Były prezydent Donald Trump unosi pięść w powietrzu, gdy ochrona zabiera go ze sceny po tym, jak w sobotę padły do niego strzały podczas wiecu w Butler w Pensylwanii.
Jeżeli przyjąć okrągłe liczby: 10 milionów amerykańskich
Żydów i porównać je z całkowitą liczbą mieszkańców USA 330 milionów, to
stwierdzamy, że 3%owa mniejszość żydowska, a zatem nikły ułamek procentowy,
rządzi Ameryką. Z demokracją nie ma to NIC wspólnego, tylko z jej perwersją w
postaci żydokracji.
Waszyngton to enklawa okupowana przez Żydów [jak trafnie podsumował Patrick Buchanan (doradca dwóch prezydentów): "Waszyngton to terytorium okupowane przez Izrael"], ale nie tylko. Żydzi okupują wszystkie kluczowe stanowika decyzyjne lub mają na nie wpływ przez grupy nacisku. To jest status quo, z którym Trump będzie konfrontowany na każdym kroku, jak dojdzie do władzy. I jeżeli tą hegemonię kaduka złamie, to Ameryka się podniesie, a jeśli nie, to biada Ameryce i całemu Wolnemu Światu.
Trump powinien w końcu zrozumieć, że taktyka czystej retoryki i owijania w bawełnę źródeł systemowego zła doprowadziła już do fatalnych następstw czyniąc to żydolewackie bagno, które chciał osuszyć, jeszcze rozleglejszym i głębszym niż przed jego prezydenturą i że on sam, wtrącony do więzienia i sponiewierany przez żydowskich bandytów może się na samym dnie tego bagna znaleźć, jeżeli wcześniej go zbrodnicza żydomafia nie zamorduje.
Gdyby Trump, który uważany jest przez amerykańskich patriotów za trybuna, a więc za głos samego narodu, gdyby to się stało, dojdzie w Ameryce do wojny domowej, w której będą się Amerykanie wzajemnie zabijać, a Żydzi będą znów stać z boku i się śmiać z tego, jak to głupi ludzie ani w pokoju ani w wojnie nie potrafią odróznić wroga od przyjaciela ani go zwalczać. I stanie się tak, jak to mówi przysłowie: Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, a również w myśl starorzymskiego powiedzenia: Dziel i rządź!... przyczym Żyd będzie nadal tym, który dzieli, waśni i doprowadza do wojny (także domowej a zatem i bratobójczej) w swoim własnym interesie, a wszystkich tych, którzy się temu sprzeciwiają, szykanuje jego perfidnym łgarskim zwyczajem pod pozorem zwalczania faszyzmu, rasizmu, nietolerancji i antysemityzmu.
Jeżeli Trump w końcu kapnie, że demokracja amerykańska upadła na pysk pozwalając sobie na wbicie jej żydowskiego noża w plecy... jeżeli zatem Trump przezwycięży dysfunkcjonalność systemu skaperowanego przez Żydów i funkcjonalnie dostosowanego do ich zdradzieckich i niecnych celów i weźmie się ostro do roboty rządząc na mocy praw stanu wyjątkowego... to widzę szansę na odrodzenie Ameryki.
Jeśli jednak Trump pozostanie przy strategii retoryki władzy, a nawet stosując te w/w metody autorytarnych rządów nie odgnoi amerykańskiej Stajni Augiasza, to przyjdzie taki dzień, w którym byli sojusznicy Ameryki odmówią jej posłuszeństwa, Ameryka zostanie sama, a jej system polityczny przejdzie do lamusa historii.
Wczorajsza próba jego zamordowania jest ostatnim dla Trumpa ostrzeżeniem.
W analityczny i skondensowany sposób ostrzegałem Prezydenta Trumpa już wcześniej, mianowicie w styczniu 2021 roku; zobacz pod podanym linkiem...
https://gtvrg.blogspot.com/2021/01/red-alert-open-letter-to-us-president.html
Jerzy Chojnowski
Chairman-GTVRG e.V.
PS. Trump miał wielkie szczęście, bo kula snajpera trafiła go w ucho, a nie w głowę, co by się skończyło fatalnie.
Na ten widok przypomina się starszym rocznikom 22. listopad 1963 roku i jadąca w Dallas kolumna samochodów, a w niej w otwartej limuzynie siedzący prezydent Kennedy wraz z żoną i gubernatorem Connelly również w towarzystwie żony. Kiedy kolumna samochodów skręciła w Elm Street padły o godz. 12:30 trzy strzały snajperskie: dwie kule trafiły śmiertelnie prezydenta w szyję i głowę.
Zamach utrwalił na kolorowej taśmie filmowej Abraham Zapruder, żydowski przedsiębiorca handlujący tekstyliami i miłośnik-amator filmowania wydarzeń.
Zamach na życie Trumpa niech będzie dla niego ostatnim ostrzeżeniem przed zbrodniczą żydomafią czyhającą na jego życie.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen