Kolaboranci żydowscy w czasie II wojny światowej (8) – gorliwa służba Niemcom
Temat kolaboracji żydowskiej był także omijany podczas jednego z najwięk- szych procesów zbrodniarza niemieckiego Adolfa Eichmanna. Pominął świadków mogących zeznawać w tej kwestii oskarżyciel, prokurator Hausner, nie wspomniał o tym problemie dr Servatius, obrońca Eichmanna.
Mimo to zdarzył się przypadek gdy temat ten został w trakcie tego procesu ujawniony.
Przytoczę fragment jednego zeznania przed Trybunałem w Jerozolimie:
„ Jedynym świadkiem, zajmującym ważne miejsce w jednym z Judenra- tów, był Pinchas Freudiger, niegdysiejszy baron Philip von Freudiger, pochodzący z Budapesztu. W trakcie zeznań doszło do jedynego poważ- nego incydentu na Sali sądowej: publiczność zaczęła krzyczeć na świad ka po węgiersku i żydowsku, a sąd musiał ogłosić przerwę.
Freudiger – ortodoksyjny Żyd zachowujący się z dużym dostojeństwem – był wstrząśnięty: [odpowiedział – przyp. aut.]
– „Są tu ludzie, którzy mówią, że nie kazano im uciekać. Przecież 50% tych, którzy uciekli, zostało schwytanych i zamordowanych” – pod- czas, gdy ten sam los spotkał 99%, tych którzy nie uciekli [stwierdzenie H. Arendt – przyp. aut.]. – „Dokąd mieli uciekać?” – ale on sam uciekł do Rumunii, bo był bogaty i pomógł mu Wisliceny” (H.Arendt; Eichmann w Jerozolimie, Kraków 1987 , str.159).
Zatem stanowisko możnych każdego getta skupionych w Judenratach było jednoznaczne – nie należy irytować Niemców, starać się być dla nich przydat nymi poprzez pracę w tzw. szopach, gdzie produkowano na potrzeby wojska. Sądzono, że w ten sposób, udowadniając na każdym kroku swą przydatność uratują swoje życie.
Taka idea przyświecała Chaimowi Rumkowskiemu, który zarządzał gettem łódzkim, które zlikwidowano jako ostatnie getto w sierpniu 1944 roku.
Nie zastanawiano się nad tym, że tak wydajna i ekonomicznie opłacalna dla Niemców produkcja powoduje, iż więcej Niemców może być bezpośrednio za- angażowanych w działania wojenne lub policyjne. Ponadto dla Żydów wojna nie była z początku ich sprawą, stała się dla nich dopiero wtedy, gdy Niemcy z perfekcyjną dokładnością zaczęli realizować plan „Ostatecznego rozwią- zania kwestii żydowskiej”.
Arnold Mostowicz, lekarz który okupację przeżył w getcie łódzkim mówi:
„Żydzi w Izraelu, szczególnie młodzi Żydzi, też pytają, jak to było możli- we. Ale im nie chodzi o to, że iksy wymordowały igreków, ale że Igreki dały się wymordować” (Barbara Engelking, „Na łące popiołów ocaleni z Holocaustu”, s.29).
Może odpowiedź na tak postawione przez młodych Żydów pytanie znajdzie- my w zachowanych faktach z tamtych lat.
Przywódca religijny Zysie Frydman w lipcu 1942 roku tak mówił do swoich współbraci w getcie warszawskim:
„Wierzę w Boga i wierzę, że nastąpi cud. Bóg nie da, aby jego naród uległ zagładzie. Powinniśmy czekać, czekać na cud. Walka z Niemcami jest non sensem. Niemcy wytrzebią nas w ciągu kilku dni…
Drodzy przyjaciele, wytrwania i wiary i będziecie wyzwoleni”.
I taka wypowiedź nie była odosobniona.
Rabin Gedaliah Rosenmann z Białegostoku nawoływał Żydów do pełnego po- słuszeństwa wobec okupanta niemieckiego.
Tego typu wypowiedzi nie należały do rzadkości, a wpływ przywódców religij- nych na masy żydowskie był olbrzymi. Zresztą, cóż mieli począć ludzie dla których znikąd nie było nadziei.
Szli do gett przekonani, że oto Niemcy oddzielają ich od nielubianych Pola- ków i dadzą im upragnioną autonomię.
Przypomnę tu entuzjazm Żabotyńskiego, na wieść rozpowszechnianą w środo wiskach żydowskich jesienią 1939 roku, że Niemcy rozważają całkiem poważ- nie utworzenie „rezerwatu żydowskiego” na Lubelszczyźnie.
Nie było wśród Żydów refleksji – a co z ludnością, która tam zamieszkuje?
W żadnych dostępnych wspomnieniach z czasów okupacji, jeśli nawet autor wspomina o tych niemieckich planach, nie ma nawet jednego zdania o ludno- ści, która miała zrobić miejsce dla Żydów.
Żabotyński nie był w swojej reakcji odosobniony, tak samo myśleli aktywiści żydowscy niezależnie od tego czy byli członkami Poalej Syjon Lewica, Poalej Syjon Prawica czy z Betaru.
Trzeba także powiedzieć, że Żydzi polscy byli chętni pójść na kolaborację z Niemcami, bowiem do „akcji Hoeflego” (kiedy to w 1942 roku wywieziono z getta warszawskiego 300 000 osób), byli przekonani, że obiektem niemieckiej eksterminacji będą wyłącznie Polacy, a ich, Żydów dotknie jedynie ucisk eko- nomiczny.
Te nadzieje były uzasadniane doświadczeniami I wojny światowej, kiedy Żydzi polscy całkowicie współpracowali z Niemcami, a także reminiscencja- mi za ideą Judeopolonii, której nadzieje na powstanie rozbudziły nie zreali- zowane co prawda niemieckie plany dot. „rezerwatu” na Lubelszczyźnie.
Nie bez znaczenia była tu postawa najbardziej wpływowych kręgów burżuazji inteligencji żydowskiej (zob. Adam Hempel, „Pogrobowcy klęski. Rzecz o „po licji granatowej” w Generalnym Gubernatorstwie 1939-1945”, Warszawa 19- 90).
Traktowali getta jako pewien rodzaj autonomii z własnym zarządem, policją i innymi instytucjami.
Nie reagowali, gdy Judenraty na polecenie Niemców najpierw zrobiły spisy wszystkich mieszkańców getta z dokładnie wyszczególnionym wiekiem statu- sem społecznym i majątkowym.
W warszawskim getcie na rozkaz władz okupacyjnych spis został przepro wadzony 28 października 1939 roku.
Niemcy, o czym wspominają wszyscy pamiętnikarze, nie wysyłali do getta swo ich żandarmów by „uganiali się i wyłapywali” ludzi do transportu do obo- zów śmierci, tylko przekazywali żądanie określające ile osób ma być na miej- scu zbiórki.
Rolą Judenratów było sprawne zrealizowanie tego zadania. Judenraty ręka- mi degeneratów z Żydowskiej Policji Porządkowej wykonywały to.
Piszą o tym wszyscy pamiętnikarze żydowscy, od Ringelbluma do Szpilmana.
Ringelblum pisze, że do „akcji Hoeflego”, tj. do roku 1942 wszyscy Żydzi, a szczególnie starszyzna żydowska byli zdecydowanie przeciwni jakiejkolwiek walce z okupantem niemieckim.
Wspomina o tym Tadeusz Bednarczyk, że w 14 stycznia 1940 roku doszło do spotkania przedstawicieli polskiego podziemia antyniemieckiego z prezesem Judenratu inż. Adamem Czerniakowem, w czasie którego brano pod uwagę możliwość zaostrzenia represji niemieckich wobec Żydów, aż do ekstermina- cji włącznie.
Czerniakow absolutnie wykluczył utworzenie, choćby w postaci szkieletowej ruchu oporu w getcie, o ogólnopolskim ruchu nie chciał nawet słyszeć.
Liczył, że jako były student prof. Fischera w Dreźnie znajdzie rozwiązanie u… syna swojego profesora, który był gubernatorem dystryktu warszaw- skiego.
Fakt unikania jakiejkolwiek walki przez Żydów potwierdza również Makowski (Makower) a także Appfelbaum w swej książce „Dwa sztandary”.
Czerniakow, a także inni prezesi Judenratów doskonale zdawali sobie sprawę czemu służą „przesiedlenia”, a mimo to bez oporów wykonywali swoją pracę.
O tym, że „przesiedlenia” nie są wyjazdem do pracy na wschodzie Żydzi w ge tcie dowiedzieli się stosunkowo wcześnie od osób, którym udało się zbiec z transportów, a także od kolejarzy.
Spisy dokonane przez Judenraty zawierały też informacje o statusie mająt- kowym mieszkańców getta.
Korzystali z tej wiedzy zarówno Niemcy, nakładając co rusz kontrybucje i finansowe obciążenia na mieszkańców, korzystali szmalcownicy, zarówno polscy jak i żydowscy – z „Żagwi” i innych kolaborujących z Gestapo grup, ale korzystali przede wszystkim ludzie z Judenratów i Żydowskiej Policji Porządkowej.
Selekcja była brutalna, ale bardzo prosta – miałeś środki finansowe, zło- to, brylanty – żyłeś, tak długo jak mogłeś płacić.
Środki się kończyły, to albo umierałeś w getcie z głodu, albo szedłeś do tran – sportu.
Ba, w getcie warszawskim, gdy było coraz trudniej nakłonić ludzi na „prze siedlenie” posłużono się akcją na „chleb i marmoladę”.
Ogłoszono, że na Umschlagplazu będzie wydawany chleb i marmolada i… lu- dzie się zjawili.
Tego nie wymyślili Niemcy, to było działanie samych Żydów przeciwko swoim braciom.
W Łodzi znane jest wystąpienie Chaima Rumkowskiego, który powiedział:
„Niemcy zażądali 24 000 osób. Udało mi się stargować na 20 000 osób, ale pod warunkiem, że w tej liczbie znajdą się wszyscy chorzy i dzieci do lat 10”.
Proszę zwrócić uwagę na język Rumkowskiego
– „udało mi się stargować”,
tak jakby chodziło o krowę, a nie o ludzi.
Najbardziej budzi zdziwienie i… grozę to, że Rumkowski osiągnął cel.
Dzieci „dostał”… starców i chorych też.
Obrońcy Rumkowskiego podnoszą, że getto łódzkie zostało zlikwidowane ja- ko ostatnie.
Do tych obrońców należy także Arnold Mostowicz (B.Engelking; Na łące popiołów ocaleni z Holocaustu, str.19-20).
Ale Arnold Mostowicz wspomina w tym wywiadzie, że
po likwidacji getta łódzkiego na miejscu zostało 800 osób aby… uporząd- kować getto, a potem ci ludzie powędrowali do obozów koncentracyjnych .
Niewielu się uratowało mimo gorliwej służby Niemcom.
Cdn.
Ireneusz T. Lisiak
Nr 41-42 (13-20.10.2013)
Za; http://sol.myslpolska.pl/2013/10/kolaboranci-zydowscy-w-czasie-ii-wojny-swiatowej-8/
- Poprzednie odcinki:
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen