Powered By Blogger

Donnerstag, 17. Februar 2022

O KONFLIKCIE UKRAIŃSKIM - ÜBER DEN UKRAINEKONFLIKT


Now you know what this war is about.

Jetzt weißt du, worum es in diesem Krieg geht.


Sollte Russland die Ukraine angreifen, wollen zahlreiche europäische Länder und die USA die russische Wirtschaft mit weiteren Sanktionen treffen. Im Konflikt mit dem Westen wegen der Ukraine hat Russlands Botschafter in Schweden zu einer äußerst undiplomatischen Wortwahl gegriffen. Mit Blick auf seinem Land drohende westliche Sanktionen sagte der Botschafter Viktor Tatarinzew in einem am späten Samstagabend veröffentlichten Interview mit der Zeitung "Aftonbladet": "Entschuldigen Sie meine Ausdrucksweise, aber wir scheißen auf Ihre ganzen Sanktionen." Russland sei bereits mit vielen Sanktionen belegt, die "gewissermaßen eine positive Wirkung auf unsere Wirtschaft und Landwirtschaft hatten", sagte Tatarinzew. Russland sei inzwischen autarker. "Wir haben keinen italienischen oder Schweizer Käse, aber wir haben gelernt, genauso guten russischen Käse auf der Basis italienischer und Schweizer Rezepte zu produzieren", sagte Tatarinzew. "Neue Sanktionen sind nichts Positives, aber sie sind auch nicht so schlimm, wie der Westen behauptet." (n-tv.de,13.Feb.2022)

W kontekście konfliktu wokół Ukrainy byłoby sensowne przypomnieć, o co tu w istocie chodzi. 

Włoska gazeta »La Repubblica« zidentyfikowała trzy cele działań Putina: »Przywrócenie geopolitycznej strefy wpływów na wzór ZSRR do 1989 r.; tworzenie podziałów wśród zachodnich sojuszników w celu osłabienia NATO; przesunięcie strategicznej równowagi na kontynencie europejskim na swoją korzyść”. W konkluzji czytamy: „Stawka, o którą tu chodzi wykracza daleko poza Ukrainę, która stała się centralnym element hybrydowego wyzwania przeciwko Zachodowi mającemu na celu wzmocnienie rosyjskich interesów na globalnej scenie politycznej.« 

W całym tym chaosie komentarzy w mediach i wielości interpretacji możliwych zamiarów Prezydenta Rosji zapomniano o tej dyrektywie w procesie wyjaśniania, która nazywa się Brzytwą Ockhama, a która mówi, że to wyjaśnienie jest trafne, które jest logicznie spójne i najprostsze. I jeżeli nie wiadomo dokładnie o co chodzi, to chodzi o pieniądze - w tym wypadku o dużo pieniędzy. 

Przypomnę najpierw, że zajęcie Donbasu i Krymu przez Rosję ściągnęło na nią sankcje gospodarcze, które uderzyły mocno po rosyjskiej kieszeni i czynią to dalej np. po blokadzie uruchomienia przepływu gazu przez NS2, co dotkliwie odbija się na stanie kasy Kremla. To, co ów rosyjski ambasador w Szwecji mówiący bez ogrodek i zgoła nie dyplomatycznie powiedział, że "my sramy na wasze sankcje", jest pozbawione sensu, bo dla przykładu gaz ziemny to nie ser własnej roboty, a na eksporcie gazu do Europy zachodniej zarabia Rosja masę pieniędzy (200 mln Euro dziennie  tylko ze strony Niemiec, a ok. 35 mrd z UE w ciągu ponad miesiąca trwającej wojny). Ma Rosja wprawdzie duże rezerwy dewizowe w wysokości 630 miliardów i rezerwy złota (200/300 miliardów), ale wojna kosztuje, a sankcje dadzą się prędzej czy później dotkliwie we znaki, jak to było i jest w wypadku Iranu - prawdopodobnie rzucą one Rosję na kolana, a może nawet spowodują implozję całego systemu i katapultują z prezydenckiego stołka samego Putina. Rosja może zlekceważyć sankcje Zachodu tylko w takim zakresie, w jakim towary z importu może wyprodukować sama albo jej własne towary, w większości surowce, sprzedać (np. Chinom) po porównywalnej cenie.

A po drugie wykluczono w ramach powyższych sankcji Rosję i co za tym idzie Putina z międzynarodowych konferencji na szczycie marginalizując przez to rolę Rosji na arenie międzynarodowej i wpędzając samego Putina w kompleksy niższości i odruchy wściekłości w związku z dotkliwie odczuwalnym przez niego brakiem respektu wobec atomowego giganta, który sam siebie uważa za globalnego gracza (global player), a sprowadzony został do roli obserwatora bez znaczenia i wpływu, no co najwyżej do roli lokalnego/regionalnego matadora, który zagraża swoim sąsiadom, jak się swego czasu (w 2014 r.) wyraził amerykański prezydent Obama - mamy tu do czynienie widocznie z trudnym do zniesienia dysonansem, który usiłuje Putin przezwyciężyć. 

A zatem to, o co Putinowi naprawdę w tej grze chodzi, to na samym początku 1) zniesienie sankcji gospodarczych i 2) zniesienie sankcji prestiżowych.

Wszystkie jego usiłowania persfazji w stosunku do Zachodu spaliły na panewce - ten odwrócił się (w sensie politycznym, a po części i gospodarczym) do Rosji plecami i postawił Rosję, jak to się onegdaj w szkole czyniło, za karę do kąta. A więc postanowił Putin zastosować tą samą metodę, którą od lat stosują, i to z wielkim powodzeniem, rosyjscy hakerzy wobec firm zachodnich: metodę szantażu. I stosują ją z przyzwoleniem i poparciem, a nawet na rozkaz władz Rosji. 

W przypadku hakerów internetowych przejmują oni przez słabość systemów informatycznych firm lub przez beztroskę lub nieuwagę obsługującego personelu kontrolę nad systemem i szyfrują jego dane przez co paraliżują oni całkowicie proces produkcji i normalnego funkcjonowania firm. Odblokowanie zakodowania danych wiąże się z żądaniem wypłacenie słonego haraczu w kryptowalucie, na czym hakerzy zarabiają rocznie miliardy. 

Podobnym hakerem-szantażystą stał się Putin. Z tym, że użyte przez niego dodatkowe środki są natury militarnej. Sama inscenizacja zmasowanych kulisów wojennego oręża miała napędzić takiego stracha wszystkim jego adwersarzom, że - w zamyśle Putina - w końcu zmiękną oni jak mokra gąbka i wycofają się jak rak z kontynuacji sankcjonowania Kremla. 

Celem Putina było więc, aby w/w sankcje zostały zniesione i żeby Zachód był jeszcze wdzięczny Putinowi za to, że w geście dobrej woli nie wydał on jeszcze rozkazu do ataku na Ukrainę. 

A więc chodziło tu o podobną wdzięczność, którą z perspektywy Putina rzekomo dłużni jesteśmy terroryście za to, że nie zamordował swoich zakładników, a hakerowi za to, że nie zniszczył wszystkich danych, a tylko skasował pod presja pieniądze. I teraz mamy być jeszcze dłużni Putinowi dozgonną wdzięczność za to, że w swojej wspaniałomyślności i dobrotliwości nie wydał jak dotąd rozkazu zaatakowania Ukrainy, że nie zamienił jej miast w kupę gruzu i że oszczędził on życie wielu Ukraińców. Jest to mentalność i moralność gangstera, który oczekuje nagrody od kogoś, komu nie wpakował kuli w łeb, albo rabusia, który podsuwa temu, którego obrabował, umowę o dobrowolnym przelewie zrabowanej własności na jego korzyść. 

Oczywiście sama wdzięczność nie wystarcza, bo za nią nic sobie Putin kupić nie może. A zatam wdzięczność połączona ze zniesieneim sankcji nałożonych na Rosje i na niego osobiście. Wtedy będzie u celu? I wszystko będzie znowu cacy?... 

No, wszystko to chyba jednak nie. Bo jest cały kompleks wzajemnych roszczeń i spraw niezałatwionych w tej geopolitycznej grze o dużą stawkę, której zakładnikiem stała się ze strony Rosji Ukraina, a ze strony Ukrainy Europa, w szczególności wschodnia, a poniekąd i reszta świata. Bowiem Ukraina stara się wciągnąć w ten konflikt i spiralę jego eskalacji nie tylko NATO ale i możliwie dużą liczbę państw, które mają stanąć po jej stronie. Mamy więc tu również do czynienia z szantażem Ukrainy wobec Wolnego Świata na regionalną i globalną skalę. 

I tu trzeba by się najpierw zapytać, co na to umowy zawarte przez Rosję i Ukrainę.

Rozpad i upadek Związku Radzieckiego na piętnaście niepodległych państw rozpoczął się wraz z ogłoszeniem przez Litwę niepodległości 11 marca 1990 r., a zakończył traktatem białowieskim. Zawarty traktat głosił, że Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich jako podmiot prawa międzynarodowego i byt geopolityczny przestał istnieć, a na jego miejsce suwerenne kraje powołują Wspólnotę Niepodległych Państw. Porozumienie podpisali ze strony Rosji Borys Jelcyn, ze strony Białorusi Stanisłau Szuszkiewicz, zaś ze strony Ukrainy Łeonid Krawczuk 8 grudnia 1991 r. Następnie trzej przywódcy Rosji, Ukrainy i Białorusi (trzech najważniejszych republik związkowych) zadbali o ratyfikowanie porozumienia białowieskiego przez parlamenty narodowe, co nastąpiło 10 grudnia – Ukraina, 11 grudnia – Białoruś, 12 grudnia – Rosja. 12 grudnia 1991 r. Rada Najwyższa RFSRR ratyfikowała układ z Białowieży, zawiesiła traktat ustanawiający ZSRR z 1922 r. i odwołała rosyjskich deputowanych do Rady Najwyższej ZSRR. Traktat Białowieski potwierdzili w deklaracji z Ałma-Aty 21 grudnia 1991 r. przywódcy pozostałych republik autonomicznych ZSRR, z wyjątkiem trzech państw bałtyckich i Gruzji. Po dymisji Michaiła Gorbaczowa 25 grudnia 1991 r., ostatniego prezydenta ZSRR, jego istnienie zakończyło się 26 grudnia 1991 r. - ZSRR został rozwiązany na mocy prawa międzynarodowego. Kilka miesięcy wcześniej, 24 sierpnia 1991 deklarację niepodległości uchwaliła Rada Najwyższa Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, a 25 sierpnia 1991 Rada Najwyższa Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W kwietniu 2018 roku prezydent Ukrainy Petro Poroszenko ogłosił, że jego kraj opuści WNP. W dniu 19 maja 2018 r. podpisał odpowiedni dekret. Posowiecka Ukraina była zatem członkiem WNP i że tak powiem pod kuratelą Moskwy  od 1991 do 2018 r. Podpisanie układu białowieskiego i przekształcenie ZSRR w WNP uznawane jest za ostateczny upadek imperium radzieckiego. Taki był jego sromotny koniec i taki był początek nowej państwowości m. in. Ukrainy. 

I dalej należy zapytać, co na to umowy międzynarodowe podpisane przez Rosję i Ukrainę, dla przykładu:

1) podpisane w 1994 roku Memorandum Budapeszteńskie, gwarantujące bezpieczeństwo Ukrainy i jej granice w zamian za zrzeczenie się broni jądrowej; 

2) umowa NATO-Rosja czyli Akt Stanowiący NATO-Rosja (oficjalnie Akt Stanowiący o Stosunkach Wzajemnych, Współpracy i Bezpieczeństwie pomiędzy NATO a Federacją Rosyjską), który jest deklaracją intencji na mocy prawa międzynarodowego pomiędzy NATO a Rosją, podpisaną w Paryżu 27 maja 1997 roku: (Grundakte über Gegenseitige Beziehungen, Zusammenarbeit und Sicherheit zwischen der Nordatlantikvertrags-Organisation und der Russischen Föderation). https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_25468.htm?selectedLocale=de .

3) dwie umowy z Mińska (Protokół Miński) o obustronnym zawieszeniu broni – umowa międzynarodowa trójstronnej grupy kontaktowej, podpisana w Mińsku 5 września 2014 w sprawie zawieszenia broni na wschodniej Ukrainie: Mińsk I, i po niej podpisane 12 lutego 2015 roku kolejne porozumienie nazwane Mińsk II. Bardziej szczegółowo: Protokół z Mińska („Mińsk I”) jest pisemnym podsumowaniem wyników obrad Trójstronnej Grupy Kontaktowej Ukraina-OBWE-Rosja na temat wspólnych działań na rzecz realizacji planu pokojowego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki oraz inicjatyw prezydenta Rosji Władimira Putina. Protokół z 5 września 2014 podpisany w Mińsku stał się umową międzynarodową 17 lutego 2015 r. poprzez przyjęcie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ 2202 (2015). Porozumienie Mińsk II, zwane też Porozumieniem Mińskim, zostało wynegocjowane przez prezydenta Francji François Hollande'a, kanclerza Niemiec Angelę Merkel, prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę i prezydenta Rosji Władimira Putina oraz przez uczestników Trójstronnej Grupy Kontaktowej. Jest to zestaw środków służących realizacji porozumień mińskich.  

I dalsze pytanie w tym kontekście: Czy Rosja i Ukraina stosują się do podpisanych umów, czy też nie, czy są one przestrzegane, czy łamane. A jesli łamane, to po której stronie leży wina. Jest np. zapis w Protokole Mińskim, że Ukraina zobowiązana jest do forsowania struktury federalnej kraju i autonomii rosyjsko-etnicznych obszarów (o innych etniach nie ma tam niestety mowy, co już jest jego systemową wadą), co miało znaleźć odbicie w odpowiednio zreformowanej ukraińskiej konstytucji - a jak dotąd nie znalazło. Lub innymi słowy, czy wiążące obie strony prawo międzynarodowe jest dla obu stron wiążącą literą prawa, czy li tylko kupą papieru. Ogólnie uważa się, że to Rosja naruszyła wszystkie odnośne traktaty międzynarodowe, takie jak Memorandum Budapeszteńskie z 1994 r. w sprawie poszanowania istniejących granic Ukrainy i inne zasady Aktu Końcowego KBWE z 1975 r., Kartę Paryską z 1990 r. i Akt Założycielski NATO-Rosja z 1997 r., a także umowę o przyjaźni Ukrainy z Rosją, która została przedłużona w 2008 roku, a która również gwarantowała integralność terytorialną Ukrainy. Ale takie jednoznaczne stanowisko obciążające winą jednostronnie Rosję nie znajduje jak widzimy pokrycia w faktach. Wina za eskalację konfliktu leży też po stronie Ukrainy.

Umowy umowami, były one w końcu podpisywane w innych warunkach niż obecne i są wtórne wobec tych spraw, które narosły, sprawy, o których się milczy i które się celowo przemilcza w żydomediach, bo są niewygodne. Jak te sprawy wyglądają?

1. Po pierwsze trzeba przypomnieć o tym, że po Rewolucji Październikowej bolszewicy podjęli decyzję (24 grudnia 1918 r.) o utworzeniu Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (USRR), która stała się jedną z czterech republik założycielskich Związku Radzieckiego w 1922 roku, po zakończeniu porewolucyjnej wojny domowej w Rosji.  Proklamowano ją oficjalnie po zdobyciu Kijowa przez żydobolszewików w styczniu 1919 r., a 30 grudnia 1922 r. weszła ona w skład Związku Radzieckiego. Owa tzw. USRR, której obszar z 1922 r. przedstawiony jest na mapie, nie miała oczywiście nic wspólnego z niepodległym państwen ukraińskim. Wszystkie ważne decyzje dotyczące kraju podejmowane były w sposób scentralizowany w Moskwie. Był to pomysł Lenina i jego sztabu, twór powstały tylko dla celów administracyjnych i propagandowych obłudnie sugerujących istnienie ukraińskiego samorządu. Była to de facto jedna z wielu kolonii sowieckich nowego żydobolszewickiego, komunistycznego imperium,  sterowana kompletnie z Moskwy, przez nią wyzyskiwana i od niej bez reszty uzależniona.


2. Na skutek masowej zmiany granic w Europie wschodniej na korzyść Stalina i Związku Sowieckiego, która to zmiana była skutkiem agresywnej i ekspansjonistycznej polityki Stalina z jednej i prosowieckiego, zdradzieckiego kursu Londynu i Waszyngtonu w czasie 2. Wojny Światowej kosztem Polski i innych przez Sowietów podbitych i uzależnionych krajów z drugiej strony, powstała druga, poszerzona, stalinowska wersja Ukrainy. 

W konsekwencji tego powiększone zostało prawem kaduka terytorium ZSRR i w szczególności jej członka, sowieckiej Ukrainy, kosztem wszystkich jej sąsiadów, m.in. i w największym stopniu Polski. Był to skutek zdrady popełnionej w Jałcie w lutym 1945 r. przez Churchilla i Roosevelta, zdrady interesów ich najwierniejszego sojusznika, Polski. Zdrada polskich interesów narodowych i terytorialnych przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię i ich zgubna uległość wobec Stalina miała się okazać katastrofalna w skutkach. I jednym z nich jest obecny kryzys na Ukrainie. Historia wraca tu jak bumerang i uderza w tego, kto się z niej niczego nie nauczył.



Aliancka-mapa-z-poczatku-1945-roku-na-ktorej-zaznaczono-tzw. Linię-Curzona (obecna wschodnia granica Polski).

3. Ale Związek Sowiecki, który powstał na żydobolszewickim gnoju z porewolucyjnej Rosji, rozpadł się na skutek jego śmierci naturalnej i pogrzebany został oficjalnie w 1991 r. Tak powstała Rosja w jej obecnej politycznej formie jako Federacja Rosyjska i obecna Ukraina łącznie z całym szeregiem innych państw, które od czasu ich zniewolenia przez żydokomunę rościły pretensje do uwolnienia się od komunistycznej sowieckiej tyranii, do państwowej suwerenności  i niepodległości pod każdym innym względem. Tak powstała obecna Ukraina jako nowy twór państwowy - nowy, ale w niesprawiedliwych granicach urągających prawu międzynarodowemu, twór niesprawiedliwie rozdęty terytorialnie, a zatem nie wykończony, sztuczny i prowizoryczny. Zupełnie niesłusznie, bezpodstawnie uzyskał on w tych jego granicach uznanie międzynarodowe jako smodzielne państwo - na zasadzie prawa kaduka.

Rozpad Związku Sowieckiego przyspieszył się od wiosny 1990 r. deklaracjami niepodległości trzech bałtyckich republik: Litwy, Łotwy i Estonii. Do niepodległość dążyły także sowieckie republiki Armenii, Gruzji i Mołdawii. 16 lipca 1990 r. Rada Najwyższa Ukraińskiej SRR ogłosiła suwerenność państwa. 24 sierpnia 1991 r. ukraiński parlament, Rada Najwyższa, znaczną większością głosów ogłosiła deklarację niepodległości Ukrainy. Jednocześnie postanowiono przeprowadzić referendum w sprawie niepodległości. W czasie referendum Związek Radziecki był prawie rozwiązany, prawie wszystkie republiki radzieckie ogłosiły już niepodległość. Na Ukrainie prawie cała prasa pozytywnie oceniała niepodległość kraju. W rzeczywistości nie było alternatywy dla niepodległości Ukrainy poza postsowieckim zamordyzmem i gospodarką kontrolowaną przez mafijnych oligarchów Kremla i to w ogromnym stopniu przyczyniło się do wyraźnego wyniku wyborów. W ten oto sposób Ukraina uzyskała wraz z upadkiem Związku Radzieckiego samozwańczo niepodległość państwową 1. grudnia 1991 r. po referendum, w którym 90,3% ludności to zaaprobowała. A zatem Ukraina, która nigdy jako państwo nie figurowała na mapie politycznej świata i przez setki lat była identyfikowana pod tą nazwą jedynie jako kraina geograficzna, uzyskała wówczas samodzielną państwowość, nie pytając przy tym swoich sąsiadów, czy mają co do tego obiekcje. Ukraina jako państwo istnieja więc dopiero od, żeby podać okrągła liczbę, 30 lat (!). A uwolniona od kurateli Moskwy we WNP przez dekret prezydenta Poroszenki z 2018 r. dopiero od 4 lat (!). Czy ten prowizoryczny samozwańczy twór powinien być uznany w jego obecnych granicach jako suwerenne państwo w rozumieniu prawa międzynarodowego? Przedstawione tutaj uzasadnienie przeczy temu. Nie, nie powinien, bowiem są ku temu ważne powody.

4. W wyborach prezydenckich na Ukrainie w 2004 roku, po tzw. Pomarańczowej Rewolucji, zorientowany na Zachód kandydat na prezydenta ekonomista z wykształcenia (i ukraiński amoralny szowinista) Wiktor Juszczenko zwyciężył w konkurencji ze wspieranym przez Rosję Wiktorem Janukowyczem. 

W latach 1999–2001 był Juszczenko premierem Ukrainy, jednak w kwietniu 2001 r. został zmuszony do podania się do dymisji przez koalicję komunistów i ukraińskich oligarchów, a więc Żydów. Nazwa protestów "Pomarańczowa Rewolucja" pochodzi od koloru pomarańczowego, który był symbolem sztabu wyborczego Wiktora Juszczenki, który chciał wprowadzić Ukrainę do UE i NATO. Była to seria protestów i wydarzeń politycznych na Ukrainie obejmująca okres od 22 listopada 2004 roku do 25 stycznia 2005 roku spowodowanych sfałszowaniem wyborów prezydenckich w 2004 roku na szeroką skalę przez ówczesny obóz władzy reprezentowany przez kandydata na prezydenta, ówczesnego premiera – Wiktora Janukowycza. Od 22 listopada 2004 setki tysięcy Ukraińców w Kijowie oraz w całym kraju protestowało przeciwko manipulacjom władz.  W rezultacie masowych wystąpień i wsparcia zagranicy (nazwijmy to oględnie służb Waszyngtonu i amerykańskiego żydokapitału) Najwyższy Sąd Ukrainy unieważnił wyniki wyborów jako sfałszowanych i nakazał ich powtórzenie. Tym razem zwycięzcą został Wiktor Juszczenko.  Został on zaprzysiężony na urząd prezydenta Ukrainy 23 stycznia 2005 i urząd ten piastował do 2010 roku. Nie wyjaśniono jak dotąd, kto (tzn. czy służby specjalne Ukrainy, czy KGB) był sprawcą zamachu na jego życie - była to próba otrucia go dioksyną.

Jednak główni aktorzy orientacji zachodniej – Juszczenko i (ładna lecz skorumpowana przez Sorosa do szpiku kości) Julia Tymoszenko – w kolejnych latach ciągle się kłócąc nie mogli dojść do porozumienia, a nadzieje wielu Ukraińców na polepszenie sytuacji gospodarczej, demokratyzacji systemu i politycznej stabilności pozostały niespełnione. Zmęczeni polityczną stagnacją Ukraińcy na początku 2010 roku wybrali więc na prezydenta zorientowanego na Rosję Wiktora Janukowycza. Ale ich nadzieje na dobrobyt i bezpieczeństwo się i tym razem nie spełniły. Praworządną państwowość i prawidłowo funkcjonującą demokrację nie da się zbudować jak wiadomo w ciągu krótkiego czasu - na to trzeba horyzontu czasowego wielu generacji. Jak dotąd najbardziej znanym w mediach symbolem ukraińskiego parlamentaryzmu są obrazki okładających się na sali obrad pięściami deputowanych do parlamentu. Kolejne masowe protesty w Kijowie, które były również skierowane przeciwko powszechnej korupcji, rozpoczęły się w listopadzie 2013 r., gdy pod naciskiem Rosji zawieszono podpisanie układu o stowarzyszeniu Ukrainy z UE, bowiem z jednej strony Rosja i Janukowycz wyrazili sprzeciw, a poza tym Rosja proponowała dla znajdującej się na skraju bankructwa Ukrainy więcej, niż UE była gotowa wtedy Ukrainie dać. Ani pomysł przystąpienia Ukrainy do powstałej w 2014 r. Unii Euroazjatyckiej, w której pierwsze skrzypce gra Rosja, ani jej autokratyczny model sprawowania władzy nie znalazły wśród Ukraińców pozytywnego oddźwięku; UE a zatem model polityczny i gospodarczy Europy Zachodniej okazał się być bardziej atrakcyjny dla społeczeństwa niż to, co oferowała Rosja. W lutym 2014 roku osiągnięto porozumienie, na skutek którego odsunięto skorumpowanego, prorosyjskiego Wiktora Janukowycza od władzy i utworzono rząd tymczasowy pod przewodnictwem Żyda Arsenija Jaceniuka. Janukowycz, który usiłował siłą stłumić protesty na Majdanie, w wyniku czego zginęli ludzie, musiał uciekać z Ukrainy i schronił się w Moskwie. Tak został przypieczentowany polityczny prozachodni kurs Kijowa. Był to punkt zwrotny decydujący o dalszym przebiegu wydarzeń.

5. Tak długo jak Rosja leżała w gruzach zapaści i korupcji po jej żydobolszewickim komunistycznym eksperymencie, tak długo zmuszona była do zaakceptowania takiego rozwoju wydarzeń. Ale sprawa przybrała szczególnie w przypadku Ukrainy - tego największego, najtłustrzego i najbardziej smakowitego kąska, który posiada znaczne złoża mineralne i ogromne połacie najlepszej na świecie ziemii ornej, który odpadł nagle Rosji od podziału dla własnej konsumpcji - sprawa przybrała teraz inny obrót. Nastąpiło to wtedy, kiedy z jednej strony amerykański i zachodnioeuropejski biznes zaczęły się coraz bardziej interesować zrobieniem kasy w Ukrainie kosztem Rosji, a z drugiej strony, kiedy polityka Putina doprowadziła do wzrostu gospodaczego oraz siły militarnej i politycznego znaczenia Rosji i kiedy z Kijowa wygoniony został moskiewski skorumpowany kacyk Janukowycz, który - oficjalnie uznany za przestępcę poszukiwanym nakazem aresztowania - musiał z Kijowa dać drapaka i w Moskwie otrzymał polityczny azyl. Był on premierem Ukrainy w latach 2002-2005 oraz ponownie w latach 2006-2007. W lutym 2010 roku został prezydentem Ukrainy, lecz 22 lutego 2014 roku ukraiński parlament ogłosił jego detronizację w trakcie zamieszek w Kijowie. Posądzono go o korupcę i z powodu jego ucieczki wydano przeciwko niemu międzynarodowy nakaz aresztowania. Janukowycz uważał, że jego usunięcie z urzędu jest nielegalne. I tak samo postrzegała to Moskwa, która w Kijowie straciła swojego zaufanego człowieka. Tego afrontu i obrotu wypadków, w których postanowiono Ukrainę odciąć od Rosji i skierować jej geopolityczny kurs na Zachód, Rosja ani przełknąć ani zaakceptować nie mogła. Czy słusznie? Słusznie, bo od stuleci łączyły Rosję i Ukrainę silne więzy wszelkiego typu i Ukraina uległa daleko idącej rusyfikacji. Jej miasta portowe nad Morzem Czarnym takie jak Mariupol i Odessa były historycznie pod wpływem Rosji i to znalazło odbicie w architekturze, kulturze i języku większości ich mieszkańców, którym był i jest język rosyjski. Odcięcie Rosji od tych więzów nie mogło być zatem w Moskwie zaakceptowane. I nie zostało. 

Konflikt Ukrainy z Rosją rozpoczął się zatem w 2014 roku, ponieważ Ukraina zdecydowała się na wstąpienie na długą drogę do członkostwa w Unii Europejskiej. UE pozostaje ogniskiem nadziei dla wielu Ukraińców na poprawę ich sytuacji gospodarczej i politycznej kraju. Chcą oni, aby ich kraj był zakotwiczony na Zachodzie i funkcjonował na zasadach demokracji w stylu zachodnim. Prezydent Rosji Władimir Putin nie chciał i nie chce tego zaakceptować. A teraz chce widocznie za wszelką cenę zmusić Ukrainę do powrotu pod wpływy Rosji i uczynić z Ukrainy podobnego bezwolnego wasala, jak to ma miejsce w wypadku Białorusi.

6. W efekcie tego odebrano Ukrainie najpierw prezent Chruszczowa dla Ukrainy, półwysep Krym. Dlaczego? W maju 1954 r. Chruszczow, który był Ukraińcem, a po śmierci Stalina wyrósł na przywódcę partii ogólnosowieckiej KPZR, sprawił, że Krym, wcześniej przez 170 lat będący częścią Rosji, stał się częścią Ukraińskiej Republiki Radzieckiej. Dlaczego to zrobił? Przypuszcza się, że miał on wurzuty sumienia w związku z masową zbrodnią dokonaną przez bolszewików na narodzie ukraińskim podczas przymusowej kolektywizacji w latach 30tych, której ofiarą (śmiercią głodową) padło 6-7, a może i 10 milionów Ukraińców. A więc był to podarunek Ukraińca dla Ukrainy, który podarowany został bez upoważnienia i zgody Rosji. A zatem można by było przyrównać to do kogoś, kto komuś, nie respektując prawa własności, dobrodusznie i wspaniałomyślnie podarował by cudzy samochód bez zgody jego właściciela. I jak wiadomo w polityce jest tak, że politycznie motywowane prezenty mogą zostać odebrane, za nieposłuszeństwo. I tak się stało. Aneksja Krymu w 2014 r. nastąpiła po tajnej interwencji sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej i miała miejsce 18 marca 2014 r. jako wymuszone ostateczne włączenie półwyspu do geopolitycznego bytu Rosji. Za wynajem bazy morskiej w Sewastopolu, która ma dla Rosji strategiczne znczeinie, musiała Rosja nawiasem mówiąc bulić Ukrainie wielomilionowy nazwijmy to haracz. A z tej umowy by się Ukraina, po rosnących napięciach z Rosją, z pewnością wycofała. I wówczas pozostaliby Rosjanie bez bazy morskiej na Morzu Czarnym, na co nie mogli oczywiście pozwolić. Czy była to zatem aneksja sprawiedliwa? Niewątpliwie tak  z punktu widzenia Rosji i w świetle tych i poniższych wywodów pod każdym względem. 

Krym opanowali początkowo Mongołowie, a ich potomkowie, mieszając się z różnymi tubylczymi ludami, dali początek Tatarom krymskim. Chanowie tatarscy rządzili Krymem z Bakczysaraju, stolicy położonej w sercu półwyspu. Tatarzy krymscy byli nieustraszonymi wojownikami noszącymi obramowane futrem spiczaste hełmy. W 1571 roku wojska Tatarów krymskich najechały na Rosję i spaliły Moskwę, po czym wycofały się na Krym. Przez stulecia Chanat Krymski stanowił poważne zagrożenie dla Moskwy. Funkcjonował on jako protektorat Imperium Osmańskiego, głównego rywala Rosji do osiemnastego wieku. Po wojnach z Turcją Katarzynie Wielkiej udało się jednak osadzić na tronie w Bakczysaraju własnego kandydata. Kilka lat później, dzięki intrygom i łapówkom, władczyni doprowadziła do aneksji półwyspu. Pierwsze zajęcie Krymu przez Rosję odbyło się w 1771 roku. Szachina Gireja, kandydata na chana tatarskiego obsypała caryca Katarzyna klejnotami, podczas jego odwiedzin rosyjskiej stolicy, a kiedy został wybrany na chana Chanatu Krymskiego, w 1783 roku pod rosyjską presją i za łapówki oddał władzę bez walki i abdykował. Podczas wojny krymskiej toczonej w połowie dziewiętnastego wieku (1853-1856) Tatarzy stanęli po stronie sił sprzymierzonch (Wielkiej Brytanii, Francji i Imperium Osmańskiego). W odwecie spotkały ich za to liczne represje i w 1867 roku z ogólnej liczby 300 tysięcy Tatarów 192 tysiące uciekły z Półwyspu Krymskiego do Turcji. Region zasiedlili tymczasem rosyjscy chłopi, a arystokraci wybudowali wzdłuż wybrzeża wystawne pałace. Struktura demograficzna Krymu uległa bezpowrotnej zmianie i od tego momentu można mówić o historycznie rosyjskiem Krymie. 

W 1782 roku Grigorij Potiomkin, kochanek Katarzyny Wielkiej i gubernator nowych prowincji leżących na terenie dzisiejszej Ukrainy, zaczął gorąco namawiać carycę do zajęcia Krymu. Istniejące status quo było niebezpieczne, ponieważ Ottomanowie mogli poprzez półwysep „sięgnąć do naszego serca”, jak Potiomkin ostrzegał Katarzynę. Należało jego zdaniem podjąć stanowcze kroki w celu zagarnięcia półwyspu. Podobną wyprzedzającą logikę zastosowano w 2014 roku: Rosja musiała działać szybko i zdecydowanie, aby zapobiec członkostwu Ukrainy w NATO, co spowodowałoby następnie usunięcie floty rosyjskiej z Sewastopola oraz przejęcie kontroli nad Morzem Czarnym przez siły Sojuszu Północnoatlantyckiego.

7. Wydarzenia na Kijowskim Majdanie (Placu Niepodległości) - protesty od listopada 2013 do lutego 2014 roku - których przyczyną były wewnętrznie sprzeczne i trudno zrozumiałe dla obywateli: deklaracja rządu ukraińskiego, że na razie nie chce podpisać umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, odsunięcie od władzy prezydenta Wiktora Janukowycza, a mimo to dalej forsowany prozachodni kurs Ukrainy doprowadziły w konsekwencji do tego, że w odwecie Rosja nie tylko zaanektowała Krym, ale i że na wschodniej Ukrainie pojawiły się (lub prawdopodobnie zostały celowo spreparowane i sprowokowame) popierane przez Rosję ruchy separatystyczne,  secesjonistyczne, które przerodziły się w trwały konflikt zbrojny, w wojnę połączoną z rosyjską interwencją w częściach wschodniej Ukrainy trwającą od 2014 roku. Podpisane porozumienie Mińsk II 15 lutego 2015 roku, którego celem było deeskalacja i uregulowanie konfliktu we wschodniej Ukrainie, nie rozwiązało jak dotąd problemu i nie ma widoków na to, że go rozwiąże. Widać, że jest ono nieprzestrzegane przez obie strony, a więc jest martwą literą i zatem bezwartościowe.

8. Z obszarem 603.700 km² (576.800 km² de facto; nie licząc Krymu anektowanego przez Rosję), Ukraina jest największym państwem, którego granice leżą w całości w Europie. Ukraina graniczy od północnego wschodu i wschodu z Rosją, od północy z Białorusią, od zachodu z Polską, Słowacją i Węgrami, od południowego zachodu z Rumunią i Mołdawią.


Jej powierzchnia to prawie tyle co Francja i Szwajcaria, Polska i Niemcy lub Hiszpania i Portugalia razem wzięte. 

Liczy ona przy tym tylko 41 milionów mieszkańców. A zatem biorąc w rachubę niektóre w/w państwa, które od setek lat miały niezależną państwowość, np. Polskę i Niemcy, gdzie żyje łacznie 121 milionów obywateli oraz Francję i Szwajcarię, gdzie żyje ich w sumie ponad 76 milionów, muszą się one zadowolić porównywalnym terytorium. Czy jest to w wypadku Ukrainy, która rości w agresywny, szowinistyczny, wielkoukraiński sposób wielkoterytorialne pretensje, czy jest to sprawiedliwe pod wyględem historycznym, politycznym i etnicznym? Nie, nie ma takiego uzasadnienia, które poparłyby roszczenia Ukraińców do tak ogromnych połaci ziemi pozostającymi przez setki lat pod innymi, nieukraińskimi wpływami politycznymi i kulturowymi. I właśnie to jest głównym (ale nie jedynym) powodem tego konfliktu. Ukraina przywłaszczyła sobie i uzurpuje prawo do ziem, które nie były jej własnością i do miast, w których założenie i rozwój się Ukraińcy niczym nie przyczynili. Ale w żydowskich mediach nie ma o tym ani słowa.

9. Nie ma w porozumieniach Mińskich (poza mniejszością rosyjską) ani wzmianki o etniczności Ukrainy, na której mieszka oprócz Ukraińców ok. 100 grup etnicznych, z których największy odsetek stanowią: Rosjanie, poza Krymem szczególnie obwodach ługańskim i donieckim (Donbas) w południowo-wschodniej Ukrainie, gdzie stanowią oni dominującą grupę etniczną oraz w wielu miastach Ukrainy. 

A wśród innych grup etnicznych wspomnieć należy Rumunów/Mołdawian, Białorusinów, Tatarów krymskich,  Bułgarów, Słowaków, Wegrów/Madziarów i Polaków. Ci ostatni historycznie stanowili znaczną część ludności zamieszkałej na tym terytorium II Rzeczypospolitej, które bezprawnie zostało Polsce zrabowane przez Stalina i jego zachodnich aliantów i przyznane sowieckiej Ukrainie. Podobny los grabierzy terytorialnej co Polaków spotkał pod dyktando Stalina m.in. Słowaków, Madziarów (Zakarpacie) i Rumunów.




Na wszystkich tych obszarach położyła swoją łapę najpierw zachłanna, ekspansjonistyczna, sowiecko-stalinowska Ukraina, a następnie obecna szowinistyczna Ukraina zarażona chorobliwą manią terytorialnej wielkości. Nie chce ona uznać polskich i jakichkolwiek innych roszczeń terytorialnych i zadośćuczynienia za ten bezprawny rabunek. Postsowiecka Ukraina sądziła i sądzi nadal, że to, co wyrosło na grabieżczym leninowsko-stalinowskim gnoju, musi być zaakceptowane przez jej sąsiadów jako stan ostateczny. Nic bardziej mylnego. 

10. W lutym 1945 roku Stalin, Roosevelt i Churchill ustalili w Jałcie, że wschodnia granica Polski będzie przebiegać wzdłuż tak zwanej linii Curzona. 



Na mocy tej decyzji straciła Polska niemal połowę (46 proc.) przedwojennego terytorium. Decyzje mocarstw trzeba ocenić jako amoralny i wyjątkowo krótkowzroczny akt wielkiego tchórzostwa i postrzegać je za kolejny, piąty rozbiór Polski. I tym razem zaborca nie był tylko jeden – głównym był Związek Sowiecki. Ale faktycznie mocarstwami rozbiorowymi były również Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, gdyż przywódcy tych państw podpisali się pod ustaleniami jałtańskimi. W Jałcie Roosevelt i Churchill właściwie tylko zaakceptowali umowę graniczną pomiędzy Związkiem Sowieckim a Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego zawartą w lipcu 1944 roku. Delegaci zdominowanego przez komunistów marionetkowego PKWN-u praktycznie nie dyskutowali w Moskwie o wschodniej granicy Polski, i jako podstawę jej wytyczenia przyjęli tzw. linię Curzona zaproponowaną przez Brytyjczyków jeszcze w okresie wojny polsko-bolszewickiej 1920 r. 


Linia Curzona to była proponowana linia demarkacyjna wojsk polskich i bolszewickich, opisana w nocie z dnia 11 lipca 1920 roku, wystosowanej przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych George’a Curzona do Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych RFSRR Gieorgija Cziczerina w sprawie tymczasowej granicy wschodniej Polski. W rzeczywistości lord Curzon nie był ani autorem tej koncepcji, ani jej zwolennikiem. Za faktycznego twórcę linii Curzona uważa się Żyda, pracownika brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych (Foreign Office) – Lewisa Bernsteina Namiera (właściwie Ludwik Niemirowski). Ów Żyd był działaczem syjonistycznym i pełnił od marca 1918 do 30 kwietnia 1920 roku rolę eksperta do spraw Polski i Europy Środkowo-Wschodniej. Był on od samego początku zaciekłym wrogiem polskich aspiracji terytorialnych na Wschodzie i już na przełomie 1918 i 1919 roku zaczął propagować wschodnią granicę Polski na Bugu i Sanie. To właśnie na żydowskim gnoju Lewisa Bernsteina Namiera wyrosła idea linii granicznej znanej jako linia Curzona.


Przewodniczący PKWN-u, Edward Osóbka-Morawski, z dumą nawet twierdził, że inni członkowie delegacji gratulowali mu, że „ nie przeciągał struny” i nie rozdrażniał Sowietów, a do tego doprowadziłoby stawianie postulatu, by Lwów należał do Polski. Stanisław Grabski jako przedstawiciel legalnego rządu Rzeczypospolitej, a więc rządu na uchodźstwie w Londynie, wręcz błagał Stalina, by województwo lwowskie, które znalazło się poza linią Curzona przypadło nie sowieckiej Ukrainie lecz Polsce. Bez skutku. Niepowodzeniem zakończyło się spotkanie w Moskwie członków polskiej delegacji rządu emigracyjnego (na czele z premierem Stanisławem Mikołajczykiem) z przedstawicielami PKWN-u. Dla rządzacej w powojennej Polsce żydokomuny miała tzw. przyjaźń ze Związkiem Sowieckim mieć większe znaczenie niż sprawy terytorialne. I tak Osóbka-Morawski chwalił się, że dzięki niemu w Polsce znalazła się przynajmniej część Puszczy Białowieskiej. Wobec utraty 179 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni było to jednak żałosne osiągnięcie. I bez legalnych podstaw. Bowiem umowa pomiędzy ZSRS a PKWN-em była pozbawiona znaczenia pod względem prawa międzynarodowego.

W postanowieniach jałtańskich znalazł się punkt o utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Faktycznie, taki gabinet powstał w czerwcu 1945 roku. I ten zdominowany przez komunistów marionetkowy rząd został niezwłocznie uznany przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, co – niestety – zalegalizowało go na arenie międzynarodowej. Jednocześnie Waszyngton i Londyn cofnęły swoje uznanie dla prawowitego rządu Rzeczypospolitej, z premierem Tomaszem Arciszewskim na czele. 

Do 1944 r. na terenie Galicji, Bukowiny i Wołynia, które obecnie wchodzą w skład zachodniej Ukrainy, mieszkało kilka milionów Polaków. W 1944 r. w szczególności na Wołyniu doszło do bestialskiej rzezi ludności polskiej, w której zginęło ponad 100 tys. Polaków. Po wojnie ludność polska na wschód od Bugu została przymusowo wysiedlona w trakcie zaboru ziem polskich przez Sowietów.

Polacy ze Lwowa z przerażeniem wspominali, że organizowano na nich polowania… jak na niewolników. Szerzyła się fala samobójstw, tysiące rodzin znosiły tragedie niespotykane nawet za niemieckiej okupacji. Czerwone władze twierdziły, że wyjazd jest dobrowolny. Ale wobec tych, którzy stali na drodze „sowietyzacji” Lwowa nie miały ani krztyny litości. Akcję przymusowego przesiedlania Polaków z Kresów Wschodnich rozpoczęto jesienią 1944 roku. Choć umowa, zawarta 9 września 1944 r. miedzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a radziecką Ukrainą, zakładała, że uda się zakończyć operację do wiosny 1945 roku, szybko trzeba było zrewidować te plany. Dopiero trzeci „ostateczny” termin, wyznaczony na 1 sierpnia 1946 roku, okazał się realny.

Dzisiejsze władze Ukrainy przemilczają zarówno krwawe, zbrodnicze czystki etniczne dokonywane masowo przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku Stepana Bandery, UPA , OUN i innych na Polakach jak i zbrodnie wojenne Ukraińców dokonywane na polskich cywilach np. w Powstaniu Warszawskim. O rabunku polskiej ziemii na wielką skalę nie chcą oni nic słyszeć i nad tym wszystkim, co woła o pomstę do nieba, przechodzą do porządku dziennego. Polska i rodziny ofiar masowych mordów nie otrzymała od Ukrainy ani centa odszkodowania. A haniebni Ukraińczycy okupują dalej polski Lwów, jakby to było ich własne miasto. Ukraińska propaganda czyni wszystko, aby wykreować na żydowski sposób i swój własny użytek mit wiecznej ofiary, aby wystylizować Ukrainą na wieczną ofiarę obcej agresji. Ale prawda historyczna jest inna. Sama Ukraina, kolaborująca w czasie II Wojny Światowej z hitlerowskimi Niemcami, stała się szowinistycznym agresorem i ostatnio podżegaczem wojennym wciągającym w ukraińskie bagno nierządu i bezprawia inne państwa.

I na skutek tej pozycji władz ukraińskich ani kolejne rządy ukraińskie ani ukraiński parlament nie utorowały jak dotąd żadnej drogi do porozumienia i kompromisu z jej sąsiadami. Zamiast zasiąść z nimi do okrągłego stołu, uregulować zaległości historyczne, graniczne i etniczne i tym samym zjednać sobie przyjaznych sąsiadów i sojuszników, nie uczyniła Ukraina nie tylko nic, aby wyjść z tego impasu, lecz pogłębiała go permanentnie coraz bardziej. Na zgubne efekty takiego postępowania nie trzeba było długo czekać.

11. W końcu trzeba poruszyć jeszcze jeden centralny temat o elementarnym znaczeniu, mianowicie kwestię żydowską, co do której wszyscy, a w szczególności kłamliwe żydowskie media, nabrali wody do gęby pomijając ją permanentnie i celowo milczeniem. Teren Ukrainy zamieszkuje wg różnych źródeł od 45 tys. do 300 tys. Żydów, prawdopododobnie ok. 100 tys. To oni i ich żydooligarchia rządzą faktycznie Ukrainą, co obrazuje poniższe zdjęcie, zdjęcie faktycznego rządu Ukrainy.


Tu leży klucz do zrozumienia sytuacji, kto faktycznie rządzi Ukrainą i kto faktycznie ją zniewala. Mit o wolnej Ukrainie był, jest i pozostanie mitem, jeżeli wszystko zostanie po staremu. To, co charakteryzuje ukraińską żydokrację i jawnie przeczy mitowi o wolnej, demokratycznej Ukrainie jest fakt, że drobny ułamek żydowskiej mniejszości rządzi ukraińską przytłaczającą większością. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z demokracją, w której z definicji większość powinna sprawować władzę nad mniejszością, i z mitem wolnej Ukrainy, której wielomilionowy naród dał się zniewolić przez kilkanaście tysięcy Żydów. Jeżeli Putin ma prawo mówić o ukraińskim państwie jako o failed state (niem. gescheiterter Staat), na co w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika poza upadłym państwem bezprawia, nieładu i nierządu, to właśnie w tym kontekście.  A teraz reszta Wolnego Świata ma oficjalnie, zgodnie z życzeniem  władz Ukrainy pomóc... w obronie wolnej Ukrainy?... Nie, lecz jak mniemam  faktycznie w obronie... tamtejszej skorumpowanej do szpiku kości żydooligarchii alias żydokracji. Specjalny raport Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, opublikowany we wrześniu ubiegłego roku, zakwalifikował stan praworządności Ukrainy jako „beznadziejny” i doszedł do druzgocącego wniosku: „Korupcja jest na dużą skalę, a uwikłanie aparatu państwowego dla prywatnych interesów jest zjawiskiem nadal powszechne na Ukrainie panującym”.

Odpowiedzialni za to ukraińskie bagno bezprawia, nierządu, nieładu i korupcji są wyłącznie ci, co sprawują tam władzę, a są nimi ukraińscy Żydzi, i to nawet na najbardziej eksponowanych stanowiskach państwowych, jak dla przykładu

1. Obecny Prezydent Żydo-Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, to Żyd, żydowski komediant. 

2. Obecny Premier Żydo-Ukrainy, Denis Szmigal alias Denys Szmyhal, to Żyd.

3. A ten Żyd z kolei to były premier Żydo-Ukrainy Arsenij Jazenjuk.

Ukraina jest oficjalnie drugim państwem po Izraelu, gdzie prezydent i premier są Żydami. Ale jedynym krajem, w którym kompletnie cały aparat państwa przeżarty jest rakiem żydokracji, i którego gospodarka znajduje się niepodzielnie pod żydowską kontrolą. Jeżeli teraz żydowski jej prezydent zarządza mobilizację i przestrzega, że będą ginąć na wojnie z Rosją Ukraińcy, to powinien tą mobilizacją objąć wyłącznie Żydów. Bowiem tylko oni, a nie Ukraińcy, powinni być wysłani na front i ginąć w obronie swojego, żydowskiego kraju. Na razie wygląda jednak na to, że to Ukraińcy - wzięci w rolę zakładników żydowskiej panującej kliki - ogłupieni żydowską propagandą mają ginąć w obronie Żydów i ich własności, czyli tego, co tam oni nakradli i sobie prawem rabusi przywłaszczyli. 

Ukraińcy zatem, a nie Żydzi, do których Ukraina faktycznie należy, mają wyciągać własnymi rękami gorące kartofle z ognia. Taka jest żydowska bandycka perfidia: wysługiwanie się cudzymi rękami dla własnej korzyści. Żydowski prezydent ukraińskich Żydów jeszcze nie podał do wiadomości, ile Żydów walczy na froncie w obronie swojej Żydoukrainy i ilu ich na froncie zginęło. Zakładam się, że żaden.  Przychodzi mi tu na myśl wiersz Tuwima "Do prostego człowieka", z którego cytuję jego ostatni fragment:

O przyjacielu nieuczony
Mój bliźni z tej czy innej ziemi
Wiedz że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi
Wiedz że to bujda granda zwykła
Gdy ci wołają „Broń na ramię"
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami
Że coś im w bankach nie sztymuje
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę
Rżnij karabinem w bruk ulicy
Twoja jest krew a ich jest nafta
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy
„Bujać to my panowie szlachta"

Żydowskie fałszywe media milczą nawiasem mówiąc jak zaklęte na temat innej inwazji, która dawno już nastąpiła, mianowicie żydowskiej inwazji na Ukrainie i planów zainstalowania tam drugiego Izraela. Ten wężowy, agresywny i zaborczy pomiot szatana, który jak piraci kaperuje jeden statek po drugim, żeby go złupić, a jego załogę zgładzić "znów próbuje odrodzić się w Nowej Jerozolimie. 



Na początku 2017 r. w porcie Odessa wylądowała grupa 183 Żydów z Igorem Berkutem na czele. Przybyli z Hajfy, aby na płd. Ukrainie stworzyć Niebiańską Jerozolimę. Ta pionierska grupa rozpoczęła przygotowania infrastruktury do przyjęcia następnych 100 tys. Żydów. Tuż przed końcem 2022 r. planują przybycie do Nowej Jerozolimy 6 mln. Żydów z Izraela, 12 mln. z Rosji, USA i krajów europejskich." jak donosi Wiktoria Krasicka via FB odsyłając dalej do wywiadu z Igorem Berkutem na You Tube.



Nie można mieć żadnej wątpliwości o tym, że Ukraina znajduje się w żydowskich szponach i że w tej sytuacji tak długo nie ma mowy i nie może mieć mowy o wolnej Ukrainie, jak długo Żydzi sprawują tam władzę i jak długo zamieszkują oni jej terytorium. a zatem jak długo nie zostanią obcięte ukraińskiej żydowskiej Hydrze jej wszystkie głowy. 


W międzyczasie jesteśmy już trzy tygodnie od wybuchu wojny. I warto w powyższym kontekście przytoczyć słowa Putina i Ławrowa dotyczące wroga wewnętrznego Rosji. 18 marca 2022 r. na stadionie Łużniki w Moskwie przemawiał Putin do dziesiątek tysięcy ludzi z okazji ósmej rocznicy aneksji Półwyspu Krymskiego 18 marca 2014 roku. W swoim przemówieniu Putin oskarżył Zachód o „zniszczenie Rosji” i zagroził „zdrajcom”. Był to rozrachunek, który był wymierzony jednak nie tylko w „Zachód”. Zwracając się do ludności w 21 dniu wojny, Putin oskarżył najpierw Zachód o chęć podzielenia społeczeństwa rosyjskiego, spekulując na temat konsekwencji społeczno-gospodarczych nałożonych na Rosję sankcji prowokujących cywilną konfrontację w Rosji w celu osiągnięcia jednego celu: politycznego puczu i „zniszczenia Rosji". To się nie uda – tłumaczył prezydent. „Każdy naród, a zwłaszcza Rosjanie, zawsze będzie w stanie odróżnić prawdziwych patriotów od szumowin i zdrajców, tylko po to, by ich wypluć jak komar, który przypadkowo dostał się do ich ust”. Owa wypowiedź Putina stoi jednak w jawnej sprzeczności z rzeczywistością, bowiem właśnie żydowska mafia, o której tu w istocie mowa, jest immanentną częścią i filarem postsowieckiej Rosji i robakiem, który ją toczy. Z punktu widzenia Putina jest jednak tylko Zachód odpowiedzialny za wszystkie nieszczęścia, które spadły i mają spaść na świat. Zachodnia elita dba tylko o własne interesy - mówi Putin - powołując się na tzw. „piątą kolumnę”. Termin, którym (słusznie) od lat posługuje się rosyjski prezydent, oznacza podejrzane ugrupowania, których celem jest zamach stanu. Według Putina byliby to ci, „którzy tu u nas zarabiają, ale tam mieszkają” – powiedział, nie używając słowa oligarchowie ani rosyjscy Żydzi, którym na sercu leży jak wiadomo nie Rosja lecz tylko ich geszeft. W żaden sposób nie potępiłby on jednak tych, którzy „mają willę w Miami i na Riwierze Francuskiej, nie mogąc obejść się bez wątróbki gęsiej, ostryg czy tak zwanych swobód seksualnych”. Jego zdaniem problem tkwi w tym, że „wielu z tych ludzi z natury jest osiedlonych mentalnie tam, a nie tutaj, nie z naszym narodem, nie z Rosją”. Jego zdaniem są oni „gotowi sprzedać własną matkę” i sympatyzować z Zachodem – nie wspominając i tu ani słowem geszewciarskich Żydów, którzy tym się własnie charakteryzują, że nie mają oni żadnego poczucia narodowego i nic oprócz pieniądza, perwersyjnego egoizmu i zachłannego patologicznego bogacenia się nie jest im bliskie i drogie.   

W owym zmasowanym ataku Putina na wewnętrznego wroga Rosji (którego sobie Zachód w postaci żydokracji również i to na wielką skalę wyhodował) wtórował mu parę dni później minister Ławrow, który skoncentrował się w swoim ataku na wrogu zewnętrznym (a ten okazuje się być tym samym, mianowicie żydowskim, co wróg wewnętrzny) i skrytykował (słusznie) zakaz korzystania z mediów społecznościowych nałożony na byłego prezydenta USA Donalda Trumpa mówiąc (słusznie) o „cenzurze na dużą skalę”, która jest na Zachodzie - w jawnej sprzeczności z systemem wartości, na którym jest zbudowana demokracja i z konstytucją - praktykowana. A „jeśli jest masowy protest lub masowa demonstracja, która im się nie podoba, natychmiast mówią o wewnętrznym terroryzmie” – słusznie, tak to u nas wygląda. Odnosząc się do zachodnich mediów, Ławrow mówił o „terroryzmie informacyjnym” i „wojnie”. I to odpowiada prawdzie. W zachodnich kłamliwych żydomediach prowadzone są na szeroką skalę wojna informacyjna, terror światopoglądowy i moralny ostracyzm przeciwników politycznych, krórzy są pod skonstruowanym absurdalnym zarzutem tzw. antysemityzmu kriminalizowani i poddani prześladowaniom politycznym, czego piszący te słowa sam wielokrotnie doświadczył.

Ukraińcom tak samo jak i Putinowi brakuje wstydu rościć pretensje do stalinowskiego dziedzictwa, a nie brakuje uzurpacji historycznego dziedzictwa kulturowego, do którego nie przyłożyli w przeszłości ręki. No i oczywiście nie brak temu żydoukraińskiemu prezydentowi typowo żydowskiej chucpy angażującej chrześcijańskiego Boga do żydoukraińskich celów. Jego celem nadrzędnym jest mianowicie powstanie niepodległej Wielkiej Ukrainy w granicach stalinowsko-postsowieckich pod nadzorem geszefciarskiego światowego i lokalnego żydostwa.

Sugestie co do szans rozwiązania konkliktu

W konkluzji powyższch wywodów trzeba stwierdzić i zasugerować co nastepuje:

1) Niemiecki kanclerz Scholz przypomniał niedawno esej Putina z zeszłego roku, w którym ten opisał Rosjan, Ukraińców i Białorusinów jako historycznie „jeden naród”, ale teraz podzielonych przez Zachód. Postrzega on Rosję, Białoruś i Ukrainę jako wspólną ojczyznę w istocie jednego narodu rosyjskiego. Putin odnosi się tamże do określenia Kijowa jako „matki wszystkich rosyjskich miast”.

To godne uznania, że prezydent Rosji tak intensywnie interesuje się historią. Ważne jest jednak, żeby to zainteresowanie nie miało charakteru selektywnego, szukającego wybiórczo w materiale historycznym jedynie potwierdzenia uprzednio podjętego przekonania bez względu na obiekcje i kontrargumenty.

Stanowisko Putina trzeba zakwestionować po pierwsze dlatego, że Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy mają swoje własne języki słowiańskie, mimo tego że wywodzą sie one (również jęyzk polski) od jednego staroruskiego języka zwanym staro-cerkiewno-słowiańskim. Po drugie dlatego, że same te narody bez nacisku z Zachodu utworzyły oddzielne państwa, co nie nastąpiłoby, gdyby podzielały one stanowisko Putina. Te narody oddzieliły się same od Rosji, kiedy rozpadł się Związek Sowiecki, którego zamordyzmu i agresywnego ekspansjonizmu mieli dosyć tak Białorusini jak Ukraińcy, nie mówiąc już o o wielu innych państwach zniewolonych pod żydobolszewickim, sowieckim butem. Ten model sprawowania władzy, który się w Rosji i na Białorusi po części zachował, stanowi dla wszystkich narodów Europy i przytłaczającej większości innych narodów postrach, na którego widok ludzie rzucają się do ucieczki. Gdyby Związek Sowiecki miał taką naturalną magnetyczną, przyciągającą siłę atrakcji i akzeptacji, to by się nie rozpadł i nie zmarł śmiercią naturalną. Sama historia dowiodła, że nikt w Europie nie chce tej powtórki z historii, powrotu do tego żydobolszewickiego krwawego, terrorystycznego monstrum, który w wersji sowieckiej, maoistowskiej i innej na drodze masowych bestialskich zbrodni wymordował w XX wieku na całym świecie ok. 150 milionów niewinnych ludzi. Była to największa w historii masowa zbrodnia przeciwko ludzkości. O takiej lub podobnej reanimacji sowieckiego trupa zdaje się Prezydent Putin jednak marzyć. Jako były szef FSB (następcy KGB i NKWD) powinien on zajrzeć do teczki Katyńskiej, zapoznać się jako zainteresowany historią z jej treścią i zająć do tego najciemniejszego rozdziału sowieckiej historii oficjalne stanowisko.

Co do tzw. Rusi Kijowskiej – było to księstwo rządzone przez dynastię Rurykowiczów pochodzenia wareskiego, skandynawskiego, w skład którego wchodziły  plemiona wschodniosłowiańskie, z których w okresie późniejszym powstały narody rosyjski, ukraiński i białoruski. Najstarsze źródło co do historii tego księstwa wiąże jego początki z rokiem 862. „Ruś Kijowska” w okresie swojego istnienia nazywana była Ruską Ziemią. Jej stolicą zaś był nie tylko Kijów.

Prezydent Putin powinien decyzję o poczuciu narodowym i o państwowej przynależności pozostawić samym ludziom, bez dyktowania im w typowo dyktatorski sposób, do jakiego narodu należą lub powinni należeć i pod niebem jakiego państwa chcą żyć. Takie prawo do wolnej decyzji mają również bez wątpienia Rosjanie żyjący większościowo na terytorium obecnej Ukrainy, jeżeli opowiedzą się oni za opcją przynależności ich terenów zamieszkania do Rosji. Ale nie jest jednak tak naprawdę jasne, czy np. w Donbasie większość mieszkańców to Rosjanie, a jeżeli tak, to czy stoją oni murem po stronie Moskwy, jak to twierdzi Putin. Miłości w życiu prywatnym nie daje się ani wymusić ani zadekretować i dotyczy to tak samo miłości do Rosji (i do Ameryki) , do której żadnego narodu zmuszać się nie powinno i nie wolno. Inaczej wygląda natomiast sprawa w wypadku celowej, sterowanej przez Stalina, zmiany etniczności takich krajów jak Łotwa i Estonia, gdzie sowiecka polityka narodowościowa zmieniła na niekorzyść miejscowej ludności etniczność tych krajów. Tam nie ma mniejszość rosyjska nic do powiedzenia i musi albo przystosować się do nowych realiów politycznych albo te kraje opuścić.

Poza tym radzę prezydentowi Putinowi w trybie pilnym przyjąć do wiadomości realia rosyjskiej teraźniejszości, które nie stanowią ani przykładu do naśladowania, ani też nie są magnesem przyciągającym potęcjalnych naśladowców. O jakich realiach tu mowa? Stalinowska struktura władzy skoncentrowana w ręku jednego jedynego autokraty (Putina) - czego nawiasem mówiąc nawet w poststalinowskiej ZSRR nie było (Biuro Polityczne było tam centrum decyzyjnym) - operacyjnie faktycznie opartej i kontrolowanej przez FSB i rosyjską mafię; metody przemocy używane dla utrzymania władzy takie jak surowo sankcjonowana cenzura polityczna; mord i represje stosowane wobec krytycznych dziennikarzy, przeciwników politycznych i przedstawicieli opozycji; politycznie skorumpowany aparat wymiaru sprawiedliwości; zamordyzm policyjno-karny i brutalność policji stosowane wobec demonstrantów; brak wolności obywatelskich; powszechna korupcja; niski poziom życia i opieki zdrowotnej szerokich mas społeczeństwa; antykultura patologicznego alkoholizmu; destruktywny szantaż internetowy;  ekspansjonistyczny militaryzm poparty straszakiem atomowym; kompletny brak pomocy Rosji w sytuacji katastrof humanitarnych, itd. Rosja była i jest krajem negatywnych superlatyw: carska imperialna Rosja jako przykład kraju nędzy i powszechnego analfabetyzmu; sowiecka imperialna Rosja jako przykład kraju bestialskiego, masowego barbarzyństwa - największego w historii Europy i świata; postsowiecka imperialna Rosja jako przykład zmilitaryzowanej dyktatury w ręku jednego dyktatora i jego służb specjalnych, nie wnosząca prawie żadnego pozytywnego wkładu w rozwój cywilizacji. Za wyjątkiem jednego: kultywowania patriotyzmu i konserwatywnych wartości dającemu odpór żydowskiej perwersji, która jak zaraza zainfekowała zachodnie demokracje znajdujące się na skutek tego w stanie strukturalnego rozkładu i degrengolady. Jest to jedyny, ale i bardzo ważny, pozytywny wkład prezydenta Putina i  putinowskiej Rosji do przywrócenia demokracji jej narodowego charakteru, która zastąpiona została perwersyjną żydokracją, do powrotu balansu wartości moralnych i normalnego stanu społeczeństw Europy. I jeżeli prezydent Putin w tak niedwuznaczny sposób by formułował i komunikował mediom swoje słuszne stanowisko, to trudno by było zarówno o nieporozumienia co do jego faktycznych motywów jak i o znalezienie kontrargumentów na jej odparcie. Błędem, który robi Putin i który deprecjonuje jego w tym zakresie zasadniczo słuszną pozycję jest to, że po części nie używa on do jej poparcia właściwych argumentów tworzących spójną, uzasadnioną i przekonywującą argumentację i zachowuje się czasem przy tym tak emocjonalnie i irracjonalnie (używanie straszaka atomowego), że może być on podejrzany o, najoględniej mówiąc, utratę władz umysłowych, co niestety jeszcze bardziej szkodzi jego sprawie.

2) Z tezą niemieckiego kanclerza, że <Der Frieden in Europa könne aber nur gewahrt werden, „wenn die Grenzen nicht mehr verschoben, wenn sie akzeptiert bleiben.“ (Bundeskanzler Scholz) > w tłumaczeniu <Pokój w Europie można jednak zachować tylko „jeśli granice nie będą już przesuwane, jeśli zostaną zaakceptowane” (kanclerz Scholz)> nie należy się zgodzić, o ile dotyczy ona bezprawnie zagarniętych obszarów ziem na skutek stalinowskiej rabunkowej ekspansji, które to bezprawie zostało uprawomocnione prawem kaduka na konferencji aliantów w Jałcie w lutym 1945 r. Tabuizacja zasady nienaruszalności niesprawiedliwych granic nie prowadzi do usunięcia konfliktu, lecz do jego utrwalenia i zaognienia. 

Sama historia Europy ostatnich dziesięcioleci stanowi jawne zaprzeczenie dogmatu nienaruszalności granic. Dlaczego? Dlatego, że proces tworzenia się etnicznie homogenicznych państw narodowych w Europie się jeszcze nie zakończył. Przykładem tego była Jugosławia i krwawa wojna, która się tam toczyła po śmierci Tito, owego gwaranta jej jedności. Ta jednak, kiedy Tito zmarł, prysła jak bańka mydlana, a mapa polityczna Bałkanów zmieniła się nie do poznania, bowiem powstało z tego etnicznego bałkańskiego kotła i sztucznie politycznie przy życiu utrzymywanego trupa wiele niepodległych, narodowych i stabilnych, międzynarodowo uznanych państw. A zatem sama najnowsza historia Europy zaprzeczyła ważności tego dogmatu. I takie same sztywne stosowanie jego do rozwiązania konfliktu ukraińskiego spali na panewce.

3) Rozwiązanie konfliktu na Ukrainie będzie tylko wówczas możliwe, gdy między stronami konfliktu, którym są w przypadku Ukrainy Rosja, Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia i Mołdawia podpisany zostanie traktat graniczny regulujący roszczenia terytorialne państw sąsiadujących z Ukrainą z tytułu obecnych tam grup etnicznych, których Ukraina nie uznaje, które uciska i co do których Ukraina nie chciała dotąd uczynić żadnego zadośćuczynienia za zbrodnie doświadczone i za krzywdy  materialne poniesione przez nie w niedalekiej przeszłości. Dotyczy to w szczególnym stopniu obywateli polskich. Z terenów województwa lwowskiego powinni być wysiedleni wszyscy Ukraińcy w celu repatriacji tylu milionów Polaków, których stamtąd przymusowo wysiedlono. A Ukraina musi przyznać się oficjalnie do masowych bestialskich zbrodni na bezbronnych polskich cywilach i wypłacić odpowiednie odszkodowanie ofiarom tych zbrodniczych, masowych czystek etnicznych.

Putin co rusz zarzuca Ukraińcom ludobójstwo, którego rzekomo mają oni dokonywać na ludności rosyjskiej w Donbasie. Ta propagandowa retoryka ośmieszająca swoją bezpodstawnością jej autora jest pozbawiona sensu i realnych dowodów. Ludobójstwo, czyli zbrodnia przeciwko ludzkości, obejmuje jak się ogólnie przejmuje celowe wyniszczanie całych lub części narodów, grup etnicznych, religijnych lub rasowych, zarówno poprzez fizyczne zabójstwa członków grupy, jak i wstrzymanie urodzeń w obrębie grupy, stworzenie warunków życia obliczonych na fizyczne wyniszczenie, czy przymusowe odbieranie dzieci. Ani przed wybuchem konfliktu na wschodzie Ukrainy ani po ogłoszeniu secesji tzw. autonomicznych rosyjskich republik nie miało ono miejsca. To, co miało tam miejsce to były ofiary ludności po obu stronach, rosyjskiej i ukraińskiej, w wyniku obustronnego obstrzału artyleryjskiego oddziałów zgrupowanych przy linii demarkacyjnej i starciach. Jeżeli prezydent Putin chce z sensem historycznym używać tego słowa w odniesieniu do Ukrainy, to w takim kontekście, o którym była tu mowa, w kontekście masowej rzezi Polaków na Wołyniu dokonanej przez Ukraińców. Wówczas nikt nie będzie mógł w odniesieniu do ukraińskiego ludobójstwa zaprzeczyć prawdziwości jego słów.

4) Ukraina powinna zostać okrojona co najmniej na jej obrzeżach w porozumieniu z państwami sąsiadującymi o wszystkie te obszary, które zrabowane zostały im przez Stalina. Użycie w tym kontekście hasła rozbioru Ukrainy jest oczywiście bez sensu. Bowiem nie staje się rzecz jasna złodziejem ten, kto odbiera złodziejowi to, co on mu uprzednio ukradł. Polska nie rości zapewne pretensji do wszystkich ziem utraconych wtedy na wschodzie, ale z całą pewnością do zwrotu Lwowa i województwa lwowskiego łacznie z Wołyniem i Polesiem oraz do uregulowania z Rosją i przekazania Polsce zaanektowanego przez Stalina obwodu kaliningradzkiego, a zatem do usunięcia z mapy politycznej Europy tego stalinowskiego reliktu drugiej wojny światowej. Sprawiedliwy przebieg nowej granicy wschodniej Polski przedstawiony jest na załączonych mapach z tym zastrzeżeniem, że dopiero wnikliwa analiza historycznych aspektów terytorialnej i materialnej rewindykacji może tu przynieść trwałe rozwiązanie konfliktu. Wołyń musi być zwrócony Polsce jako część terytorialnego zadośćuczynienia ze strony Ukrainy za masowe mordy na zamieszkałych tam Polakach. Czas zatem na częściową rewizję Jałty w zgodzie ze wszystkimi zainteresowanymi stronami uregulowania konfliktu i pogrzebania go na wieki! Czas na stworzenie suwerennego państwa ukraińskiego, do którego nikt nie rości ani pretensji terytorialnych ani odszkodowawczych, i które jest do zaakceptowania przez wszystkich jej sąsiadów.

5) Rosjanie, którzy dla przykładu w obwodach ługańskim i donieckim (Donbas) stanowią, jak twierdzi Putin, dominującą grupę etniczną, mają prawo do opowiedzenia się w wolnych wyborach po stronie Rosji, a Rosja po takiej decyzji ma prawo do przyłączenia tych obszarów do Rosji. Sprawa etniczności nie jest jednak prosta do rozstrzygnięcia, bowiem w założonych onegdaj przez Rosję i zdominowanych przez Rosjan miastach wschodniej i południowej Ukrainy jest i wiele takich rosyjskojęzycznych mieszkańców, którzy stali się w międzyczasie ukraińskimi patriotami i opowiadaję się po stronie Ukrainy. Nie ulega wątpliwości, że mają oni prawo do swobodnego wyboru ich przynależności politycznej. I podobne prawo mają wszystkie inne etnie, którym Stalin zrabował ich ziemię, w tym zamieszkali na Ukrainie Polacy. Czy Polska nie ma prawa do prewencyjnego zajęcia Lwowa i województwa lwowskiego przez polską armię i ogłoszenia powrotu tego rdzennie polskiego miasta i obszaru do polskiej macierzy? Czy w obecnej sytuacji nie powinny taką proaktywną politykę przejęcia inicjatywy i faktów dokonanych prowadzić wspólnie wszystkie państwa sąsiadujące z Ukrainą na wschodzie i w porozumieniu z nią. Zawarcie z Ukrainą przez te państwa nowych traktatów granicznych przesunęłoby granice państw NATO na wschód i miało pozytywny wpływ na bezpieczeństwo Ukrainy. 

6) Ukraina sama ten konflikt sprowokowała i nie uczyniła od 2014 roku (a właściwie już od 30 lat) nic, aby doprowadzić do jego rozwiązania czy złagodzenia. Raczej wręcz przeciwnie usiłowała dolewać ciągle oliwy i benzyny do ognia i w agresywny sposób robić wszystko, aby prowokować Rosję do coraz dalszych agresywnych kroków. I wzięła w rolę zakładników państwa Wolnego Świata, na których wymusiła pomoc finansową, militarną i moralną w swojej szalonej i megalomańskiej grze o wielką Ukrainę. 

7) Ambasador Ukrainy w Niemczech, Andrij Melnyk, w ostatnio udzielonym wywiadzie nie wspomina ani słowa o ukraińsko-sowieckim zaborze polskiego Lwowa, o ukraińskich zbirach z UPA i OUN, o ukraińskiej zbrodniczej przeszłości w stosunku do Polaków i o zadośćuczynieniu za bezprawny rabunek ziemi i masowe bestialskie zbrodnie na Polakach. Uznanie obecnej szowinistycznej Ukrainy, która w swojej polityce historycznej gloryfikuje ukraińskich masowych zbrodniarzy i bestialskich rzeźników spod znaku UPA i OUN (dla przykładu były premier i prezydent Ukrainy Juszczenko), jest równoznaczne z przyzwoleniem na tratowanie grobów ich ofiar. To tak, jakby wyrazić uznanie i poparcie dla tych Niemców, którzy gloryfikują i usprawiedliwiają ich nazistowskie zbrodnie wojenne. Nigdy nie można do tego dopuścić! W konsekwencji tego nikt nie powininien udzielić żydowskim władzom Ukrainy jakiegokolwiek wsparcie i poparcia (a udzielać go jedynie Ukraińcom), jak długo nie ureguluje Ukraina zaległości historycznych ze swoimi sąsiadami, przede wszystkim z Polską. Putin mówi w tym kontekście o pilnej potrzebie denazyfikacji Ukrainy - zupełnie słusznie. UE, która chciała i chce przyjąć Ukrainę pod własny dach i twierdzi, że wspólne wartości moralne mają dla niej elementarne znaczenie (także w przypadku pomocy materialnej i poparcia moralnego - mowa tu o tzw. konsensie wartości), nie może i nie ma prawa pomagać państwu, którego liderzy gloryfikują masowe i bestialskie zbrodnie dokonane przez szowinistyczno-faszystowskie,  ukraińskie bestie na Polakach na Wołyniu podczas II Wojny Światowej.

8) Trzeba w tym miejscu jeszcze zwrócić uwagę na to, co Putin szczególnie zaakcentował w swoich wystąpieniach, mianowicie na pilną potrzebę dekomunizacji Ukrainy, której on chętnie gotów jest wyjść naprzeciw. Jak można to interpretować? Dwojako. Albo jako powrót do czasów carskiej Rosji, w której nie było miejsca dla suwerenej Ukrainy. Ale cofnięcie koła historii o 120 lat i restauracja carskiego imperium są tak samo pozbawione sensu, jak próba wskrzeszenia Imperium Rzymskiego sprzed 2000 lat. Albo jako scenariusz, jaki tu przedstawiłem: zredukowanie terytorium Ukrainy do takiego obszaru, na którym historycznie żyła ukraińska większość. I taka wersja dekomunizacji alias destalinizacji Ukrainy, która odbierze jej to, co stalinowska zaborczość sąsiadom Ukrainy zabrała, a zdrajcy Polski, USA i Wielka Brytania, temu przyklasnęły, zasługuje na aprobatę i wszechstronne poparcie. I jeżeli Prezydent Putin ma na myśli taką rewizję Jałty, która odpowiada interesom nie tylko interesom Rosji, lecz i samej Ukrainy i jej sąsiadów, to znajdzie on w Europie wielu zwolenników, którzy temu projektowi przyklasną.

Iluzoryczne zatem było i jest wyobrażenie byłych i obecnych liderów politycznych Ukrainy, że nad jej przeszłością można i powinno się przejść do porządku dziennego. A amoralny i podły charakter miało ich postępowanie, w którym - składając kwiaty na grobach ukraińskich ludobójców i gloryfikując ich bestialstwo - dowiedli oni ponad wszelką wątpliwość, że działają nie tylko nie w interesie Ukrainy lecz faktycznie w jawnej sprzeczności z interesen narodu ukraińskiego. Pijani mitem Wielkiej Ukrainy trzymają się jego kurczowo od ponad 30 lat jak pijany płotu bałamutnie ogłupiając, karmiąc i pojąc nim naród, który się tym mitem chętnie żywi, i powtarzając obłędnie w kółko znaną Polakom skondinąd formułę: Nie oddamy ani guzika. Za te niecne i szalone ich postępowanie zapłaci Ukraina wysoką, bardzo wysoką, fatalną w skutkach cenę życia wielu istnień ludzkich i masowych zniszczeń. Stawką w tej zgubnej w skutkach ich grze jest dalsze istnienie Ukrainy jako suwerennego państwa.

9) Frontalny atak Rosji na Ukrainę, który w międzyczasie nastąpił (24 lutego 2022), akompaniuje nagonka na Putina w żydomediach, która demaskuje jego militarną agresję jako wojnę napastniczą (niem. Angriffskrieg), która na mocy prawa międzynarodowego jest nie tylko nielegalna lecz i zakazana i napiętnowana jako zbrodnicza. Samego Putina nazywa się zbrodniarzem i kryminalistę, którego trzeba postawić przed Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. Jeżeli przyjąć taką argumentację za poprawną, to trzeba jednak powiedzieć, że będąc konsekwentnym taki sam los powinien już dawno spotkać amerykańskich prezydentów Busha i Obamę - tego pierwszego za agresję na Irak, która zdestabilizowała cały Bliski Wschód i zamieniła kraj w górę trupów i kupę gruzu, a tego drugiego za agresję na Libię, w wyniku której stabilny politycznie i prosperujący kraj arabski został zamieniony w krótkim czasie w kraj upadły kompletnego chaosu, nędzy i nierządu. Niestety nie było wówczas takich głosów w obłudnych żydomediach, jakie dziś odnoszą się do Putina.

Propaganda Kremla, która jest z grubsza biorąc powtórką z najnowszej historii Polski, sankcjonuje obecnie masową cenzurą polityczną i policyjnym gwałtem używanie terminu "wojny napastniczej" w odniesieniu do trwającej wojny i etykietuje inwazję Rosji na Ukrainę jako akcję specjalną, militarno-ekspedycyjną mającą na celu z jednej strony wyzwolenie Ukrainy od rządzącej tam szowinistycznej kliki ukraińskich faszystów (wojna wyzwoleńcza), a z drugiej strony jako misję pokojową, która ma położyć kres trwającej od lat (sprowokowanej zresztą przez Rosję) permanentnej wojnie okopowej w Donbasie i zagwarantować bezpieczeństwo żyjących tam Rosjan (wojna prewencyjna). 

Porównajmy tą propagandową postsowiecką retorykę odniesioną do Ukrainy z podobną retoryką propagandy sowieckiej wobec Polski w czasie agresji Armii Czerwonej na Polskę dokonującej wspólnie z Wehrmachten we wrześniu 1939 r. czwartego rozbioru Polski.

Stalin oświadczył wówczas, że inwazja wojsk sowieckich służyła ochronie mieszkających tam Ukraińców i Białorusinów przed inwazją niemiecką. Na zajętym obszarze żyli Polacy, Ukraińcy i Białorusini, Żydzi, Litwini mniejsze grupy etniczne: Rosjanie, Tatarzy, Ormianie, Niemcy, Czesi i inni. W sumie 13,2 mln mieszkańców. Związek Radziecki zyskał obszar 200 000 km². Stanowiło to 52,1 proc. całego państwa polskiego. W czasie sowieckiej okupacji część okupowanych terenów została włączona do Białoruskiej, a część do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Nieco dokładniej: Wczesnym rankiem 17 września sowiecki minister spraw zagranicznych Mołotow ogłosił w swoim oficjalnym oświadczeniu radiowym, że Armia Czerwona przekroczy granicę, aby „wziąć pod swoją ochronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi”. „Państwo polskie i rząd polski” „właściwie przestały istnieć”. Dlatego „traktaty zawarte między Związkiem Radzieckim a Polską już nie obowiązują”. Ale państwo polskie nie przestało istnieć w rozumieniu prawa międzynarodowego 17 września 1939 r., nawet jeśli przejściowo nie miało władzy centralnej. Dlatego wtargnięcie Związku Sowieckiego na terytorium Polski jako suwerennego państwa stanowiło niewątpliwie akt wojny napastniczej i agresji. W jej następstwie dokonało NKWD na rozkaz Stalina masowego ludobójstwa na obywatelach polskich znane pod nazwą Zbrodni Katyńskiej i masowej, milionowej zsyłki Polaków na Syberię od obozów zagłady GULAG.

W tym samym świetle należy postrzegać rosyjską propagandę w innych postsowieckich akcjach militarnych Rosji mających na celu aneksje terytorialne, dla przykładu w Czeczenii i Gruzji; stolicę tej pierwszej, Grozny, zamieniły wojska rosyjskie w perzynę i stos gruzów usianych trupami. A co do Gruzji pretendującej tak jak Ukraina do afiliacji z UE i NATO niech służą gwoli przypomnienia te następujące linijki tekstu, aby skonstatować, jak metody aneksji terytorialnej stosowane przez Rosję są powielane według tego samego wzoru. Rozwój konfliktyu ukraińskiego jest jak się okazuje w dużej skali dokładną kopią parodniowej wojny w Gruzji w sierpniu 2008 r. Wladimir Putin, ówczesny premier Rosji, poleciał do Rosyjskiej Osetii Północnej, graniczącą z Osetią Południową (którą Gruzja uważała i uważa za część swojego terytorium), i tam w obliczu działań wojennych Gruzji broniącej swojej integralności terytorialnej, oświadczył: "Podejście rządu gruzińskiego do Osetii Południowej jest oczywiście przestępstwem. Jego agresja doprowadziła do licznych ofiar, też wśród ludności cywilnej, co wywołało prawdziwą katastrofę humanitarną." W nastepstwwie tego nastapiła interwencja militarna Rosji pod pretekstem obrony interesów mieszkających tam Rosjan i aneksja zarówno Osetii Południowej jak i pod tym samym pretekstem Abchazji. 25 sierpnia parliament rosyjski (Duma) uznał niepodległość Osetii Południowej, a dzień później, 26 sierpnia 2008 r. ówczesny rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiedew podpisał dokument uznający niepodległość Republiki Abchazji. Ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy wyraził się wówczas w tym kontekście: "Powrót do polityki sfer wpływów jest niedopuszczalny.“ Rozwój wypadków i stosowana wówczas retoryka Kremla jest zatem powtórką tego, co widzimy i słyszymy w kontekście konfliktu ukraińskiego.

Taka była, jest i pozostanie wykładnia rosyjskiej, wojennej, kłamliwej propagndy. Lecz gimnastyka naginania pojęć do doraźnych celów politycznych ma miejsce również w prorosyjskiej retoryce zachodnioeuropejskich partii politycznych sympatyzujących z Rosją, np. niemieckiej partii AfD, której jeden przedstawiciel powiedział ostatnio, iż Rosja jest w tym konflikcie napastnikiem (Angreifer) ale nie agresorem (Aggressor). Agresorem jest wg niego zatem Ukraina.

Przyjrzyjmy się jeszcze agresywnej propagandzie Putina manifestującej się w jego telewizyjnym wystąpieniu na parę dni przed rosyjską inwazją Ukrainy. To emocjonalna tyrada, Putin kipi ze złości, jego głos prawie się łamie, gdy przedstawia sąsiedni kraj jako praktycznie upadłe państwo, któremu odmawia prawa do samostanowienia i samodzielnej państwowości. Powiedział, że Ukraina jest nierozłącznie związana historycznie z jego krajem. I choć według jego interpretacji nie istniałaby ona bez Moskwy, to w swojej czarnej niewdzięczności zbratała się z Zachodem przeciwko Rosji. „Współczesna Ukraina  została całkowicie stworzona przez Rosję, a dokładniej przez bolszewicką, komunistyczną Rosję” – powiedział Putin. Stwierdził, że dzisiejsza Ukraina przedtem „nigdy nie miała własnej państwowości”. Oznacza to, że ten kraj istnieje jako państwo tylko dlatego, że pozwoliła mu na to Rosja, co brzmi jak próba odebrania Ukrainie prawa do suwerennej egzystencji wg istniejącego prawa międzynarodowego. Naród ukraiński to wg Putina żaden prawdziwy odrębny naród, tylko pewien rodzaj Rosjan mówiący pewnym rosyjskim dialektem; a ponieważ nie jest prawdziwy, również nie ma praw. W swoim przemówieniu Putin posuwa się daleko w przeszłość, o czym już była mowa, aż do Rusi Kijowskiej, zaczynając od szczegółowej dygresji historycznej: Podobne oświadczenia wygłaszał już wcześniej, opisując, jak bolszewicy przekazali terytorium Rosji Ukrainie w latach dwudziestych. I z tego wywodzi prawo do żądania lojalności Kijowa wobec Moskwy. Putin mówi, że rosyjski przywódca rewolucyjny Lenin był „autorem i architektem” Ukrainy. 

Drugą część swojego wystąpienia poświęcił Putin teraźniejszości.  Prezydent Rosji wielokrotnie wskazywał, iż nie wierzy, że ukraiński rząd jest zdolny do rządzenia. Nie bez powodu nazywa Putin demokratycznie wybrany rząd w Kijowie „marionetkowym reżimem Zachodu”. I oskarża go: Kijów będzie rabował Moskwę, nie płacił za dostawy gazu, a korupcja będzie niszczyła „cały system, wszystkie gałęzie władzy” w sąsiednim kraju. „Wszystko jest posłuszne zagranicznym organizacjom” – mówi chłodno były człowiek KGB. Pracę sądów dyktuje Zachód. Putin twierdzi nie tylko, że Zachód zapłacił za protesty na Ukrainie w 2014 roku. Ale rewolucja tamtych czasów nie przyniosła krajowi demokracji lecz pogrążyła go w kryzysie gospodarczym i społecznym. Nie wspomina, że ​​wojna na wschodniej Ukrainie, kontrolowanej z Moskwy, zdestabilizowała kraj.  Zachód wg Putina kieruje nie tylko wszystkimi ważnymi decyzjami personalnymi w Kijowie, ale także ukraińskimi sądami i przedsiębiorstwami państwowymi, takimi jak koncern energetyczny Naftogaz. Demokratyczny ruch Majdan doprowadził Ukrainę do wojny domowej. Ukraina to kraj podzielony, miliony uciekły za granicę w poszukiwaniu pracy. Ubóstwo i podziały są konsekwencjami ruchu Majdanu. Kraj nie stał się samodzielnym stabilnym państwem. Innymi słowy, potrzebuje Rosji jako siły obronnej. Spuścizna Imperium Rosyjskiego została zdradzona. Ludzi oszukano, obiecano im kwitnące krajobrazy, a tymczasem kwitnie korupcja. I oczywiście, twierdzi Putin,  „terytorium tego kraju jest wykorzystywane przez państwa trzecie do stwarzania zagrożenia dla Rosji”. Zachód od dawna wykorzystuje Ukrainę militarnie, a NATO ma już bazy w tym kraju zamaskowane jako misje szkoleniowe. „Stany Zjednoczone i NATO bezwstydnie zaczęły otwierać terytorium Ukrainy jako teatr możliwych działań bojowych” – twierdzi Putin. Putin opisuje teraz przystąpienie Ukrainy do NATO, co zdaniem NATO nie będzie miało miejsca jeszcze przez wiele lat, a wg Putina jest już „przesądzone”. Wraz z tą akcesją „niebezpieczeństwo nagłego ataku na nasz kraj wzrosłoby wielokrotnie”, ostrzega telewidzów. Z pomocą Zachodu Ukraina może wkrótce stać się potęgą atomową, twierdzi Putin.

Następnie zwracając się wprost, mówił: „Chcecie dekomunizacji? Nie jesteśmy temu przeciwni. Jesteśmy gotowi pokazać, czym jest prawdziwa dekomunizacja”. Brzmi to jak groźba. Uderzające jest to, co Putin w swoim przemówieniu mówi o samym Donbasie – o rzekomym tam ludobójstwie dokonywanym rzekomo przez Ukrainą na terenie  tak zwanych „Republik Ludowych” Donieckiej i Ługańskiej, które od dawna są kontrolowane z Moskwy.  Putin zaprzeczył zarzutom, jakoby jego agresywne działania we wschodniej Ukrainie miały na celu odbudowę imperium rosyjskiego. „Słyszeliśmy spekulacje, że Rosja przygotowuje się do ponownego zbudowania imperium” – powiedział Putin. „To w żaden sposób nie odpowiada rzeczywistości”. Ale minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow zarzucił mu kolejny krok w kierunku odrodzenia Związku Radzieckiego. I powszechnie wiadomo, że upadek Czerwonego Imperium był dla Putina przeżyciem traumatycznym, a faktu tego nie może on do dziś przeboleć mówiąc o nim jako o największej katastrofie dla Rosji i narodu rosyjskiego. Dodajmy do pełniejszego obrazu sytuacji, że w 2008 roku Kreml uznał niepodległość dwóch separatystycznych regionów Gruzji. A od początku lat 90tych wspierał również tendencje secesjonistyczne w mołdawskim Naddniestrzu. Imperialny i patologiczny głód terytorialny Rosji jest zrozumiały, bo jest on tak stary, jak sama Rosja.

Putin poddał zatem w wątpliwość niepodległość Ukrainy i ogłosił uznanie separatystycznych regionów Ługańska i Doniecka na wschodzie kraju. Podkreślił, że Rosja "uznała nowe realia" po rozpadzie Związku Radzieckiego i współpracuje ze "wszystkimi niepodległymi krajami w przestrzeni postsowieckiej". Jako przykłady podał Azerbejdżan i Kazachstan. Ale, dodał, od czasu zamachu stanu w sąsiednim kraju sprawy nabrały tam innego obrotu niż w pozostałej kontrolowanej przez Kreml przestrzeni postsowieckiej, i że zatem jakakolwiek współpraca z Kijowem nie jest możliwa, odnosząc się do prozachodnich protestów na Ukrainie w 2014 roku.

I tak zdecydował się Putin na użycie metody siłowej, która zamiast rozwiązać problem Ukrainy pociągnęła za sobą lawinowy wzrost nowych problemów. Krok po kroku spalił on wszystkie mosty porozumienia z Ukrainą, a Ukraina nie uczyniła w ciągo 30 lat jej państwowości nic, aby ugasić ten pożar i osiągnąć z Rosją i innymi sąsiadami kompromisowe porozumienie zadowalające wszystkie strony i gwarantujące pokój, przede wszystkim ich uzasadnione roszczenia rewindykacyjne bazujące na zasadzie moralno-prawnej, iż stalinowskie bezprawie nigdy nie może uchodzić za prawo i stan sprawiedliwości moralnej i być jego następstwem. I w taki oto sposób znalazła się Ukraina na skraju przepaści, Rosja w ślepym zaułku, a cały świat w samym środku kryzysu, który kończy Erę Helsińską opartą na wierności zawartym traktatom, porozumieniom i umowom, a zaczyna powrót do ery, w której dzielono kraje na władające i podbite, na agresorów i ich ofiary niezdolne do odparcia tej agresji, na silnych i słabych; że będzie się znów liczyło prawo silniejszego i prawo przez niego zagrożonego do prowadzenia wojny obronnej lub prewencyjnej, ius ad bellum.

To, czego jesteśmy obecnie świadkami, to zmartwychwstanie postsowieckiego imperium o cechach stalinowskich, które mimo jego gigantycznej terytorialnej wielkości próbuje co rusz metodą przemocy zagrabić coraz to nowe obszary i anektować je do Rosji. To wiecznie głodne, putinowskie, agresywne, nie przebierające w środkach monstrum stało się zagrożeniem dla pokoju nie tylko w Europie lecz i na całym świecie. Rzuciło ono na terytorium Ukrainy wyzwanie całemu Wolnemu Światu. I od tego, jak się Wolny Świat wobec tego wyzwania zachowa, będzie zależało jego przetrwanie. Stawka, o którą tu chodzi - żeby nawiązać do początku artykułu - wykracza w istocie daleko poza granice Ukrainy; stawką tą jest mianowicie jego być albo nie być.

To, czego jesteśmy obecnie świadkami, to w szczególności totalne bankructwo hegemonialnej i rusolubnej polityki europejskiej niemieckich rządów ostatnich dziesięcioleci, polityki appeasementu wobec Putina i jego postsowieckiej dyktatury, bankructwo ich ślepej i zgubnej polityki wewnątrznej militarnego rozbrojenia i zlekceważenia bezpieczeństwa całej Europy Zachodniej, które uczyniły z czekisty Putina wzorowego demokratę, na którym można polegać, a z tego przez niego stworzonego perwersyjnego, agresywnego państwa rosyjskiej dyktatury sterowanej przez niego, KGB i jemu posłusznych oligarchów partnera traktatów europejskiego bezpieczeństwa i umów międzynarodowych uzależniających Europę Zachodnią w zakresie dostaw energii od Rosji do tego stopnia, że stała się ona przedmiotem Putinowskiego szantażu politycznego, militarnego i gospodarczego na wielką skalę sprowadzącego bezpieczeństwo europejskie na skraj przepaści.

10) »Für eine freie, souveräne und demokratische Ukraine nehmen wir wirtschaftliche Folgen in Kauf.« - powiedziała 23 lutego Pani Baerbock, niem. minister spraw zagranicznych. Takim retorycznym śmieciem zaśmiecają tutejsze media masowo i permanentnie umysły obywateli. Jest to typowa żydopropaganda. Bowiem obecna Ukraina nie jest ani wolna, ani suwerenna, ani demokratyczna, ani, dodam, praworządna lecz: zniewolona przez Żydów; zależna jak marionetka czy to od Rosji czy od Zachodu i wisząca jak pacjent na kroplówce pomocy finansowej z zagranicy, szczególnie UE; rządzona przez mniejszość żydowską i przez nią doszczętnie skorumpowana: failed state. Aby ten mit o wolnej, suwerennej, demokratycznej i praworządnej Ukrainie stał się rzeczywistością musi się Ukraina a) uwolnić od Żydów i stać się odżydzonym narodem, a więc krajem Ukraińców, b) zdemontować panującą żydokrację, czyli żydooligarchię i zastąpić ją demokracją narodu ukraińskiego, c) uwolnić się od wszechobecnej żydokorupcji, która swym jadem zatruła cały organizm państwowy Ukrainy i jak złośliwy rak swymi metastazami opanowała i zdeprawowała jej społeczeństwo, zamieniając je w bagno nierządu, d) zaprzestać bycia marionetką Brukseli i Waszyngtonu ale również i Rosji i w miejsce tego poczynić wysiłki w kierunku uzyskania suwerenności, a więc niezawisłości politycznej przez uregulowanie dobrosąsiedzkich stosunków państwowych ze swoimi sąsiadami na bazie równouprawnienia, kompromisu i rozliczenia się z nimi z dziedzictwa stalinowskich zaborów terytorialnych i ukraińskiej zbrodniczej przeszłości.


Ukraińcy karmili się przez 30 lat niebezpieczną iluzją, że niepodległość otrzymają od Moskwy po prostu za darmo i w geście dobrej woli, i już tylko przez to, że ją proklamują i w referendum przypieczętują. Ale wyzwolenia od poddaństwa i zależności od Moskwy nie otrzymuje się za darmo, bo nigdy tak nie było, tak nie jest i nie będzie - trzeba ją krwawo wywalczyć. Innej możliwości nie ma. I zdaje się, że Ukraińcy to nareszcie dobrze zrozumieli, lepiej późno niz wcale. A poza tym zrozumieli Ukraińcy chyba jeszcze i to, że dobrowolne rozbrojenie się i poleganie w zamian za to na gwarancjach nienaruszalności terytorialnej Ukrainy ze strony Rosji było politycznym błędem o daleko idących konsekwencjach opartym na niebezpiecznym złudzeniu, iż tego typu gwarancje mogą być więcej warte niż świstek papieru i pusta retoryka. Gdyby w ostatnich latach nie nastąpiło dozbrojenie Ukrainy i przeszkolenie personelu wojskowego przez Zachód i gdyby owa pomoc nie nastąpiła dalej po frontalnym uderzeniu Rosji na Ukrainę, stałaby się ona już dawno łupem Moskwy i panującego tam cara Putina. Jest rzeczą jasną, że Rosja Putina nie leży w interesie Wolnego Świata, tak jak nie leży w jego interesie popieranie komunistycznych Chin czy Koreii Północnej, a więc państw zamordyzmu, despotyzmu i tyranii.

Odmówienie niepodległości Ukrainie i jej status wasala wobec Rosji był kardynalnym błędem polityki Zachodu, który się teraz mści. Prezydent George W. Bush, goszcząc na początku sierpnia 1991 r. w towarzystwie wiceprezydenta ZSRR Giennadija Janajewa w Kijowie, apelował o utrzymanie federacyjnych więzów między Rosją a Ukrainą. Amerykanie byli więc zdania, że Ukraina musi pozostać w federacji z Rosją. Zbliżone stanowisko wobec kwestii przyszłości Ukrainy zajmowała wówczas również brytyjska premier Margaret Thatcher, będąc w odwiedzinach w Kijowie. Dopiero z czasem co bardziej śmiali zachodni politycy godzili się z perspektywą ograniczonej suwerenności Ukrainy, ale apelowali o uznanie prawa Moskwy do opiniowania zmian w kierunkach polityki zagranicznej poradzieckich republik — w praktyce do pogodzenia się z jej przywództwem w Europie Środkowej i Wschodniej oraz środkowej Azji. Pojawiały się nawet dziwaczne sugestie, aby Ukraina swoje stanowisko określała z mocnym uwzględnieniem interesów Rosji, zarówno rozwiązując wewnętrzne problemy, jak i określając miejsce w międzynarodowej społeczności. Stanowisko Polski popierające z jednej strony aspiracje niepodległościowe Ukraińców, a z drugiej strony ostrzegające przed uzależnieniem się Europy zachodniej od Rosji, były systematycznie ignorowane i torpedowane. Zachód czynił więc wszystko, aby kontraproduktywnie wzmocnić pozycję swego śmiertelnego wroga. Jesteśmy obecnie świadkami, do jak zgubnych konsekwencji to doprowadziło.

„Frieden und Freiheit in Europa haben kein Preisschild“ - dodała jeszcze na koniec Pani Baerbock. Nie, wolność i pokój nie mają wprawdzie metki z ich ceną, ale ich cena jest bardzo wysoka. Niemcy i cała Europa Zachodnia pełni naiwnego zaufania w ład helsiński (który nawiasem mówiąc był przestrzegany przez Breżniewa i jego urzędowych następców) zachowywały się w ostatnich czasach tak, jakby one były niezwykle tanie, wręcz darmowe, bowiem oboje rozbroiły się prawie kompletnie (Bundeswera ani nie jest armią zdolną do obrony kraju ani nie ma obecnie nawet odpowiedniej ilości amunicji) troszcząc się jedynie o business as usual i zapominając o tym, co swojego czasu powiedział Lenin (Kapitaliści sami sprzedadzą nam stryczek, na którym ich powiesimy) oraz o antycznej maksymie  Si vis pacem, para bellum z prologu do dzieła O sztuce wojennej Wegecjusza, historyka rzymskiego z IV w. n.e.: "Jeśli chcesz pokoju (a w kontekście Ukrainy) Jeżeli chcesz niepodległości, gotuj się do wojny".

Podsumowanie wywodów

> Każdy kraj ma prawo do obrony przed najeźdzcą, tak jak każdy człowiek ma prowo do obrony swojego życia przed napastnikiem. Rosja jest w tym konflikcie w rozumieniu prawa międzynarodowego agresorem i napastnikiem winnym zbrodni agresji, barbarzyńskiego ludobójstwa, masowej eksterminacji i przymusowej migracji ukraińskiej ludności cywilnej oraz masowych zniszczeń infrastruktury Ukrainy.

> Rosja jest winna za to Ukrainie i jej ukraińskim ofiarom odszkodowanie, które powinno być im wypłacone ze skonfiskowanego i wywłaszczonego mienia (nieruchomości, ruchomości i wkładów na kontach bankowych) Federacji Rosyjskiej, rosyjskich firm, organizacji przestępczych oraz obywateli Rosji związanych z rosyjskim aparatem władzy, wkładów zdeponowanych w bankach Wolnego Świata. Powinna być tu zastosowana zasada kolektywnej odpowiedzialności.

> Nie ma sensu mieszać do tego na wskroś skorumpowanego, zawisłego z reguły niewydolnego i nieudolnego aparatu sądowniczego obojętnie jakiej proweniencji, i tak ani narodowego ani ponadnarodowego, bowiem osądzenie winy i odpowiedzialności za masowe zbrodnie Rosji (które nastąpić ma w nieokreślonej przyszłości i zajmie zapewne lata) oznaczałoby wymagać od niego rozwiązania problemu, który musi być rozwiązany dziś i to na drodze politycznej, a nie sądowej. Odpowiednie akty prawne dotyczące nałożenia na Rosję sankcji powinny zostać przedyskutowane i uchwalone przez parlamenty i wdrożone w życie przez rządy i powołane specjalnie do tego celu władze.

> Czymś zupełnie innym jest sprawa ścigania przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze dokonanych przez Rosję na Ukrainie zbrodni wojennych i rozliczenia Putina i jego systemu gwałtu i ludobójstwa z dokonanych tam masowych zbrodni.

> Państwa Wolnego Świata powinny z jednej strony uczynić wszystko, aby położyć kres rosyjskiej agresji i dołożyć wszelkich starań, aby osłabić Putinowską Rosję i aby agresja ta zakończyła się dla Rosji fiaskiem.

> Z drugiej strony powinny one wzmocnić Ukrainę i nieść jej wszelką pomoc natury militarnej, finansowej, gospodarczej, humanitarnej, informacyjnej i moralnej w jej walce przeciwko Rosji o niepodległą Ukrainę, aczkolwiek nie w obecnych jej granicach.

> Nowe i trwałe granice niepodległej Ukrainy jak i uregulowanie innych roszczeń muszą zostać ustalone w traktacie pokojowym ustalonym i podpisanym przez wszystkie strony konfliktu. Aby były te granice sprawiedliwe muszą one spełniać wymagania kryteriów historycznych, politycznych, kulturowych i etnicznych.

> Polityka historyczna i kwestia odpowiedzialności Ukrainy za ludobójstwo i zbrodnie wojenne na Polakach w przeszłości oraz denazyfikacji Ukrainy w przyszłości są osobliwie ważne. Bez jej rozwiązania nie stanie się Ukraina wolnym państwem, a Ukraińcy szanowanym narodem.

> Sprawą o elementarnej wadze dla przyszłej wolnej i niepodległej Ukrainy jest jej odżydzenie rozumiane jako eliminacja panującej tam destruktywnej żydokracji i żydokorupcji, które uczyniły z Ukrainy upadłe państwo. Odpowiednie akty prawne powinny skonfiskować i znacjonalizować żydowskie mienie, zakazać Żydom nabywania własności dla prowadzenia ich geszeftów oraz uniemożliwić im zarówno immigrację do Ukrainy jak i piastowanie tam jakichkolwiek urzędów publicznych. 

Jest rzeczą oczywistą, że destabilizacja przez żydowską V Kolumnę zachodniej demokracji  jest uważnie przez jej wrogów obserwowana i używana do jej totalnego dezawuowania. Bowiem system polityczny, który sam stosuje dla przykładu cenzurę polityczną i masowo dławi wolność słowa i daje się sam podkopać i zniszczyć przez obcy i jemu wrogi żydowski element, system taki sam nie zasługuje na bycie wzorem do naśladowania, bo jeżeli niszczy fundamenty swojego funkcjonowania, to widocznie nie różni się diametralnie od jego przeciwieństwa.

> Akt Helsiński z 1975  r. zawierający kategoryczną dyrektywę nienaruszalności granic, na który się  państwa europejskie zgodziły i który podpisały, stał się w obliczu wojen jugosławiańskich w latach 1991-2001 makulaturą.

Podobną makulaturą stały się w roku 2014 wszystkie traktaty podpisane dotąd przez Rosję i Ukrainę.

Jakie były tego przyczyny, a może lepiej jaka była tego przyczyna, bo ta była w istocie ta sama? Z jednej strony wielkoserbskie aspiracje Serbii odmawiającej jej etnicznie zgoła różnym sąsiadom prawa do samostanowienia, a z drugiej strony wielkomocarstwowe aspiracje Rosji odmawiającej etnicznie różnej i już nawet politycznie samodzielnej Ukrainie prawa do samostanowienia, aspiracje wzmocnione dodatkowo wielkoukraińskimi bezpodstawnymi roszczeniami terytorialnymi, co do których faktycznie nie ma ona z racji historycznych, kulturowych, etnicznych i moralnych żadnych praw.

Tak więc sytuacja na Ukrainie może i nawet musi być postrzegana z tej samej perspektywy, z jakiej postrzegamy wojny w Jugosławii. Tito na pewno nie był dyktatorem w stylu Stalina, Hitlera, Mussoliniego czy Cseausescu. A kiedy zmarł i ogłoszono żałobę narodową, czekali ludzie z własnej nieprzymuszonej woli dniami i nocami pod gołym niebem, żeby oddać mu pośmiertnie część. Nie była to żałoba ani udawana ani wymuszona, jak przy innych nam znanych okazjach w sowieckim stylu, lecz całkiem spontaniczna, prawdziwa i dobrowolna. Za co ci ludzie oddawali Tito część?... I to przy katafalku! Nie mogli przecież od zmarłego oczekiwać żadnej korzyści. A więc chyba za to, że to on był autorem i gwarantem przetrwania projektu narodu jugosłowiańskiego będącego zlepkiem wieloetnicznym i wieloreligijnym - projektu tak beznadziejnie trudnego jakim jest kwadratura koła. Prawdopodobnie miały te tłumy ludzi już wtedy przeczucie nadchodzącej katastrofy, która Jugosławię rozsadzi od wewnątrz i utopi w morzu krwi. A ta zaczęła się od wydawałoby się błachej, bo sportowej okazji: eksplozją nienawiści w czasie meczu piłkarskiego. Tak strącony został kamień, który spowodował lawinę dziesięć lat trwającego mordu na tle narodowościowym i etnicznym.

Jugosławia jako wielonarodowy konglomerat nie miał szans na przeżycie, bowiem jej narody chciały suwerenności i o nią podjęły walkę. Podobnie jest z wielonarodową Ukrainą, zniewoloną przez Sowietów, Stalina, Jałtę i postsowiecki sztuczny ład, który zadowalał jedynie Ukraińczyków i tamtejszych Żydów. Taki stan nie mógł trwać wiecznie i teraz widzimy tego skutki. To, co powstało prawem kaduka nigdy nie było i nie będzie trwałe lecz rozpadnie się jak domek z kart. I tak samo rozpadnie się post-stalinowska Żydoukraina, jak się wcześniej rozpadła Jugosławia. 

W roku 1945 ZSRR "podarował" Ukrainie ziemię sąsiadów - Polski, Rumunii, Węgier i Słowacji. Ukraińcy widzą zatem źdźbło w oku Rosji, ale belki w swoim oku nie dostrzegają. To się okrutnie zemści w toku trwającej wojny.

> Znaczenie konfliktu ukraińskiego i jego skutki mają wymiar miedzynarodowy nie tylko z uwagi na zbrodnie wojenne, zbrodnie ludobójstwa rosyjskiej soldateski oraz nagminne łamanie prawa miedzynarodowego i podpisanych przez Kreml traktatów. Putin spekuluje, że dekadencki, skorumpowany i zdemoralizowany przez Żydów Zachód nie będzie w stanie nałożyć tak skutecznych sankcji na Rosję, które rzuciłyby ją na kolana i złamały panujący tam reżim. Ten bipolarny konflikt dwóch światów rozgrywa się w istocie na zderzeniu państw Wolnego Świata z blokiem państw będących pogrobowcami krwawej barbarzyńskiej żydobolszewickiej dyktatury i manifestuje koniec geopolityki opartej na regułach, umowach, kooperacji i życzeniowych iluzji, a początek lub raczej - żeby być zgodny z prawdą historyczną - powrót do geopolityki trzeźwego realizmu z pozycji konfrontacji i siły. Obnażył on z całą ostrością obie jego strony, które pretendują do panowania nad światem. Od tego, kto wyjdzie z niego zwycięsko będzie zależało to, czy zapanuje nad światem znany od przeszło stu lat złowieszczy zły duch postsowieckiego odczłowieczenia: bestialskiego zezwierzącenia, barbarzyństwa, zamordyzmu i tyranii jego stref wpływów czy też idea cywilizowanego humanizmu, wolności i prawa narodów do ich samostanowienia. Taka jest prawdziwa stawka tej gry. Jeżeli można się posłużyć w tym kontekście tytułem serialu telewizyjnego emitowanego w Polsce w końcu lat 60tych, jest to stawka większa niż życie.


Jerzy Chojnowski

Chairman-GTVRG e.V.

www.gtvrg.de

PS. Polecam wykład prof. Nowaka pod linkiem

https://www.youtube.com/watch?v=Ixdj05Wn8qg

Dodatkowe szczegółowe informacje znajdzie Czytelnik pod następującymi linkami:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ukrai%C5%84ska_Republika_Ludowa

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zachodnioukrai%C5%84ska_Republika_Ludowa

https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_brzeski#:~:text=Traktat%20brzeski%20%E2%80%93%20traktat%20pokojowy%20podpisany,pa%C5%84stwami%20centralnymi)%20a%20Rosj%C4%85%20Sowieck%C4%85

https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_brzeski_(9_lutego_1918)

https://wielkahistoria.pl/jak-ukraina-uzyskala-niepodleglosc-nawet-ludnosc-rosyjskojezyczna-opowiedziala-sie-za-zerwaniem-z-kremlem/?utm_source=push&utm_medium=push




Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen