Nadreprezentacja Żydów
w komunistycznym aparacie terroru
Jednym z wielu tematów tabu w
debacie publicznej jest nadreprezentacja Żydów w komunistycznym aparacie
terroru. Dzieje się tak pomimo że historycy coraz śmielej piszą na temat tego
zjawiska.
Sowieci całkowicie ufali Żydom.
Żydowscy partyzanci wstępowali do milicji i bezpieki. Po II wojnie światowej
Żydzi stanowili mniej niż 1% społeczeństwa Polskiego. W 1945 Bierut twierdził,
że Żydzi zajmują ponad 500 stanowisk kierowniczych w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego, czyli ponad 13%, i stanowią 1,7% ogółu pracowników
resortu. Od 1944 do 1956 Żydzi stanowili 29% kierownictwa bezpieki, był to
nieproporcjonalnie duży odsetek wśród wszystkich funkcjonariuszy aparatu
terroru dla społeczności stanowiącej poniżej 1% wśród osób zamieszkujących
zimie polskie.
Sowiecki doradca oddelegowany z
Moskwy do MBP płk Mikołaj Steliwanowski w raporcie, z 20 października 1945, do
Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Ławrientija Berii informował że Żydzi w
MBP stanowią 18,7% zatrudnionych i zajmują 50% stanowisk kierowniczych. W I
Departamencie Żydzi stanowili 27% zatrudnionych i zajmowali 100% stanowisk
kierowniczych, w Wydziale Personalnym 23% pracowników było Żydami, a w
kierownictwie było siedmiu Żydów. Wydział do spraw Funkcjonariuszy, inspekcja
specjalna, składała się w 33% z Żydów, wszyscy oni zajmowali stanowiska
kierownicze. W Wydziale Sanitarnym Żydzi stanowili 49%, w Wydziale Finansowym
30%.
W 1949 roku ambasador ZSRR w
Polsce Wiktor Lebiediew pisał, że „w MBP poczynając od wiceministrów, poprzez
dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami. W
Departamencie Wywiadu pracują wyłącznie Żydzi”.
Na 447 kierowniczych stanowisk,
bez wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa, 131 posad, czyli prawie 30%, zajmowały
osoby które w rubryce narodowość wpisane miały Żyd. Od 1944 do 1954 Żydzi
zajmowali w MBP 37,1% stanowisk kierowniczych. Po 1954 odsetek Żydów spadł we
władzach bezpieki do 34,5%. Od 1944 do 1954 szefowie wojewódzkich urzędów
bezpieczeństwa w 20, 5% byli Żydami.
Żydzi byli komendantami
komunistycznych koncentracyjnych obozów pracy. Po II wojnie światowej w całej
Polsce było ich ponad 300. Salomon Morel był komendantem obozu w
Świętochowicach przeznaczonego dla Niemców i Ślązaków. Następnie komendantów
fili Auschwitz w Jaworznie (gdzie zastąpił Iwana Mordasowa). Morel zabił
osobiście lub doprowadził do śmierci ponad 10.000 osób.
Żydzi całkowicie zdominowali
władze okupowanej po wojnie przez komunistów Polski i kierownictwo aparatu
bezpieczeństwa. Żydzi stanowiący po wojnie mniej niż 1% populacji, w bezpiece
stanowili 30% składu osobowego – co pokazuje, że ogromny odsetek populacji
żydowskiej musiał być etatowymi pracownikami komunistycznego aparatu terroru –
w 1948 roku w bezpiece zatrudnionych było 26.600 osób, 30% z nich prawie 8.000,
po 1947 na ziemiach polski mieszkało 90.000 Żydów, więc ponad 11% populacji
żydowskiej, bez wykluczenia dzieci czy starców, było zatrudnionej w samej
bezpiece, nie licząc zatrudnionych w komunistycznej biurokracji, wojsku,
propagandzie, czy kontroli nad gospodarką.
Żydzi w dowództwie ludowego Wojska „Polskiego”
Komunistyczny okupant Polski po
II wojnie światowej nie mając oparcia w Polakach. Musiał więc oprzeć swoją
władze na sile militarnej i terrorze. By nie dopuścić do przejęcia kontroli nad
wojskiem przez Polaków, dowodzenie i kontrola armii powierzona została przez
Moskwę Rosjanom i Żydom. Armia Berlinga tuszowała żydowskie pochodzenie kadry
dowódczej, służyły temu powszechne zmiany nazwisk na polskobrzmiące. Zastępcami
dowódców dywizji i brygad byli Żydzi, podobnie było na niższych szczeblach
dowodzenia. Sowieci prowadzili politykę awansowania Żydów i wykluczania
Polaków. Sam Zygmunt Berling jako student prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim
w 1915 roku deklarował, że jest wyznawcą judaizmu, niemniej szokował go
szowinizm Żydów z partii i bezpieki.
Zarządem Politycznym Wojska
Polskiego dowodził Mieczysław Mietkowski (Mojżesz Bobrowiecki). Zarząd składał
się z 44 osób w tym z 34 Żydów. Stanowiska dowódcze obsadzone były przez Żydów,
udających katolików, co budziło w wojsku zgorszenie. Wychowawcami politycznymi
w Wojsku Polskim byli Żydzi. Na 28 odpowiedzialnych pracowników w wydziałach
politycznych dywizji 17 było Żydami, na szczeblu pułku na 43 pracowników 31
było Żydami. Na 89 zastępców dowódców batalionów do spraw politycznych 57 było
Żydami.
Szefem gabinetu wojskowego
Bieruta i pełnomocnikiem do spraw pobytu Armii Czerwonej w Polsce był
Maksymilian Wolff. Żydem był też minister obrony narodowej Marian Spychalski.
Żyd Karol Świerczewski dowodził II Armią WP. Dawid Hubner vel Juliusz Hibner
był szefem wojsk wewnętrznych. Mendel Rossoj vel Wacław Komar wraz Henrykiem
Toruńczykiem nadzorowali wywiad wojskowy. Samuel Lewin był dowódcą Jednostek
Zastępczych Służby Wojskowej czyli niewolniczych zmilitaryzowanych batalionów
dzieci polskich patriotów. Dzieci te były przez okupanta wykorzystywane do
niewolniczej pracy w kopalniach węgla i uranu.
Nadreprezentacja Żydów
w komunistycznym aparacie
terroru na przykładzie Łodzi
Żydzi łódzcy aktywnie wałczyli
się w tworzenie komunistycznego aparatu terroru. Szefem wojskowego sądu
rejonowego w Łodzi został Leo Holhberger, jego zastępcą był Michał Salpeter
(Mordka Meilech). W procesach polskich patriotów oskarżał Feliks Apis. W UB pracowali:
Józef Czaplicki, Józef Krakowski, Bolesław Krzywiński (Bernard Schildhau),
Mieczysław Baumac, Edward Szejnfeld, Aleksander Rozenblum, Michał Jachimowicz,
Aleksander Dyrak, Tomasz Lampart (Dawid Fischer) późniejszy szef cenzury,
Helena Rozmaryn, Dawid Międzyrzecki, Leonard Wojciechowski (Jakub Szmulowicz),
Mieczysław Broniatowski, Józef Arski.
Żydzi w kieleckim komunistycznym aparacie terroru
Terror komunistyczny oparty był
na Żydach. Przykładem tego były Kielce gdzie 57% pracowników UB stanowili
Żydzi. Od 1946 roku komendantem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa publicznego
był Adam Kornacki (Dawid Kornhendler) agent NKWD. Szefem Powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa był Albert Grynbaum. W kieleckiej bezpiece pracowali Moryc
Kwaśniewski (szef wydziału personalnego wojewódzkiego UB w Kielcach) i Natan
Bałanowski. Tłumaczem komendantury Armii Czerwonej był Wolf Zalcberg
(garnizonem WP dowodził sowiet Andrej Kupryj). Żydem był też pierwszy sekretarz
PPR w Kielcach Jan Kalinowski, prezydent miasta Tadeusz Zarecki, szef wydziału
organizacyjnego PPR Julian Lewin, część pracowników urzędu wojewódzkiego. I
wszyscy oni mieli pozwolić na rzekomy i spontaniczny i wielogodzinny pogrom
Żydów w Kielcach.
Po 1945 szefem UB w Białogardzie
był Zdzisław Stolzman, współpracownik NKWD, wyłapywał on polskich patriotów, po
czym by torturował i mordował.
Jan Bodakowski
Opublikowano 2 grudnia 2016
W PRL Żydzi stanowili większość kadry kierowniczej
Środowiska filosemickie wbrew
faktom usiłują zanegować fenomen nadreprezentacji Żydów w komunistycznym aparacie
terroru. Po II wojnie światowej Żydzi stanowili mniej niż 1% populacji
zamieszkującej ziemie polskie. Gdyby mieli nie być nad reprezentowani w
komunistycznym aparacie terroru to ich odsetek w bezpiece powinien wynosić do
jednego 1% ubeków. Archiwa świadczą o czymś zgoła innym.
Sowiecki doradca czyli nadzorca
oddelegowany z Moskwy do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego pułkownik
Mikołaj Steliwanowski w raporcie z 20 października 1945 do Ludowego Komisarza
Spraw Wewnętrznych Ławrientija Berii informował, że Żydzi w MBP stanowią 18,7%
zatrudnionych i zajmują 50% stanowisk kierowniczych. W I Departamencie Żydzi
stanowili 27% zatrudnionych i zajmowali 100% stanowisk kierowniczych, w
Wydziale Personalnym 23% pracowników było Żydami, a w kierownictwie było
siedmiu Żydów. Wydział do spraw Funkcjonariuszy (inspekcja specjalna) składała
się w 33% z Żydów, wszyscy oni zajmowali stanowiska kierownicze. W Wydziale
Sanitarnym Żydzi stanowili 49%, w Wydziale Finansowym 30%.
W 1949 roku ambasador ZSRR w
Polsce Wiktor Lebiediew pisał że „w MBP poczynając od wiceministrów, poprzez
dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami. W
Departamencie Wywiadu pracują wyłącznie Żydzi”.
Na 447 kierowniczych stanowisk
(bez wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa) 131 posad (czyli prawie 30%)
zajmowały osoby które w rubryce narodowość wpisane miały Żyd. Od 1944 do 1954
Żydzi zajmowali w MBP 37,1% stanowisk kierowniczych. Po 1954 odsetek Żydów
spadł we władzach bezpieki do 34,5%. Od 1944 do 1954 szefowie wojewódzkich
urzędów bezpieczeństwa w 20, 5% byli Żydami.
Liczni Żydzi byli komendantami
komunistycznych koncentracyjnych obozów pracy (po II wojnie światowej w całej
Polsce było ich ponad 300). Salomon Morel był komendantem obozu w Świętochowicach
dla Niemców i Ślązaków. Następnie komendantem byłej fili Auschwitz w Jaworznie
(gdzie zastąpił Iwana Mordasowa). Morel zabił osobiście lub doprowadził do
śmierci ponad 10.000 osób.
Współpraca Żydów z
komunistycznymi zbrodniarzami zinstytucjonalizowana i podległa była Centralnej
Komisji Specjalnej przy Centralnym Komitecie Żydów Polskich. Formalnie od 1946
roku z bezpieką współpracowało 2500 Żydów z 200 miejscowości. Żydowskie bojówki
były uzbrojone i niezależne od polskojęzycznych władz, zajmowały się sianiem
terroru wśród Polaków, Dysponowały rozbudowanym wywiadem infiltrującym Polaków.
Ofiarami Żydów padło tysiące Polaków. Społeczność Żydowska kolaborowała z UB,
MBP, MO, ORMO. Żydzi tworzyli dla komunistycznego aparatu zbrodni siatkę
agenturalną w fabrykach, bazarach, szkołach, uniwersytetach, kościołach i
podziemiu antykomunistycznym. Nieumundurowane bandy Żydowskie podporządkowane
NKWD mordowały i szpiegowały Polaków.
Komuniści, w tym i Żydzi,
prześladowali, aresztowali, deportowali w głąb ZSRR, torturowali, mordowali,
dziesiątki tysięcy żołnierzy polskiego podziemia którzy często w czasie wojny
pomagali Żydom, prowadziło to do upowszechnia niechęci wobec Żydów. Żydzi z UB
pacyfikowali całe wsie. Polacy zazwyczaj byli aresztowani bez powodu.
Elementem komunistycznego
aparatu terrory było też „sądownictwo”. Jego pracownikiem była stalinowska
„prokurator” i współpracownik UB Helena Wolińska czyli Fajga Mindla Danielak żona
Włodzimierza Brusa.
Przykładem roli Żydów w
komunistycznym aparacie terroru była Łódź. Żydzi łódzcy aktywnie wałczyli się w
tworzenie komunistycznego aparatu terroru. Szefem wojskowego sądu rejonowego w
Łodzi został Leo Holhberger, jego zastępcą był Michał Salpeter (Mordka
Meilech). W procesach polskich patriotów oskarżał Feliks Apis. W UB pracowali:
Józef Czaplicki, Józef Krakowski, Bolesław Krzywiński (Bernard Schildhau),
Mieczysław Baumac, Edward Szejnfeld, Aleksander Rozenblum, Michał Jachimowicz,
Aleksander Dyrak, Tomasz Lampart (Dawid Fischer) późniejszy szef cenzury,
Helena Rozmaryn, Dawid Międzyrzecki, Leonard Wojciechowski (Jakub Szmulowicz),
Mieczysław Broniatowski, Józef Arski.
Innym przykładem obecności Żydów
w komunistycznym aparacie terroru były Kielce gdzie 57% pracowników UB
stanowili Żydzi. Od 1946 roku komendantem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa
publicznego był Adam Kornacki (Dawid Kornhendler) agent NKWD. Szefem
Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa był Albert Grynbaum. W kieleckiej bezpiece
pracowali Moryc Kwaśniewski (szef wydziału personalnego wojewódzkiego UB w
Kielcach) i Natan Bałanowski. Tłumaczem komendantury Armii Czerwonej był Wolf
Zalcberg (garnizonem ludowego Wojska Polskiego dowodził sowiet Andrej Kupryj).
Żydami byli też pierwszy sekretarz PPR w Kielcach Jan Kalinowski, prezydent
miasta Tadeusz Zarecki, szef wydziału organizacyjnego PPR Julian Lewin, część
pracowników wojewody – rzekomo wszyscy oni pozwolili by na spontaniczny i
wielogodzinny pogrom Żydów w Kielcach.
Instrumentem komunistycznego
terroru było też ludowe Wojsko „Polskie”. Armia Berlinga tuszowała Żydowskie
pochodzenie kadry dowódczej (służyły temu powszechne zmiany nazwisk na polsko
brzmiące). Zastępcami dowódców dywizji i brygad byli Żydzi, podobnie było na
niższych szczeblach dowodzenia. Sowieci prowadzili politykę awansowania Żydów i
wykluczania Polaków. Sam Zygmunt Berling jako student prawa na Uniwersytecie
Jagiellońskim w 1915 roku deklarował, że jest wyznawcą judaizmu.
Zarządem Politycznym Wojska
Polskiego dowodził Mieczysław Mietkowski (Mojżesz Bobrowiecki). Zarząd składał
się z 44 osób w tym z 34 Żydów. Stanowiska dowódcze obsadzone były przez Żydów
(udających katolików, co budziło w wojsku zgorszenie). Wychowawcami
politycznymi w Wojsku Polskim byli Żydzi. Na 28 odpowiedzialnych pracowników w
wydziałach politycznych dywizji 17 było Żydami, na szczeblu pułku na 43
pracowników 31 było Żydami. Na 89 zastępców dowódców batalionów do spraw
politycznych 57 było Żydami.
Szefem gabinetu wojskowego Bieruta i
pełnomocnikiem ds pobytu Armii Czerwonej w Polsce był Maksymilian Wolff. Żydem
był też minister obrony narodowej Marian Spychalski. Żyd Karol Świerczewski
dowodził II Armią WP. Dawid Hubner vel Juliusz Hibner był szefem wojsk
wewnętrznych. Mendel Rossoj vel Wacław Komar wraz Henrykiem Toruńczykiem
nadzorowali wywiad wojskowy. Samuel Lewin był dowódcą Jednostek Zastępczych
Służby Wojskowej czyli niewolniczych zmilitaryzowanych batalionów dzieci
polskich patriotów. Dzieci te były przez okupanta wykorzystywane do
niewolniczej pracy w kopalniach węgla i uranu.
Jan Bodakowski
W komunistycznej bezpiece Żydzi zajmowali niemal połowę stanowisk
Przez lata w historiografii
polskiej obowiązywał powszechny pogląd, zgodnie z którym teza o
nadreprezentacji Żydów w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa jest mitem. Gdy
jednak podjęto badania nad narodowością kadr “bezpieki” w oparciu o
przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej akta osobowe funkcjonariuszy, i
opublikowano dane statystyczne, okazało się, że blisko 40 proc. kierowniczych
stanowisk Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zajmowali oficerowie pochodzenia
żydowskiego.
Wynik naukowych ustaleń nie
spotkał się jednak z uznaniem środowisk opiniotwórczych, dla których uzyskany
efekt badań świadczył jedynie o… antysemityzmie ich uczestników.
Równolegle z analizą kadr
aparatu bezpieczeństwa prowadzono studia nad obsadą personalną innych struktur
tworzących stalinowski aparat represji: wojskowego i powszechnego wymiaru
sprawiedliwości, Informacji Wojskowej, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
Milicji Obywatelskiej czy wchodzącego w skład MBP więziennictwa. W każdym
przypadku liczba oficerów pochodzenia żydowskiego w sprawowaniu funkcji
kierowniczych wynosiła od kilku do kilkudziesięciu procent, a badań dokonano w
odniesieniu do czasu, gdy Żydzi stanowili niespełna 1 proc. ludności Polski.
Od początku budowy systemu
komunistycznego tworzący go napotkali ogromne problemy związane z koniecznością
sformowania obsady personalnej powstających stanowisk aparatu władzy. Bazą
kadrową dla rządzących stały się środowiska partyzantów Gwardii i Armii Ludowej
oraz przedwojennych działaczy komunistycznych, wśród których znaczny odsetek
stanowili Żydzi. Część z nich okres wojny przeżyła w Związku Sowieckim i po
1944 r. z silnym zaangażowaniem usiłowała przeszczepić nad Wisłą tamtejszą
ideologię. Ich liczbę zwiększyli ci spośród ocalałych z holokaustu, którzy w
nowym ustroju politycznym widzieli szanse na realizację własnych – prywatnych i
narodowych – interesów. Nagrodą za akces znacznej części społeczności
żydowskiej do procesu budowy systemu komunistycznego były eksponowane etaty w
aparacie władzy i systemie represji oraz związane z nimi profity. W powszechnej
opinii symbolem udziału Żydów w tworzeniu stalinizmu w Polsce stała się służba
wielu z nich w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa.
Wbrew intencjom przypisywanym historykom
zgłębiającym to zagadnienie, badania nad narodowością kadr “bezpieki” nie
obejmują jedynie jednej nacji. Stanowią element szeroko zakrojonych studiów nad
całością budowy i funkcjonowania tajnej policji politycznej komunistycznego
państwa polskiego, w tym nad jej obsadą personalną, gdzie pochodzenie
narodowościowe funkcjonariuszy jest tak samo ważne, jak ich pochodzenie
społeczne czy wykształcenie. Dająca się już dziś zdefiniować teza o
“internacjonalistycznych kadrach bezpieki” w Polsce powstała w oparciu o
analizę głównie ich akt osobowych, z których wynika, że w latach 1944-1956 obok
oficerów sowieckich pracowali przedstawiciele narodowości: polskiej,
żydowskiej, białoruskiej, ukraińskiej, litewskiej, a nawet niemieckiej i
greckiej.
Statystyka i fakty
Wstępujący do UB Żydzi nie
ukrywali swego pochodzenia. We własnoręcznie wypełnianych ankietach
personalnych w rubryce “narodowość” wpisywali zazwyczaj “żydowska”. Dane takie
ujawniali nawet ci, którzy już w okresie międzywojennym zerwali związki ze
środowiskiem żydowskim i stali się gorącymi zwolennikami idei komunistycznej.
Deklarację światopoglądową ujawniano natomiast w rubryce “wyznanie”, gdzie obok
powszechnie używanego terminu “niewierzący” nie brakowało określenia “mojżeszowe”.
O pozycji funkcjonariuszy
pochodzenia żydowskiego w ministerstwie, ale też o ich postrzeganiu w
społeczeństwie decydowały dwa zasadnicze czynniki. Pierwszy dotyczył ich liczby
w “bezpiece”; drugi zaś zajmowania przez nich eksponowanych stanowisk. Jesienią
1945 r. doskonale zorientowany w sprawach “bezpieki” w Polsce sowiecki doradca
przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego płk Nikołaj Seliwanowski w
raporcie do Moskwy informował, że połowę stanowisk kierowniczych w MBP zajmują
Żydzi, a w całym ministerstwie ich odsetek sięga 18,7 procent. Zapewne nawet on
się nie spodziewał, że tak duża liczba oficerów pochodzenia żydowskiego w
centrali aparatu bezpieczeństwa będzie się nadal zwiększać. W kolejnych latach
udział Żydów polskich w kierowniczych strukturach MBP stale rósł, ostatecznie
przekroczył 37 procent. Wśród 450 osób pełniących najwyższe funkcje w MBP
(dyrektorów i zastępców dyrektorów departamentów, kierowników samodzielnych
wydziałów) pochodzeniem żydowskim legitymowało się 167 oficerów.
Na czele ministerstwa stał gen.
Stanisław Radkiewicz, wspomagany m.in. przez wiceministrów: Romana Romkowskiego
(Menasze Grynszpana) i Mieczysława Mietkowskiego (Mojżesza Bobrowickiego). W
okrytej ponurą sławą centrali “bezpieki” wyżsi oficerowie o żydowskich korzeniach
kierowali: kadrami – Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), śledztwami – Józef
Różański (Goldberg), finansami – Edward Kalecki (Ela Szymon Tenenbaum), ochroną
zdrowia – Kamil Warman, Leon (Lew) Gangel, Ludwik (Salomon) Przysuski, cenzurą
– Michał Rosner, Hanna Wierbłowska, Michał (Mojżesz) Taboryski, Biurem Prawnym
– Zygmunt Braude, Witold Gotman, konsumami – Feliks (Fiszel) Goldsztajn,
Centralnym Archiwum MBP – Jadwiga Piasecka, Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Biurem
Wojskowym – Roman Garbowski (Rachamiel Garber) oraz Departamentami: I – Józef
Czaplicki (Izydor Kurc), Julian Konar (Jakub Julian Kohn), II – Leon (Lejba)
Rubinstein, Michał (Mojżesz) Taboryski, III – Józef Czaplicki (Izydor Kurc),
Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), IV – Aleksander Wolski (Salomon Aleksander
Dyszko), Józef Kratko, Bernard Konieczny (Bernstein), V – Julia Brystiger, VI
(więziennictwem) – Jerzy Dagobert Łańcut, VII – Wacław Komar (Mendel Kossoj),
Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Marek Fink (Mark Finkienberg), X – Józef Światło (Izaak
Fleischfarb), Henryk Piasecki (Chaim Izrael Pesses).
Niższymi strukturami MBP –
wydziałami, kierowali wówczas m.in.: Anatol (Natan) Akerman, Marian Baszt,
Mieczysław (Mojżesz) Baumac, Jan Bernstein, Adam Bień (Bajn), Ignacy Bronecki,
Izrael Cwejman, Tadeusz (Dawid) Diatłowicki, Michał Holzer, Maurycy (Aron)
Drzewiecki, Michał (Mojżesz) Fajgman, Leon Fojer (Feuer), Tadeusz Fuks, Edward
(Eliasz) Futerał, Artur Galewicz (Glasman), Henryk Gałecki (Natan
Monderer-Lamensdorf), Łazarz Gejler, Jakub Glidman, Leon Goryń, Karol Grabski
(Hertz), Helena (Gitla) Gruda, Borys (Boruch) Grynblat, Józef Gutenbaum, Herman
Halpern, Henryk Jabłoński (Chaim Grinsztajn), Michał Jachimowicz, Zbigniew
Józefowicz, Bronisława Juckier, Leon Kesten, Abram Klinberg, Leon Klitenik, Ignacy
Krakus, Michał-Emil Krassowski, Mieczysław Krzemiński (Mojżesz Flamenblaum),
Icek Lewenberg, Mieczysław Lidert (Erlich), Juliusz Litoczewski, Kazimierz
Łaski (Cygier), Samuel Majzels, Ignacy Makowski, Aleksander Marek (Markus)
Malec, Walenty Małachowski, Ignacy Marecki, Marian (Mojżesz) Minkendorf,
Bronisław Nechamkis, Artur Nowak (Abraham Lerner), Jerzy Nowicki (Lipszyc),
Dawid Oliwa, Róża (Gina) Poznańska, Stanisław Rothman, Mieczysław (Moralich)
Rubiłłowicz, Irena Siedlecka (Regina Reiss), Michał (Mowsza) Siemion, Wolf
Sindel, Zygmunt Skrzeszewski (Salomon Halpern), Marceli Stauber, Józef
Stępiński, Ernest Szancer (Schanzer), Ignacy Szemberg, Antonina Taube-Knebel,
Juliusz Teitel, Adam (Abram) Wein, Salomon Widerszpil, Józef Winkler (Szaja
Kinderman), Stanisław Witkowski (Samuel Eimerl), Roman Wysocki (Altajn), Edward
Zając, Marek Zajdensznir, Maria Zorska, Emanuel Żerański.
W tym samym czasie, w
rozbudowanym systemie więzień i obozów liczącym 179 więzień i 39 obozów pracy,
stanowiska naczelników i komendantów zajmowali: Salomon Morel – komendant
obozów w Świętochłowicach-Zgodzie (1945) i Jaworznie (1948-1951), naczelnik więzień
m.in. w Opolu (1945-1946), Katowicach (1946-1948) i Jaworznie (1951); oraz
Mieczysław (Moszek) Flaum – komendant obozu we Włocławku (1945-1946) i
Mielęcinie (1946); Beniamin Glatter – naczelnik więzienia w Goleniowie (1949);
Franciszek (Efroim) Klitenik – naczelnik więzienia we Wrocławiu (1946-1947),
Dzierżoniowie (1947-1951) i Łodzi (1951-1958), Henryk Markowicz – naczelnik
więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu (1945-1946), Sewer Rosen –
naczelnik więzienia w Barczewie (1947-1951), Oskar Rozenberg – naczelnik
więzienia w Potulicach (1951-1954), Kazimierz Szymanowicz – naczelnik więzienia
w Rawiczu (1945-1947) i Saul Wajntraub – naczelnik więzienia w Kłodzku
(1948-1951) i więzienia nr III w Warszawie (1951-1954).
Znaczący procent (13,7) oficerów
pochodzenia żydowskiego znalazł się także wśród szefów i zastępców szefów
Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego/ Wojewódzkiego Urzędu do spraw
Bezpieczeństwa Publicznego. Najwięcej z nich znalazło zatrudnienie w
wojewódzkim UB we Wrocławiu, gdzie wśród osiemnastu zastępców szefów WUBP/
WUdsBP sześciu (33 proc.) było Żydami: Władysław Wątorek (Adolf Eichenbaum),
Jan Stesłowicz (Lemil Katz), Adam Nowak (Adaś Najman), Adam Kornecki (Dawid
Kornhendler), Eliasz Koton i Karol Grad, a w niektórych wydziałach i sekcjach
urzędu przedstawiciele tej narodowości stanowili niekiedy 1/3 ich całego stanu
osobowego. Zjawisko takie występowało np. w Wydziale ds. Funkcjonariuszy,
Wydziale V, VIII i Gospodarczym.
W latach 1945-1956
poszczególnymi wydziałami kierowali: personalnym – Leonarda Opałko (Lorka
Nadler) (1945-1946); I – Roman Wysocki
(Altajn) (1950-1951); V – Józef (Jefim)
Gildiner (1951-1952); X – Józef (Jefim)
Gildiner (1952-1954); “A” – Edward Last
(1946); śledczym – Antoni Marczewski
(1946-1947), Feliks Różycki (Rosenbaum) (1950-1952); Wydziałem ds.
Funkcjonariuszy – Bronisław Romkowicz (Maks Bernkopf) (1946-1947); Sekcją Finansową – Stanisław Ligoń
(Lemberger) (1949-1954); Służbą
Mundurową – Arnold Mendel (1949-1950).
Stanowili oni także trzon istniejącej przy WUBP komórki partyjnej
PPR/PZPR (Jefim Gildiner, Karol Grad, Zygmunt Kopel, Henryk Lubiński, Grzegorz
Rajman, Felicja Rubin) – 26 proc. w 1954 roku.
Podobną, wynoszącą 30 proc.
statystykę, można dostrzec w gronie kadry kierowniczej powiatowego UB w
Dzierżoniowie. Na jej wielkość wpływ miało piastowanie urzędu szefa przez:
Artura Górnego (1946-1947); Michała (Mojżesza) Wajsmana (1947-1948) i Adama
Kulberga (1951-1954). Jeszcze wyższy odsetek wystąpił na stanowiskach ich
zastępców, wśród których trzy z ośmiu etatów zajmowali oficerowie żydowscy:
Edward Last (1945-1946), Adam Kulberg (1950-1951) i Izaak Winnykamień (1952).
Od sprawcy do ofiary
Łącznie w latach 1945-1956 we
wszystkich komórkach tylko wojewódzkiego UB na Dolnym Śląsku pracowało ponad
500 osób pochodzenia żydowskiego. Pytanie o pełną liczbę zatrudnionych w
aparacie bezpieczeństwa Polski Ludowej/ PRL pozostaje nadal otwarte, podobnie
jak problem związany z próbą określenia świadomości narodowej oficerów
“bezpieki”, wśród których część już przed wojną manifestacyjnie odcinała się od
swych żydowskich korzeni. Oderwani od rodzimego środowiska deklarowali swą
polskość i światopogląd materialistyczny, w których wiarę głęboko zachwiały
dopiero wydarzenia 1968 r., gdy w wyniku antysemickiej nagonki 1968 r.
kilkanaście tysięcy polskich Żydów zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. Ich
wyjazd upowszechnił na świecie pogląd o ksenofobicznej Polsce i rzekomym
antysemityzmie jej mieszkańców. Milczeniem pomija się przy tym fakt, że całą
operację przeciwko Żydom zorganizowali ich niedawni towarzysze z
“bezpieczeństwa”, a pośród wyjeżdżających do Izraela znalazło się kilkuset
niedawnych sekretarzy partii, stalinowskich sędziów i prokuratorów, oficerów
Informacji Wojskowej, Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.
Żaden z nich nigdy nie poniósł
odpowiedzialności za dokonane zbrodnie ludobójstwa, a nieliczne próby
doprowadzenia do ekstradycji osób oskarżonych o zbrodnie stalinowskie
każdorazowo kończyły się niepowodzeniem.
Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk
Aktualizacja: 2018-03-1 10:10 pm
Dodano: 2011-01-27 10:10 pm
ŻYDOWSCY KACI NKWD I SB
W POWOJENNEJ POLSCE
Negowanie znaczenia roli Żydów w
służbie NKWD jest sprzeczne z podstawowymi faktami ustalonymi przez historyków.
Prof. Andrzej Paczkowski sformułował tę tezę jako „nadreprezentacją Żydów w
UB”. Jednoznacznie pisze o „nadreprezentatywności Żydów w UB” inny czołowy historyk
IPN-owski dr hab. Jan Żaryn w swym opracowaniu „Wokół pogromu kieleckiego”
(Warszawa 2006, s. 86).
O bardzo niefortunnych
dysproporcjach, wynikających z nadmiernej liczebności Żydów w UB, pisali
również niejednokrotnie dużo rzetelniejsi od Grossa autorzy żydowscy, np.
Michael Chęciński, były funkcjonariusz informacji wojskowej LWP, w wydanej w
1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism, Nationalism, Anti-semitism”
(s. 63-64).
Żydowski autor wydanej w Paryżu
w 1984 r. książki „Les Juifs en Pologne et Solidarność” („Żydzi w Polsce i
Solidarność”) Michel Wiewiórka pisał na s. 122: „Ministerstwo spraw
wewnętrznych, zwłaszcza za wyjątkiem samego ministra, było kierowane w różnych
departamentach przez Żydów, podczas gdy doradcy sowieccy zapewniali kontrolę
jego działalności”.
Na szeregu stronach „Strachu”
Gross stara się całkowicie zanegować wobec amerykańskich czytelników
jakiekolwiek znaczenie roli Żydów w UB. Równocześnie jednak ten sam Gross
całkowicie przemilcza istotne wpływy, wręcz dominację żydowskich komunistów w
innych sferach władzy, takich jak sądownictwo, propaganda czy gospodarka. W
ponad 50-stronicowej części książki poświęconej „żydokomunie” nawet jednym
zdaniem nie wspomina o tym amerykańskim czytelnikom, cynicznie utrzymując ich w
totalnej nieświadomości na ten temat.
Rola Żydów w bezpiece, jej
wyjątkowość polegała nie tylko na nadmiernej liczebności, lecz także na
splamieniu się przez bardzo wielu żydowskich funkcjonariuszy UB przykładami
ogromnego okrucieństwa, brakiem jakichkolwiek skrupułów i brutalnym łamaniem
prawa wobec polskich więźniów politycznych. Rzecz znamienna – złowieszcza rola
żydowskich funkcjonariuszy jest widoczna w każdej bardziej znaczącej zbrodni
UB, od ludobójczych mordów w obozie w Świętochłowicach począwszy, poprzez
sądowe mordy na generale Fieldorfie „Nilu” i rotmistrzu Pileckim po proces gen.
Tatara i współoskarżonych wyższych wojskowych.
Żydowscy sędziowie, prokuratorzy i ubecy
mordowali Polaków w czasach stalinowskich
Oto kaci Polaków: Żydzi w NKWD i SB w powojennej Polsce
Główni winowajcy zabójstwa tego
polskiego bohatera to w przeważającej części żydowscy komuniści. Była wśród
nich czerwona prokurator Helena Wolińska (Fajga Mindla-Danielak), która
zadecydowała o bezprawnym aresztowaniu gen. Fieldorfa, a później równie
bezprawnie przedłużała czas jego aresztowania. Wyrok śmierci na generała w
sfabrykowanym procesie wydała sędzia komunistka żydowskiego pochodzenia Maria
Gurowska z domu Sand, córka Moryca i Frajdy z domu Einseman.
Dodajmy do tego żydowskie
pochodzenie trzech z czterech osób wchodzących w skład kolegium Sądu
Najwyższego, które zatwierdziły wyrok śmierci na polskiego bohatera (sędziego
dr. Emila Merza, sędziego Gustawa Auscalera i prokurator Pauliny Kern). Cała
trójka później dożywała ostatnich lat swego życia w Izraelu. Przypomnijmy
również, że wcześniej w rozprawie pierwszej instancji oskarżał gen. „Nila”
jeden z najbezwzględniejszych prokuratorów żydowskiego pochodzenia Benjamin
Wajsblech. Dodajmy, że prawdopodobnie sam Józef Różański (Goldberg) wręczał
przesłuchującemu gen. Fieldorfa porucznikowi Kazimierzowi Górskiemu tzw.
pytajniki, tj. odpowiednio spisane zestawy pytań, które miał zadawać więźniowi
(wg P. Lipiński, Temat życia: wina, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 18 listopada
1994 r.).
Warto przypomnieć w tym
kontekście fragment rozmowy Sławomira Bilaka z Marią Fieldorf-Czarską, córką
zamordowanego generała.
Powiedziała ona m.in.: „Pytam
się dlaczego nikt nie mówi, że w sprawie mojego ojca występowali wyłącznie sami
Żydzi? Nie wiem, dlaczego w Polsce wobec obywatela polskiego oskarżali i
sądzili Żydzi” (cyt. za: Temida oczy ma zamknięte. Nikt nie odpowie za śmierć
mojego ojca, „Nasza Polska”, 24 lutego 1999 r.).
Przypomnijmy teraz jakże
haniebną sprawę wydania wyroku śmierci na jednego z największych polskich
bohaterów rotmistrza Witolda Pileckiego i stracenia go w 1948 roku. Człowieka,
który dobrowolnie dał się aresztować, aby trafić do Oświęcimia i zbadać prawdę
o sytuacji w obozie, a później stał się tam twórcą pierwszej obozowej
konspiracji. Oficera, którego wybitny angielski historyk Michael Foot nazwał
„sumieniem walczącej przeciw hitlerowcom Europy” i jedną z kilku
najwybitniejszych i najodważniejszych postaci europejskiego Ruchu Oporu. Otóż –
jak pisał na temat sprawy rotmistrza Pileckiego i współoskarżonych z nim w
procesie Tadeusz M. Płużański:
„Wyroki zapadły już wcześniej –
wydał je dyrektor departamentu śledczego MBP Józef Goldberg Różański. Podczas
jednego z przesłuchań powiedział Płużańskiemu: „Ciebie nic nie uratuje. Masz u
mnie dwa wyroki śmierci. Przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb, i to będzie
taka zwykła ludzka śmierć” (por. T.M. Płużański, Prokurator zadań specjalnych,
„Najwyższy Czas”, 5 października 2002 r.).
Warto przy okazji stwierdzić, że
jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r.
zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo
Hochberg, syn Saula Szoela (wg T.M. Płużański, Prawnicy II RP, komunistyczni
zbrodniarze, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).
Pominę tu szersze relacjonowanie
jednej z najczęściej przypominanych zbrodni – ludobójczego wymordowania około 1650
niewinnych więźniów w ciągu niecałego roku przez Salomona Morela i podległych
mu żydowskich oprawców z UB (zob. na ten temat szerzej książkę autora jakże
rzetelnego żydowskiego samo-rozrachunku Johna Sacka „Oko za oko”, Gliwice
1995).
Przypomnę tu tylko jedną z
ulubionych „zabaw” ludobójczego „kata ze Świętochłowic” S. Morela, polegającą
na ustawianiu piramid z ludzi, którym kazał się kłaść czwórkami jedni na
drugich. Gdy stos ciał był już dostatecznie duży, wskakiwał na nich, by jeszcze
zwiększyć ciężar. Po takich „zabawach” ludzie z górnych części stosu wychodzili
w najlepszym wypadku z połamanymi żebrami, natomiast dolna czwórka lądowała w
kostnicy.
Dużo mniej znane są późniejsze
zbrodnie, popełnione przez Morela na młodocianych polskich więźniach
politycznych „reedukowanych” w obozie w Jaworznie. Morel zastąpił tam na
stanowisku komendanta kapitana NKWD Iwana Mordasowa. W książce Marka J.
Chodakiewicza, „Żydzi i Polacy 1918-1945” (Warszawa 2000, s. 410), czytamy:
„Między 1945 a 1949 rokiem w obozie
w Jaworznie zmarło około 10 tysięcy więźniów”. Te aż tak przerażające dane
liczbowe brzmią wprost niewiarygodnie i wymagają gruntownego sprawdzenia, choć
Chodakiewicz przytacza je za źródłową pracą M. Wyrwicha, („Łagier Jaworzno”,
Warszawa 1995).
Piotr Semka: Wałęsa był niechętny
Olszewskiemu, bo nie miał haków Wałęsa był niechętny Olszewskiemu, bo nie miał
haków
Różne relacje potwierdzają w
każdym razie wyjątkowe okrucieństwo okazywane wobec młodocianych polskich
więźniów przez komendanta Morela. Począwszy od witania przez niego kolejnych
transportów młodocianych więźniów typowym dlań powitaniem:
„Popatrzcie na słońce, bo
niektórzy widzą je po raz ostatni!”. Czy słowami: „Jesteście bandytami,
pokażemy wam tutaj, co znaczy wojowanie przeciwko władzy ludowej”.
(Oba cytaty za tekstem
napisanego przez Mieczysława Wiełę „Listu otwartego do premiera rządu RP”
(„Jaworzniacy” nr 2/29 z lutego 1999 r.).
Poza katuszami fizycznymi Morel
lubił zadawać swoim ofiarom różne udręki psychiczne. Na przykład kazał pisać po
tysiąc razy: „Nienawidzę Piłsudskiego” (wg M. Wyrwich, „Łagier Jaworzno”,
Warszawa 1995, s. 90).
Ludobójczy zbrodniarz S. Morel
otrzymywał polską rentę – mniej więcej 5 tys. zł.
Czołowy historyk IPN dr hab. Jan
Żaryn pisał niedawno:
”Doświadczenia z lat 1944-1945
jedynie utrwalały stereotyp żydokomuny”. „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów
urządza krwawe orgie’ – meldował Władysław Liniarski „Mścisław”, komendant
Okręgu AK w Białymstoku w styczniu 1945 r. do „polskiego Londynu” (…).
Polacy po wojnie, używając hasła
„żydokomuna”, posługiwali się zatem stereotypem wytworzonym przez samych Żydów
komunistów. Żydzi stawali się zatem współodpowiedzialnymi za cierpienia
Polaków, w tym za utratę – po raz kolejny – niepodległości państwowej.
Do rodzin docierały szczegóły
tortur, jakim byli poddawani w ubeckich kazamatach ich najbliżsi – często
żołnierze podziemia niepodległościowego. „Gdy wyszedłem z karceru, zaraz wzięli
mnie na górę i enkawudzista Faber [Samuel Faber - przypis J. Żaryna], (kto on
był, nie wiem, czy to Polak, czy Rosjanin, na pewno Żyd) (…) kazał mnie
związać. Zawiązali mi usta szmatą i między ręce i nogi wsadzili mi kij, na
którym mnie zawiesili, po czym do nosa zaczęli mi wlewać chyba ropę. Po jakimś
czasie przestali. Przytomności nie straciłem, więc wszystko do końca czułem.
Dostałem od tego krwotoku (…)’ – wspominał Jakub Górski „Jurand”, żołnierz AK”
(…).
Inny działacz podziemia
niepodległościowego, Mieczysław Grygorcewicz, tak zapamiętał pierwsze dni
pobytu w areszcie NKWD i UB w Warszawie:
„(…) Na pytania zadawane przez
Józefa Światłę – szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa początkowo nie
odpowiadałem, byłem obojętny na wszystkie groźby i krzyki, opanowała mnie
apatia, przede mną stanęła wizja śmierci. Przecież jestem w rękach wroga, i to
w rękach żydowskich, których w UB nie brakowało. Poczułem do nich ogromny
wstręt, przecież miałem do czynienia z szumowiną społeczną, przeważnie
wychowaną w rynsztoku nalewkowskim”.
„Józef Światło – Żyd z
pochodzenia, mając pistolet w ręku, oświadczył mi, że jeżeli nie podam swego
miejsca zamieszkania, strzeli mi w łeb (…)”.
Światło przyprowadził
Halickiego, kierownika sekcji śledczej, który również był Żydem, i ten
rozpoczął śledztwo wstępne (…). Oficerowie ubowscy zmieniali się często (…).
Szczególnie jeden z nich brutalnie i ordynarnie do mnie się odzywał, groził
karą śmierci bez sądu. Jak się później dowiedziałem od śledczego porucznika
Łojki – był to sam Józef Różański (Józef Goldberg), zastępca Radkiewicza,
ministra bezpieczeństwa.
W takiej sytuacji i wśród tej
zgrai ubeckiej byłem przygotowany na najgorsze, nawet na rozstrzelanie (…)”.
(cyt. za J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji
polsko-żydowskich w latach 1945-1947, we: „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa
2006, s. 86-88)”.
Przypomnijmy, że wymieniony tu
Józef Różański (Goldberg), dyrektor Departamentu Śledczego w MBP zyskał sobie
zasłużoną sławę najokrutniejszego kata bezpieki. Od byłego oficera AK
Kazimierza Moczarskiego, który był jedną z ofiar „piekielnego śledztwa”
prowadzonego pod nadzorem Różańskiego, wiemy, jakie były metody katowania
więźniów przesłuchiwanych w MBP. Spośród 49 rodzajów maltretowania i tortur,
którym go poddawano, Moczarski wymienił m.in.:
„1. bicie pałką gumową
specjalnie uczulonych miejsc ciała (np. nasady nosa, podbródka i gruczołów
śluzowych, wystających części łopatek itp.);
2. bicie batem, obciągniętym w
tzw. lepką gumę, wierzchniej części nagich stóp – szczególnie bolesna operacja
torturowa;
3. bicie pałką gumową w pięty
(seria po 10 uderzeń na piętę – kilka razy dziennie);
4. wyrywanie włosów ze skroni i
karku (tzw. podskubywanie gęsi), z brody, z piersi oraz z krocza i narządów
płciowych;
5. miażdżenie palców między
trzema ołówkami (…);
6. przypalanie rozżarzonym
papierosem okolicy ust i oczu; (…)
8. zmuszanie do niespania przez
okres 7-9 dni (…)” (cyt. za K. Moczarski, Piekielne śledztwo, „Odrodzenie”, 21
stycznia 1989 r.).
Dygnitarz MBP – Józef Światło
nadzorował tajne więzienie w Miedzeszynie, gdzie do metod wydobywania zeznań
należało m.in. skazywanie na klęczenie na podłodze z cegieł z podniesionymi do
góry rękami przez 5 godzin, przepędzanie nago korytarzami z jednoczesnym
chłostaniem stalowymi prętami, bicie pałką splecioną ze stalowych drutów (wg T.
Grotowicz, Józef Światło, „Nasza Polska”, 22 lipca 1998 r.).
O tych wszystkich okrucieństwach
i zbrodniach żydowskich katów z UB nie znajdziemy nawet jednego zdania informacji
w książkach J. T. Grossa, tak chętnie i obszernie rozpisującego się o
zbrodniach popełnionych przez Polaków na Żydach.
Aleksander Szumański
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen