości, którą zsyła im los. Może pytają sami siebie: „Dlaczego akurat mnie spotkało to nieszczęście, że „moi Żydzi” przeżyli, gdy wszystkich innych nie? Dlaczego przydarzyło się to akurat mnie, a nie mojemu sąsiadowi? Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje”. Myślę, że taką sytuację celnie opisał Jan Tomasz Gross w książce „Strach”.
PAP: Ale na myśleniu się nie kończyło, często szły za tym czyny.
P.O.: Stąd pojawia się problem przemocy wobec Żydów lub Polaków pochodzenia żydowskiego. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że słowo „Żyd” jest tylko skrótem myślowym stosowanym wobec tej grupy ludzi. Ich prawdziwej tożsamości narodowej możemy się jedynie domyślać. Oni byli Żydami w myśl ustaw norymberskich, byli Żydami, bo zostali jako Żydzi skazami na śmierć przez nazistowską machinę zagłady. W wielu wypadkach zostali w tę „żydowskość” wepchnięci, bo przed wojną byli Polakami pochodzenia żydowskiego. Zmuszeni do ucieczki przed Zagładą stali się Żydami niejako na powrót.
PAP: Ale wróćmy do sprawy przemocy wobec ocalałych z Zagłady.
P.O.: Mówiąc o relacjach Polaków do powracających Żydów trzeba pamiętać o bardzo skomplikowanej sytuacji po wojnie. Nie można zapominać o rozprężeniu i chaosie jaki panuje. Społeczeństwo znajduje się w stanie atrofii. Naród polski jest niezwykle pokaleczony przez wojnę, poddawany ciągłej migracji. Normy społeczne, które obowiązywały przed 1939 r. zostały zawieszone, wojna zdemoralizowała społeczeństwo. Panuje powszechny bandytyzm, którego doświadczają wszyscy – Żydzi i etniczni Polacy. Żydzi stają się niejako naturalnymi ofiarami, postrzegani są jako słabi, a zarazem – i tu do głosu dochodzi przedwojenny stereotyp utrwalany przez obóz narodowy - bogaci. Choć prawda jest zupełnie inna, oni po wojnie już nie mają nic.
PAP: Do tego dochodzi jeszcze stereotyp żydokomuny.
P.O.: Tak, to jest kolejnym elementem tej skomplikowanej układanki. Panuje powszechne przekonanie, że Żydzi skłaniają się ku komunizmowi. To jest oczywiście piramidalnym nieporozumieniem, bo np. religijni Żydzi z samej istoty wiary nie mogli wiązać się z komunizmem. Religia i komunizm wykluczały się nawzajem. Ale stereotyp kazał postrzegać Żydów, jako tych którzy rozpleniają komunistyczną zarazę.
PAP: Były jednak zachowania ludności żydowskiej, które umacniały ten stereotyp.
P.O.: Głównie dla Żydów ocalałych w Związku Radzieckim Armia Czerwona była prawdziwą wyzwolicielką. To ona ocaliła ich od Zagłady. Polacy w większości postrzegali armię sowiecką jako okupacyjną. Ponadto wielu polskich Żydów miało nadzieję, że nowa władza będzie miała charakter demokratyczny, że będzie budowała państwo bez uprzedzeń i nierówności na tle narodowościowym. Pamiętali, że przed wojną byli dyskryminowani, że mieli znacznie mniejsze szanse na zatrudnienie w administracji państwowej, na karierę w armii czy na studiach. Wspomnienia z lat 30. połączone z doświadczeniami z czasów wojny kazały im lokować swoje nadzieje w Polsce Ludowej. Stąd też ocaleni Żydzi garnęli się chętnie do pracy w różnych instytucjach nowego państwa i byli do niej przyjmowani.
PAP: W jaki sposób ówczesne władze starały się zagospodarować politycznie społeczność żydowską?
P.O.: Władze nie miały określonej strategii postępowania wobec tej grupy. Warto zwrócić uwagę, że w samej partii trwała dosyć intensywna kampania zmieniania nazwisk, dotyczyło to zwłaszcza osób pełniących wysokie stanowiska w Polskiej Partii Robotniczej, urzędach państwowych, szczególnie Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Nowa władza argumentowała, że bardzo by zaszkodziło jej wzmacnianie stereotypu mówiącego, że komunizm jest efektem żydowskiej konspiracji. Dlatego stara się zamaskować udział Polaków żydowskiego pochodzenia w swoich strukturach.
PAP: Jak sami komuniści żydowskiego pochodzenia rozumieli nakaz zmiany nazwisk. Czy miało to charakter koniunkturalny czy było – jak np. przed wojną – wyrazem inkulturacji?
P.O.: Żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie trzeba by stworzyć sztuczny wzorzec zachowania, który obejmowałby wszystkie pojedyncze przypadki. Myślę, że generalizując można powiedzieć, iż dla polskich Żydów pełniących funkcje w aparacie – bo o tych ludziach mówimy - zmiana nazwiska była odpowiedzią na żądanie partii. Jeżeli organizacja tego wymagała, to oni mieli się do tego zastosować. Decyzje w sprawie nazwisk wywoływały zdziwienie i szyderstwa, ale nie opór. Zofia Gomułkowa, sama pochodzenia żydowskiego, była złośliwie nazywana Janem Chrzcicielem. To bowiem ona w strukturach warszawskich PPR decydowała o brzmieniu nowych nazwisk działaczy o żydowskich korzeniach.
PAP: Czy decyzje o zmianie nazwisk miały charakter pisemny czy były wydawane tylko ustnie?
P.O.: Starano się nie zostawić kompromitujących śladów na piśmie. Rzadko formułowano polecenia wprost, chociaż np. Władysław Gomułka napisał do Stalina donos na Bieruta. Oskarżał go, że dopuszcza do nadreprezentacji żydowskich dygnitarzy, a to stwarza złe wrażenie i podkopuje autorytet władzy w społeczeństwie.
PAP: Jaką rolę odegrał Stalin w polskiej wewnątrzpartyjnej „polityce narodowościowej”?
P.O.: Polityka Stalina wobec Żydów miała także różne oblicza. To on nadzorował tworzenie struktur aparatu bezpieczeństwa obsadzanego w dużej mierze przez polskich Żydów, a zarazem był szalonym antysemitą. Wierzył, że wpierw Żydzi spiskowali przeciw niemu, a następnie przeciw komunizmowi. Pod koniec lat 40. rozpoczęła się walka z kosmopolityzmem, która tak naprawdę była wymierzona w komunistów pochodzenia żydowskiego. Mimo że w Polsce, w okresie stalinowskim nie doszło do szeroko zakrojonej akcji antysemickiej w aparacie władzy, to jednak w 1953 r. nastąpiło załamanie polityki kadrowej i cześć osób pochodzenia żydowskiego została usunięta ze stanowisk, rozpoczęła się czystka w wojsku. Ta ostatnia miała bardzo ograniczony zasięg i oczywiście nikt nigdzie nie przyznawał, że powodem zwolnień oficerów jest ich przynależność narodowa. To były sygnały antyżydowskie. Nie przyjęły jednak takich rozmiarów jak w Czechosłowacji, gdzie szef partii Rudolf Slansky został skazany na karę śmierci pod zarzutem udziału w żydowskim spisku. Co prawda oskarżenie i uzasadnienie wyroku brzmiało inaczej, ale de facto taka była treść zarzutów wobec niego.
PAP: Czy istniał konflikt w polskiej partii?
P.O.: Konflikt dojrzewał już w pierwszych latach powojennych i dzielił on obóz, który przejmował rządy, na dwie frakcje: narodową i moskiewską. Nową władzę tworzyli głównie komuniści, którzy wojnę spędzili w Rosji. Oni cieszyli się większym zaufaniem Stalina. Był spokojniejszy, że nie są agentami i będą realizować jego polecenia. W tym gronie komuniści pochodzenia żydowskiego stanowili znaczący procent. Ale nie było ich aż tylu w grupie, która przeżyła wojnę w Polsce. Ta dysproporcja etniczna nasiliła konflikt w obrębie nowej władzy.
PAP: Jak on wyglądał?
P.O.: Komuniści działający podczas okupacji w kraju poczuli się pokrzywdzeni. Z ich punktu widzenia ważniejsi byli ci, którzy spędzili wojnę siedząc spokojnie w Moskwie i nie nastawiali karku w bezpośredniej walce. Do tego „krajowych” bolało, że w grupie moskiewskiej jest tak wielu Żydów. To prowadziło do konfliktów, które miały również charakter antysemicki. Przykładem może być aparat bezpieczeństwa. Duża część funkcjonariuszy niższego szczebla rekrutowała się ze środowisk wiejskich, gdzie zakorzeniony był tradycyjny antysemityzm. A tymczasem około jedna trzecia kierownictwa aparatu bezpieczeństwa składała się z komunistów pochodzenia żydowskiego.
PAP: Jednak wątek antysemicki pojawił się z największą mocą pod hasłem walki z syjonizmem.
P.O.: W roku 1956 dokonała się zmiana u steru władzy. System, choć trochę złagodniał, to jednak pozostał ten sam. Z aparatu bezpieczeństwa musiało odejść niemal całe kierownictwo. Zostało ono obciążone odpowiedzialnością za „wypaczenia”. Zastąpili ich towarzysze wywodzący się głównie z frakcji „okupacyjnej” z tow. Mieczysławem Moczarem na czele. Jego grupa zaczęła – mówiąc językiem przedwojennym – „odżydzanie” aparatu bezpieczeństwa. W latach 60. moczarowcy na cel wzięli ambasadę Izraela w Polsce. Śledzili związki pracowników ambasady z polskimi dygnitarzami, ludźmi kultury, dziennikarzami. Doszli do wniosku, że istnieje jakaś żydowska koteria we władzach i trzeba się z nią rozprawić. Pod koniec lat 60. Moczar – jak sądził – miał już dostatecznie mocny materiał dowodowy na istnienie żydowskiego spisku. Czekał na sposobność, by zaatakować część Komitetu Centralnego.
PAP: Jako pretekst posłużyły tzw. wydarzenia marcowe.
P.O.: Choć protesty studenckie, które ogarnęły całą Polskę nie były związane ze sprawą żydowską, to jednak - z punktu widzenia Moczara – wybuchły w odpowiednim momencie. W tym czasie trwała wojna między Izraelem, a państwami arabskimi. Miała ona charakter symboliczny. Była próbą sił między NATO z Układem Warszawskim. Izrael walczył sprzętem amerykańskim, a Arabowie sowieckim, ścierały się dwie doktryny wojenne. Syryjczycy i Egipcjanie korzystali z pomocy doradców rosyjskich, a Izraelczycy – amerykańskich. W tej sytuacji Izrael już na dobre został wpisany do obozu antysocjalistycznego. Tym samym sytuacja obywateli pochodzenia żydowskiego w państwach bloku socjalistycznego stała się niedobra. Podejrzewani byli o nielojalność wobec swojego kraju i dwulicowość. Podczas jednego z przemówień Gomułka użył sformułowania, że Żydzi są piątą kolumną. To rozwiązało bezpiece ręce. Stało się początkiem antysemickiej czystki. Rozpoczęła się ona w czerwcu 1967 r. i trwała- w niektórych miejscach - do jesieni 1968 r.
PAP: Czym była czystka?
P.O.: To było bardzo skomplikowane zjawisko społeczne. Z jednej strony była ona walką ze starymi działaczami, którzy uczestniczyli jeszcze w tworzeniu Komunistycznej Partii Polski i nie koniecznie musieli mieć żydowskie korzenie. Ofiarami czystki we władzach partii padli niejednokrotnie ludzie, którym tylko przypisywano pochodzenie żydowskie lub syjonistyczne sympatie. Nie mówiono wówczas o prożydowskich sympatiach. Zarzut syjonizmu były bardzo nieokreślony, ale wystarczyło, że ktoś powiedział w rozmowie prywatnej, że np. Izrael jest świetnie uzbrojony, to już jego wypowiedź traktowano, jako pochwałę izraelskiego blitzkriegu, co stanowiło pretekst do usunięcia go ze stanowiska.
Równolegle do czystki partyjnej rozpoczął się exodus Polskich Żydów. Był podyktowany strachem i niepewnością o przyszłość. Przyspieszały go represje służby bezpieczeństwa wymierzone w Żydów, którzy choć nie byli związani z partią czy władzą, to tworzyli lokalne elity – byli dyrektorami szpitali, przedsiębiorstw, dziennikarzami, redaktorami gazet. Wobec tych osób zaczęto stosować naciski, wzywano ich na przesłuchania, dzwoniły dziwne telefony, w których padały aluzje typu: „Macie taki piękny kraj, dlaczego tam nie wyjeżdżacie?”.
PAP: Kto skorzystał na antysyjonistycznej czystce?
P.O.: Jak już powiedziałem tzw. kampanię antysyjonistyczną wymyślił i w dużej mierze reżyserował Mieczysław Moczar, ale w największej mierze skorzystali z niej nie oficerowie służby bezpieczeństwa, bo oni mieli już dobre etaty, ale grupa społeczna określana niekiedy jako grupa ZMP. Tworzyli ją czterdziestolatkowie, którzy w 1956 r. byli zbyt młodzi, aby załapać się na dobre stanowiska podczas nowego rozdania władzy. „Zetempowcy” byli sfrustrowani. Mieli poczucie, iż nie mają szans na awans kadrowy. Wiedzieli, że stara gwardia zajęła stanowiska i będzie na nich trwać aż do śmierci. Szukali kogoś, kto jest za to odpowiedzialny, szukali psychologicznego usprawiedliwienie dla tego, że nie zrobili jeszcze kariery. Byli przekonani, iż stanęła im na drodze jakaś klika. W tej sytuacji bardzo chętnie przyjęli argumenty produkowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą Żydzi. To właśnie grupa ZMP była prawdziwą wykonawczynią czystki.
PAP: Jak przebiegała czystka?
P.O.: W całym kraju odbywały się zebrania, na których ktoś występował w roli oskarżyciela. Bardzo często wyglądało to tak, że spokojny dotąd szary człowiek, który nie zajmował żadnego prominentnego stanowiska, wstawał i zaczynał mówić, że np. dyrektor ma rodzinę w Izraelu, albo że szefowa organizacji partyjnej dostaje listy i paczki z Izraela. To nie była powszechna wiedza, materiały pochodziły z działań operacyjnych służby bezpieczeństwa i były specjalnie przygotowywane na wiece. W 1968 r. nastąpiła prywatyzacja narzędzi przemocy. Oskarżenie, że ktoś sprzyja Izraelowi było bardzo skuteczną bronią. Przy jej pomocy załatwiało się wiele spraw prywatnych. Często chodziło o stare porachunki, można było bezkarnie odegrać się na kimś. Jeżeli druga strona nie wykazała się odpowiednim refleksem, albo brutalnością, to była stracona.
Choć nie starano się wprost stawiać zarzutów, że ktoś jest Żydem, to jednak w stenogramach posiedzeń różnych gremiów partyjnych można znaleźć stwierdzenia, że np. jakaś towarzyszka ma syjonistyczne poglądy, że nie może temu zaprzeczyć, bo zdradza to kształt jej nosa. Znana jest opowieść, jak jeden z działaczy partyjnych został wezwany na przesłuchanie i oskarżony o sprzyjanie syjonizmowi. Broniąc się miał powiedzieć: „Ależ towarzysze, to nieprawda. Mój ojciec podczas wojny był volksdeutschem”. „A jeżeli tak – odpowiedział przesłuchujący – to bardzo przepraszamy”.
PAP: Ale nie każdy miał ojca volksdeutscha. W jaki sposób można było się obronić przed zarzutami o syjonizm?
P.O.: Wielu działaczy komunistycznych wysokiego szczebla pośpiesznie jechało do swoich miejsc urodzin, by z kancelarii parafialnych brać odpisy aktów chrztu. W ten sposób można było udowodnić, iż nie jest się Żydem, i że zarzuty syjonistyczne są nieprawdziwe.
PAP: Ile lukratywnych stanowisk przejęli „młodzi”, po tych którzy zostali usunięci lub opuścili kraj?
P.O.: Rozmiar czystki w latach 1967 – 68 jest jeszcze nie zbadany. W skali centralnej było to kilkaset stanowisk. Bliżej 500 niż 200, tylko tak można powiedzieć. Natomiast nie wiadomo ile to było w całym kraju? Myślę, że można mówić o tysiącach stanowisk. Jeżeli założymy, że w każdym małym miasteczku przynajmniej dwie lub trzy osoby straciły stanowiska i przemnożymy to, przez ilość takich ośrodków, to mamy potężna liczbę. Oczywiście nikt tego nie policzył, jest to trudne, gdyż bardzo często usuwano ze stanowisk pod zmyślonymi zarzutami. Nie ma jednolitego klucza, który pomógłby odczytać z partyjnych dokumentów te wszystkie przypadki. Faktem jest jednak masowy ruch kadrowy. Jedni odchodzą i wyjeżdżają z kraju inni zajmują ich miejsca, garną się do partii. Antysemicka czystka była czymś co zdobyło sympatie części polskiego społeczeństwa dla Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Partia zaczęła być postrzegana jako polska, narodowa, działająca w interesie Polaków. Tak wielu wstępujących w szeregi PZPR argumentuje swój akces.
PAP: Czyli „Złote żniwa 2”?
PO: Czasami tak to wyglądało. Np. przychodzili Polacy do swych żydowskich sąsiadów czy znajomych, którzy w wyniku czystki wyjeżdżali za granicę i mówili: „Zostaw ten dywan, i tak go nie zabierzesz z sobą, już ci się nie przyda”.
Rozmawiał Wojciech Kamiński (PAP)
http://dzieje.pl/aktualnosci/jak-nie-zydokomuna-piata-kolumna-czyli-o-losie-zydow-w-polsce-ludowej
wka/ ls/
Na zdjęciu: Wiec antysyjonistyczny w Hucie im.Lenina. 03.1968, Fot.PAP/A. Piotrowski
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen