Powered By Blogger

Freitag, 29. Januar 2021

ROMAN DMOWSKI PATRONEM DWORCA WARSZAWA WSCHODNIA

 


11.11.2020

Von: gtvrg@wtnet.de

An: esp@mkidn.gov.pl

 

Tablica pamiątkowa

 

Roman Dmowski - Jeden z doniosłych ideowych i politycznych twórców polskiej niepodległości jako patron dworca kolejowego... czy to farsa czy kiepski dowcip?...

Czy nie byłoby o wiele godniej ozdobić tą tablicą jakiś warszawski postój taksówek?... albo dajmy na to warszawską izbę wytrzeźwień?...

 

Jerzy Chojnowski




Roman Dmowski patronem dworca Warszawa Wschodnia

 Jakub Madrjas  10.11.2020

Dziś w Warszawie uroczyście nadano dworcowi Warszawa Wschodnia imię Romana Dmowskiego. To drugi patron stołecznego dworca po Stanisławie Moniuszce, który został w ubiegłym roku patronem Dworca Centralnego. 

W hali głównej dworca odsłonięta została marmurowa tablica pamiątkowa, a na elewacji zainstalowano siatkę mesh z wielkoformatowym wydrukiem kadru kłaniającego się melonikiem Romana Dmowskiego.  W uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej wzięli udział wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, Andrzej Bittel - sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, Jan Żaryn - dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego i Krzysztof Mamiński - prezes Polskich Kolei Państwowych. Umieszczona na filarze we wnętrzu głównej hali dworca tablica pamiątkowa została zaprojektowana przez inż. Ryszarda Misiurka przy współpracy Macieja Czyńskiego. Odlane z brązu elementy figuralne są dziełem artysty rzeźbiarza Jerzego Tepera. Tablicę wykonał zakład kamieniarski Adama Skwary.

– Jednym z naszych priorytetów jest prowadzenie mądrej i odpowiedzialnej polityki historycznej. Od pięciu lat, poszerzając sieć muzeów i instytucji kultury, konsekwentnie wypełniamy „białe plamy” polskiej pamięci. Jedną z ważnych nowo powołanych instytucji jest Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I.J Paderewskiego. Od dziś, dzięki współpracy tego Instytutu z PKP S.A., Dworzec Wschodni w Warszawie nosi imię Romana Dmowskiego – podkreślił wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.

Wiceminister Sellin dodał, że dzisiejsza uroczystość ma „kluczowe znaczenie dla utrwalania polskiej pamięci i budowania polskiej tożsamości”.  – Dworzec Wschodni rocznie odwiedza ponad 17 milionów pasażerów. Nie ma zatem lepszych miejsc, by przypominać i opowiadać o jednym z ojców naszej Niepodległości – powiedział wiceszef resortu kultury.  

– Roman Dmowski dobrze nam się zasłużył. Przeszedł na świat niecałe 400 metrów stąd, 4 dni po straceniu na stokach cytadeli Romualda Traugutta i upadku marzeń o niepodległej Polsce. Stojąc na czele wszechpolskiego i wszechstanowego ruchu narodowego najpierw te marzenia przywrócił, a potem odegrał zasadniczą rolę w ich spełnieniu. Nauczał, że obowiązki względem ojczyzny - to nie tylko obowiązki względem Polaków dzisiejszych, ale także względem pokoleń minionych i tych, co po nas przyjdą. Takim naszym obowiązkiem jest dzisiejsze upamiętnienie. Było ono możliwe dzięki porozumieniu PKP S.A z Instytutem Dziedzictwa Myśli Narodowej, które otwiera perspektywy włączenia następnych bezimiennych obiektów infrastruktury kolejowej w misję utrwalania pamięci o wybitnych Polakach – powiedział dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I.J. Paderewskiego prof. Jan Żaryn.

– Doceniam tę inicjatywę. Roman Dmowski zapisał się w polskich dziejach jako polityk zdecydowany i zasłużony dla odbudowy państwa polskiego – mówi Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych. 

– Roman Dmowski, jako jeden z ojców polskiej Niepodległości, zostanie zapamiętany przez historię dzięki swej pracy na niwie narodowej. Mniej znanym faktem z jego życiorysu jest to, że urodził się na Kamionku i dzisiejsza Praga również wiele mu zawdzięcza. Jako mieszkaniec prawobrzeżnej Warszawy dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do nadania jego imienia dworcowi kolejowemu Warszawa Wschodnia – powiedział Andrzej Bittel, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. 

– Z przyjemnością odpowiedzieliśmy na inicjatywę Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, aby przyznać drugiemu już z naszych warszawskich dworców patrona. Dzięki temu pamięć o Romanie Dmowskim, charyzmatycznym przywódcy, dla którego zawsze najważniejsza była niepodległość naszego kraju, nigdy nie zginie – powiedział Krzysztof Mamiński, prezes zarządu PKP S.A. 

Jak przypomina PKP SA, wybudowany w stylu późnego modernizmu lat 60. dworzec Warszawa Wschodnia został w całości otwarty na początku 1969 r. Autorami nowego projektu budynku byli Arseniusz Romanowicz i Piotr Szymaniak. Zastąpił on XIX-wieczny Dworzec Terespolski, który uległ zniszczeniu w czasie II wojny światowej. Kompleks Dworca Wschodniego do dziś stanowi ciekawą realizację architektoniczną, w skład której wchodzą zlokalizowana od strony ulicy Kijowskiej hala obsługi ruchu dalekobieżnego oraz znajdujące się od strony ulicy Lubelskiej pawilon obsługujący pasażerów kolei podmiejskiej oraz budynek biurowy. Komunikację pomiędzy obydwiema częściami dworca i peronami zapewniają trzy tunele. Dworzec Wschodni został kompleksowo zmodernizowany w latach 2011-2012, nie zatracając swojego pierwotnego charakteru. Dziś Warszawa Wschodnia jest jedną z największych stacji pasażerskich w kraju i obsługuje ponad 17 mln pasażerów rocznie. Według klasyfikacji PKP S.A. Warszawa Wschodnia, wraz z kilkunastoma innymi obiektami w kraju, jest dworcem najwyższej kategorii premium. PKP SA podkreśla, że Dmowski urodził się ok. 400 metrów od Dworca Wschodniego. 

Projekt jest realizowany we współpracy z Instytutem Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego powołanym przez premiera Glińskiego. 

https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/roman-dmowski-patronem-dworca-warszawa-wschodnia-99467.html


Donnerstag, 28. Januar 2021

ŻYDOWSKA BESTIA - JEWISH BEAST - JÜDISCHE BESTIE

 






Zgoda: After Auschwitz
Commander – Solomon Morel - Murderer, never held accountable for crimes against humanity.
The Zgoda (or Swietochlowice) camp was opened in February 1945 for enemies of the Soviet Union in the formerly German province of Silesia in Poland. It was set up at the location of a former Auschwitz subcamp, where prisoners had been forced to work for the German war effort.
On March 15, 1945, the 26-year-old Colonel Salomon Morel, with no relevant training, became the commander of the camp.
About 6,000 persons were imprisoned at the Zgoda camp, 1/3 of them were Germans and the rest were Poles and other nationalities. Some families had children with them to the camp.
Statistics and witness statements speak of about 2 mothers with children between 1 to 5 years of age and perhaps 2 or 3 children 6 or 7 years old, that we know of. Most camp inmates were over 40 years old and there was a large group of people above 60 years old.
The inmates were systematically maltreated and tortured by the guards, including by Morel himself. They liked to make pyramids of beaten prisoners up to six layers high, causing suffocation.
At night the guards went to the women’s barracks, chose half a dozen women, took them to their quarters outside the barbed wire, and gang-raped them.
One of the cruelest punishments involved a bunker where inmates had to stand in cold water higher than their heads.
A typhus epidemic broke soon out in the camp, but no medical help was offered to prisoners and no action was taken until the epidemic spread across the entire camp. Some estimates of the body count during the typhus epidemic were sixty to eighty, eighty to one hundred, and more than one hundred people per day.
The bodies of the dead were being piled up on carts at night and taken outside the camp to hastily dug mass graves. Morel did not inform his superiors about the typhus epidemic until the news of the situation was reported by the local newspapers.
There are only 1,583 prisoners' death certificates at Morel’s camp, but the Jewish commander did not report every death.
The crimes at the camp are recognized by international law as crimes against humanity.
When the Polish authorities started to investigate after the fall of communism in 1992, Morel took the first plane that he could to Tel Aviv. He is pictured again on the right.
He was subsequently wanted by the Polish authorities for war crimes and crimes against humanity. Poland requested his extradition twice, but this was denied.
Morel died in Tel Aviv on February 14, 2007.
Salomon Morel aged 86 came from the small Polish town of Grabowo.
Morel claims to be an Auschwitz ‘survivor’. However new evidence documenting his life reveals that he was never interned by the Germans. In fact, by 1943 he was employed peeling potatoes for Jewish partisans before moving to Bolshevik held Russia.
Here he trained in the gruesome interrogation methods of the NKVD, the Bolshevik political police, before returning to Poland in 1945. Communists then put him in charge of a camp containing thousands of German prisoners including SS men, soldiers, and civilians.
Jewish author of "An Eye for an Eye", John Sack says Morel’s “favorite method of killing prisoners was hacking the skull of his victims with a wooden leg of a chair,” according to the book. “It is quite possible that in Swietochlowice several thousand persons were murdered by Morel and his men.” Survivor Dorota Boriczek said “I knew Morel in the camp. He was a very brutal man… He would come in at night. We could hear the cries of the men then. They would beat them and throw the bodies out of the window.”
In 1989, a Polish reporter found Morel living in a part of Katowice assigned for former uniformed functionaries of the Communist terror. In the early 1990s, the Main Commission for the Investigations of Crimes against the Polish Nation started an official investigation of Morel’s activities in the Swietochlowice Camp after witness articles appeared in the press.
In 1994, Mr. Morel sought political asylum in Sweden. This was refused. He then successfully sought sanctuary in Israel. Poland tried to extradite him in 1998 on torture charges. Israel refused.
So prosecutors began preparing a genocide case, for which there is no statute of limitations. In July of 2005, they received a blank refusal from Israel saying “there was no basis whatsoever” to extradite Morel. Yet a Polish prosecutor has testimony from former inmates documenting Morel’s torture of prisoners.
Sources:
John Sack "An Eye for an Eye"
Dorota Boriczek
Eric Tuniewicz

IRIS: 3-COMPONENT SEISMOGRAMM

 


3-Component Seismogram Records Seismic-wave Motion

FacebookTwitter

How do we capture the motion of an earthquake?

Modern seismometers include three (3) elements to determine the simultaneous movement in three (3) directions: up-down, north-south, and east-west. Each direction of movement gives information about the earthquake. This animation shows both the movement of the three (3) basic waves (P, S, and surface) and the effect of the waves on a building. The three (3) seismograms produced by a modern seismograph station show that the P wave is more visible on the vertical component and the S wave amplitude is larger on the horizontal components.

We emphasize that seismic waves traveling away from an earthquake occur everywhere, not just at seismic stations.

CLOSED CAPTIONING: .srt file is included with the download. Use an appropriate media player to utilize captioning.

3-Component Seismogram Records Seismic-wave Motion- Incorporated Research Institutions for Seismology (iris.edu)

Keypoints:

 Following an earthquake:

  • the ground responds to P, S, and surface waves by moving in all directions
  • the motion can't be captured by a single seismometer in one direction
  • three signals are received by the three components to reflect N-S, E-W, and up-down motion.

TSUNAMI 2004: NOAA 10th ANNIVERSARY UPDATE

DECEMBER 26, 2004 SUMATRA, INDONESIA EARTHQUAKE AND TSUNAMI 

– TENTH ANNIVERSARY UPDATE – Updated: December 11, 2014 

The December 26, 2004 magnitude 9.1 Sumatra, Indonesia earthquake (3.316 N, 95.854 E, depth 30 km) generated a tsunami that was observed worldwide and caused tremendous devastation and deaths throughout the Indian Ocean region* . The earthquake, which is the third largest in the world since 1900, caused severe damage and casualties in northern Sumatra, Indonesia, and in the Nicobar Islands, India. No separate death toll is available for the earthquake as the tsunami followed within 20 minutes. However, the death toll was probably no worse than for the earthquake of March 28, 2005--that is, fewer than 1,000. The tsunami that followed killed more people than any other tsunami in recorded history, with 227,898 dead or missing. The worst hit country was Indonesia with 167,540 listed as dead or missing and damages of $4,451.6 million. The remaining fatalities occurred in Sri Lanka (35,322), India (16,269), Thailand (8,212), Somalia (289), Maldives (108), Malaysia (75), Myanmar (61), Tanzania (13), Bangladesh (2), Seychelles (2), South Africa (2), Yemen (2), and Kenya (1). The total estimated material losses in the Indian Ocean region were $10 billion and insured losses were $2 billion. 

DECEMBER 26, 2004 EYEWITNESS ACCOUNTS, FIELD SURVEYS, AND INSTRUMENTAL RECORDINGS 

International tsunami survey teams with experts from many countries surveyed the coasts of almost all of the Indian Ocean countries that were affected by the tsunami. They measured runup heights from 20-40 m on the northwest coast of Sumatra in the Aceh Province with a maximum runup of 51 m. Runup is the difference between the elevation of maximum tsunami penetration (inundation line) and the sea level at the time of the tsunami. Runup heights of 5 to 20 m were measured on the coasts of Thailand and 4 to 12 m in Sri Lanka and India. More than 5,000 km away in Somalia, runup heights of almost 10 m were measured. There were 40 tide gauge recordings in the Indian Ocean with a maximum amplitude of 1.75 m at Port Blair, Andaman Islands. The tsunami was also observed on over 150 tide gauges in the Pacific and Atlantic Oceans. A 60 cm wave in the open ocean was captured by the US-French satellites TOPEX/Poseidon and Jason-1 as they passed over the Indian Ocean just two hours after the earthquake occurred. 

HISTORICAL TSUNAMIS IN THE INDIAN OCEAN 

According to the NOAA National Geophysical Data Center / World Data Service for Geophysics Global Historical Tsunami Event database 2,229 tsunamis (validity >1+ ) have occurred in the world since 2000 B.C. Of these tsunamis, 1,212 are considered confirmed tsunamis (validity >3+ ). In the Indian Ocean region, 69 confirmed tsunamis have been observed since the beginning of the 18th Century, and 22 (32%) of these events caused deaths. Three of these deadly tsunamis occurred after the December 26, 2004 event. The majority of Indian Ocean tsunamis were generated by earthquakes (88%), the remainder resulted from volcanic eruptions (6%), landslides (1%), and unknown causes (4%). The most fatal Indian Ocean tsunami events are listed below: • 1815 Bali, Indonesia earthquake and tsunami caused over 11,000 deaths • 1861 Sumatra, Indonesia earthquake and tsunami caused over 1,000 deaths • 1883 Krakatau, Indonesia volcanic eruption and tsunami caused over 36,000 deaths • 1945 Makran, Pakistan earthquake and tsunami caused 4,000 deaths • 1979 Lomblen Island, Indonesia submarine-landslide generated tsunami caused 1,239 deaths • 1992 Flores, Indonesia earthquake and tsunami caused at least 2,500 deaths • 2004 Sumatra, Indonesia earthquake and tsunami caused 227,898 deaths * Data are collected from the US NOAA National Weather Service Tsunami Warning Centers, UNESCO/IOC-NOAA International Tsunami Information Center, the US Geological Survey National Earthquake Information Center, International Post-Tsunami Field Surveys, and news organizations. Refer to the NGDC event page for data and their sources (http://ngdc.noaa.gov/hazard/tsu_db.shtml). † A validity score or confidence designation is assigned to each tsunami event ranging from -1 for erroneous entries, 1 to 2 for unconfirmed, and 3 to 4 for definite or confirmed tsunamis. 


Sumatra, Indonesia Earthquake and Tsunami, 26 December 2004 (noaa.gov)

For information about both recent and historical tsunamis, visit tsunami.gov.

Mittwoch, 27. Januar 2021

POLISH HOLOCAUST REMEMBRANCE DAY



Czego NIE powiedziała Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w oświadczeniu* wydanym z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, to to, że polski holocaust poprzedził żydowski, że żydowski perfidny, krwiożerczy, zmasowany i nie przebierający w środkach antypolonizm nie zakończył się wraz z wyzwoleniem obozów koncentracyjnych, lecz w ludobójczy sposób był kontynuowany i jest stale obecny w swej agresywnej i plugawej formie do dziś, że Żydzi  wymordowali (także przy użyciu zbrodniczych tortur) dziesiątki tysięcy Polaków a ich lewacko-faszystowska żydobolszewickia ideologia masowego ludobójstwa doprowadziła w XX wieku do bestialskiej śmierci około 150 milionów niewinnych ludzi na całym świecie - była to największa masowa zbrodnia przeciw ludzkości w historii świata.

27 stycznia przypada 76 rocznica wyzwolenia nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Z tej okazji oddajemy hołd pamięci polskich kobiet, mężczyzn i dzieci  tam zamordowanych i wszystkich innych ofiar Holokaustu, który na narodzie polskim dokonali Niemcy, Żydzi, Rosjanie i Ukraińcy.

Część ich pamięci!

Jerzy Chojnowski

Chairman GTVRG e.V.

www.gtvrg.de

*) https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/swiat/artykuly/8077462,von-der-leyen-antysemityzm-miedzynarodowy-dzien-pamieci-o-ofiarach-holokaustu.html?fbclid=IwAR1nQ8UlPZJzvK6BSzflUhq9B_OzHw7pOPFmtHhmke4Qn8MJwJaW3wXtjS4

###

Daily Apocalypse. The first weeks in Auschwitz.

“The only exit from here leads through the crematorium chimney” – this is what the first Polish prisoners of Auschwitz heard from the SS camp Deputy Commander Hauptsturmführer Karl Fritzsch in June 1940. Upon their arrival, a carefully thought-out and directed “welcoming” ceremony awaited the prisoners. It was intended to instill in them a sense of total abandonment and helplessness.


Dehumanization

The unloading of prisoners from the wagons was merely the beginning of the physical and mental suffering awaiting them: “There was probably no prisoner who managed to avoid a beating at the time,” Longin Grys recalled. Next, their ties with the past were broken by depriving the prisoners of personal belongings. They were ushered to a building, where they were subjected to bathing and disinfection. Their hair was shaved off. Each prisoner was assigned a camp number and a red triangle – the symbol of a political prisoner. The following day, the “initial quarantine” period began. Newcomers were to understand that from this point on, they ceased to be human beings in the traditional sense of the word.

After the initiation period, the personnel took every opportunity to remind the prisoners that they had found themselves in a completely new reality. The goal was to break their spirits and drain them physically. “On the SS-man’s command we had to march, run, do frog jumps, duck walks, etc.,” reported Bogumił Antoniewicz. These punitive exercises, which practically every prisoner had to go through under the pretext of learning the drill, were ironically called “sport”. “The temperature reached 30 ° C at that time. As a result of the heat, our heads swelled and we were incredibly thirsty,” Bronisław Cynkar recalled.


Dates ceased to exist

 In July 1940, the prisoners were transferred from the quarantine building to the actual camp. There, they were faced with the unimaginable brutality of everyday life. “The SS-men came in at night, they beat us and fired shots at the ceiling” – from this and many other accounts of Auschwitz survivors, we know that only in theory was sleep a time of rest. In the first period of the camp's operation, the prisoners slept on the floor, on pallets spread out in three rows, or on straw. Crowding, lack of intimacy and dirt were ever present in their daily lives.

“The hardest work was lighter than sport,” the first newcomers recalled. In the camp, work also served as a method of humiliating and physically draining the prisoners. “We had to carry water in 50-liter cauldrons,” reported Bogumił Antoniewicz. “They were extremely heavy and difficult to carry, especially since we had to run rather than walk.” At that time, the use of slave labor in the camp for the benefit of the German war economy was not yet a priority.


A slow death

“For dinner we would usually get a bite of bread and so-called Zulaga. It could have been a piece of smelly sausage, a scoop of beetroot marmalade or a piece of cheese with some sort of insects walking all over it. We would remove the bugs, and eat the cheese”, said Józef Paczyński, recalling the first meals he received. Hard labor and insufficient nutrition were the reason for the systematic destruction of the body, which gradually used up its supplies of fat, muscle protein, as well as internal organ tissue. This led to severe emaciation and starvation sickness, which resulted in a significant number of deaths. The first prisoners showing symptoms of apathy, indifference and a lack of the will to live appeared in the camp as early as July 1940 –  they were referred to as “Musselman” ("Muslims"). These people quickly died of physical and mental exhaustion.

In addition, diseases, which would normally not pose any threat to the prisoners outside the camp, were lethally dangerous. The smallest wound or cut could become the direct cause of a prisoner's death. In this context, it is worth mentioning that beating was an integral part of the inmates’ day. Prisoners were also subjected to flogging, the so-called "post" punishment, imprisonment in the camp jail or assignment to a penal company, which for many was tantamount to a death sentence.


Shaved heads and the scorching sun

Prolonged roll calls were one of the most severe methods of daily harassment in concentration camps. They took place regardless of rain, wind, snowstorms or frost. The prisoners had to stand still in line, freezing or getting drenched. The first and longest penal roll call, lasting for hours on end, took place in Auschwitz on 6 July 1940, in connection with the escape of one of the prisoners – Tadeusz Wiejowski. “We heard the camp siren for the first time (...). SS-men on their motor bikes, accompanied by dogs, raided the area,” the Polish prisoners recalled years later.

The roll call lasted from 6 p.m. to 2 p.m. the following day. As a form of punishment, the prisoners had to stand at attention or squat: “Many prisoners fainted, some had nervous breakdowns.” The slightest movement resulted in being beaten by SS-men and kapos. “At one point I irritated the SS-man guarding us,” said Nikodem Pieszczoch, “ he ordered me to roll and do frog jumps and finally asked – Ist dir warm? (Are you warm?) –  to which, to the SS-man's surprise, I answered – Jawohl, danke! (Yes, thank you!).”


A beating stool was placed in front of block No. 1. The interrogation on the escape began: “The only sound to be heard was the sound of the whipping. Of course, it took merely a few lashes for the blood to appear gushing through one’s pants (...) Horrendous screams were coming from the beating zone. Suddenly one of the SS-men slipped on the blood surrounding the stool and shouted: – Verfluchtes polnisches Blut! (Damn Polish blood!),”  the prisoners recalled.

The SS-men and functionaries continued to take their anger out on the prisoners. Buckets of water were poured on those who fainted. After regaining consciousness, they were forced to continue the roll call. Many prisoners suffered from sunstroke. “An additional torture for us was the inability to meet our basic physiological needs (...) I remember that (one of the prisoners – RG) defecated into a small bag. The SS-men ordered him to bark at this bag, and later to hold it between his teeth,” Bronisław Cynkar said.  “It was a gruesome and humiliating sight for us.” The roll call ended in the afternoon of 7 July. “When we were allowed to go back to our blocks, the prisoners crawled rather than walked.”

Days and weeks passed by…

In the following months the fury of the functionaries and SS-men still focused on the prisoners of the first transports. By the spring of 1941, about a third of the people from the Tarnów transport had died. One of the survivors, Tadeusz Krupiński, recalled that “German kapos, as ‘veterans’ of Nazi labor camps, ironically and brutally reminded us that the first three years in the camp were the most difficult.”

Auschwitz, and other concentration camps, were places where concepts, attitudes and values prevailing in the external world were turned completely upside down. The sick and the elderly were the first to die. The young, healthy individuals who were fit for work were allowed to stay alive, but only for a limited amount of time. It was not until 1942, with the ongoing war in the east, that the authorities of the Third Reich began to treat prisoners as a valuable workforce for the German war industry.

During this period, the camp changed its function and became one of the German centers of immediate and direct extermination of the Jewish population. At KL Auschwitz-Birkenau, the Germans killed at least 1.1 million people, including about 960,000 Jews, 70–75,000 Poles, 21,000 Roma and Sinti, 15,000 Soviet prisoners of war and 10-15,000 prisoners of other nationalities.

 

Roman Gieroń, IPN

***

Die Apokalypse des Wochentags. Die ersten Wochen in Auschwitz

"Der einzige Weg hier raus führt durch den Schornstein des Krematoriums", sagte Hauptsturmführer Karl Fritzsch, der stellvertretende SS-Lagerkommandant, zu den ersten polnischen Häftlingen von Auschwitz im Juni 1940. Bei ihrer Ankunft erwartete sie eine sorgfältig durchdachte und inszenierte "Empfangs"-Zeremonie, die ihnen ein Gefühl der völligen Verlassenheit und Hilflosigkeit vermitteln sollte.

Entmenschlichung

Das Entladen der Gefangenen aus den Waggons löste eine Kette von Qualen aus: "Ich glaube nicht, dass es damals einen Gefangenen gab, der nicht einmal seinen Anteil erhalten hat", erinnerte sich Longin Grys. Dann wurden ihre Bindungen an die Vergangenheit gebrochen, indem man ihnen persönliche Gegenstände wegnahm. Sie wurden in ein Gebäude getrieben, wo sie gebadet und desinfiziert wurden. Dort wurden ihnen die Haare geschnitten. Jeder erhielt eine Lagernummer und ein rotes Dreieck - das Symbol eines politischen Gefangenen. Am nächsten Tag begann die Periode der "vorläufigen Quarantäne". Die Neuankömmlinge sollten verstehen, dass sie von da an keine Menschen mehr im alten Sinne des Wortes waren.

Nach der Initiationsphase erinnerten die Behörden den Gefangenen unter allen möglichen Vorwänden an die neue Realität, in der sie sich befanden. Ziel war es, ihre geistige und körperliche Kraft zu brechen. "Auf Befehl des SS-Mannes mussten wir marschieren, rennen, Froschsprung und Entenlauf üben usw." - berichtete Bogumił Antoniewicz. Diese Strafübungen wurden ironischerweise "Sport" genannt. Unter dem Vorwand, Befehle und Drill zu unterrichten, musste sie fast jeder Häftling bestehen. "Die Hitze erreichte zu dieser Zeit 30° C. Infolge der Hitze schwollen unsere Köpfe an und wir wurden von Durst gequält" – erwähnte Bronislaw Cynkar.

Die Daten existierten nicht mehr

Im Juli 1940 wurden die Gefangenen aus dem Quarantänegebäude in das eigentliche Lager verlegt. Dort wurden sie mit der unvorstellbaren Brutalität des Alltags konfrontiert. "Aus diesem und vielen anderen Berichten von Überlebenden von Auschwitz wissen wir, dass Schlaf nur theoretisch eine Zeit der Ruhe war. In der ersten Zeit des Lagerbetriebs schliefen die Häftlinge auf dem Boden, auf den in drei Reihen aufgestellten Matratzen oder auf Stroh. Menschengedränge, mangelnde Intimität und Schmutz waren ihr Alltag.

"Die härteste Arbeit war leichter als "Sport" – erwähnten die ersten Neuankömmlinge. In der Realität des Lagers diente die Arbeit auch als Methode, Gefangene zu erniedrigen und physisch zu vernichten. „Wir transportierten Wasser in 50-Liter-Kesseln", Bogumił Antoniewicz berichtete: "Sie waren sehr schwer und unhandlich zu tragen, zumal wir die Arbeit im Laufen erledigen mussten.” Der Einsatz der Arbeitskräfte im Lager zum Nutzen der deutschen Kriegswirtschaft hatte damals noch keine Priorität.

Sie starben langsam

"Zum Abendessen gab es einen Bissen Brot und eine sogenannte Zulaga. Es hätte ein Stück stinkende Wurst sein können, ein Stück Rote-Beete-Marmelade oder ein Stück Käse, auf dem Würmer gelaufen sind. Nachdem wir sie weggeschmissen hatten, aßen wir den Käse", sagte Józef Paczyński und erinnerte sich an die ersten Mahlzeiten, die wir erhielten. Die harte Arbeit im Lager und die ungenügende Nahrungsmenge waren der Grund für die systematische Auszehrung des Organismus, der nach und nach seine Fettreserven und das Eiweiß von Muskeln und Geweben der inneren Organe aufzehrte. Die Folge waren extreme Abmagerung und Hungerkrankheiten, die eine große Zahl von Todesfällen verursachten. Bereits im Juli 1940 tauchten im Lager die ersten Häftlinge auf, denen alles gleichgültig war und die den Lebenswillen verloren - sie wurden "Muslime" genannt. Diese Menschen starben schnell an körperlicher und geistiger Erschöpfung.

Außerdem wurden Krankheiten, die in der freien Natur keine Gefahr darstellten, im Lager zu einer tödlichen Gefahr. Die trivialste und unbedeutendste Wunde oder Verletzung hätte die direkte Ursache für den Tod eines Häftlings werden können. Erinnern wir uns in diesem Zusammenhang daran, dass das Schlagen ein untrennbarer Bestandteil des Alltags war. Die Gefangenen wurden auch mit Auspeitschen, einem "Pfahl" machen, Gefängnis und der Zuteilung in eine Strafkompanie bestraft, was für viele einem Todesurteil gleichkam.

 

Rasierte Köpfe und brennende Sonne

Eine der schlimmsten Belästigungen des Alltags in den Konzentrationslagern waren verlängerte Appelle. Sie fanden unabhängig von Regen, Wind, Schneesturm oder Frost statt. Die Gefangenen mussten in den Reihen stehen bleiben, indem sie froren und nass wurden. Der erste und längste Strafappell fand in Auschwitz am 6. Juli 1940 aufgrund der Flucht eines der Häftlinge, Tadeusz Wiejowski, statt: "Damals hörten wir zum ersten Mal die Lagersirene (...). Motoren mit SS-Männern und Hunden brachen in der Gegend zu einer Fahndung auf", erinnerten sich polnische Verurteilte Jahre später.

Der Appell dauerte von 18.00 Uhr bis 14.00 Uhr am nächsten Tag. Zur Strafe mussten die Gefangenen in den Reihen strammstehen oder hocken: "Viele Gefangene wurden ohnmächtig, einige bekamen Nervenzerrüttung." Für die geringste Bewegung wurden sie von SS-Männern und Kapos geschlagen. "Irgendwann "eckte" ich einem überwachenden SS-Mann an", berichtete Nikodem Pieszczoch, „Er befahl mir zu wälzen und "Froschsprunge" zu machen, und am Ende fragte er: „Ist dir warm? - Worauf ich zur Überraschung des SS-Mannes antwortete - Jawohl, danke!".

Vor dem Block 1 stand eine Ziege, die es zu schlagen galt. Die Anhörung zur Flucht hat begonnen: "Nur das Rauschen der fallenden Knuten ist zu hören. Natürlich strömt das Blut durch die Hose nach nur wenigen Schlägen (...) Von der Seite der Ziege sind immer noch furchtbare Schreie zu hören. Plötzlich rutschte einer der SS-Männer auf dem fließenden Blut neben der Ziege aus und schrie: ¬- Verfluchtes polnisches Blut! - erinnerten sich die Gefangenen.

Zu dieser Zeit ließen die SS-Männer und Funktionäre ihre Wut ständig an den verbliebenen Häftlingen aus. Die Ohnmächtigen wurden mit Eimern mit Wasser begossen und nach der Erweckung gezwungen, weiterhin am Appell teilzunehmen. Viele Gefangene hatten einen Sonnenbrand. "Eine zusätzliche Folter für uns war die fehlende Möglichkeit, unsere physiologischen Bedürfnisse zu verrichten (...) Ich erinnere mich, dass (einer der Gefangenen - RG) sich in einen Sack erleichtert hat. Die SS-Männer sagten ihm, er solle diese Tasche anbellen, und dann musste er sie zwischen den Zähnen behalten", erinnerte sich Bronisław Cynkar, "es war ein grauenhafter und demütigender Anblick für uns.“ Am Nachmittag des 7. Juli endete der Appell: "Als wir zu den Blöcken gehen durften, krochen die Gefangenen eher, als dass sie gingen.

 

Tage, Wochen vergingen...

In den folgenden Monaten des Aufenthalts im Lager konzentrierte sich die Wut der Funktionäre und SS-Männer noch auf den Häftlingen von den ersten Transporten. Bis zum Frühjahr 1941 wurde etwa ein Drittel der Personen von dem Transport aus Tarnów getötet. Einer der überlebenden Häftlinge, Tadeusz Krupiński, erinnerte daran, dass "uns die deutschen Kapos als "Veteranen" der Nazi-Lager auf ironische und brutale Weise bewusst machten, dass die ersten drei Jahre die härtesten im Lager waren“.

Auschwitz, wie auch andere Konzentrationslager, war ein Ort der Umkehrung der in der Außenwelt vorherrschenden Vorstellungen, Haltungen und Werte. Dort starben in erster Linie kranke und ältere Menschen. Sie hatten das Recht zu leben, aber nur solange, bis sie jung, gesund und arbeitsfähig waren. Erst 1942, mit dem andauernden Krieg im Osten, begannen die Behörden des Dritten Reiches, die Häftlinge als wertvolle Arbeitskräfte für die Kriegsindustrie in Deutschland zu behandeln.

Während dieser Zeit änderte das Lager seine Funktion und wurde zu einem der deutschen Zentren für die unmittelbare, direkte Vernichtung der jüdischen Bevölkerung. In Auschwitz-Birkenau töteten die Deutschen mindestens 1,1 Millionen Menschen, darunter etwa 960.000 Juden, 70-75.000 Polen, 21.000 Roma und Sinti, 15.000 sowjetische Kriegsgefangene und 10-15.000 Häftlinge anderer Nationalitäten.

Roman Gieroń, IPN


https://ipn.gov.pl/en/news/4215,Daily-Apocalypse-The-first-weeks-in-Auschwitz.html?sid=defd46cc98a97c0038878be6faba0737&fbclid=IwAR0WEXDX6M2lbnzz_7pjOUSGkxan7xQyBCmCVuIvKS2oKb5J4TeEbKDtfx0#page

Montag, 25. Januar 2021

BRZYTWA OCKHAMA

 













Osobiście nie podzielam poglądu autora, wg którego szturm na Waszyngtoński Kapitol miał być sfabrykowany przez przeciwników Trumpa w celu jego skompromitowania i zniszczenia jego dalszej kariery politycznej (zob. tekst poniżej). A oto moje uzasadnienie.

Autor zapomina, że między wrześniem 2019 r., kiedy to on zwiedzał w stolicy USA Kapitol jako turysta, a 6. styczniem 2021 r. sytuacja polityczna i społeczna kraju zmieniła się diametralnie, w każdym razie na tyle radykalnie, żeby przyjąć inną od autora interpretację wydarzeń, która wydaje się bardziej spójna i logiczna i pozbawiona spekulacji. Dlaczego?

1. We wrześniu 2019 r. nikt jeszcze nie słyszał o koronawirusie. Kilka miesięcy później pandemia objęła wszystkie zamieszkałe kontynenty i szczególnie dotkliwie dotknęła Amerykę, która – zaskoczona szybkim rozwojem infekcji i wysoką śmiertelnością – była tak samo nieprzygotowana na wystąpienie katastrofy epidemiologicznej jak wszystkie inne państwa na świecie za wyjątkiem Tajwanu, państwa, które wyciągneło właściwe konsekwencje prewencyjne z pandemii SARS w 2003 r. i prawidłowo wdrożyło je w cały system obrony cywilnej kraju w sytuacji nadzwyczajnej, wskutek czego skutki pandemii były i są tam marginalne. Inaczej w USA. Masowe zgony, brak szczepionki i strach przed zarazą zmusił tamtejszych polityków do zastosowania podobnie radykalnych środków ograniczających rozprzestrzenianie się wirusa, jakie są i nam dobrze znane, zwanych lockdown’em. 

Prezydent Trump był od samego początku przeciwny rygorystycznym środkom ograniczającym wolność obywatela i swobodę prowadzenia działalności gospodarczej w obawie, że tego typu ograniczenia mogą przynieść gospodarce i społeczeństwu straty jeszcze większe od samej epidemii. Szwedzki model reakcji na nią wydawał mu się być właściwą metodą działania amerykańskiej egzekutywy na zaistniałą sytuację. Opinii jego nie podzielała jak wiadomo opozycja Demokratów, która przyjęła w poszczególnych stanach przez nią rządzonych inną taktykę, starając się tym zdezawuować politykę Prezydenta i stosować metody radykalnych ograniczeń. Spowodowały one w tych stanach wzburzenie społeczne podobne do tego, jakie miało miejsce w styczniu 2021 r. w Waszyngtonie.

W walce z rozprzestrzenianiem się koronawirusa stan Michigan, podobnie jak inne stany USA, nałożył daleko idące ograniczenia swobody poruszania się. Gubernatorka Michigan Demokratka Whitmer starała się egzekwować przepisy przeciwko coraz bardziej zaciekłej opozycji republikańskiej większości w tamtejszym parlamencie. Początkowo godzina policyjna obowiązywała do końca kwietnia, ale została przedłużona do połowy maja, a następnie Whitmer podpisała dekret przedłużający ją do 28 maja.

I tak na skutek wzrostu niezadowolenia doszło w kwietniu w połowie miesiąca do protestów przeciwko ograniczeniom swobody poruszania się w kilku amerykańskich miastach przy wsparciu prezydenta USA Donalda Trumpa. W Lansing, stolicy stanu Michigan, około 3000 protestujących, z których niektórzy byli uzbrojeni i mieli na sobie kapelusze a w dłoniach flagi kampanii Trumpa, wyszło na ulice. Każdy obywatel Stanów Zjednoczonych ma „prawo do pracy, aby utrzymać swoją rodzinę, do swobodnego podróżowania, do gromadzenia się na nabożeństwach i w innych celach, do protestowania przeciwko naszemu rządowi i do decydowania o własnej opiece medycznej”, napisała na Facebooku grupa protestacyjna „Michigan United for Liberty”, która wezwała do demonstracji. Częściowo uzbrojeni uczestnicy powiewając flagami przed budynkiem tamtejszego Kapitolu domagali się zakończenia godziny policyjnej i stanu wyjątkowego. Jeden z protestacyjnych plakatów przedstawiał gubernator stanu Michigan, Gretchen Whitmer, jako Adolfa Hitlera.

Z końcem miesiąca sytuacja zaostrzyła się, kiedy to setki demonstrantów weszło na Kapitol stanu Michigan szturmując parlament z bronią w ręku i buntując się przeciwko „tyranii” rządu, po tym, kiedy Gubernator Demokratów Gretchen Whitmer właśnie przedłużyła stan wyjątkowy zakazując wyjazdów do domów weekendowych i sprzedaży roślin ogrodowych. W tym stanie, w przeciwieństwie do stanu Waszyngton, dozwolone jest jawne noszenie broni na ulicy i w parlamencie. Kilku demonstrantów użyło karabinów szturmowych aby włamać się do budynku parlamentu (Michigan State Capitol) w Lansing domagając się respektowania swoich praw. Wściekli obywatele przynieśli też szubienicę. Przeznaczony była dla „tyrana” - gubernator Gretchen Whitmer rządzacej w stolicy dziesięciomilionowego stanu wokół przemysłowego miasta Detroit.

Lansing był więc już dwa tygodnie temu miejscem masowych protestów antyrządowych zwollenników Trumpa, a z koncem miesiąca, w czwartek, eskalacja przybrała nowe rozmiary. Były to niepokojące sceny białego rozwścieczonego tłumu, który maszerując nie tylko w Lansing ale i w stolicach wielu stanów, stał się bastionem amerykańskiej wolności i symbolem walki amerykańskich patriotów. Sytuację zaostrzył fakt, że obie zdominowane tam przez Republikanów izby parlamentu, przed których drzwiami protestował uzbrojony tłum, głosowały tego samego dnia za złagodzeniem ograniczeń. Ale Whitmer działając w pojedynkę podpisała wbrew woli większości parlamentarnej tego samego dnia dyrektywę przedłużającą lockdown do 28 maja.

Warto przy tej okazji wskazać na fakt, że Prezydent Trump wcześniej podsycił te protesty, kiedy to dwa tygodnie temu wezwał swoich zwolenników do protestu przeciwko wciąż obowiązującym ograniczeniom wyjścia i blokowaniu dużej części gospodarki. Wielokrotnie atakował Trump gubernatorkę Whitmer, której zarzucał nadmierną regulacje i surowość i okazał solidarność z demonstrantami: „Uwolnijcie Michigan!” napisał między innymi na Twitterze. A 17. kwietnia wzywał na Twitterze do protestów przeciwko ograniczeniom poruszania się też w niektórych innych stanach USA: „Uwolnijcie Minnesotę!”, „Uwolnijcie Wirginię!”.

Jest więc uderzające podobieństwo między tym, co się wydarzyło w styczniu 2021 w Waszyngtonie a tym, co miało miejsce w kwietniu 2020 w Michigan. Zamieszki w Michigan nazwano Rajdem Amerykańskich Patriotów.

2. W obu wypadkach brali udział w demonstracjach niewątpliwie zwolennicy Trumpa, w Waszyngtonie w liczbie co najmniej 50 tys. (wg mediów, w rzeczywistości chyba więcej), zaś w zajęciu Kapitolu dużo mniej. Trump powiedział w swojej przemowie, żeby jego zwolennicy pokazali wobec tych, którzy rezydują w Kapitolu, swoją prezencję i siłę jako ruch polityczny, bo w przeciwnym wypadku utracą swój kraj. Słusznie! Sprawy zaszły tak daleko, że ludzie to nareszcie zrozumieli. Do marszu na Kapitol zachęcił więc Trump w swoim przemówieniu do tłumu. I tylko do tego, nie zaś, jak mu fałszywie przypisano, do szturmu na Kapitol. Do niego doszło na podobnej zasadzie jak w Michigan, tyle że demonstranci nie byli ze zrozumiałych powodów uzbrojeni w broń palną. Bo i nikt z nich nie chciał konfrontacji militarnej. Niewątpliwie nie mieli oni na celu ani czasowej czy stałej okupacji ani zdewastowania czy podpalenia Kapitolu, co by się niewatpliwie stało, gdyby górę wziął motłoch spod znaku Antify, BLM i innych wywrotowych agentur żydokomuny. Tak się jednak nie stało. Uszkodzenia drzwi i okien spowodowane były jedynie tym, że siły porządkowe chciały siłą powstrzymać tłum, który czuł się dodatkowo umocniony w swojej racji, iż płaci podatki na utrzymanie budynku w funkcji parlamentu i na pensje dla tych skorumpowanych, darmozjadów i zdrajców narodu, którzy tam zasiadają. Gdyby otworzono demonstrantom drzwi na oścież, nie byłoby żadnych znaczących szkód ani ofiar w ludziach. Nie demonstranci tylko sama ochrona Kapitolu doprowadziła więc do tej niepotrzebnej i kontraproduktywnej eskalacji i śmierci pięciu ludzi. Jeżeli nawet mogły się wmieszać w tłum zwolenników Trumpa elementy motłochu popierającego podminowanych przez amerykańskich Żydów Demokratów, to i tak nie zdołaliby się przebić w tej masie patriotów niosących ze sobą na znak protestu symbole narodowe Ameryki. Tak więc szturm na Kapitol nie był dziełem szumowin spod znaku bojówek Żydodemokratów tylko dziełem amerykanskich patriotów, którzy zjechali się z całego kraju, by pokazać kim są jako siła polityczna i jaką siłę reprezentują. 

3. Po szturmie na Kapitol znalazła policja dwie bomby rurowe z drutami, które jednak nie wybuchły, a mianowicie w siedzibie Republikańskiego Komitetu Narodowego znajdującej się pod adresem 310 First Street i w siedzibie Komitetu Narodowego Demokratów przy 430 South Capitol Street w Waszyngtonie . Nie wiadomo, czy były to atrapy, czy niewypały i kto je tam podłożył. FBI poszukuje sprawców. Istnieją dwie możliwości interpretacyjne: Albo była to zamierzona prowokacja militarnych lewaków, albo dzieło tych zwolenników Trumpa, którzy poznali się na tym, że są oszukiwani przez polityków obu partii i chcieli w ten sposób dać wyraz swemu niezadowoleniu.  

4. Koronnym argumentem autora jest jednak fakt słabej ochrony Kapitolu, która w jego mniemaniu musiała być zamierzona. Autor sugeruje, że politycy w Kapitolu celowo zaniedbali swoją własną ochronę, by wplątać Trumpa w tarapaty. Ich rozumowanie byłoby więc na kilka dni przed domniemanym zajęciem Kapitolu nastepujące:

Za parę dni należy oczekiwać masy zwolenników Trumpa – Będzie on do nich przemawiał i zagrzeje ich do szturmu na Kapitol. – Wydamy zatem na czas rozkaz policji i służbom porządkowym, żeby w tym dniu nie przyszli do pracy albo wzięli urlop, aby było ich jak najmniej. A tym pozostałym, żeby byli celowo bierni i ulegliwi wobec demonstrantów albo nawet zapraszali ich do wejścia do środka. – W tej sytuacji dojdzie zapewne do szturmu na Kapitol, bo brak należytej ochrony z pewnością podochoci ludzi do tego, żeby wedrzeć się do środka i pokazać tam flagę. – Będzie to w naszym interesie, bo za to i za wszystie tego skutki pociągniemy do odpowiedzialności Trumpa i powiesimy na nim wszystkie psy. 

Jest rzeczą oczywistą, że taka wersja przyczyn i rozwoju wypadków jest całkowicie nierealna i wyssana z palca. Bo zakładałaby ona z jednej strony, że pozostanie ona w tajemnicy (bo w przeciwnym wypadku, gdyby prawda wyszła jak szydło z worka na jaw, skompromitowałaby taka prowokacja Demokratów i pogrążyła ich doszczętnie), a z druglej strony wprost nieprawdopodobną zdolność przewidywania przyszłości przez biurokratów, co jawnie przeczy relacjom filmowym pokazującym, że wszyscy w Kapitolu zostali zaskoczeni rozwojem wypadków, na które nikt nie był przygotowany.  

Dużo bardziej prawdopodobne jest przyjęcie założenia, że w ochronie Kapitolu brali udział ludzie, którzy będąc sami sympatykami Trumpa od samego początku lub stając się takimi w międzyczasie sympatyzowali z demonstrantami i pozwolili im dostać się do środka z własnym milczącym biernym przyzwoleniem i przeważnie bez użycia siły po obu stronach.

Z ręką na sercu nie owijajc w bawełnę:

1) Już katastrofa Tsunami 26. grudnia 2004 r. pokazała rozmiar burdelu panującego w amerykańskiej administracji i ich służbach: w sytuacji możliwej komunikacji globalnej w interwale paru sekund, będąc w posiadaniu pełnego obrazu katastrofy, której pierwszy etap rozegrał się już na Sumatrze, obrazu na podstawie danych satelitarnych i sejsmicznych, w ciągu tych dwóch godzin między czasem trzęsienia podmorskiego o godz. 8.00 LT a uderzeniem fali tsunami na zachodni brzeg Tajlandii o godz. 10.00 LT, a więc w czasie, który był do dyspozycji, żeby zaalarmować rząd Tajlandii przed falą tsunami przez State Department poprzez amerykanską ambasadę w Bangkoku, a sprzymierzoną tajlandzką flotę przez dowództwo amerykanskiej floty U.S. Navy 7th Fleet Command (HQ USPACOM), Ameryka wykazała całkowitą niezdolność jakiejkolwiek reakcji na masowe zagrożenie życia i zdrowia także własnych obywateli. Na skutek braku ostrzeżeń i alarmów przed zbliżająca się katastrofą zgineło w samej Tajlandii ponad dziesięć tysięcy niewinnych ludzi, z czego połowę stanowili turyści z całego świata.  

2) Katastrofa KATRINA w końcu sierpnia 2005 r. pokazała krótko potem rozmiar nieudolności władz amerykańskich (FEMA, US Navy) w sytuacji wyjątkowej, katastrofy na terenie samego USA (uderzenie fali pływu sztormowego wskutek huraganu), kiedy to potrzebowały one pięciu dni, żeby dostarczyć wodę do stadionu (The Louisiana Superdome w New Orleans), do którego schroniło się 20.000 ludzi, którzy tam masowo umierali wskutek kryminalnych zaniedbań i nieudolności władz, tak lokalnych jak i federalnych. 

3) Sytuacja, w której dzielny bohater w pojedynkę stawia czoła gangsterom i sam się uporać może z nawałem zagrożeń i przeciwności w obliczu zła bez pomocy policji,  armii, FBI i innych agencji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli, których zbędni bo bezczynni aktorzy pojawiają się dopiero pod koniec filmu, żeby skonstatować, iż cała robota została właśnie wykonana bez ich udziału, należy już do standardu narracyjnego filmów akcji Hollywood. Dwa tego przykłady:  „Die Hard 4.0” (w roli głównej Bruce Willis) i „Cliffhanger” (w roli głównej Sylvester Stallone). Narracja ta nie jest wydumana lecz odpowiada dokładnie amerykańskiej rzeczywistości. 

Nie ma powodu żeby przypuszczać, iż w dysfunkcjonalności działania amerykańskich władz właśnie 6. stycznia 2021 r. coś się w tej mierze pozytywnie zmieniło, a to, co oglądaliśmy na ekranach telewizyjnych, było przez nie z góry przygotowane i celowo wyreżyserowane.

5. Po opuszczeniu Kapitolu część wściekłych demonstrantów zdemolowała techniczny sprzęt telewizyjny reporterów, m.in. RTL, jednego z najbardziej wszawych i prymitywnych niemieckojęzycznych kanałów telewizyjnych. Wyładowali oni swoją wściekłość wobec znienawidzonych żydomediów kłamstwa i prania mózgów. Oczywiście nie mogli to być ci z Antify itp., bowiem te media stoją całkowicie po ich stronie i stanowią ich propagandową tubę. 

6. Filozofom znana jest metodologiczna zasada ekonomii myślenia w odniesieniu do weryfikacji prawdziwości zdań i sensownych wyjaśnień, wg której nie należy mnożyć bytów bez konieczności. Zgodnie z tą zasadą należy w procesie wyjaśniania dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie założeń i pojęć, które należy ograniczać do minimum i nie przyjmować ich ponad potrzebę, odwołując się do obserwacji rzeczywistości i do rozumu, a unikać przy tym jak ognia spekulacji. Zasada ta stała się podstawą nowożytnej metodologii nauki. Zgodnie z tą formułą nie należy wprowadzać nowych pojęć i założeń, jeśli nie ma się ku temu mocnych podstaw, a najprostsze rozwiązania teoretyczne, przyjmujące najmniejszą liczbę założeń, uważane są za najlepsze. 

Należy zatem odrzucić (lub odciąć ostrym narzędziem teoretycznym) spekulacje autora i jego spiskową interpratację wydarzeń stosując powyższą zasadę, której metaforyczna nazwa brzmi: Brzytwa Ockhama.

Jerzy Chojnowski

Chairman-GTVRG e.V.

www.gtvrg.de












Zamieszki w Michigan w kwietniu 2020: Michigan State Capitol

#######

Spiskowa teoria szturmu na Kapitol Autor: Jerzy Karwelis

20 stycznia 2021 Byłem w Stanach we wrześniu 2019. Jako Warsaw Enterprise Institute współorganizowaliśmy konferencję w Waszyngtonie. Było parę przerw, zresztą byliśmy wcześniej, by poczynić przygotowania, a więc było sporo czasu na zwiedzanie. Dla mnie to był pierwszy raz w Waszyngtonie, a więc odbyłem klasyczną wycieczkę: Biały Dom, Monument Waszyngtona w kształcie egipskiego obelisku i Kapitol.
Na Kapitolu, mimo błogiego września (piękna pogoda, wiele wycieczek) ostry reżim ochronny. Można było wejść tylko do części otwartej, ale po kontroli i z wejściówką. Do zobaczenia była właściwie tylko rotunda i by wejść do sal Kongresu należało przejść dodatkową kontrolę i zostawić wszystko na recepcji, łącznie z telefonami komórkowymi.
I mamy 6 stycznia 2021 roku. Z punktu widzenia ochrony i bezpieczeństwa – koszmar. Na błoniach przed Białym Domem odbywa się wiec prezydenta Trumpa, na którym kwestionuje on prawidłowość przeprowadzonych wyborów, w wyniku których stracił władzę. Na wiecu jest kilkaset tysięcy zwolenników Trumpa, ba – w tym samym czasie w Kongresie odbywa się posiedzenie obu Izb w celu zatwierdzenia wyniku wyborów. No nie można sobie wyobrazić większego koszmaru dla ochrony. Mamy z jednej strony wielotysięczny, nabuzowany tłum, który zjechał się z całego kraju, bo kwestionuje procedurę, która za chwilę się odbędzie w Kongresie z udziałem praktycznie całej elity politycznej kraju. I wszystko to w jednym miejscu i czasie.
Ku mojemu zdumieniu ochrona Kongresu była na niższym poziomie niż w trakcie obsługi wycieczek we wrześniu 2019. W internecie film: tłum stoi przed którymiś z bocznych drzwi do Kongresu, właściwie to tylko pukają w te drzwi, tak chyba dla sportu. Nagle drzwi otwierają się od wewnątrz, za nimi stoją funkcjonariusze w mundurach, chwila konsternacji, mundurowi ustawiają się wzdłuż ściany korytarza, brakuje tylko zapraszających gestów do środka. Tłum wchodzi spokojnie jak duża wycieczka i wkracza na teren Kongresu.
No nie ma bata. Ktoś tego chciał. Wystarczyło tylko obstawić Kongres i wszystko zamknąć. To Ciamajdan dało się spuścić w Polsce w 2016 roku, a Amerykanie się zagapili? Gdybym chciał pogrążyć Trumpa to też bym tak zrobił. Pomieszałbym z wiecem Trumpa różnych sterowanych i pożytecznych idiotów i napuścił całość na „wycieczkę po Kongresie”. Później oskarżyłbym Trumpa o zorganizowanie napadu na amerykańską demokrację i skompromitował jego zwolenników, których naród amerykański zobaczył jako foliarskich freaków z bawolimi rogami na głowie. Jeszcze raz powtarzam – ochrona Kongresu w tym krytycznym przecież dniu była na poziomie poniżej obsługi wycieczek. Potem zjawiły się oddziały i zaczęła się regularna zadyma, ale najpierw dano się „trumpistom” wyszumieć.
Wśród napadaczy mieli się pokazać członkowie Antify, czy BLM, co dla mnie nie jest żadnym zaskoczeniem. Dziś, w świecie, zadymy przeciwników politycznych łatwo przejąć, jeśli się ma służby po swojej stronie. Ćwiczyliśmy to na Marszu Niepodległości, gdzie policyjni przebierańcy wtapiali się w tłum, eskalowali zamieszki, by później wyłapywać wywołanych prowodyrów. A za tym wszystkim szły kamery pokazując chuliganerkę zamiast polityki.
Moim zdaniem tak zrobiono w USA. I ten policjant co zginął uderzony w głowę gaśnicą i ta żołnierka, co to dostała postrzał w pierś ze służbowego i do dziś anonimowego pistoletu – wyglądają podejrzanie. I tych 53 zatrzymanych… Co to za zadyma? Z wiecu na kilkaset tysięcy i paru tysięcy, które zaatakowały Kapitol?
I kiedy się już odbyło to teatrum to wszystko poszło jak z płatka. Przecież atak na Kapitol to był główny zarzut wniosku o impeachment dla Trumpa. Wniosku, który już przeszedł przez Izbę Reprezentantów. Łaskawcy zelżeli trochę ciężar zarzutów, bo wcześniej było oskarżenie, że Trump napuścił tłum, by ten… porwał i zamordował elitę polityczną USA. Teraz te Himalaje przesady wydały się na tyle nachalne, że te argumenty odpuszczono. Ale wciąż pozostaje pytanie – skoro to wszystko zaplanował Trump, to jaki był cel tej napaści? Kilka selfie za stołem przewodniczącego Kongresu i wyłożenie nóg na biurku pani Pelosi?
Atak na Kapitol został użyty jako pretekst do ostatecznego skompromitowania Trumpa i powód do impeachmentu, który robi z niego kryminalistę. No bo któż to będzie wtedy Trump? Skazaniec, bez prawa do ubiegania się o jakiekolwiek polityczne stanowiska, z prezydentem włącznie. Jego argumenty i rewelacje (a poznało się kilka tajemnic Deep State) będą wtedy bredzeniem przegranego o chorobliwie rozdętym ego, który zrobi wszystko w zemście, że przegrał wybory.
W krytycznym dniu Trumpowi wyłączono Twitta i Facebooka po tym jak ogłosił, że przekaże władzę, ale się na uroczystość nie wybiera. GAFA uznało to za wzywanie do krwawych zamieszek i zakneblowało urzędującego prezydenta po takich strasznych nawoływaniach. 6 stycznia odbył się moim zdaniem dobrze zaplanowany spektakl. Z kongresmenami i senatorami uciekającymi piwnicznymi korytarzami z Kapitolu, z bierną policją, która otworzyła drzwi do zwiedzania i paroma ofiarami, by było, że było ostro. Trump się wystawił wiecem, nie miał planu B, poza liczeniem na swego wicka, który postąpił inaczej i – patrząc na jego pożegnalne zdjęcia ze swej misji, gdzie nie ma śladu po jego szefie, Trumpie – chyba przeszedł na stronę nowej mocy. Takiej okazji bym nie zmarnował, gdybym chciał pogrążyć na dłużej Trumpa i rozpalić ruszt do jego dowolnego grillowania. Nikt mnie nie przekona, że ewidentne wpuszczenie do zwiedzania Kapitolu tłumów rewolciarzy było wypadkiem przy pracy. Nie w tym miejscu i czasie. Powtarzam – Kapitol był lepiej chroniony w czasie mojej wycieczki we wrześniu niż w dniu największego wyzwania dla bezpieczeństwa publicznego. I nie był to nagły przypadek, bo o tym, że 6 stycznia będzie i wiec Trumpa, i jednocześnie najważniejsze w tej kadencji posiedzenie połączonych izb wiedzieli wszyscy. I jak widać ci co trzeba się na taką okazję przygotowali.
Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”