Szanowni Państwo,
Janusz Komenda, Mariusz Dzierżawski, a teraz pan Adam.
Kto będzie następny?
Kto
za sprzeciw wobec przymusowej tolerancji zostanie zwolniony z pracy?
Kto będzie musiał płacić wysoką grzywnę za przytaczanie faktów naukowych
dotyczących homoseksualizmu? A kto trafi przed sąd za cytowanie Pisma
Świętego i nauczania Kościoła katolickiego?
Przed polskim wymiarem sprawiedliwości toczy się właśnie kolejna taka sprawa, a dotyczy ona wspomnianego pana Adama.
Mężczyzna
jest doświadczonym i cenionym inżynierem oprogramowania, który do
niedawna z sukcesami rozwijał swoją karierę w polskim oddziale jednej z
międzynarodowych korporacji z branży IT. Jak to bywa w takich firmach,
podejście do postulatów środowisk LGBT reprezentowane przez pracodawcę
pana Adama było nad wyraz pozytywne.
Przez lata mężczyzna ignorował nachalną propagandę LGBT w miejscu pracy. Miarka
przebrała się jednak, gdy w ubiegłym roku wszyscy pracownicy polskiego
oddziału firmy otrzymali maila z zaproszeniem na warszawską Paradę
Równości, a w ich służbowym kalendarzu to wydarzenie zostało oznaczone
statusem „wymagany”.
Pan
Adam zareagował wówczas, odpowiadając na publicznego maila i
kulturalnie poinformował pracodawcę, że „zapraszanie swoich pracowników
na Paradę Równości nie jest w zakresie działalności biznesowej firmy”, a
poglądy pracowników są ich prywatną sprawą.
Co stało się dalej?
Najpierw panu Adamowi zablokowano konto mailowe, a następnie zwolniono go z pracy.
W wypowiedzeniu wprost padło stwierdzenie, że przyczyną rozwiązania
umowy jest właśnie wypowiedź pana Adama na temat ruchu LGBT, która
„mogła mieć negatywny wpływ na samopoczucie pracowników LGBTQ”, a jego
„światopogląd leży w całkowitej sprzeczności z wartościami, jakimi
kieruje się Spółka w prowadzeniu biznesu, a także wpływa niekorzystnie
na atmosferę w miejscu pracy”.
Do
warszawskiego sądu pracy trafił przygotowany przez prawników z
Instytutu Ordo Iuris pozew, w którym domagają się przywrócenia pana
Adama do pracy.
Ale to tylko jedna z tego rodzaju spraw, które w ostatnich latach przeszły przez polskie sądy. Możemy być pewni, że prawdziwa fala cenzury dopiero zbliża się do naszego kraju.
| | Prace
nad motywowaną ideologicznie ustawą o penalizacji mowy nienawiści ze
względu na orientację seksualną lub tożsamość płciową nabierają tempa.
Tuż
przed świętami Rządowe Centrum Legislacji opublikowało oficjalny
projekt ustawy, a w ubiegłym tygodniu zakończył się etap konsultacji
społecznych. Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu do sejmu trafi
ostateczna wersja projektu.
A w niej paragraf o karze 3 lat więzienia za poglądy niezgodne z wizją świata narzucaną przez „tęczowych” propagandystów.
Do
intensyfikacji prac polskich polityków popycha także Unia Europejska,
która coraz wyraźniej domaga się od państw członkowskich uregulowania
tych ideologicznych kwestii po myśli lobbystów LGBT. Jeszcze w styczniu
Europarlament zagłosował za uznaniem mowy nienawiści i przestępstw z
nienawiści za przestępstwa według prawa UE i wezwał państwa członkowskie
do wznowienia rozmów na ten temat. Co więcej, przestępstwa tego rodzaju
zostały uznane za równie groźne jak terroryzm czy handel ludźmi.
Czy
wyobrażają sobie Państwo taką rzeczywistość? Świat, w którym za
wyrażenie poglądów zgodnych z nauczaniem Kościoła katolickiego, możemy
zostać uznani za przestępców równie groźnych jak terroryści?
Obserwując
to, co dzieje się już teraz, nie możemy się łudzić, że chodzi tylko o –
jak najbardziej słuszne! – kary za faktyczną przemoc, ataki fizyczne,
oszczerstwa czy groźby.
Pan
Adam stracił pracę za kulturalną odmowę narzucanego odgórnie
uczestnictwa w pokazie rzekomej tolerancji – Paradzie Równości.
Pretekstem do zwolnienia go nie była rzeczywista krzywda, ale samo
zagrożenie, że być może ktoś poczuje się zraniony jego brakiem aprobaty
dla działań pracodawcy!
Kilka
miesięcy temu prezes fundacji Pro-Prawo do życia pan Mariusz
Dzierżawski został ukarany grzywną, mimo iż na swoje twierdzenia
(nieprzychylne środowiskom LGBT) przedstawiał dowody naukowe. Janusz
Komenda stracił pracę w IKEA za zwykłe zacytowanie Pisma Świętego!
Ta
ustawa to nie bat na przestępców. To bat na każdego z nas – każdego,
kto odważy się wyrazić sprzeciw wobec narzucania Polakom destrukcyjnej
ideologii.
A
to, co widzimy dziś, to zaledwie przedsmak tego, co czeka nas, jeśli
ustawa o „mowie nienawiści” rzeczywiście wejdzie w życie.
Jeśli nie zareagujemy już teraz, będzie tylko gorzej. | | O taką reakcję prosiłem Państwa już kilka miesięcy temu, a dziś chciałbym przede wszystkim serdecznie Państwu podziękować. Pod naszą petycją „Stop dyktaturze mniejszości”,
w której apelujemy do Prezydenta o przeciwstawienie się próbom
likwidacji wolności słowa i poglądów oraz zakneblowania debaty
publicznej, podpisało się już ponad 12 000 osób.
To
najlepszy dowód, że ta sprawa spotyka się z Państwa żywym
zainteresowaniem, a próby narzucenia ideologicznej cenzury budzą Państwa
niepokój.
Jeśli jeszcze nie złożyli Państwo swojego podpisu pod apelem, wciąż można to zrobić na stronie stopdyktaturze.pl.
Chciałbym jednak poprosić Państwa o jeszcze większe zaangażowanie. Nie mamy wiele czasu, a jeśli chcemy, aby nasze starania były efektywne, musimy mieć poparcie jak najszerszego grona Polaków.
Mamy nadzieję, że zanim jeszcze przyjdzie pora na działania Pana Prezydenta, uda nam się wywrzeć wpływ na parlamentarzystów. To
od nich zależy, czy projekt ustawy kneblującej nam usta przejdzie
ścieżkę procedowania w sejmie. Chcemy działać już na tym etapie, aby nie
pozostawiać lobbystom LGBT wolnej drogi.
Dlatego po pierwsze: chciałbym
prosić, aby działali Państwo w tej sprawie w swoich środowiskach.
Musimy informować, alarmować o nadciągających zagrożeniach, uświadamiać,
czym w rzeczywistości poskutkują zapisy prawne o „mowie nienawiści”. Niebezpieczne
postulaty ideologii LGBT mogą zwieść wielu piękną otoczką tolerancji i
nowoczesności. Dlatego tak ważna jest rola osób, które wiedzą, co kryje
się za tą fasadą.
Ze strony stopdyktaturze.pl mogą Państwo w łatwy sposób pobrać gotowe formularze do zbierania podpisów. Jeśli tylko macie Państwo możliwość, serdecznie proszę, abyście zebrali podpisy od znajomych, przyjaciół czy bliskich. Taką kartę należy następnie przesłać na adres Centrum Życia i Rodziny, również podany na stronie. | | Chcemy jednak trafić z naszym apelem do kolejnych środowisk. Musimy jak najszybciej rozpocząć szeroką kampanię informacyjną w internecie, a także w prasie.
Przekonaliśmy
się już, że takie działania mogą okazać się bardzo skuteczne. Gdy
przeprowadziliśmy podobną kampanię prasową z naszą petycją „Stop
związkom partnerskim”, odzew czytelników był ogromny! Do naszego biura
spłynęły setki kart z podpisami.
Dlatego również teraz chcemy skorzystać z tego sposobu nagłośnienia sprawy.
Przeprowadziliśmy już wstępne rozmowy na ten temat z kilkoma redakcjami. Szacowane koszty kampanii prasowej sięgną jednak kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Dlatego pilnie potrzebujemy Państwa wsparcia!
| Bardzo
proszę Państwa o pomoc w sfinansowaniu promocji kampanii „Stop
dyktaturze mniejszości” dobrowolnym datkiem w wysokości 50 zł, 100 zł, a
jeśli mają Państwo taką możliwość, to nawet kwotą 200 zł albo większą. | | Gotowy projekt może w każdej chwili trafić do Sejmu.
To oznacza, że musimy zmobilizować wszystkie siły, aby w decydującym
momencie móc pokazać politykom, że nie pozwolimy odebrać sobie wolności
słowa.
Kolejne kroki rządzącej koalicji i sprzymierzonych z nią środowisk LGBT wskazują, że zrobią wszystko, by dopiąć swego.
I
jest jasne, o co toczy się gra. Muszą zakneblować Polaków, zanim
wytoczą na sali plenarnej najpoważniejsze działa: wprowadzanie
instytucji związków partnerskich, następnie małżeństw jednopłciowych,
a postawieniem kropki nad „i” będzie przyznanie im prawa do adopcji
dzieci.
Dokładnie
to znajduje się bowiem na końcu drogi, na którą wejdziemy, jeśli w
Polsce uda się wprowadzić ustawę o „mowie nienawiści”.
Na to nie możemy pozwolić!
Liczę na Państwa pilną reakcję w tej sprawie!
|
|
|
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen